Brykanie koni

Dzisiaj o brykaniu. A tak naprawdę o jednej z przyczyn brykania 😊 Jak możesz się domyśleć, konie mogą brykać z różnych powodów. Jednym z częstszych powodów jest niedopasowane siodło, które „nie pasuje” koniowi, które sprawia dyskomfort, napięcie, ból. Koń przez brykanie próbuje zrzucić siodło, ułożyć je inaczej, pozbyć się tego czegoś na grzbiecie, co wyraźnie przeszkadza.

Ale dzisiaj chciałabym przybliżyć inną przyczynę brykania. Brykanie jako konsekwencja „powstrzymanej energii”.

Bardzo dużo o tym mówi Ivet podczas swoich kursów w części „Problem Solving” (więcej o tym kursie dowiedzie się na Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I “Problem Solving”). Ba! Mało tego, nie tylko mówi, ale przede wszystkim pokazuje na video. Mamy możliwość obserwacji jak koń bryka, jak właściciel zgłasza się z tym problemem do Ivet i jak koń „magicznie” zmienia swoje postępowanie po kilku sesjach z Ivet (nie jeden koń…konie).

O co zatem tu chodzi? Zasada jest prosta. Jeśli powstrzymujemy energię, to ta energia musi gdzieś ujść. Jeśli przez ogłowie, wędzidło, powstrzymujemy konia od ruchu na przód, to zmagazynowana energia, która nie mogła być oddana przez ruch do przodu, zostanie oddana poprzez brykanie (ruch do tyłu) Lub dęmbowanie. My jeźdźcy, tak często i tak bardzo, boimy się energicznej jazdy, oddania wodzy, szybkiej jazdy, że ciągle „stopujemy” konia, ciągle go „pouczamy”: wolniej, wolniej! Nie tak szybko, nie tak szybko! I OCZYWIŚCIE JEST TO NORMALNE. Jest to często niekontrolowany odruch. Koń chce przyspieszyć, jeździec od razu zaciąga wodze.

Ile mi samej zajęło „przeprogramowanie” tej automatyczne reakcji!. Pisałam już w moich wpisach nie raz, że w wielu sytuacjach zaciąganie wodzy tylko pogarsza sprawę, a nawet wprowadza konia w większą panikę. Pisałam, jak oddanie wodzy uspokaja konia i wycisza (więcej przeczytasz na przykład tu: Cd. “Koń pędzi? Popuść wodze!”, Trzymaj się grzywy! NIE WODZY! )

Młody koń, zanim nauczy się współpracować z nami, zanim przestanie panikować, zanim stanie się odporny na różne bodźce, zanim odnajdzie RÓWNOWAGĘ pod jeźdźcem, to trochę musi poeksperymentować, trochę czasu upłynie. Taki koń będzie przyspieszał na nierównym, czy śliskim terenie, łapiąc równowagę. Młody koń będzie reagował szybszym tempem, gdy czegoś się przestraszy. Będzie przyspieszał, gdy będzie miał więcej energii i będzie chciał złapać balans z jeźdźcem na grzbiecie. Będzie szukał wygody, szukając odpowiedniego ustawienia, tempa. Będzie też chciał dać upust nagromadzonym emocjom (jazda z jeźdźcem na grzbiecie jest emocjonalnie trudna!!) ! I co robi człowiek? Zaciąga wodze, i zwalnia go i zwalnia. A nagromadzona energia nie ma wyjścia – musi „pójść z zada” (lub w dębowanie).

Nie łudźmy się. Początki jazdy pod siodłem to dla konia stres i wyzwanie. Jak pisał Wojciech Mickunas – koń nie został stworzony do wożenia jeźdźca na sobie!

Jeden, drugi bryk. Jeździec coraz bardziej spięty, wodze coraz bardziej zaciśnięte. Zaczyna się walka…

I… często człowiek poddaje się, sam przestraszony schodzi z konia. Jeden, drugi raz. Zachowanie zostaje utrwalone. Koń zaczyna „czytać” nagrodę: jak zaczynam brykać, to dostaję wolne!

