Rajd z Chutorem Kozaka – relacja (22-23 kwietnia 2023)

Jacka poznałam podczas wyprawy konnej na Ukrainę. Wtedy jeszcze nie miał Chutoru Kozaka. Minęło 5 lat i oto znów się spotykamy. Wiele międzyczasie się wydarzyło. Jacek zdążył stworzyć sobie raj na ziemi 😊 Wg mnie to raj. Naprawdę… Na 20 hektarach żyje sobie stado. Wśród lasów, wśród głuszy. Daleko, pod samiutką granicą z Ukrainą (30 km od Chełma). Wjeżdżasz przez bramę i znajdujesz się na terenie koni. Na tym terenie stoi drewniany domek. Jak tylko otwierasz bramę stado leci Cię przywitać. Te konie naprawdę cieszą się na widok człowieka.

Wchodzisz do domku. Konie zaglądają przez okna, próbują wejść za Tobą przez drzwi do środka. Czekają jak wyjdziesz.

Wychodzisz, a one za Tobą chodzą. Domagają się głaskania, drapania. Jeden przez drugiego.

Największym pieszczochem jest Kajtek. Kładzie głowę na Twoim ramieniu. Wącha twoją twarz, czeka na całusa.

Możesz tak w tym stadzie być i być. I tylko być. I TO JEST TEN RAJ

Po pewnym czasie jesteś już jednym z nich. Stado wraca do swojego zwykłego życia, zajęcia. Siadasz na trawie i obserwujesz stado. Kto z kim się przyjaźni, kto kogo pogania. Obserwujesz zabawy młodziaków. Ich wygłupy, ich wzajemne gry. Co i raz odzywa się Megi. Megi też co chwila podlatuje do Ciebie i domaga się głaskania. To owczarek niemiecki, duży, piękny pies. Megi pilnuje stada. Co i raz jej się coś nie podoba. Obszczekuje to tego, to tamtego konia. Konie odpowiadają albo ucieczką, albo „szczurzeniem się” w stronę psa.

Jest cisza. Cisza zagłuszana śpiewem ptaków i rechotem żab. W okolicy dużo jest podmokłych terenów. Stawów, rozlewisk. Jesteśmy blisko Doliny Bugu. Jacek rozpala ognisko. Grzejemy herbatę. Kajtek pomaga😊

Konie Jacka żyją na otwartej przestrzeni 24h/dobę. Jak wiecie, chów bezstajenny to jedyny, słuszny chów (na szczęście to nie tylko moja opinia). Jedyny zapewniający podstawowe potrzeby koni (stały ruch, bycie w stadzie), prawidłowy psychiczny i fizyczny rozwój (więcej o tym w mojej książce „Jazda konna? Naturalnie!..” O książce oraz w tu: Dlaczego chów bezstajenny?). Konie jedzą to, na co mają ochotę – trawę, siano (z paśników), gałązki iglaków, zioła rosnące na łące.

Tu konie trenowane są metodami naturalnymi i jeżdżą bez wędzideł. Są spokojne, opanowane. Są ciekawskie, chętne do nauki, poszukujące towarzystwa człowieka.

Następnego dnia zaczynamy całodzienny teren. Teren w nieznane. Tzn. wiemy tylko tyle, że chcemy dojechać do zalewu „Dębowy las”. Będziemy jechać na azymut. Ahoj przygodo!

Bierzemy kantarki i idziemy po konie pod las. Siodłamy. Siodła są wygodne, westernowe. Wyjeżdżam ja, Agnieszka, Gosia i Jacek. Kilka klaczy jest ciężarnych, dużo koni to roczniaki, dwulatki. Tylko kilka koni chodzi pod jeźdźcem. Taki jest zamysł. Koni ma wystarczyć dla Jacka i paru przybyszy. Brak tu komercji i pogodni za zyskiem.

Ja jadę na Morganie – małopolaku

Jedziemy przez łąki, przez pola, lasy. Tuż obok jest już Wołyń. Spotykamy wspaniałe sąsiadki. Pochodzą z Wołynia

Tego dnia największym wyzwaniem było przejście przez rzekę Krzywulka. Rzeka nie była ani szeroka, ani głęboka. Ale za to wejście i wyjście z rzeki było strome. To było największym wyzwaniem dla koni.

Jacek najpierw sam sprawdził dno rzeki. Aby konie miały lżej jeźdźcy zeszli z koni. Jacek przeprowadził konie a na końcu…przeniósł Agę i Gosię. Myślałam, że umrę ze śmiechu. Jacek okazał się silniejszy od koni!! 🙂

Tylko ja przejechałam w siodle. Morgan jest najsilniejszym, najwyższym i najbardziej doświadczonym, odważnym koniem. Rzeczywiście dał sobie radę bez problemu.

Czy zamoczyłyśmy buty? Ależ oczywiście!

Kończąc włóczęgę pierwszego dnia, myślałam, że drugiego dnia również na zmoczeniu butów się zakończy.

Oj myliłam się!

Okazało się, że…w planach był spływ…Spływ po rzece koniem 🙂

Płynęliście kiedyś konno przez rzekę w kwietniu? Czy ktoś się mnie pytał czy mam coś na przebranie? Czy nie zmarznę? Nie – to nie w stylu Jacka 🙂

Słupek graniczny. Tu Polska. Po drugiej stronie, za rzeką, za Bugiem – Ukraina

Piękny Buk (i Megi)

Więcej filmików w najbliższych dniach znajdziecie na Videoblog

Ważna uwaga/porada. Gdy płyniecie koniem przez rzekę (wartką, z prądem) TRZYMAJCIE SIĘ GRZYWY KONIA! Nie wodzy!. Łapanie równowagi na wodzach zaburza równowagę konia. Twoim zadaniem jest pomóc koniowi, a nie utrudnianie mu. Trzymając się grzywy „sklejacie się” z koniem i ruszacie się razem z koniem.

Czy nalało mi się w buty? Czy nalało mi się w spodnie? Tak…Dziękowałam Bogu, że stanik suchy :)))

A jak wyglądała kanapka Agnieszki wyjęta z sakw 🙂 ?

Jakie szczęście, że mój lunch był w termosie 🙂

Czas na jogę w przerwie na pasienie 🙂
Morgan chyba podglądał mnie i sam postanowił zrobić psa z głową w dół :))

A po powrocie czekał na Was ciepły prysznic i taki widok z tarasu.

Kilka rzeczy, które chciałabym Wam przekazać:

  • po raz kolejny widzę i czuję jaka wieka jest różnica między końmi trzymanymi w boksach (chów stajenny) a tymi żyjącymi 24 h/dobę na wolnej przestrzeni. Powiadam Wam – 80% psychicznych problemów znika, gdy pozwalamy koniom żyć zgodnie z ich naturalnymi potrzebami. Mówię i będę mówić o tym przy każdej okazji.
  • konie chodzące na kantarkach MOGĄ BYĆ BEZPIECZNE w terenie! Po odpowiednim przygotowaniu, wytrenowaniu konie reagują idealie na subtelne sygnały jeźdźca. Wędzidło w gębie końskiej jako gwarancja bezpieczeństwa to MIT. Jacek współpracuje z profesjonalnymi ludźmi, którzy pomagają mu wytrenować konie. Sam najpierw spędził wiele czasu na szkoleniach. Dużo czyta, dalej się uczy.. Wie jak ważna jest relacja z koniem, komunikacja.
  • część koni to „małopolaki”, część to ulubione American Quarter Horse. Zobaczyłam na własne oczy jaka to cudowna rasa.
  • jadąc do Jacka musicie być przygotowani na wszystko. Nie zapomnijcie kilku paru butów :))
  • jeśli lubisz ciszę, jeśli lubisz „niezagadywać” jazdy – to miejsce dla Ciebie. Jestem osobą towarzyską. Ale na koniu, w lasach, mam potrzebę milczenia i ciszy. Jak dobrze, ze Jacek też!
  • wyłączcie transfer – sieć ukraińska chętnie Cię złapie…
  • jak dojechać? Najlepiej samochodem. Lub pociągiem (z 2 przesiadkami z Krakowa, jedyne 7 h 🙂 do Chełma. Tam Jacek może Cię zgarnąć
  • potrzebujesz „doopiekowania”? To nie jest miejsce dla Ciebie. Tu nikt nikogo nie niańczy i nie zadaje za dużo pytań. W siodle też ogarniasz się sam. Nie ma tekstów : „Teraz galop”, „Uwaga gałąź!”. Masz mieć swój refleks i sam kontrolować sytuację. Tu nie ma jednego prowadzącego a reszta „idzie za ogonem”.
  • najlepiej będziesz się tu czuł, gdy wiesz coś o naturalu, gdy wiesz o co chodzi w tym całym kontakcie z koniem, intencją, energią przy koniach. Lub gdy chcesz się tym zarazić. Gdy nie boisz się jazdy na kantarku. Gdy kochasz być otaczany końmi i ich kontaktem 🙂

Ela Gródek

To ja – Wasz reporter 🙂

A tu filmik z tego rajdu – myślę, że oddaje atmosferę, stawiane przed nami wyzwania oraz dobry humor Kozaka 🙂

Trudności z koniem w terenie. Co zrobić gdy koń … (część II)

Zapraszam do przeczytania części II styczniowego wpisu Marzeny Niewęgłowskiej (gościnnie na blogu) Koń płoszący się w terenie. Jak przygotować konia do pracy w terenie? (część I)

„Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie „Co zrobić, gdy koń…”, mając znikome informacje typu: na ujeżdżalni jest ok, a w terenie mój koń bryka i pędzi, jest nie do opanowania itp. Żebym mogła odpowiedzieć na to pytanie i temu podobne, musiałabym lepiej poznać zarówno konia, jak i jego jeźdźca, (właściciela), poszukać problemu, żeby trafniej określić przyczynę i znaleźć trafniejsze wskazówki i w konsekwencji rozwiązać problem. Jedno jest pewne KOŃ ROBI TO CO ROBI, BO MA  POWÓD. A powodów może być mnóstwo. Tak samo nie ma złotego środka typu ZRÓB TO I TO i będzie super.

Przede wszystkim trzeba znaleźć i wyeliminować przyczynę. Najpierw zaczęłabym od konia, bo to przecież żywe stworzenie i tak jak każda istota, odczuwa ból, może być chory, może źle się czuć, może mieć lepszy bądź gorszy dzień, może być smutny, osowiały bądź radosny, szczęśliwy. Na początku sprawdziłabym stan zdrowia, pleców, kopyt. Sprawdziłabym w ruchu, we wszystkich chodach, na obie strony luzem i pod jeźdźcem. Warto korzystać z usług końskiego fizjoterapeuty, który jest w stanie zniwelować różne napięcia w ciele konia. Podpowie też jakie ćwiczenia warto wprowadzić, które usprawnią zwierzaka, wskaże na co zwrócić szczególną uwagę. Dobry kowal jest na wagę złota. Nie darmo się mówi, że bez kopyt nie ma konia. Sprawdziłabym sprzęt, zarówno siodło (stan techniczny i dopasowanie), ogłowie, popręg, stan czapraka.

Następnie jeździec: spójrzmy prawdzie w oczy i zastanówmy się, czy sami nie projektujemy sobie w głowie scenariuszy tego co się może w terenie wydarzyć? Nasz strach przenosi się na zwierzę i efektem może być taka właśnie reakcja. Kolejna sprawa to dosiad – temat dość drażliwy dla jeźdźców, bo przecież jeśli jeździ się konno x lat to wszystko jest super! Niestety często popadamy w rutynę i ten nasz kiedyś super dosiad, dziś może być trochę krzywy, pochylony itp. Sami tego nie widzimy, ale trener czy instruktor zauważy. Przydałoby się od czasu do czasu dokonać korekty. Nie jest to żadna obelga, by wziąć kilka lekcji dosiadowych od czasu do czasu. Sami instruktorzy, czy trenerzy, właśnie by nie popaść w rutynę, tak robią! Ciągle się gdzieś doszkalają w dosiadzie i pracują nad swoimi krzywiznami. Warto też, oprócz jazd, popracować z koniem z ziemi, by podtrzymać czy wzmocnić relacje, wyostrzyć naszą uważność na to co koń nam stara się przekazać, na jego reakcje w różnych sytuacjach i reagować na nie, sprawdzić timing.

Przed wyjazdem w teren, trzeba konia przygotować bez względu na to, czy ma on lat 4 czy 14 lat. Tak jak pisałam w części I relacje i habituacja są podstawą, by nasz koń stał się bombo-odporny, bezpieczny. Tak więc trzeba ćwiczyć, pracować nad tym. Jeśli nie mamy wystarczającej wiedzy, pomysłu czy odwagi, jak to zrobić, zwróćmy się o pomoc. Są trenerzy, którzy mogą pomóc przyjeżdżając indywidualnie i pracując z naszą parą. Można też wybrać się z koniem, lub choćby jako słuchacz, na którąś z klinik organizowanych przez różne stajnie w Polsce. Na przykład do Polski przyjeżdża Joe Turner, Rocky Mountain Horseman z USA i prowadzi kliniki w różnych stajniach pt. ,,Koń Bomboodporny”. Można pojechać z koniem na obóz dla dorosłych np. na ,,Zaczarowane Wzgórze”, gdzie zajmiemy się parą koń-jeździec indywidualnie (wg potrzeb). Często rozwiązujemy tam problemy jeźdźców z końmi i problemy koni z jeźdźcami. Można dać konia w trening zaufanemu trenerowi z określeniem czego oczekujemy – ważne by i nas nauczył jak prowadzić konia. 

Koń może ponosić w terenie też z powodu braku równowagi, którą my sami będąc na grzbiecie możemy zwierzęciu dodatkowo zaburzać. Wtedy oprócz poprawy naszego dosiadu i równowagi, początkowe galopy w terenie robimy pod górę.

