Znaczenie prawidłowo dopiętego popręgu

Inspiracją do napisania tego wpisu było samo życie…

Zresztą większość wpisów na tym blogu powstało po konkretnej sytuacji, obserwacji, wydarzeniu z koniem w roli głównej. Jestem praktykiem i lubię mówić o teorii w oparciu o praktykę, przez przykłady.

Zatem wracając do sytuacji w stajni. Miałam wyczyścić i osiodłać konia przed jazdą. Gdy chciałam wyczyścić brzuch, okazało się, że koń ma ranę w miejscu, gdzie podpina się popręg. Nie wyglądało to ładnie. Zrobiło mi się naprawdę przykro. Wyobraziłam sobie jak powstaje ta rana, jaki ból i pieczenie temu towarzyszy….Oczywiście jazda nie była możliwa w takiej sytuacji.

SKĄD i JAK mogło dość do rany pod popręgiem? Co zrobił źle poprzedni jeździec, że na skórze konia zrobiła się rana? JAK poprawnie zapinać popręg, by taka sytuacja nie zdarzała się?

Pisałam już nie raz o ogromnym znaczeniu dopasowanych siodeł. Niedopasowane siodło to nie tylko widoczne na skórze rany, czy przebarwienia sierści (martwica skóry w miejscu niedopasowania – zdjęcie poniżej), blokady i usztywnienia konia w czasie jazdy, ale przede wszystkim BÓL konia – cichy, w milczeniu – lub „wypowiadany” na głos w postaci „złego” zachowania.  Więcej znaczeniu dopasowanych siodeł przeczytacie tu Dopasowanie siodła a Twoja jazda konna – część I. Po sytuacji w stajni przyszedł czas na kilka zdań o popręgach.

Źle zapięty popręg (lub źle wyczyszczona sierść pod popręgiem!) to TEŻ BÓL, DYSKOMFORT KONIA. I ponownie – ten ból może być okazywany w „złym zachowaniu” lub może być przemilczany.

Jak podpinać popręg? Co jest ważne?

  • Popręg powinien być podpięty w odległości dłoni od nogi konia. Widać to na zdjęciu poniżej. Popręg nie może leżeć przy nodze konia. Gdy tak jest popręg ogranicza ruch nogi – ociera o nogę, przeszkadza. Jest to też sygnał, że SIODŁO JEST ZA BARDZO Z PRZODU i ogranicza łopatkę. Siodło nie może zachodzić na łopatkę. Popręg nie może dotykać nogi. Czasem budowa konia, a konkretnie jego okrągły brzuch, sprawia , że popręg „spływa” do przodu – czyli tam, gdzie koń jest najwęższy. Siodłając „okrągłęgo” konia, zwróć na to szczególną uwagę.
  • Popręg nie może być zbyt mocno dociągnięty. Usłyszałam to z ust tak wielu trenerów końskich, autorytetów w świecie końskim, że po prostu w to uwierz. Przeciętny jeździec ma skłonność do zbyt mocnego podpinania popręgu!. Wyobraź sobie, by Ciebie ktoś tak ścisnął w klatce piersiowej, że ledwo oddychasz i potem kazał Ci biegać.

Jak sprawdzić czy popręg jest dobrze dopięty? Nie za mocno, nie za słabo.

Dopnij popręg tak jak uważasz, że jest poprawnie, a potem – popuść jedną dziurkę. To najprostsza metoda 😊

A bardziej profesjonalna – sprawdź, czy popręg dobrze przylega NIE Z BOKU KONIA, ale między nogami konia! Stań przed koniem i wsadź rękę z przodu, między nogi konia, między popręg a ciało. Twoja ręka powinna móc wsunąć się bez problemu między popręg a skórę konia. Z drugiej zaś strony, nie może być tu luzu.

Jakie jest w ogóle zadanie popręgu? Utrzymać siodło na swoim, poprawnym miejscu w czasie jazdy, nie dopuścić do przysuwania się siodła.  Ale przy JEDNOCZEŚNYM NIEKRĘPOWANIU RUCHU KONIA (I SKÓRY POD POPRĘGIEM), NIEKRĘPOWANIU ROZSZERZANIA SIĘ KLATKI PIERSIOWEJ, NIE BLOKOWANIA ODDECHU,.

Generalnie konie, które są szczuplejsze i mają nie okrągłą budowę można podpinać luźniej. Na ich grzbietach bowiem, siodło bardziej osadza się. Konie okrągłe, z brzuszkami, z bardziej płaskimi grzbietami musimy podpinać trochę mocniej. Dlaczego? Bo na „okrąglaczkach” siodło o wiele łatwiej przesuwa się na boki (dobrze dopasowane siodło do „okrąglaczka” jest bardziej płaskie). Byłam świadkiem sceny (dwukrotnie), gdy to siodło przesunęło się wraz z jeźdźcem w bok, jeździec spadł, a siodło znalazło się pod brzuchem konia…Nie chciałbyś widzieć w jakiej panice był koń.

  • Gdy już dopniesz popręg, podnieś przednie nogi konia do góry: raz prawą, raz lewą (zdjęcie poniżej). Pozwoli to na WYCIĄGNIĘCIE SKÓRY KONIA. Niektóre konie mają grubszą skórę pod popręgiem, niektóre natomiast mają delikatniejszą, cieńszą, z tendencją do „zwijania” się w fałdki. Taki koń jest najbardziej narażony na „przyszczypywania” skóry pod popręgiem, czy w konsekwencji, powstawanie ran.
  • Gdy już znajdziesz się w siodle, gdy „rozmościsz” się (jak ja to lubię mówić) w siodle, gdy rozstępujesz konia, przejdź do sprawdzenia, czy nie pojawiły się luzy na popręgu. Skąd mogą pojawić się luzy? Niektóre konie mają tendencję do spuszczania powietrza, gdy zaczyna się jazda. Innym razem siodło, pod wpływem ciężaru, jeźdźca wgniata się w podkładkę, gąbkę, futerko. To moment na dociągnięciem o dziurkę popręgu (gdy jest to konieczne).

I jeszcze 2 słowa o samych popręgach. Sztuczne popręgi (zrobione z nienaturalnych materiałów) na gumach są „ok” do niedługiej jazdy. Z rozmów ze stajniami rajdowymi wynika, że sznurkowe, bawełniane popręgi sprawdzają się najlepiej w długie trasy. Koń nie odparzy się. Naturalny materiał przepuszcza powietrze, skóra „oddycha”.

Wracając do Magnata, którego zaczęłam czyścić. Magnat ma delikatną skórę, cienką, z tendencją do „zwijania się”. Najprawdopodobniej jeździec zapiął za mocno popręg, nie „wyciągnął” skóry unosząc przednie nogi konia, a do tego sierść nie była dobrze wyczyszczona. Gdy Magnat ruszył do galopu i „pociągnął” w ruchu skórę, skóra została pod popręgiem i rozerwała się. Nagły ruch przytrzymanej skóry spowodował rozerwanie jej. Mogło być też tak, że Magnat miał już wcześniej małą rankę (spowodowaną tym samym). Ranka zamieniła się w strupek. Popręg zerwał strupek z „unieruchomionej” skóry.

Jeszcze słowo o dokładnym czyszczeniu. Jeśli w sierści zostaną choćby małe odrobinki piasku, które trą i trą i trą pod wpływem ruchu konia o skórę, to w końcu piasek „wytrze” ranę w skórze – nawet jeśli popręg był prawidłowo dociągnięty. Szczególnie teraz – zimą – gdy sierść jest grubsza, bardziej gęsta bardzo łatwo o niedoczyszczenie sierści.

Konie to niebywale wrażliwe, delikatne zwierzęta – zarówno psychicznie jak i fizycznie. Ich skóra jest unerwiona, czuje o wiele intensywniej niż nasza. Konie cierpią w milczeniu. Nie okazują bólu (okazują go, gdy są młode, ale lata życia z człowiekiem przytępiają je, uczą się, że nie warto się buntować, że lepiej przemilczeć). To na nas leży odpowiedzialność ZAUWAŻANIA bólu i dyskomfortu konia. To nasze oczy muszą nauczyć się patrzeć na konie inaczej…

Ela Gródek

Temat tabu? Obtarcia jeźdźca (w wiadomym miejscu :))

Jakiś czas temu obiecałam wpis o zatarciach, obtarciach jeźdźców w czasie jazdy konnej. Wywiązanie się z obietnicy trochę mi zajęło 🙁 Wybaczcie! Po drodze wpadały pilniejsze tematy do opisania.

Temat obtarć to temat trochę tabu. A szkoda, bo w kuluarach dowiedziałam się, że dotyczy prawie każdego. Nie wykluczając mnie (w przeszłości – odpukać) 😊

Zatem – jak dochodzi do obtarć naszych „4 liter” oraz jak ich uniknąć?

Zaznaczę, że nie jestem specjalistą w tym temacie, ale podzielę się z Wami tym co wiem z „wywiadów” z innymi jeźdźcami i z własnego doświadczenia 😊

O tym, że jest to problem powszechny, dowiedziałam się podczas rajdów konnych. Co i raz słyszałam jęk jakiegoś jeźdźca. Potem dowiadywałam się, że przyczyną owych jęków były właśnie obtarcia (dzięki Bogu mnie obtarcia podczas rajdów ominęły).

Kto obciera sobie tyłek? (a dokładniej miejsce między pośladkami lub krocze). Najczęściej początkujący jeźdźcy (brak dobrego dosiadu), a jeszcze częściej początkujący jeżdżący na oklep. Ale problem nie omija i tych z dłuższym stażem na końskim grzbiecie.

Obtarcia „ułatwia” dosiad tzw „fotelowy”. Zamiast siedzieć na 3 punktach w siodle (czy na oklep), jeździec siedzi na pośladkach, lekko odchylony do tyłu – jak na sofie. Poprawny dosiad, to taki dosiad, kiedy siedziby na kościach kulszowych i spojeniu łonowym – na 3 punktach. Jesteśmy w równowadze. Jak to opisała Sally Swift w „Harmonii jeźdźca i konia”: jeśli ktoś zabrałby nam konia spod tyłka, my zostalibyśmy na ziemi stojąc na lekko ugiętych nogach. Innymi słowy: nie polecielibyśmy do tyłu, gdyby fotel odjechał 😊

Jazda na oklep ułatwia obtarcia, bo nie mamy strzemion i cały czas jedziemy w pełnym dosiadzie. Jeśli nasze ciało lekko porusza się wraz z koniem i jesteśmy „przyklejeni” do konia – nie ma problemu. Jeśli natomiast poruszamy się momentami NIE razem z koniem, jeśli nasz ruch NIE podąża za ruchem konia (nasz ruch nie zawsze jest spójny z ruchem konia) siłą rzeczy obcieramy się. Tracąc równowagę nasze ciało porusza się w inną stronę niż koń.

Jak uniknąć obtarć w terenie/na rajdzie?

  1. Oczywiście ćwiczyć poprawny dosiad. Nie siedzieć pośladkami na koniu! Nie siedzieć „fotelowo”!
  2. Zmieniać często pozycje. Jeśli pracujesz nad dosiadem ale jesteś jeszcze daleko od ideału, zadbaj, by nie siedzieć długo w jednej pozycji. Czasem na rajdach są momenty długiego stępa, lub kłusa. Rób wtedy półsiady, rób stójki, wyjmuj nogi ze strzemion, wkładaj nogi w strzemiona, odchylaj się czasem lekko do przodu, potem do tyłu. Jednym słowem „odklejaj” tyłek od siodła ile się da 😊
  3. Posmaruj się sudokremem lub zastosuj puder do pupy dla dzieci. Podobno pomaga – nie miała potrzeby użycia ale z relacji wiem, że się sprawdza.
  4. Załóż spodenki kolarki z tzw „pieluchą” w kroku. Osobiście mam takie gatki rowerowe i zawsze zakładam gdy jeżdżę na oklep (szczególnie gdy koń jest kościsty i z wyraźnym kłębem). Możesz zabezpieczyć się tak i w czasie rajdu.
  5. Na siodło połóż „owcę”. Część stajni rajdowych ma takie skóry i daje je „w pakiecie” z koniem, ale część nie. Ja zainwestowałam w swoją. Taka skóra naprawdę zwiększa komfort jazdy (co to jest owca i jak wygląda – przeczytasz na przykład tu: Porady rajdowe – część IV (co gdy leje 6 godzin?) )

A co gdy niestety jest już za późno i tyłek obtarty? Posmaruj sudokremem albo popudruj. Można też przykleić plastry na obu półdupkach tak, aby skóra nie tarła o siebie. Nie sprawdziłam, nie miałam potrzeby, ale wyobrażam sobie, że pomoże 😊

Ela Gródek

PS Zdjęć obtarć nie mam 🙂 Wrzucam Wam zatem kilka fotek Julii i Ismeny z pracy na oklep.