Co robi Ivet z “Feathre Light Horsemanship” w takich sytuacjach? Jak Ivet oducza konie brykania? ODDAJE WODZE I PROSI O RUCH DO PRZODU. „Bryknąłeś? Ok, dobrze, rozumiem Cię! Masz prawo. Ale dalej Cię proszę, byś jechał do przodu”. I tak do skutku. I TO DZIAŁA! Ivet prosi konia: „ Galopuj, jedź do przodu, nie bój się, nie bój się jechać do przodu, nie będzie za to kary” (ściągnięcie wodzy, wędzidłem po zębach), „ODBLOKUJ ŁOPATKI, czuj LUZ w ruchu. Nie musisz być już napięty czekając na ten ciągły impuls hamujący Twój ruch. Jazda do przodu może być fajna. Odpręż się, opuść łeb”. “OPEN UP”, otwórz się!.Ivet pomaga koniowi znaleźć luz i odprężenie z jeźdźcem na grzbiecie. Pamiętaj! Brykanie czy dębowanie to też upust stresu, emocji. Tak często za dużo wymagamy od koni…

O dziwo, konie nie biegną jak szalone, na łeb, na szyję. Ivet nie ląduje na ogrodzeniu ujeżdżalni. Konie po prostu szybko kłusując wyciągając się, galopują w wydłużonym, pięknym galopie, a Ivet cieszy się na ich grzbiecie, chwali je, zachęca do poczucia tego przepływu energii, do tego luzu. ZACHĘCA, BY PRZYSPIESZYŁY!!

Ale…ZANIM Ivet wsiądzie na takiego konia, zaczyna od podstaw. Od pracy z ziemi, od pracy na wolności w roundpenie. Zaczyna od rozmowy z koniem, nawiązania relacji. Najpierw z ziemi pokazuje koniowi, że praca z człowiekiem może przynieść przyjemność. Ale o tym wszystkim już pisałam. Odsyłam Was do wpisów:

Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów

Praca z Murphym – część II

Relacje z koniem – jak je tworzyć?

I jeszcze na koniec.

Wiem, jest to trudne. To wszystko co robi Ivet: oddanie wodzy, gdy koń bryka i zachęcanie go do ruchu do przodu na wolnej wodzy. Wiem, że jest to trudne (pracując z energicznym, młodym koniem), pozwolić mu – przez szybszy ruch – na znalezienie komfortu, na rozładowanie. Jeśli nie jesteś na to gotowy, po prostu oddaj to w ręce dobrego trenera. Jeśli nie jesteś w stanie przyspieszyć razem z koniem, nie rób tego. Zostań o krok dalej – ćwicz w stępie, w kłusie. Ćwicz z ziemi. Ucz konia rozluźnienia na kołach, w zgięciach w stępie, w kłusie. A naukę galopu, ruchu pod jeźdźcem na wyższej energii, oddaj trenerom.

A tu kilka filmików – przyjrzyjcie się dokładnie jak Ivet oddaje wodze i prosi – ze spokojem i konsekwencją – o ruch do przodu

https://www.facebook.com/watch/?v=867431894385728

https://www.facebook.com/featherlighthorsemanship/videos/1589497258643326

https://www.facebook.com/reel/1427024734632610

PS Zdjęcie. Cóż, nie miałam zdjęcia brykającego konia więc wstawiłam rozluźnionego :)) Na zdjęciu Murphy ze Stajni na Zielonej.

