Jak to Fama utarła mi nosa…

Drugi po wakacjach trening skokowy. Wspaniały widok na góry, z ujeżdżalni, przy bezchmurnym niebie. Już nie tak ciepłe, ale jednak miłe promienie słońca padające na stajnię.

„Na kim dzisiaj będę jeździć?” – zapytałam trenerki. „Na Famie” – odpowiedziała. Bardzo lubię Famę. To dobrze wyszkolony koń, chętnie skacze. To koń spokojny, ani nie wolny, ani nie dziko szybki 🙂 . Pomyślałam: „Na Famie jeździłam ostatnio… i przed wakacjami też”. Do idącego obok „końskiego” kolegi powiedziałam: „Chyba Basia daje mi fory. Fama jest takim ułożonym koniem”. Chciałam powiedzieć po prostu „ŁATWYM”, ale „ułożonym” brzmiało bardziej dyplomatycznie 🙂 . Podświadomie miałam ochotę na małe wyzwanie: na jakiegoś konia, którego – ja, jeździec – musiałabym swoimi umiejętnościami bardziej zachęcać do skoków, nakierowywać bardziej precyzyjnie itp. 🙂 (teraz pisząc to pękam ze śmiechu!!)

„A właściwie kiedy ostatnio spadłaś z konia?” – zapytał Marcin, jakby w rzeczywistości miał na myśli: „Co? Szukasz guza? Dawno nie spadłaś z konia? Na pewno chciałabyś trudniejszego?”.

„Hm…w sumie to nie pamiętam kiedy ostatni raz spadłam! Ale było to bardzo dawno temu” – odpowiedziałam.

Na tym dialog się skończył, bo trzeba było siodłać rumaki.

Oj, jak mi Fama utarła nosa!! Oj, jak mi pokazała, że sporo jeszcze nauki przede mną 🙂 (nawet na „łatwym” koniu!). Oj, dała mi niezapomnianą lekcję pokory! Po pierwsze – nie byłam w stanie wykonać jednego, z pozoru prostego, ćwiczenia, po drugie – dwa razy Fama odmówiła skoku, przez co wylądowałam na piasku, sprawdzając, czy oby na pewno jest miękki 🙂 .

Jak to się stało? Co się stało z dobrym jeźdźcem i wzorowym koniem?

Ano, nic takiego. Po prostu nie ma dwóch takich samych treningów! Nie ma dwóch takich samych dni jeźdźca i konia.

Pierwsza odmowa skoku przez Famę to konsekwencja złego najazdu. Miałam wyjechać dokładnie zakręt i poprowadzić Famę na przeszkodę po zakręcie. Tego narożnika Fama akurat na tej jeździe „nie lubiła” (coś ją tam lekko niepokoiło), więc mi trochę ścięła zakręt, a inaczej mówiąc, nie udało mi się ją dobrze poprowadzić, nie „wyjechałyśmy” zakrętu. Zły najazd = zły skok albo odmowa jak w moim przypadku. I tak powoli, po szyi Famy, zsunęłam się na ziemię. Upadek niebolesny i kontrolowany.

Druga odmowa Famy to konsekwencja nieodpowiedniego tempa, braku impulsu do skoku oraz zapadający zmrok. Zaczęło się już ściemniać. Konie dobrze widzą za dnia i – o wiele lepiej niż człowiek – widzą w nocy. Ale moment „ściemniania” się przynosi im wiele kłopotu. Po prostu źle widzą (o wzroku konia więcej piszę w „Jeździe konnej naturalnie!…”) Zatem koń gorzej widział przeszkodę. Do tego tempo mojego najazdu było zbyt słabe oraz nie dałam sygnału do skoku. Fama, zamiast przeskoczyć, ponownie zatrzymała się przed przeszkodą, a ja ponownie zjechałam po szyi. Czasem mam problem z odmierzeniem, kiedy powinnam dać koniowi impuls do skoku. Więc gdy nie jestem tego pewna, to nie daję, bo… tak myślę, że lepiej nie dać niż dać w złym momencie (hmm… w sumie muszę rozwinąć ten wątek z trenerką). Z reguły – gdy Fama dobrze widzi – sama jest w stanie podjąć decyzję, kiedy się wybić. Często pomoc jeźdźca w postaci impulsu do skoku, u tak wyszkolonego konia, nie jest niezbędna. Ale tym razem Fama źle widziała, nie była w stanie sama ocenić odległości, a jeździec nie pomógł. Do tego doszło za wolne tempo. Proste? No właśnie. Mądry Polak po szkodzie 🙂 .

Oj Fama… od wczoraj lubię Cię jeszcze bardziej!

PS Mówiłam Wam już, że skoki nie są proste 🙂 ?

PS 2. Blog mi podpowiedział kiedy ostatni raz spadłam! Kto ciekawy niech czyta LoL! Spadłam z Arszenika

PS 3. Na zdjęciu FAMA (zdjęcie z zimowej sesji). Fot. Ewa Janicka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *