W wietrzny dzień na młodym koniu

3 października na fanpagu wpisałam „Smigol. Bohater dzisiejszego terenu. Młody konik. Jeszcze rok temu Smigol zaczepiał mnie w boksie, jak siodłałam inne konie (z którymi dzielił boks). A dziś to jego siodłałam 🙂 Jak zwykle nowe doświadczenie i obserwacje. A było co obserwować, bo wiało dzisiaj jak nigdy! Pierwszy raz byłam w terenie przy takim wietrze. Na pewno coś więcej napiszę… podzielę się z Wami emocjami dzisiejszego dnia już wkrótce na www.jazdakonnanaturalnie.pl”.

Zatem…

Jeszcze nigdy nie byłam w terenie w tak wietrzny dzień. Jechałam na Smigolu. Smigol to młody konik, nie tak dawno ujeżdżony. Osiodłałam Smigola, który był bardzo grzeczny, i zaprowadziłam go na halę. Wiatr przeganiał chmury, w hali panowała „burzowa” atmosfera, która szybko udzieliła się Smigolowi. Kręcił się, nie był w stanie ustać, machał głową, rozglądał się dziko na wszystkie strony. Pomyślałam: „No pięknie! Niezły teren mi się szykuje”. I po chwili „Tylko spokój mnie uratuje!”. To jest powiedzenie jednego z dyrektorów pewnego przedsiębiorstwa, z którym kiedyś współpracowałam 🙂 . Uwielbiam je i powtarzam je sobie w duchu za każdym razem, gdy mam do czynienia z jakimś wyzwaniem, stresującą sytuacją, nieprzewidywalnymi okolicznościami 🙂 Pomału zaczęłam analizować fakty: Smigol jest młodym konikiem, który nie jeździ jeszcze pod „rekreantami” na hali. Widzi halę może dopiero drugi, trzeci raz. Stąd jego niepokój. Poza tym wieje na zewnątrz, co chwila jakieś podmuchy i hałasy podrywanych wiatrem liści tworzą atmosferę grozy (wiemy, że konie tego nie lubią i są wtedy bardziej pobudzone – szczególnie młode!). Zachowanie Smigola jest więc jak najbardziej normalne, zwyczajne. A zatem jedyne, co mogę zrobić w tej „normalnej sytuacji”, to po prostu przelać mój spokój na konia, pomóc mu „ogarnąć” sytuację. Gdzieś w tyle głowy miałam wizję, jak to Smigol płoszy się w terenie, a ja ląduję na tyłku w krzakach. Ale zaraz przyszła następna myśl: „ No i co z tego? Masz kamizelkę 🙂 Trawa miękka. Poza tym po prostu nie dasz mu szansy, by poniósł. Zrobisz ugięcie boczne i jedyne, co będzie mógł zrobić, to kręcić się w kółko, a nie gnać przed siebie” i dalej: „Wiesz dokładnie, jak koń zdradza niepokój. Potrafisz wychwycić moment, kiedy będzie chciał zerwać się do biegu. Nie masz czego się obawiać”. Zaraz po tym, jak przeprowadziłam mój wewnętrzny dialog, uspokoiłam się i zaczęłam przymierzać się do wejścia na grzbiet Smigola. O spokojnym staniu Smigola nie było mowy! Spróbowałam wsiąść, ale Smigol ruszył do przodu. Nie lubię i nie mam w zwyczaju wsiadać na konie, które „uciekają spod tyłka”, zatem zmieniłam taktykę. Poprosiłam innego jeźdźca o przytrzymanie Smigola, bym mogła bezpiecznie wsiąść. Następne 5 minut Smigol był jeszcze mocno pobudzony. Szczerze? To była taka mała bomba zegarowa, która ruszała się pode mną 🙂 (mówię tu o moich subiektywnych uczuciach!). Podkłusowywał, wyprzedzał inne konie. Ale ja już spokojnie, bez najmniejszej „spiny” wyciszałam go i prosiłam o przejścia do stępa. Najgorsze, co można w takich sytuacjach robić, to ciągnąć, jak to się mówi, „konia za pysk”. To tylko potęguje odruch ucieczki. Koń często nie ustępuje od nacisku wędzidła na pysk, tylko przeciwstawia się mu – czyli napiera jeszcze bardziej i gna do przodu. O tej ważnej wrodzonej reakcji końskiej (napieranie na źródło bólu, nacisku) piszę dużo w książce, bo tak rzadko mówi się o niej w stajniach, a to klucz do zrozumienia wielu reakcji konia! Tę reakcję można „zgasić”– ale po umiejętnych treningach. Młody koń z pewnością będzie napierał na źródło nacisku i w efekcie, zamiast wolniej iść, będzie przyspieszał.

Zatem powtarzałam sobie: „Nie ciągnij za wodze, działaj impulsem. Siedź głęboko w siodle, nie spinaj się, oddychaj głęboko. Wcale nie masz bomby zegarowej pod sobą 🙂 ”.

Wyjechaliśmy z hali w teren. Smigol nie zostawił mnie w krzakach 🙂 . Nie brykał, co jest, zwłaszcza u hucułków, częste J Był niespokojny i bardziej pobudzony niż inne konie, ale to nie dziwne, bo po pierwsze, to młody koń i nie miał dużo terenów za sobą, a po drugie, takich wiatrów pewnie jeszcze nie przeżył z jeźdźcem na plecach! Pozwalałam mu się rozglądać, by mógł „kontrolować”, czy nie czyha na niego żadne straszydło za krzakami 🙂 Myślałam też o moich emocjach. Koń wyczuwa najmniejsze spięcie mięśni, szybszy oddech, strach jeźdźca. Siedząc na Smigolu, tak naprawdę moim największym zadaniem była praca nad sobą. Inny koń, inne zadania… Nie ma dwóch takich samych jazd. Świadoma jazda konna (z myślą o koniu) zmusza nas do uważności (więcej o uważności tu Uważność – słowo klucz. Nie tylko w jeździectwie), do obserwowania nie tylko konia, ale przede wszystkim siebie 🙂

Co jeszcze „nowego” wydarzyło się podczas tej jazdy? Gdy galopowaliśmy, Smigol – miałam wrażenie – bryknął kilka razy, ale jak zaobserwowali jeźdźcy za mną, Smigol po prostu stracił na chwilę równowagę. Smigol jakby „rozjechał” się na chwilę, musiał ponownie pozbierać się do galopu. Młody koń musi się nauczyć nieść jeźdźca. Jak to mawia trener, Wojciech Mickunas, koń nie jest stworzony do dźwigania człowieka na plecach, on musi tego się nauczyć. Młody koń może tracić równowagę, potykać się, nawet wywracać. Koń musi przyzwyczaić się do ciężaru na plecach, do ruchu z tym ciężarem. My, rekreanci, zazwyczaj mamy do czynienia z ułożonymi, doświadczonymi końmi, z końmi przyzwyczajonymi do terenu, jazd, jeźdźców. Często zapominamy przez to o prawdziwej naturze końskiej, o ich naturalnych reakcjach, o tym, jaką drogę muszą przejść konie, by stać się profesorami 🙂  Jeżdżąc na Smigolu, mogłam to wszystko poczuć 🙂

Fajna to była nauka dla mnie – i mam nadzieję, że dla Smigola też.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *