Gdy zaczynałam swoją przygodę z jazdą konną, a było to 6 lat temu (zatem nie tak dawno) traktowałam jazdę konną jak zwykły sport i wspaniały sposób na spędzanie z moimi córkami czasu na świeżym powietrzu. To nie ja namówiłam je na jazdę konną. To one wciągnęły mnie. Stwierdziłam, że jak mam „grzać ławkę”, czekając, aż one skończą jazdę, to sama się trochę poruszam. Decyzję o rozpoczęciu jazd ułatwił fakt, że mamy 3 stajnie niedaleko domu. Nie lubię spędzać i tracić czasu w samochodzie. Nie lubię prowadzić auta. Nie lubię dojeżdżać. Nie lubię korków. Nie lubię niepotrzebnej emisji szkodliwych gazów. Wybór „lokalnego” sportu wydawał się zatem mądry i ekologiczny!
Od zawsze lubię sport, aktywny wypoczynek. I od zawsze zależało mi, by moje 3 córy „poszły” w matkę i też polubiły wysiłek fizyczny.
Okazało się, że ten „aktywny wypoczynek” (jazda konna) bardzo różnił się od mojej wizji „WYPOCZYNKU”.
Eh… Jak ja wspominam te pierwsze lekcje… Tylko strach i strach, przełamywany chwilami przyjemności. Obawiałam się, że spadnę, obawiałam się, że koń pobiegnie wbrew mojej woli, obawiałam się, że go nie opanuję. Bałam się upadku. Jednocześnie przeżywałam momentami chwile wielkiej radości i satysfakcji – jak coś wyszło 🙂
Moje etapy nauki jazdy konnej dokładnie opisałam w książce „Jazda konna naturalnie! Co ten koń sobie myśli?”. Napisałam o tym, jak dojrzewałam, jak stopniowo dochodziło do mnie wiele ważnych prawd. Pisałam o koniach… i o sobie.
Dzisiaj jestem szczęśliwa. Dużo bardziej szczęśliwsza niż 6 lat temu. I to nie dlatego, że coś specjalnego wydarzyło się w moim życiu, że jestem bogatsza czy mam lepszą pracę.
Konie pomogły mi przyjrzeć się samej sobie.
Poznałam, co znaczy słowo UWAŻNOŚĆ i co za sobą niesie.
Koń „sczytuje” wszystkie nasze uczucia. Te dobre i te złe. Chcąc lepiej jeździć konno, musiałam zacząć kontrolować swoje emocje, swoje myśli, swoje uczucia. Czujesz strach? Agresję? Złość? Nie są to uczucia pomagające w jeździe konnej.
Jak zaczęłam opanowywać strach? Ucząc się o koniach. O ich naturze, instynktach, o tym, co lubią, a czego nie. O tym, jak koń sygnalizuje niezadowolenie (czyli potencjalne zagrożenie), kiedy jest bezpiecznie, a kiedy nie.
A agresja, złość? (bo kto się nie wkurzał, gdy go koń nie słuchał??). Minęła sama, gdy poznałam, KIM JEST KOŃ.
Konie z natury nie są agresywne, nie są zawistne, nie kminią, nie są samolubne. Jeśli mamy do czynienia z „niegrzecznym” koniem, to najczęściej są tego 2 przyczyny. Przyczyna pierwsza to człowiek, przyczyna druga… też człowiek. „Jak to???” – zapytasz. Wyjaśniam: przyczyna pierwsza – człowiek często nie zadaje sobie trudu poznania języka koni, nie wie, jak komunikować się z koniem. Intuicyjnie próbuje coś zrobić, ale ta intuicja często zawodzi (bo człowiek to drapieżca, a koń to zwierzę uciekające). Koń nie rozumie człowieka, człowiek się denerwuje, że koń nie wykonuje jego poleceń, koń zaczyna się denerwować (bo to naturalna reakcja na nerwy człowieka) i koło się zamyka. Zdenerwowany koń, zdenerwowany człowiek = brak nauki, brak komunikacji. Zdenerwowany koń często staje się „niegrzeczny”, agresywny – jest to jego naturalna reakcja samoobronna.
Czy Ci się to podoba, czy nie – na człowieku spoczywa odpowiedzialność poznania języka koni i używania go.
Przyczyna druga – człowiek przez brak umiejętności „psuje” konia, sam uczy go, nieświadomie, złych zachowań. Konie uczą się niewiarygodnie szybko. Mają niesamowitą pamięć. Jeśli koń dostaje w boksie, z ręki jeźdźca, smaczki na powitanie, to szybko się nauczy , że każda „odwiedzająca” go osoba może mieć w kieszeniach coś dobrego, i zacznie tarmosić zębami ubranie i jeźdźca. Przykłady można mnożyć.
Zatem, wiedząc o tym, dochodząc do tej bolesnej prawdy, że to człowiek, w 90%, jest przyczyną „złych” zachowań koni, ich „nieposłuszeństwa”, jak mogłabym być dalej zła na konia? W ten oto sposób pozbyłam się wszelkich złych myśli skierowanych w stronę koni. Skreśliłam pojęcie „zły koń” z mojego słownika.
Koń odczuwa, co czujesz, nasze emocje przenoszą się na niego. Zatem chcę przynosić do stajni tylko dobre emocje. Zaglądam więc w siebie samą i analizuję, jakie są dzisiaj moje emocje. Jeśli są jakieś złe, to dlaczego? I jak się ich pozbyć? By pozbyć się ich na zawsze (by nie musieć ciągle powtarzać procesu „oczyszczania” ze złych emocji), muszę odpowiedzieć sobie na pytanie: jakie jest źródło tych złych emocji? I muszę znaleźć rozwiązanie… pozbyć się ich. Zmuszona jestem do pracy nad sobą, do „wykorzeniania” złych emocji, ich przyczyn, do bycia szczęśliwszą!
I to przenosi się na wszystkie obszary mojego życia. Chcę być źródłem tylko dobrych emocji! Chcę śmiać się do wszystkich ludzi! Chcę ich przytulać i mówić im „dziękuję” 🙂 . Chcę im bardziej pomagać, chcę dzielić się z nimi radością!
Jesteśmy tylko ludźmi. Upadki się zdarzają i będą się zdarzać. Złość, gniew, wybuchy emocji będą miały miejsce… Ale TWOJA i MOJA UWAŻNOŚĆ będzie czuwać, będzie je zauważać i tępić .
PS Teraz nie dziwię się, że jest tyle szkół rozwoju osobistego z KOŃMI W ROLI GŁÓWNEJ!!
Ela