Nieresponsywność koni, praca z Santosem

Ostatnio obiecałam napisać coś więcej o „NIERESPONSYWNOŚĆ” koni (non-responding horse) oraz o pracy z Santosem (jedno z drugim się łączy😊). Na facebooka i Instagrama wstawiłam filmik, gdzie pokazuję jak Santos grzecznie stoi przy wsiadaniu. Nie kręci się, nie odchodzi, nie gryzie. Filmik poniżej:

W tym wpisie opiszę jak pracuję z Santosem, by pomału, konsekwentnie uczyć go dobrego końskiego savoir-vivru oraz rozwinę wątek niereaktywności koni😊

Zanim – drogi jeźdźcu, przeczytasz ten wpis, odsyłam Cię do dwóch innych wpisów: Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I “Problem Solving”,Praca z Murphym – część I Ten wpis jest bowiem kontynuacją tamtych rozważań. Przeczytane? To możemy zaczynać😊

W powyższych wpisach pisałam (powtarzając za Ivet), że konie nieresponsywne są tak samo problematyczne, jak konie nadresponsywne (reagujące gwałtownie, nieadekwatnie do sytuacji, impulsu). Dlaczego? Bo koń, który dobrowolnie nie chce z nami rozmawiać, nie chce prowadzić dialogu, nie reaguje lekko i szybko na prośby jeźdźca, koń który nas nie słyszy i nie słucha, to koń z którym bardzo ciężko pracować i to koń nie do końca bezpieczny.

Koniem niereaktywnym był na początku naszej współpracy Murphy. Murphy stał przy mnie, ale nie reagował na moje prośby, na lekkie sygnały. Dopiero „ostre” komendy zbierały go do ruchu. Przestawianie konia siłą, wymuszanie ruchu konia ciągnięciem za uwiąz, poganianiem bacikiem, to NIE JEST KOMUNIKACJA, to NIE JEST DIALOG. Jeśli koń podąża za mną, ponieważ ja go ciągnę za uwiąż, to to nie jest podążanie. Jeśli koń cofa się, bo ja go pcham do tyłu, to to nie jest cofanie. Nie ma w tym woli konia, współpracy, świadomego kontaktu konia z jeźdźcem. Jeśli koń nie słucha jeźdźca z ziemi, nie będzie też go słuchał z siodła. Czy wsiadanie na takiego konia jest bezpieczne? Zastanów się nad tym dobrze.

Gdy zaczęłam pracę z Santosem było dokładnie tak samo. Santos robił swoje i nie zwracał uwagi na to co ja mówię. Ja proszę o ruch do przodu, Santos zawiesza się i stoi. Ja proszę o cofnięcie, Santos stoi i patrzy w druga stronę. Ja proszę: „ Ugnij łeb”, Santos wykorzystuje ugięcie do jednoczesnego podgryzania mojego polara. Zanim zatem zaczęłam cokolwiek innego ćwiczyć z Santosem, najpierw skupiłam się na jego REAKTYWNOŚCI, nauce reagowania na moje prośby (dawane LEKKIMI SYGNAŁAMI), NAWIĄZANIU ze mną dialogu. Przekonywałam go, że mówię do niego z sensem, że warto się ze mną komunikować.

Wrócę jeszcze do skłonności Santosa do „podgryzania” jeźdźca. Generalnie odruch „podgryzania”, chwytania wszystkiego zębami, jest normalny u młodych koni. Tak zachowują się ogiery, tak bawią się i zaczepiają od małego, tak „sprawdzają” się nawzajem, przygotowują do przyszłej roli w dorosłości. Wzajemne gryzienie się, podszczypywanie jest normalne u źrebaków, młodych koni. Tak uczą się wzajemnych relacji. Ale konie chętnie przenoszą takie zachowanie na człowieka. Jeśli człowiek przegapi moment wyciszenia tego zachowania, postawienia jasnych granic: „Tak możesz zachowywać się w stadzie, ale NIE w stosunku do człowieka”, to pojawia się problem. Im koń starszy i zachowanie utrwalone dłużej, tym trudniej się go pozbyć.

Jak oduczam Santosa tego zachowania? Ignorując wiele jego ruchów, bo ignorując nie daję mu UWAGI (a często o uwagę tu chodzi!), albo odpychając, czy nastawiając łokieć, by sam się „nadział” na niego i było mu nieprzyjemnie. I oczywiście chwaląc wszelkie chwile SPOKOJU, nie gryzienia! Ważny jest w tym tzw „timing”, czyli odpowiednio szybka reakcja, tak by koń skojarzył dokładnie przyczynę i skutek. Ważna jest też konsekwencja. Odpycham i 10 razy i 20 razy, nie odpuszczam. Cierpliwie czekam, aż koń wreszcie „załapie” co mu się bardziej opłaca, co jest milsze dla niego.

