Konie mają własny język. Jest to język niemy, język ciała, gestów.
Ludzie też mają własny język – jakże inny od języka koni. Nasz język to przede wszystkim język „słowa”, język „mówiony”. Język ciała (nasze miny, gesty, postawa ciała) jest drugorzędny. Nic zatem dziwnego, że czasem tak trudno o dobrą komunikację między koniem a człowiekiem. Nic więc dziwnego, że czasem tak trudno dogadać się z koniem.
Ale to na człowieku leży obowiązek poznania języka koni, oswojenia się z nim, zadania sobie trudu nauki. Człowiek nie może przecież wymagać, by to koń nauczył się ludzkiej mowy? Poznanie tego języka leży w interesie człowieka. Każdy z nasz marzy o tym, by koń nas rozumiał, wykonywał bez przymusu nasze polecenia, ufał nam i chciał z nami być.
Człowiek wiele razy oskarża konia o głupotę, tępotę, złośliwość, brak dobrych chęci, gdy ten nie wykonuje tego co człowiek dyktuje. W rzeczywistości, najczęstszą przyczyną „nieposłuszeństwa” konia, jest po prostu brak zrozumienia człowieka. Mówiąc prościej, koń po prostu nie wie o co nam chodzi! Co wykorzystuje koń w komunikacji z innym koniem? Okazuje się, że nie tylko swoje uszy, kopyta, pysk, czy zęby ale też wzrok, postawę ciała, ułożenie ciała w stosunku do kolegi konia, ogon, energię, napięcie mięśni. A czego człowiek może używać do komunikacji z koniem? Nie są to na pewno uszy, ani ogon 🙂 Człowiek nie położy uszów po sobie, ani nie machnie ogonem. Ale może użyć swój wzrok, swoją energię, swoją postawę ciała, swoje dłonie, głos.
Dokładnie opisuję to w książce „Jazda konna naturalnie! Co ten koń sobie myśli?” a dzisiaj chciałabym skupić się tylko na 3 aspektach: wzroku, energii i naszym oddechu, pulsie.
Oczy – koń zwraca uwagę na nasz wzrok, na to, gdzie patrzymy i jak. Zwraca uwagę na to, co nasze oczy wyrażają. Koń dokładnie widzi, czy nasz wzrok wyraża strach, panikę, złość, czy pełen spokój i przyjaźń. Czasem jeźdźcowi wydaje się, że koń nie widzi naszej twarzy gdy siedzimy mu na grzbiecie. Nic bardziej mylnego!
A co oznacza dla konia patrzenie prosto w oczy? Może to oznaczać zachowanie drapieżne. To wilk, czy lew, przed atakiem, wbija wzrok w ofiarę. W języku koni patrzenie prosto w oczy, oznacza idź stąd! Odejdź! Gdy źrebak coś przeskrobie, klacz właśnie tak odgania go od stada, tak go „karze”. Tak jeden koń odgania innego. Jeśli człowiek ma zamiar poskromić konia i sprawić, by odbiegł, oddalił się od niego, może „wbić” w niego wzrok. Jeśli zaś nie ma takiego zamiaru, powinien kontrolować gdzie patrzy, powinien spuścić wzrok. Ta umiejętność kontroli własnego wzroku szczególnie przydaje się gdy chcemy przyprowadzić konia z pastwiska. Nasz spokojny, spuszczony wzrok da „znać” rumakowi, że mamy dobre zamiary, że nic mu nie grozi. Oczywiście konie, które pracują codziennie w rekreacji, które dobrze znają człowieka, odczuliły się ciut na nasze spojrzenia. Potrafią też bezbłędnie odczytać intencję. Co innego oznacza pogodne spojrzenie w oczy, a co innego wbicie wzroku w konia z myślą „nie podoba mi się to! Odejdź!”. Siłę naszego spojrzenia można najlepiej sprawdzić na dzikim koniu, czy koniu, który ma rzadki kontakt z człowiekiem lub młodym koniu. Doceńmy wagę naszego wzroku.
Wzrok wskazuje także kierunek poruszania się. Tam gdzie patrzy jeździec tam koń będzie podążać. Nie bez przyczyny, na treningach, jeździec ciągle słyszy od instruktora: „Patrz tam gdzie chcesz jechać, patrz ZA przeszkodę (podczas skoków) a nie na nią. Pokaż wzrokiem gdzie dalej chcesz jechać”.
Ile to razy dajemy mylne sygnały? Prosimy, by koń szedł prosto, a patrzymy w bok.