Zatrzymanie pędzącego konia

Koniec sierpnia, początek września to czas ściernisk, czas na cwały i galopy na otwartej przestrzeni. Ten „sezon” trwa krótko. Potem pola zostają zaorane i znów trzeba czekać cały rok ☹ Na fanpage’u „Jazda konna naturalnie” na Facebooku 28 sierpnia oraz na vlogu wstawiłam kilka filmików z jazdy po ścierniskach, po których pojawiły się liczne komentarze i pytania. Widziałam w nich wiele obaw. Bo czy taka jazda jest bezpieczna dla człowieka? Czy ścierniska są w ogóle wskazane dla koni? Jak zatrzymać – w razie czego – konia? Bo przecież jak koń gna, to nie da rady go zatrzymać? Wprowadzić na koło? Itp. Itd.

Te komentarze zachęciły mnie do tego wpisu, do napisania więcej o ścierniskach, galopach, zatrzymaniach konia, bezpieczeństwie. Więcej – bo te tematy już pojawiały się na tym blogu. Ale chyba warto je rozwinąć…

Na początku kilka generalnych uwag i zasad, których ja się trzymam i które polecam 😊:

  1. Takie cwały nie są dla początkujących ani dla tych, którzy choć trochę ich się obawiają. Nie raz byłam świadkiem, jak w czasie galopów jeździec miał oczy jak denka od słoika i na pytanie instruktora: „Galopujemy dalej?” wyraźnie odpowiadał: „Nie, nie, dziękuję!!”. BAŁ SIĘ, ta sytuacja go przerosła. Nie był świadomy. Był kompletnie nieprzygotowany.

Nie tylko MUSISZ bardzo dobrze jeździć technicznie, by wybierać się na cwały, ale też NIE MOŻESZ SIĘ bać. Koń czuje Twój strach. Twoje emocje przenoszą się na konia i, niestety, udzielają mu się.

Są ludzie, którzy bardzo dobrze radzą sobie na ujeżdżalni, zdawałoby się, że są zaawansowani, ale na jazdę w terenie w ogóle nie są gotowi.

Jazdy w terenie TRZEBA SIĘ NAUCZYĆ, trzeba krok po kroku nabyć umiejętności. Na samym końcu tej nauki są ścierniska, a jeszcze dalej przeszkody w terenie (WKKW 😊) Więcej o tym przeczytasz tu O terenach część I

2. Jeździj w sprawdzonych stajniach (na koniach, które są wytrenowane do jazdy terenowej i do jazdy na otwartych przestrzeniach) i na dobranych do SIEBIE koniach. Ja zaczynałam na najwolniejszych, najspokojniejszych koniach i stopniowo podejmowałam wyzwania, wybierając coraz to szybsze konie. WYRAŹNIE zgłaszałam to instruktorowi.

Czy konie na ściernisku są bezpieczne? Zostaw to do oceny stajni. Stajnie wiedzą, co robią (te z polecenia 😊).To są ich konie. Żaden właściciel nie zaryzykuje zdrowia konia.

3. Nie wsiadaj na konia, jeśli nie umiesz go zatrzymać. Nie wsiadaj na konia, który nie reaguje na Twoje polecenia z ziemi, potem z siodła w stój, w stępie, który nie wie, co to znaczy „ugnij łeb, oddaj mi łeb” czy „odangażuj zad”. To wszystko możesz sprawdzić PRZED cwałami. Sprowadzając konia z pastwiska, siodłając, stępując na ujeżdżalni przed wyjazdem w teren, możesz sprawdzić, czy koń reaguje na Twoje podstawowe prośby.

4. Nie wsiadaj na konia i nie jedź na ścierniska, jeśli nie umiesz odczytywać ruchów, reakcji, intencji konia, nie umiesz komunikować się z nim, nie masz pewności siebie, nie wiesz, jak prawidłowo reagować i uspokajać konia.

A teraz do rzeczy.

Trzeba odróżnić 2 sytuacje. Sytuacja A: koń gna, bo my chcemy z nim gnać i gnamy razem. Koń jest przygotowany do jazdy w terenie, reaguje na sygnały (jest tego nauczony). I B: gnamy, ALE TEGO NIE CHCIELIŚMY. Koń się spłoszył i gnamy wbrew naszej woli.