Zaczynając pracę z Santosem, zaczynałam dokładnie tak samo jak z Murphym, idę zgodnie z krokami, które uczy Ivet. Wszystkie te kroki dokładnie już opisałam (powyższy link) – punkt po punkcie. Opisałam co dają kolejne kroki i dlaczego są tak ważne. Zapraszam do analizy wpisu.

Wracając do niereaktywności Santosa. Niereaktywność konia to nic innego jak: „nie chce mi się z tobą gadać”, „tyle razy gadałem z jakimś człowiekiem, ale Wy ludzie gadacie niezrozumiale, więc postanowiłem Was już nie słuchać i nie zwracać uwagi”. Na początku zatem musiałam pokazać (i dalej pokazuję) Santosowi, że zwracam uwagę na to co on do mnie mówi i, że to co ja do niego mówię, ma sens. Widzę ogromne postępy. Jest o wiele większa lekkość w podążaniu za moim ruchem i poleceniami. Jeszcze wiele pracy, by de facto, Santos reagował wręcz na moje myśli, intencję (bo o to w tym wszystkim chodzi), ale…nie od razu Rzym zbudowano 😊

No dobrze – a co z tym wsiadaniem? Santos w ogóle nie jest nauczony stania przy wsiadaniu. Nie znam jego historii (to 6 letni koń). Wiem tylko, że zanim trafił do stajni, był świeżo zajeżdżony i generalnie wcześniej prowadził sielsko-anielskie życie. Być może skojarzył już wsiadanie z czymś niemiłym. Konie są bardzo wrażliwe. I mają bardzo dobrą pamięć. Jeśli człowiek niechcący zrobi jakiś błąd w treningu, koń może bardzo łatwo się zrazić. Człowiek wielokrotnie stawia nieumyślnie zbyt wysoką poprzeczkę lub zbyt wysoką presję. W treningu koni ważna jest zasada – małymi krokami, na niskich emocjach, z krótkimi sesjami treningowymi (o tym mówi dużo Manolo Mandez Szkolenie z Manolo Mandez – część I). Jeśli pewne rzeczy zrobimy za szybko (siodłanie, podpinanie popręgu, ujeżdżanie, wsiadanie etc), na zbyt wysokich dla konia emocjach, pod zbyt dużą presją, koń będzie czuł za każdym razem niepokój i będzie instynktownie „uciekał”. Na każdym etapie treningu musisz wiedzieć, ze koń dane mu zadanie uniesie.

Santos przy wsiadaniu kręcił się, odchodził, podgryzał jeźdźca. Zaczęłam więc najpierw od stania przy nim na schodkach. I tylko tyle. AŻ TYLE. Ja stoję na schodkach, Santos stoi grzecznie – głaszczę i chwalę. Schodzę ze schodków. Daję „wolne”. I znów to samo. Potem: „Oddaj głowę – ALE NIE GRYŹ”! I pochwała.

Gryzieniem to też rozładowanie swojego napięcia (czuję niepokój, tak rozładuję swoje napięcie). W książce “Co niepokoi mojego konia?…”, której recenzje napisałam tu: Książka „Co niepokoi mojego konia? Język ciała i sygnały uspokajające u koni” – dlaczego warto przeczytać? przeczytasz jak rozpoznać napięcie konia, jakie są sygnały uspakajające, jak rozpoznawać emocje koni.

Najlepszą metodą walki z narowami, niechcianymi zachowaniami u koni, jest pokazanie im ALTERNATYWY. Jak często powtarza Ivet, możemy pokazać koniowi, że już nie musi się tak zachowywać, możemy nauczyć go rozluźniania, puszczania emocji, przekierowania gdzie indziej uwagi. W konsekwencji damy mu w treningu coś więcej. Damy mu spokój, rozluźnienie, damy mu PRZYJEMNOŚĆ pracy z człowiekiem.