Energia – Co to znaczy mieć „wysoką” czy „niską” energię? Co to jest sterowanie własną energią? Co to znaczy wykorzystywać własną energię do komunikacji z koniem?
Jeśli jesteśmy wyprostowani, mamy głowę podniesioną, pewny, szybki krok to to oznacza, upraszczając, bycie na „wysokiej energii”. Koń będzie „odbierał” tę naszą energię i również będzie „żwawszy”, bardziej skoncentrowany na nas. Wyższa energia to też szybszy oddech, nasze szybsze bicie serca.
Natomiast podejście do konia na niskiej energii oznacza jakby spuszczenie powietrza – a więc wolne ruchy, głowa lekko pochylona, ręce spokojne, blisko ciała, wzrok spuszczony, spokojny oddech. Koń odbiera to jako sygnał do zrelaksowania się. Myśli: „też mogę zwolnić!”. Nasza postawa albo „wyciszała” konia, albo go „uruchamiała”, albo każe mu galopować albo przechodzić do stępa. Jeśli mamy do czynienia z koniem pobudliwym, płochliwym, to będziemy w stanie pomóc mu zrelaksować się, wyciszyć, naszą niską energią. Co ważne. Nasze sygnały muszą być spójne. Jeśli nawet będziemy „zachowywać” się spokojnie ale wewnątrz nas będzie niepokój, strach, szybciej bijące serce, to koń się nie rozluźni. Koń odbiera nasze emocje, umie je czytać, nie da się go oszukać… Jeśli mamy do czynienia z „leniuszkiem” to wyprostujmy się, przyśpieszmy kroku, bądźmy bardziej energiczni, podnieśmy o ton głos. W ten sposób poprosimy konia o skupienie większej uwagi na nas, o przyspieszenie.
Dążeniem każdego koniarza jest umiejętność wykorzystania własnej energii do komunikacji z koniem. Ale zanim człowiek będzie w stanie to zrobić, najpierw musi nauczyć się kontrolować swoje emocje, swój oddech, swoją mowę ciała. Najpierw musi zrobić wgląd w siebie.
Ile to razy sama wpadałam w emocjach z pracy do stajni (na wysokiej energii). Szybko chciałam wyczyścić konia, szybko osiodłać, by zacząć lekcję o czasie. Biegałam koło niego poddenerwowana. I dziwiłam się, że nie idzie, że koń nie współpracuje. A wystarczyło zwolnić! Wypuścić powietrze i wolno, z łagodnością cieszyć się każdym wspólnym momentem 🙂
Tętno, puls, oddech – koń wie, kiedy się boimy, kiedy nie jesteśmy pewni siebie. On naprawdę doskonale to odczuwa i, chcąc nie chcąc, przejmuje emocje człowieka. Zdenerwowany jeździec to zdenerwowany koń. Zdenerwowany koń, to koń, który nie może skoncentrować się na poleceniach, na komunikacji z człowiekiem. Taki koń nie będzie dobrze pracował i niczego się nie nauczy. Tylko przyjazna atmosfera otwiera konia na naukę i współpracę. Jeśli jesteś zdenerwowany, nie wchodź do boksu. Pooddychaj, uspokój się, zrzuć z siebie złe emocje i dopiero wtedy podejdź do konia.
Jeśli się boisz konkretnego konia, może lepiej poproś instruktora o innego? Twój strach z pewnością udzieli się zwierzęciu. Stres i strach to wrogowie dobrej lekcji. Nie martw się, przyjdzie moment kiedy strach minie i z przyjemnością dosiądziesz i tego rumaka 🙂
Do komunikacji z koniem człowiek może używać wielu narzędzi. Warto poobserwować konia i … siebie. Warto zauważyć, czy nasze ruchy są spokojne, czy mogą wydać się agresywne. Co ważne! Aby komunikacja zadziałała, nasze ruchy muszą być zgrane, spójne z naszymi uczuciami, z naszymi myślami. Jak to się mówi „dobra mina, do złej gry” nie zadziała, bo koń to niesamowicie wrażliwe stworzenie i wspaniały obserwator. Dlatego człowiek powinien, zanim zacznie „pracować nad koniem”, popracować nas sobą 🙂
PS Na zdjęciu zamiast patrzeć przed przeszkodę patrzę na Larmanda. Błąd! Szkoda, że człowiek nie może zawsze się nagrywać, czy robić sobie zdjęć – od razu wychodzą wszystkie komunikacyjne nieścisłości, z których kompletnie nie zdajemy sobie sprawę, nie kontrolujemy ich 🙁