Jeśli koń jest wystany, to przed takim wyjazdem w teren warto zrobić koniowi ,,mocniejszy trening” na ujeżdżalni, potem coraz lżejsze treningi przed terenem, aż dojdziemy do bezpośredniego wyjazdu w teren. Koń w terenie podczas galopu ma możliwość rozciągnięcia mięśni i rozluźnienia się, dlatego też stara się zrobić to poprzez wyciągnięty galop, czasem przez bryknięcie, co też wbrew pozorom przynosi koniowi rozluźnienie i ulgę jego mięśniom. Ja osobiście korzystam ze swojego doświadczenia, intuicji i timingu i gdy czuję, że koń zaczyna się nakręcać to niezależnie od tego co robi zastęp, robię z koniem ciasne wolty, wręcz okręcam go w kółko, w jedną i w drugą stronę, i jak się wyciszy to dokłusowuję SPOKOJNIE do reszty. Jeśli w trakcie kłusa znowu koń mi się napina, to znowu robię ciasne wolty i tak do skutku, aż osiągnę efekt:  gdy ja zwolnię, a grupa odjedzie, koń dalej jest spokojny i zrelaksowany… Warunkiem jednak są zbudowane mocne relacje. Można też w razie ,,W” zejść z konia i prowadzić go w ręku, ale musimy wiedzieć, że najbezpieczniejsi jesteśmy na końskim grzbiecie. Koń wystraszony, zdenerwowany może być nieprzewidywalny, a przez to z ziemi niebezpieczny i gdy zsiądziemy z niego w obliczu strachu może próbować się wyrywać, stawać dęba, wierzgać itp. Więc apeluje o rozsądek i przemyślenie/ przeanalizowanie tego co ważne, dobre i bezpieczne dla nas i dla naszego podopiecznego. Jazda konna ma być przyjemnością, zarówno dla jeźdźca jak i dla konia, a nie walką o przetrwanie, czy siłowaniem się kto mocniejszy

Marzena Niewęgłowska

Koń płoszący się w terenie. Jak przygotować konia do pracy w terenie? (część I)

Do napisania tego postu zaprosiłam Marzenę Niewęgłowską. Marzena jest, według mnie, niekwestionowaną specjalistką w przygotowywaniu koni do pracy w terenie (i nie tylko 🙂 Od wielu lat pracuje na Zaczarowanym Wzgórzu (okolice Krakowa – Czasław), gdzie prawie wszystkie konie chodzą w teren, a jest ich tam około 50… 25 koni sama prowadziła, uczyła od samego początku. Oznacza to ogrom doświadczenia i pracy.

Zapraszam!

„Zapewne ilu trenerów tyle sposobów na płochliwego konia. Opiszę mój sposób, który sprawdził mi się na wielu różnych koniach, zarówno tych niskoenergetycznych miśkach jak i na wysoko reaktywnych torpedach.

ZASADĄ nr 1!!! zawsze jest zbudowanie relacji z koniem, których bazą jest obopólne zaufanie, szacunek i nastawienie na współpracę. Jest to najtrudniejsza praca, bo głównie nad naszymi własnymi emocjami, cierpliwością i konsekwencją. Musimy pamiętać, że łagodność i cierpliwość to nie bezradność!!!. Natomiast stanowczość i konsekwencja to nie brutalność!!! Celowo nie piszę tu o DOMINACJI, bo tak naprawdę, mniej czy bardziej świadomie, dominujemy konie często (żeby nie powiedzieć, że ciągle) choćby tylko przez podnoszenie nóg do czyszczenia, przestawianie zwierzaka, nadawanie mu kierunku czy tempa chodu.

Zaufanie obustronne czyli jakie?? Jeśli koń jest w naszej obecności spokojny, rozluźniony, ciekawski, pozwala się dotykać bez odruchu uchylania się, czy otrzepywania, to możemy uznać że jest to zwierzak ufny w stosunku do człowieka – do nas. A my?? Jeśli odczuwamy strach, czy obawę (jeśli chodzi zarówno o konia jako o wielkie zwierzę jak i o sytuację, która może się wydarzyć) – to koń to oczywiście wyczuje i też zacznie się obawiać, denerwować, szukać strachów więc i my będziemy się jeszcze bardziej bać – błędne koło będzie się napędzać.

Bardzo często jest tak, że mamy obopólne zaufanie, ale szacunku brak. Koń szpera nam po kieszeniach, popycha, potrąca, czasem postraszy zębami, czy kopytem. Traktuje nas jak osobnika podrzędnej kategorii. Jeśli stanowczo, cierpliwie i konsekwentnie pokażemy koniowi swoją energią, mową ciała, gestem, że nam się to nie podoba – uzyskamy szacunek konia, a to jest kolejny krok do bezpiecznej relacji.