A poniżej filmik – praca z Oreusem w terenie. Ćwiczenie reaktywności (reagowania na moje lekkie sygnały) w lesie: teraz biegniemy, teraz stoimy, teraz skaczemy, teraz odpoczywamy, teraz oddaj mi łeb, teraz idziemy razem. To świetna zabawa! Polecam 😊

Oraz linki do filmików z pracy z Santosem

Nawiązywanie relacji – pierwszy roundpen, spacery w lesie

A tu filmik z Oreusem – praca nad reaktywnością właśnie! Czyli: biegniemy, skaczemy, stoimy, odpoczywamy itp. Lekkość reagowania na prośby.

Praca ze źrebakiem- czego nauczyć, czego wymagać?

Do napisanie tego postu zainspirowała mnie pewna sytuacja w stajni, której byłam świadkiem. Mianowicie, zauważyłam jak dwie kobiety starają się opatrzeć ranę koniowi. Chciały spryskać ranę na nodze konia. Ale nie dało się. Koń zachowywał się nerwowo, kręcił się, przepychał, odskakiwał. Wpadał w coraz większą nerwowość. Kobiety próbowały „poskromić” go, pouczyć, by stał spokojnie. Nie działało. Koń coraz bardziej się nakręcał. Był to koń młody, ale już postawny, silny, wysoki, kilkuletni. Ewidentnie sytuacja robiła się niebezpieczna.

Obserwowałam tę sytuację i myślałam: „Boże – przecież tego można było uniknąć! Tej szarpaniny, nerwów. Przecież tego konia można było przyzwyczaić do spraya, do opatrunków wcześniej. Przecież było tyle czasu jak był źrebakiem…”.

Coś co wydaje mi się tak często podstawą, oczywistością w pracy z młodymi końmi, w treningu, okazuje się nie takie oczywiste dla wielu właścicieli koni.

Zatem dzisiaj wpis o tym CO NALEŻY UCZYĆ I WYMAGAĆ od źrebaków. I dlaczego?

Odpowiedź DLACZEGO jest prosta. Chcemy wychować konia BEZPIECZNEGO. Bezpiecznego w każdej „stajennej”, terenowej, „medycznej” sytuacji. Co chcemy by źrebak umiał? Jakiego chcemy mieć konia?

Chcemy mieć konia:

  1. Który daje się dotykać wszędzie, daje sobie podnosić ogon, stawać za zadem,
  2. Który stoi spokojnie, gdy go przywiążemy,
  3. Który opuszcza łeb na naszą prośbę (a nie instynktownie zadziera do góry, wyrywa. Chodzi o stłumienie instynktu uciekania od źródła nacisku. Jak jeszcze nie wiesz co to jest, to zachęcam do przeczytania w książce O książce),
  4. Który nie wyrywa nóg przy czyszczeniu, czy wizycie kowala,
  5. Którego możemy wziąć na myjkę, by spłukać błoto, ochłodzić w upalne dni. Nie boi się wody, daje się oblewać, robić sobie prysznic,
  6. Który przełazi przez kałuże, a nawet kopytem uderza wodę bawiąc się i chłodząc 😊,
  7. Który idzie za nami grzecznie. Nie ciągnie nas, nie przepycha, nie wpada na nas. Staje, gdy my stajemy,
  8. Który da się cały spryskać sprayem – środkiem przeciw komarom lub środkiem medycznym,
  9. Który da sobie zaglądać w pysk i wciskać pasty/lekarstwa, sprawdzać zęby,
  10. Który da sobie kłaść na grzbiet różne przedmioty (pady, folie, czapraki),
  11. Który pozwoli sobie włożyć termometr w odbyt (tak mierzy się temperaturę koniowi),
  12. Który bez strachu przebywa w każdym zakątku stajni i na roundpen, hali, ujeżdżalni,
  13. Który wejdzie do przyczepki, oraz na podest,
  14. Który nie boi się “strachów” w stajni: ciągników, folii, parasoli, balonów, piłki, (tu lista może być nieskończona),
  15. Który – wreszcie – reaguje na nasze prośby: zmiany tempa chodu (wspólne chodzenie i wspólne bieganie – koń naśladuje nasz chód), uginanie łba, odangażowanie zadu, COFANIE. Wspólne spacery w terenie, lesie.