Sytuacja na filmikach to sytuacja A. Widzę otwartą przestrzeń, ustawiam się, daję znać do galopu. Galopujemy. Zatrzymanie takiego konia jest łatwe. Koń reaguje na polecenie jeźdźca. Oczywiście, nie rozpędzam się do tak szybkiego galopu, gdy mam mały odcinek przed sobą. Rozpędzam się, gdy widzę długą łąkę bez przeszkód (inaczej jadę w zebranym galopie). Koń gna i po 200-300 metrach sam wyhamowuje (bo ile można gnać z całym impetem?). Nie mam zamiaru zatrzymywać konia w momencie, gdy osiąga on granice swojej prędkości! Zatrzymuję go, gdy traci już prędkość. Wtedy dodanie dosiadu (siadam delikatnie w siodło, coraz głębiej, lekko odchylam się do tyłu) oraz lekkie ugięcie łba powodują, że koń zatrzymuje się (bo reaguje na sgnały!). Gdy koń nie jest SPŁOSZONY, gdy słucha jeźdźca, nie jest trudno wprowadzić go na koło i wyhamować. I to z całym poszanowaniem jego delikatnego pyska – BEZ CIĄGNIĘCIA WODZY (patrz WĘDZIDŁA).

Oczywiście, zawsze może zdarzyć się sytuacja, że zaczynamy gnać, a nagle dzieje się coś nie do przewidzenia. Nagle ktoś przed nami wywraca się, spod ziemi wyskakuje zając itp. (możesz puścić wodze wyobraźni, co jeszcze się może wydarzyć😊). Ale koń też to widzi i reaguje. Rzecz jasna, może zahamować gwałtownie, możemy spaść. No cóż – można mieć pecha. Ale dotyczy to wszystkich sportów i… generalnie życia. Jazda konna jest sportem ekstremalnym. To Twój wybór – jazda konna czy siedzenie na bezpiecznej sofie.

Wyciągnięty, długi galop na otwartej przestrzeni, w pełnym rozluźnieniu działa terapeutycznie na konie (przeczytaj o tym tu: Terapeutyczny galop). Nie odmawiajmy im tego! Trzymanie koni w boksach i jazda tylko na ujeżdżalni przyczynia się – wbrew pozorom – do większej ilości kontuzji, problemów psychicznych i narowów niż jazda po ścierniskach.

Sytuacja B.

Koń nas poniósł. NIE CHCESZ galopować, a galopujesz. Koń spłoszył się i nie ma z nim kontaktu, nie reaguje na Twoje sygnały. Próby „zaciągania” wodzy na pysku konia, oczywiście, nie działają! Próbujesz ugięć, stosujesz dosiad i to też nie działa. Co robisz? Masz 2 wyjścia:

  1. EWAKUACJA. Widzisz, że koń leci bez opamiętania, przed Tobą są przeszkody czy kończąca się droga etc. Ewakuujesz się, zeskakujesz. Tak, wiem – bycie sprawnym, wysportowanym i jeszcze po szkoleniu z bezpiecznego spadania z konia (patrz tu: Relacja ze szkolenia z bezpiecznego spadania z konia) pomaga 😊 Obym nigdy nie musiała tego stosować…

Myśląc o takich nieprzewidzianych sytuacjach, zawsze jeżdżę w kasku i w kamizelce ochronnej. I moje córki też.

2. Jazda w ROZLUŹNIENIU, opanowaniu, spokoju, aż koń wytraci prędkość. Widzisz przed sobą otwartą przestrzeń. Nie ma nic niebezpiecznego. Wtedy LUZUJESZ, a nie zaciągasz wodze, rozluźniasz, a nie zaciskasz kolana, ODDYCHASZ, a nie wstrzymujesz oddech – i jedziesz. Instynkt przetrwania koni nie pozwala im biec zbyt długo – najdłużej 500 m. Swoim rozluźnieniem dajesz sygnał, że wszystko jest w porządku, że nie ma czego się bać i czekasz, aż koń zatrzyma się sam (lub pod koniec z Twoją małą, delikatną pomocą).

Szarpanie się ze spanikowanym koniem nie przyniesie żadnego efektu.

Piszę o oddawaniu łba, o odangażowaniu zadu. Ile razy na ujeżdżalni, w swojej stajni, uczyłeś się uginania łba konia? Ile razy trenowałeś ugięcie łba konia z ziemi i z siodła? Ile razy w swojej stajni uczyłeś się wprowadzania konia na koło? W stępie, w kłusie, galopie? Jeśli nie wiesz, o czy mówię, to polecam książkę „Jazda konna? Naturalnie!” O książce oraz kurs JNBT level 1 (L1).( https://kursyjnbt.pl/). Możesz też skontaktować się ze mną – pomogę.

Nauka zatrzymywania konia (nie mam na myśli tylko uginania łba) to podstawa dalszej jazdy konnej. To podstawa BEZPIECZEŃSTWA.