Aby rozwijać i umacniać te relacje czas na ZASADĘ nr 2!!!  A jest to praca z ziemi. Skupianie konia na ćwiczeniach to podstawa. Każde ćwiczenie próbujemy zrobić 2-3 razy na każdą stronę. Jeśli nie wychodzi to znaczy, że koń nie rozumie o co nam chodzi, lub że ćwiczenie jest zbyt trudne dla zwierzęcia (koń nie jest jeszcze mentalnie i/lub fizycznie wystarczająco gotowy). Zmniejszamy więc poziom trudności. Na przykład: chcemy przejść z koniem slalom składający się z 5 pachołków ustawionych co 3m. Koń się nie mieści, potrąca pachołki, omija je. Zmniejszmy stopień trudności, ustawmy zatem 3 pachołki co 5m. Gdy przejdziemy tę przeszkodę bezbłędnie w obu kierunkach, dodajmy czwarty pachołek i zmniejszmy odległości o 1m. Gdy i to ćwiczenie nie sprawi trudności to dodajmy kolejny, pięty pachołek, a odległości zmniejszmy o 0,5m. Po poprawnym pokonaniu i tego ustawienia, znowu zmniejszmy odległości o kolejne 0,5m, czyli będziemy mieli 5 pachołków ustawionych co 3m. W ten sposób osiągniemy cel pierwotny bez frustracji zarówno konia jak i naszej. Pamiętajmy aby konia CHWALIĆ!!! Choćby za próbę pokonania danej przeszkody.

Co dzięki temu uzyskamy?? Ano to, że koń będzie się upewniał w tym, że przy nas jest bezpiecznie, łatwiej pokonywać wymagające ćwiczenia, że pozwalamy mu być koniem niedoskonałym i prowadzimy go do doskonałości.

Ćwiczenia wspomagające uważność na nas to np. praca na kołach (nie chodzi o ganianie konia w kółko wokół nas), drągach, cavaletti. Wzmacniają one  dobre relacje, bo przez nie pilnujemy też dystansu naciskając w razie potrzeby na szyję w okolicy 4-5 kręgu lub na łopatkę. Ćwiczeń tego rodzaju jest mnóstwo – inspiracje można zaczerpnąć  choćby z  Dual-Aktivierung Polska proponowane przez Paulinę Ferdek lub  W poszukiwaniu harmonii i równowagi  promowane przez Elę Prykę. Jest to doskonała praca zarówno nad ciałem jak i umysłem konia.

Kolejna ZASADA nr 3!!! to jest odczulanie na różne bodźce, o czym więcej napisałam w artykule HABITUACJA « Na koń (hejnakon.pl). Dzięki habituacji konie obdarzają nas większym zaufaniem, nabierają pewności siebie, stają się bardziej opanowane, odważniejsze, mniej płochliwe w zetknięciu z nieznanym.

Następnym krokiem są spacery z koniem w ręku poza rejon stajni np. do lasu (jeśli takowy mamy gdzieś w pobliżu). Oczywiście nie są to spacery polegające na prowadzeniu konia i tyle… Prowadzimy robiąc przy okazji różne ćwiczenia, aby zająć konia, skupiać go na sobie, by oczekiwał co dalej… Mogą to być np. ustępowania, przestawiania konia z jednej strony na drugą, ósemki przed nami ( cały czas w stępie), zatrzymania, cofnięcia, ruszanie kłusem i zatrzymania, przechodzenie przez skarpy, rowy, chodzenie pomiędzy drzewami, przechodzenie przez strumyki, obok pojazdów (zarówno stojących jak i jadących), a w międzyczasie krótkie popasy jako nagroda. To wszystko dodaje koniowi pewności siebie, wzmacnia nasze obopólne zaufanie, uczy konia skupiać się na zadaniach.

Nadszedł czas na kolejny krok, czyli wyjazd w teren. Najlepiej i najbezpieczniej (nigdy nie promuje samotnych wyjazdów w teren) jest pojechać w teren w towarzystwie innego konia, jednak staramy się być parą prowadzącą. Gdy tak się dzieje musimy pamiętać, by konia chwalić za to że prowadzi, że przeszedł samodzielnie przez jakąś przeszkodę. A chwalimy głaszcząc po kłębie i okolicy łopatki oraz głosem. Mogą zdarzyć się sytuacje, że będzie coś strasznego, np. powalone drzewo z korzeniami, czy strumyk i nasz wierzchowiec będzie się boczył, cofał, prychał. Jeśli nasze, łagodne perswazje nie pomogą pokonać strachu przed straszydłem, to koń towarzyszący ma wtedy za zadanie przejść i przeprowadzić nas przez to miejsce, po czym wychodzimy na prowadzenie i jedziemy dalej. Na pierwszej przejażdżce raczej poruszamy się po terenie znanym koniowi ze spacerów w ręku i staramy się, by czas spędzony poza stajnią trwał nie dłużej jak ok 1godzinę , na kolejnych przejażdżkach powiększamy teren i czas. Pamiętajmy jednak, by nie nakręcać się przed jazdą w stylu ,,a co będzie jeśli…” Bądźmy tak jak koń TU I TERAZ, cieszmy się, miejmy FUN z bycia z koniem, dbajmy o to, by i koń miał FUN z bycia z nami. Wrażenia i przeżycia wówczas są nie do przecenienia :)”