Ta lista to absolutna podstawa. To koń powinien umieć zanim ukończy 1,5 roku. Zanim nawet pomyślimy o siodle! Oczywiście nigdy nie jest za późno na naukę, ale miejmy na uwadze to, że duży koń, wyrośnięty, jest już o wiele bardziej niebezpieczny niż źrebak! Wyobraźmy sobie, że od spraya odskakuje duży koń i staje nam na nodze! I porównajmy to z wystraszonym źrebakiem, który wpada na naszą stopę 🙂

Chcemy mieć konia, który nabierze “za młodu” zaufania do człowieka, będzie miał go za swojego lidera.

Od roku ćwiczę z Oreusem – konikiem, który trafił do stajni mając 6 miesięcy. Ćwiczę nie często – średnio raz na 2 tygodnie. Ćwiczy także (pod moim okiem) Asia – młoda, ambitna koniara (też kiedy ma chwilkę). To wystarczyło, by nauczyć Oreusa większość powyższych umiejętności. Oreus szybko się uczy (jak każdy młody koń nie zrażony do człowieka!!). By opanować konkretną umiejętność potrzebował 3-4 sesje.

Generalnie – i to powtarzam za jednym z moich ulubionych trenerów Manolo Mandez ( Szkolenie z Manolo Mandez – część I) – sesje powinny być krótkie. LEPIEJ MNIEJ NIŻ WIĘCEJ.

Pracę z Oreusem zaczęłam od CHODZENIA. Każdy koń powinien spokojnie iść przy człowieku NA LUŻNYM UWIĄZIE. Nie powinien wyprzedzać, ani zostawać w tyle (chcemy być w strefie 2. Nie wiesz co to za strefa? Odsyłam ponownie do książki). Nie powinniśmy go ciągnąć. Ani on nie powinien ciągnąć nas. Koń ma reagować na nasz ruch, nasze ciało, naszą energię. Wbrew pozorom jest to jedna z najtrudniejszych czynności przy źrebakach, które mają dużo energii i dekoncentrują się w sekundzie😊W tej nauce ważne jest chwalenie NAJMNIEJSZYCH postępów. Nie możemy uczyć „przeciągając” i ciągnąc za uwiąż! (=karając).

Ważne jest uginanie łba, cofanie. Uzbrajamy się w cierpliwość i systematycznie, małymi kroczkami, chwaląc każdy mały ruch, uczymy o co nam chodzi.

To samo z czyszczeniem nóg. Najpierw uczymy zaakceptowania naszego dotyku na całej długości nogi!

Wszelkie czynności wykonujemy BARDZO WOLNO. Absolutnie nie dopuszczamy do podniesienia emocji, do wywołania strachu. Nie możemy robić nic na siłę! Nic co wywoła NIEPOZYTYWNE SKOJARZENIA. Lepiej wolniej, ale TYLKO na pozytywnych emocjach. Nie możemy uczyć karając, przytrzymując za mocno, agresywnie, czy nie daj Boże uderzając, bijąc bacikiem. Niepozytywne skojarzenia BARDZO TRUDNO zatrzeć w pamięci konia. To nie jest tak, że uczymy konia „wytrzymać” sytuację. Nie chcemy nauczyć go „wytrzymania” opryskiwania sprayem. Nie chodzi nam o „zamrożonego”, napiętego konia. Chodzi nam o ROZLUŹNIONEGO konia, obojętnego na dany bodziec, czynność.