Gdy zaczynałam moją pracę z Larmandem (Larmand i ja i rok 2020), jak myślisz – od czego zaczęłam? Larmand pięknie uginał łeb. DOSŁOWNIE LECIUTKI impuls na kantarku, wodzy powodował, że zginał łeb, czekając na pochwałę i nagrodę! Tego się można nauczyć, tego można nauczyć konia.

I można bezpiecznie cwałować po ścierniskach 🙂

Ela Gródek

PS Filmiki z cwałami, galopami ze ściernisk, z łąk, z plaż w Maroku obejrzysz na Videoblog

DCIM\102GOPRO\GOPR6829.JPG

PS Polecam Wam filmiki, szkolenia Feather Light Horsemanship – jest tam cudnie pokazana praca z ziemi a na niektórych filmikach właśnie nauka uginania łba – NAJPIERW Z ZIEMI, POTEM Z SIODŁA. Więcej o Feather Light Horsemanship przeczytasz tu Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I „Problem Solving”

Jeśli interesuje Cię temat galopów, zatrzymań wpisz w lupkę te hasła a otrzymasz listę wpisów, gdzie te tematy poruszałam.

Książka „Co niepokoi mojego konia? Język ciała i sygnały uspokajające u koni” – dlaczego warto przeczytać?

Ten post poświęcony jest książce „Co niepokoi mojego konia? Język ciała i sygnały uspokajające u koni”, której autorem jest Rachael Draaisma, bo właśnie ukazał się polski przekład.

To, że sama napisałam książkę o koniach (więcej tu: O książce), nie oznacza, że już nie muszę, nie potrzebuję czytać, że wiem wszystko i dalej się nie szkolę. Kto już trochę „liznął” jeździectwa, ten wie, że jeździectwo to nauka na całe życie. I naukowcy ciągle nam to udowadniają, publikując nowe opracowania z obserwacji, badań koni, ich zachowań.

O sygnałach uspokajających koni pierwszy raz usłyszałam od mojej koleżanki Ewy, która była na szkoleniach Rachael w Polsce. To ona pierwsza powiedziała mi, że to, iż koń odwraca od nas głowę lub zaczyna się drapać, może oznaczać, że odczuwa dyskomfort, narastające napięcie – i tak się uspokaja. Od tego momentu obserwowałam konie bardziej czujnie i zaczęłam odróżniać to „zwykłe” drapanie, odwracanie, od tego, który miał być dla mnie sygnałem. To, co mówiła Ewa, zgadzało się w 100%.

Czy Ty kiedyś o tym słyszałeś? Prawdopodobnie nie. Zatem, by wiedza się niosła, zapraszam Cię do przeczytania tego wpisu, a w efekcie – książki.

Zacznę od wyjaśnienia pojęcia „sygnały uspokajające”. Cytując Rachael: „Celem tego typu zachowań jest udobruchanie spotkanych osób, zwierząt, utrzymanie przyjaznej atmosfery czy właściwych stosunków, oraz ochrona przed ewentualnym konfliktem (…). Konie szczególnie umiejętnie stosują tę formę komunikacji. W naturalnym środowisku żyją przecież w stadach. Trwałe przyjaźnie i dobre stosunki rodzinne gwarantują im bezpieczeństwo, spokojne życie i przetrwanie. Unikanie konfliktów i ich następstw, czyli urazów i izolacji od reszty stada, jest dla koni szalenie ważne. Jednocześnie tak samo jak ludzie czy psy, konie również potrafią nawiązywać przyjaźnie z osobnikami innych gatunków, a porozumiewają się z nimi, używając takich samych sygnałów jak wobec koni”. Sygnały uspokajające dotyczą nie tylko koni, ale też innych zwierząt i nas, ludzi 😊 . Różnica polega na tym, że każdy gatunek ma inne sygnały. Chcesz poznać te końskie? O tym właśnie jest książka „Co niepokoi mojego konia?”.

Rachael skrupulatnie przeprowadziła badania (opis badań i metodykę znajdziesz też w książce) i opisała sygnały uspokajające koni oraz dodała mnóstwo zdjęć ilustrujących te zachowania. Liczne zdjęcia są kluczowe w tej książce. Każdy z nas może dzięki nim bezbłędnie „zaobserwować” sygnały – wraz z autorką.