Marzena Niewęgłowska

część II – rozwinięcie tematu (część II). Co gdy koń panikuje? Płoszy się dalej w terenie? Trudności z koniem w terenie. Co zrobić gdy koń … (część II)

A więcej o samej habituacji, pracy z ziemi, emocjach jeźdźca, psychice koni przeczytacie w mojej książce „Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli? ( O książce)

Ela Gródek

Marzena Niewęgłowska we własnej osobie 🙂

Jeszcze kilka zdań o Marzenie: Marzena pracowała wiele lat przy zajeżdżaniu dzikich koni, prowadziła własny Ośrodek Jeździecki, Wygrała I Ogólnopolskie Zawody w Jeździe Bez Ogłowia o Puchar Bałtyku w konkurencji trail (przygotowywała się tylko 2 miesiące!!), szkoli konie metodami naturalnymi (do pracy bez wędzidła, na cordeo!), zajeżdża konie, trenuje jeźdźców, przygotowuje do zawodów na cordeo (i to z sukcesami!) 🙂

Mateusz Draus i trenerka Marzena po wygranych zawodach w jeździe bez ogłowia.

Terapeutyczny galop

Czy wiecie, że SZYBKI, wydłużony galop (i cwał) jest TERAPEUTYCZNY dla koni? Ostatnio o tym myślałam, gdy gnałam przez tak zwaną „Krowią łąkę” w terenie ze Stajni Nawojowa Góra oraz gdy rajdowałam „koniostradami” na Jurze Krakowsko-Częstochowską ze Stajni Śmiałka.

Koń podczas takiego biegu (biegu na wprost, z dużą prędkością) WYCIĄGA się, jego szkielet też się wyciąga i ma szansę się nastawić, wyprostować. To tak jak w jodze. Na każdych zajęciach wyciągamy się, prostujemy, wydłużamy (odkąd ćwiczę jogę nie mam problemów z kręgosłupem :)Przypadek? Nie!).

W terenie, na otwartej przestrzeni, łące, gdy tylko jeździec na to pozwoli, koń może gnać tak jak chce UWALNIAJĄC wszelkie napięcia w ciele. Chodzi o to, by koń nie był ograniczany przez jeźdźca, by galop nie był zebrany, przytrzymany, ale WYDŁUŻONY. Ciało się mocno rozgrzewa, wszystkie mięśnie, ścięgna, zaczynają pracować. Koń biegnie naturalnie, swobodnie, wszystko zaczyna pracować w ciele i ustawiać się. Kręgosłup wydłuża się, prostuje i wszystko co ma wskoczyć, wskakuje na swoje miejsce.

Na ujeżdżalni nie ma z reguły warunków do takiego galopu. Koń nie jest w stanie się rozpędzić, bo zaraz jest ściana. I zakręt…Tego na wprost – często, gęsto – jest po prostu mało. Poza tym, na ujeżdżalni, jeździec „trzyma” konia w galopie – chce mieć go pod kontrolą, ingeruje w to JAK koń galopuje. Szczęśliwe te konie, które oprócz ujeżdżalni chodzą w tereny!

Uwielbiam ten moment, gdy koń wydłuża się w galopie, rozpędza i gna!. Daję mu wtedy pełny luz na wodzach, odciążam jego grzbiet poprzez półsiad. Jadę tak jakby MNIE W OGÓLE NIE BYŁO. A on pode mną płynie…Cudne uczucie. Uwielbiam dawać tę wolność koniom.
Takie galopy to też kardio dla serca, dla całego układu krwionośnego i naprawdę głęboki ODDECH dla konia.

Niedzielny, czerwcowy teren w Nawojowej Górze był naprawdę rewelacyjny. Nie tylko przez wydłużone galopy na „Krowich łąkach” ale i przez galopy w dół, galopy w zakrętach, skoki przez kłody. Konie w tej stajni nie mają problemu z równowagą. Jak pisze Janet L. Jones w „Mózgu konia, mózgu człowieka”: „…konie muszą się nauczyć, jak równoważyć ciężar jeźdźca na grzbiecie., utrzymywać stały rytm, poruszać się po liniach prostych, wyginać ciało na zakrętach. W pierwszych kilku miesiącach od zajeżdżenia trenerzy pomagają koniom w opanowaniu tych podstaw. Kiedy raz je opanują, same będą sobie z nimi radziły (samoniesienie). Jeźdźcy nie muszą przy każdym kroku dbać o to, gdzie koń stawia kończyny, co chwilę pilnować, by miał zaokrąglony grzbiet, ani równoważyć go w każdym zakręcie.”

Oczywiście takie galopy są tylko dla zaawansowanych jeźdźców, pewnych swoich umiejętności. Dla jeźdźców, którzy nie boją się oddać wodzy, wiedzą jak zatrzymać konia i ufają, że koń wie jak ma biec 🙂 To też sprawdzian na dosiad (utrzymanie się w siodle BEZ „LATANIA” po grzbiecie konia) i kondycję jeźdźca.

Powrót z „Krowich łąk (Julia z Diamentem, ja na Perle. ” PS Kamizelki i kaski obowiązkowe!

No właśnie. A jak zatrzymać konia na otwartej przestrzeni? Na pewno nie zaciągając wodze! Na łące wprowadzamy konia NA KOŁO lekko zginając łeb i działając dosiadem (przechodzimy z półsiadu do coraz pełniejszego siadu obciążając grzbiet konia). Koń stopniowo traci prędkość. Bardzo żałuję, że nie wzięłam na ten teren kamerki – nagrałabym Wam właśnie takie bezpieczne i najbardziej przyjazne dla konia zatrzymanie. Julia jechała na najszybszym koniu (była na czele całego zastępu) i nie będąc pewna czy dobrze jedzie właśnie tak zatrzymała pędzącego Diamenta (gdzie nauczyłyśmy się zatrzymywać w ten sposób konie? Na szkoleniu JNBT – jest to w programie szkolenia L1. Chciałabym, by KAŻDA stajnia miała to w swoim programie nauki)

PS Na zdjęciu ja na Perle, Julia na Diamencie.

Diament i Julia
Ja i Perła

PS A tu wpis jak pomału dojrzewałam do cwałów na otwartej przestrzeni https://jazdakonnanaturalnie.pl/2018/08/17/tereny-te-swiadome-i-te-mniej/

A o 3 -dniowym rajdzie ze Stajni Śmiałka napiszę oddzielny post! Oj gnało się gnało! Ale już teraz zapraszam na video blog gdzie zobaczycie te piękne, wydłużone galopy na pustyni i w lasach Jury Krakowsko-Częstochowskiej Videoblog

PS II Jeśli marzysz o rajdach, to w stajni Nawojowa Góra możesz sprawdzić swoje umiejętności :). A potem możesz je potwierdzić na rajdzie w Stajni Śmiałka 🙂

Jeśli nie jesteś gotowy na takie galopy – nie martw się – są też tereny dla uczących się.

Ela Gródek

Rajd Nielepice-Płazy (14-15 maja 2022)

14-15 maja ze Stajni Koni Huculskich w Nielepicach wyjechałam na 2-dniowy rajd do Płazów. Jest to „sztandarowy”, powtarzany co jakiś czas rajd w tej stajni, więc warto o nim napisać. Trasa przebiegała przez punkt widokowy na Dębowej Górze, Las Zwierzyniecki, miejscowość Nieporaz, a pierwszy dzień kończył się noclegiem w Stajni Pałacowej w Płazie. W drodze powrotnej (wracaliśmy nie tą samą trasą) odwiedziliśmy Zamek Tenczyn w Rudnie. Możesz sprawdzić, czy to rajd dla Ciebie, w Twoim klimacie.

Zacznę od mojego partnera w tym rajdzie – hucułka Pokera. Konia doświadczonego w rajdach, nad wyraz spokojnego 🙂

Trasę pokonywaliśmy głównie w stępie i kłusie ze względu na ukształtowanie terenu, no i oczywiście „rytm rajdowy” koni.

Było mnóstwo nierówności terenu (zejścia, wejścia), terenów bagnistych, pełno drzew po ścince, rowów, mini strumyków itp., itd. Naprawdę nie było kiedy się ponudzić! Trasa wśród lasów, soczystej zieleni, słońca (akurat pogoda dopisała – 23 stopni całe 2 dni 🙂 )

Czasem tylko czekała nas droga szutrowa, wybetonowany rów, czy tory kolejowe 🙂

To kocham w rajdach! RÓŻNORODNOŚĆ, naturalne i…nienaturalne (uczynione ręką człowieka) przeszkody do pokonania. Musisz się wtedy dogadać z koniem, musisz szukać najlepszej drogi, przekonać konia, że wspólnie damy radę przejść każdą przeszkodę. Ten rajd był w wielu miejscach „na przełaj”, bez wyznaczonych ścieżek, dróg. Niejednokrotnie musieliśmy cofnąć się, czy pojechać kawałek dalej szukając miejsca, gdzie konie mogły bezpiecznie przejść. Tak lubię najbardziej.