I uwierz mi – nie masz pojęcia, że:

– mruganie,

– odkręcanie głowy,

– odpowiednie ustawienie ciała,

– potrząsanie szyją,

– jedzenie,

– opuszczanie głowy i szyi,

– odwracanie się zadem,

– bezruch, spowolnienie ruchów itp.

mogą oznaczać, że koń chce rozładować pewne napięcie, „uciec” od bodźca, który wywołuje u niego stres.

Rachael pisze (i trudno się z nią nie zgodzić ☹): „Życie udomowionego konia pełne jest różnego rodzaju napięć. Upadająca miotła, szczekanie psa, wybieg, na którym koń nie lubi stać, strach, jaki odczuwa, gdy opuszcza współtowarzyszy ze stajni, ból od uderzeń bata, zbyt wymagający trening, upał… Wszystkie te bodźce to potencjalne stresory, które mogą skutkować dwoma rodzajami napięć:

  1. Stres ostry – pojedynczy wzrost napięcia, po którym koń powraca do równowagi.
  2. Stres przewlekły – koń znajduje się w stresującej sytuacji przez dłuższy czas i nie wraca do równowagi”.

Stres przewlekły – podobnie jak u człowieka – prowadzi do wielu zaburzeń, niekontrolowanych zachowań (wybuchów) i chorób, utraty zdrowia, chęci do życia (tak, KONIE TEŻ mogą cierpieć na depresję!! O tym pisałam tu: Od agresji do depresji – jak konie reagują na długotrwały stres

Rachael w swojej książce pomaga zauważać sygnały, które świadczą o tym, że koń jest w stresie. Pomaga zauważać, KIEDY NAPIĘCIE ROŚNIE, KIEDY OPADA, KIEDY STRES ZACZYNA BYĆ CHRONICZNY. Jest to bezcenna wiedza – jeśli chcemy jak najlepiej dla naszego konia, dla jego zdrowia psychicznego i fizycznego. Rachael opisuje tzw. stopnie komunikacji, zachowania przerzutowe, sygnały dystansujące, sygnały stresu. Czy wiesz, że BRAK KOMUNIKACJI to TEŻ sygnał, który koń wysyła?

Rachel pisze o tym, jak interpretować zachowanie konia, jak pomóc wrócić mu do równowagi, jak zauważać wzrost i opadanie napięcia i jak stosować sygnały uspokajające. Rachel uczy nas, JAKIE sygnały uspokajające MY możemy wysyłać do konia, by „powiedzieć” mu, że nie chcemy konfliktu, że jesteśmy przyjaźnie nastawieni. Uwierz mi – wiele, wiele, wiele razy człowiek NIEŚWIADOMIE, całym swoim ciałem wysyła do konia mylący komunikat, niezamierzony sygnał (wiele o tym pisałam też w mojej książce).

Jak zawsze podkreślam – to na człowieku leży obowiązek poznania języka koni.

Warto sięgnąć po tę lekturę! Ela Gródek

PS Książkę można nabyć Tu https://sassebi.pl/…/co-niepokoi-mojego-konia-jezyk…/…

Terapeutyczny galop

Czy wiecie, że SZYBKI, wydłużony galop (i cwał) jest TERAPEUTYCZNY dla koni? Ostatnio o tym myślałam, gdy gnałam przez tak zwaną „Krowią łąkę” w terenie ze Stajni Nawojowa Góra oraz gdy rajdowałam „koniostradami” na Jurze Krakowsko-Częstochowską ze Stajni Śmiałka.

Koń podczas takiego biegu (biegu na wprost, z dużą prędkością) WYCIĄGA się, jego szkielet też się wyciąga i ma szansę się nastawić, wyprostować. To tak jak w jodze. Na każdych zajęciach wyciągamy się, prostujemy, wydłużamy (odkąd ćwiczę jogę nie mam problemów z kręgosłupem :)Przypadek? Nie!).

W terenie, na otwartej przestrzeni, łące, gdy tylko jeździec na to pozwoli, koń może gnać tak jak chce UWALNIAJĄC wszelkie napięcia w ciele. Chodzi o to, by koń nie był ograniczany przez jeźdźca, by galop nie był zebrany, przytrzymany, ale WYDŁUŻONY. Ciało się mocno rozgrzewa, wszystkie mięśnie, ścięgna, zaczynają pracować. Koń biegnie naturalnie, swobodnie, wszystko zaczyna pracować w ciele i ustawiać się. Kręgosłup wydłuża się, prostuje i wszystko co ma wskoczyć, wskakuje na swoje miejsce.

Na ujeżdżalni nie ma z reguły warunków do takiego galopu. Koń nie jest w stanie się rozpędzić, bo zaraz jest ściana. I zakręt…Tego na wprost – często, gęsto – jest po prostu mało. Poza tym, na ujeżdżalni, jeździec „trzyma” konia w galopie – chce mieć go pod kontrolą, ingeruje w to JAK koń galopuje. Szczęśliwe te konie, które oprócz ujeżdżalni chodzą w tereny!

Uwielbiam ten moment, gdy koń wydłuża się w galopie, rozpędza i gna!. Daję mu wtedy pełny luz na wodzach, odciążam jego grzbiet poprzez półsiad. Jadę tak jakby MNIE W OGÓLE NIE BYŁO. A on pode mną płynie…Cudne uczucie. Uwielbiam dawać tę wolność koniom.
Takie galopy to też kardio dla serca, dla całego układu krwionośnego i naprawdę głęboki ODDECH dla konia.

Niedzielny, czerwcowy teren w Nawojowej Górze był naprawdę rewelacyjny. Nie tylko przez wydłużone galopy na „Krowich łąkach” ale i przez galopy w dół, galopy w zakrętach, skoki przez kłody. Konie w tej stajni nie mają problemu z równowagą. Jak pisze Janet L. Jones w „Mózgu konia, mózgu człowieka”: „…konie muszą się nauczyć, jak równoważyć ciężar jeźdźca na grzbiecie., utrzymywać stały rytm, poruszać się po liniach prostych, wyginać ciało na zakrętach. W pierwszych kilku miesiącach od zajeżdżenia trenerzy pomagają koniom w opanowaniu tych podstaw. Kiedy raz je opanują, same będą sobie z nimi radziły (samoniesienie). Jeźdźcy nie muszą przy każdym kroku dbać o to, gdzie koń stawia kończyny, co chwilę pilnować, by miał zaokrąglony grzbiet, ani równoważyć go w każdym zakręcie.”

Oczywiście takie galopy są tylko dla zaawansowanych jeźdźców, pewnych swoich umiejętności. Dla jeźdźców, którzy nie boją się oddać wodzy, wiedzą jak zatrzymać konia i ufają, że koń wie jak ma biec 🙂 To też sprawdzian na dosiad (utrzymanie się w siodle BEZ „LATANIA” po grzbiecie konia) i kondycję jeźdźca.

Powrót z „Krowich łąk (Julia z Diamentem, ja na Perle. ” PS Kamizelki i kaski obowiązkowe!

No właśnie. A jak zatrzymać konia na otwartej przestrzeni? Na pewno nie zaciągając wodze! Na łące wprowadzamy konia NA KOŁO lekko zginając łeb i działając dosiadem (przechodzimy z półsiadu do coraz pełniejszego siadu obciążając grzbiet konia). Koń stopniowo traci prędkość. Bardzo żałuję, że nie wzięłam na ten teren kamerki – nagrałabym Wam właśnie takie bezpieczne i najbardziej przyjazne dla konia zatrzymanie**. Julia jechała na najszybszym koniu (była na czele całego zastępu) i nie będąc pewna czy dobrze jedzie właśnie tak zatrzymała pędzącego Diamenta (gdzie nauczyłyśmy się zatrzymywać w ten sposób konie? Na szkoleniu JNBT – jest to w programie szkolenia L1. Chciałabym, by KAŻDA stajnia miała to w swoim programie nauki)

PS Na zdjęciu ja na Perle, Julia na Diamencie.

Diament i Julia
Ja i Perła

PS A tu wpis jak pomału dojrzewałam do cwałów na otwartej przestrzeni https://jazdakonnanaturalnie.pl/2018/08/17/tereny-te-swiadome-i-te-mniej/

A o 3 -dniowym rajdzie ze Stajni Śmiałka napiszę oddzielny post! Oj gnało się gnało! Ale już teraz zapraszam na video blog gdzie zobaczycie te piękne, wydłużone galopy na pustyni i w lasach Jury Krakowsko-Częstochowskiej Videoblog

PS II Jeśli marzysz o rajdach, to w stajni Nawojowa Góra możesz sprawdzić swoje umiejętności :). A potem możesz je potwierdzić na rajdzie w Stajni Śmiałka 🙂

Jeśli nie jesteś gotowy na takie galopy – nie martw się – są też tereny dla uczących się.

Ela Gródek

** „hamowanie” na kole nagrałam za to innym razem. Filmik znajdziecie w Videoblog 🙂