Wiele „trudniejszych” momentów nagrałam kamerką przyczepioną do kasku. W następnym poście podzielę się tym materiałem.

W środku dnia popas na pięknej zielonej łączce (kocham maj za to, że nie ma jeszcze ani komarów, ani muszek! Licz się z nimi już w czerwcu)

Hucułek Poker

Trasa kończyła się w Stajni Pałacowej w Płazie. Dla mnie to miejsce jest po prostu kultowe… Kiedyś była tu stajnia z prawdziwego zdarzenia. Właścicielem stajni był hrabia i ziemianin Adam Starzeński, urodzony w 1874 r. we Lwowie (zmarł w 1956 roku w Nairobi), patriota, wybitny botanik, zasłużony dla ochrony przyrody.

Przy stajni jest piękny pałac i park. Pałac na szczęście ocalał przed zniszczeniem – tylko i wyłącznie dlatego, że komuniści zmienili jego funkcję w dom dla ludzi psychicznie chorych.

Sama stajnia nie miała tyle szczęścia. Jej właściciele zmieniali się i nie inwestowali w budynki, obejście. Ale oczami wyobraźni można zobaczyć jak wyglądało to miejsce kiedyś. Uwielbiam stajnie w takim układzie – brama wjazdowa na dziedziniec w kształcie kwadratu. Teraz stajnia jest pod opieką Karoliny. Obiecała, że gdy znajdzie chwilę czasu to napisze coś o historii Stajni Pałacowej oraz o tym co robi teraz (i co już zrobiła), by ratować to miejsce.

Po napojeniu koni odprowadziliśmy je na pastwisko (miejsca tutaj nie brakuje!)

Poker wyczuł coś w powietrzu 🙂

Sami zaś udaliśmy się na kolację na świeżym powietrzu pod stajenną wiatą. Zobaczcie jaki cudowny klimat stworzyła tu Karolina.

Ozi – pies rajdowy 🙂
A po zmroku ognisko

Nocleg w Stajni Pałacowej jest możliwy na strychu zaadaptowanym na pokój dla przybyszy lub w namiocie. Ja wybrałam wersję strychu. Zachwyciłam się tym klimatem

Widok z okna ze strychu

To miejsce nie jest ocieplane, więc panuje tu prawie taka temperatura jak na zewnątrz. Późną jesienią czy wczesną wiosną trzeba zatem o tym pamiętać. W lato mogą pojawić się tu komary (między deskami są prześwity). Wtedy wolałabym spać w zamkniętym namiocie na dziedzińcu lub wziąć moskitierę. Raz już wybrałam się w lipcu na rajd z komarami. Szczelny namiot nas uratował (o tym rajdzie przeczytasz tutaj: Rajd z komarami w plażową pogodę 🙂 Porady rajdowe )

Karolina stara się pozyskać środki, by wyremontować ten strych (przede wszystkim najpierw zadaszyć porządnie) oraz stworzyć milszy klimat w jadalni na dole. Przy pięknej pogodzie, temu miejscu niewiele brakuje. Jest cisza, spokój, zieleń dookoła. Ptaki śpiewają, jest miejsce, by posiedzieć na zewnątrz, zapalić ognisko wieczorem, a rano zjeść śniadanie w promieniach słońca i wypić kawę na sofie 🙂

No! Rozgadałam się a tu już trzeba siodłać konie i rozpocząć drugi dzień rajdu. Tym razem popas był w Zamku Tenczyn w Rudnie.

Miejsce magiczne! Była pogoda, było pięknie, nikt z rajdowiczów nie spieszył się, więc zostaliśmy tu na 2 godziny. Postanowiłam wykorzystać okazję o zwiedzić zamek w środku z przewodnikiem. Bardzo polecam!

Leżąc na trawie zastanawiałam się, który zamek piękniejszy ten czy Zamek Czocha? (video z rajdu w Izery oglądniecie tutaj: Videoblog)

A po popasie droga powrotna do Nielepic.

I…wyjątkowa strawa dla zmęczonych rajdowców przygotowana przez właściciela Andrzeja Mikołajewicza – marokański TADŻIN. Nie mogło być lepszego zakończenia 🙂

Macie pytania? Piszcie! I Czekajcie na filmiki z wyprawy.

A tymczasem żegnam Was z Ozim. Do zobaczenia na końskich szlakach!

Ela Gródek