Ucząc Oreusa przebywania w nowych miejscach często posiłkowałam się jego przyjacielem – Hefajstosem (razem spędzają czas na pastwisku i naprawdę się lubią). Brałam Hefajstosa na roundpen, na ujeżdżalnię, w teren, by, po pierwsze: Oreusowi było raźniej, a po drugie: by obserwując Hefajstosa i jego pracę już sam kodował istotne informacje (np: Hefajstos ma na sobie człowieka 🙂 )

Na facebooku znajdziecie filmiki z mojej pracy z Oreusem.

https://www.facebook.com/reel/1410336576302999

https://www.facebook.com/reel/257686277419575

https://www.facebook.com/reel/1184675479403404

Trudno jest w poście uczyć wychowania młodych koni. Mam nadzieję jednak, że podsunęłam tematy do zgłębienia wiedzy. Mój autorytet  – Feather Light Horsemanship (https://featherlightacademy.com/), w swoich onlinowych kursach, ma cały rozdział poświęcony pracy ze źrebakami. Jest tam mnóstwo filmików, gdzie możesz zobaczyć, poczuć jak to wygląda. Kurs można wykupić w każdym momencie i oglądać wtedy kiedy masz czas. Bardzo polecam!

Pamiętaj – czym skorupka nasiąknie za młodu…!

PS Poniżej jeszcze kilka fotek z Oreusem w roli głównej 🙂

Praca z Murphym – cześć IV

Część III wpisu “Praca z Murphym” skończyłam zdaniem: “A potem przyjdzie czas na wisienkę na torcie: szybkie, wydłużające, terapeutyczne cwały po łąkach. To jeszcze przed nami😊”. I Przyszedł ten moment – część IV wpisu o pracy z Murphym, gdzie opiszę – a raczej pokażę na filmiku – “wisienkę na torcie” 🙂 W części III pisałam o terenach – jak zaczynałam bezpieczne tereny z Murphym (oczywiście na kantarze/ ogłowiu bezwędzidłowym). Pisałam o pierwszych wyjściach w teren, w siodle. O kolejnych krokach w pracy w terenie – tak by były bezpieczne dla mnie i dla Murphiego. By były bezstresowe, przyjemne, w pełni kontrolowane i w pełnym zaufaniu. A dzisiaj mam przyjemność pokazać Wam galopy po łąkach. Dla mnie mogłyby być jeszcze szybsze, ale Murphy potrzebuje jeszcze chwilę czasu, by chcieć naprawdę wydłużyć się w cwałach. By całkowicie otworzyć się na wolność! Tak – tego konia mogę wziąć WSZĘDZIE w teren, na kantarze i jestem pewna siebie i jego w 100%. Część III pisałam we wrześniu 2023 roku. Międzyczasie dużo się działo. Murphy czekał na dopasowanie siodła, musiał przejść rehabilitację u fizjoterapeuty, zmienić dietę, miał też kontuzje. Wiele się działo więc praktycznie przez całą zimę nie byliśmy w terenie w siodle. Były tereny na oklep i spacery po lesie. Dużo stępa i trochę kłusa. Ale nasze relacje, nasza komunikacja pogłębiała się i gdy teraz – w lato – pojawiły się wreszcie odpowiednie warunki kondycyjno-terenowe, mogłam “dokończyć” szkolenie i iść z Murphym po “wisienkę na torcie” 🙂 Mam pewność, że Murphy za każdym razem posłucha mnie, gdy powiem: “Zatrzymaj się!”, “Nie galopujemy! Przechodzimy do stępa!”. Wiem, że zrobi to dla mnie nawet na środku łąki, z pełnego galopu 🙂 Okolice Stajni “Na Zielonej”, “Zielonej Farmy” (gdzie możecie wynająć domki – bardzo Wam polecam!: https://www.facebook.com/zielonafarmakonary/), gdzie żyje Murphy, są piękne! Są to tereny pagórkowate, tereny leśne, oraz szerokie, piękne łąki. Z Murphym – w ramach treningu – wychodzimy też kompletnie poza znane mu tereny (gdzie się pasie). Wchodzimy na “obce łąki”, mijamy domy, ulice. Murphy jest spokojny, zaciekawiony. Bo spokojna jestem JA. To absolutna podstawa! TO JA NAJPIERW musiałam przepracować tak wiele “blokad” – sama ze sobą – zanim byłam gotowa wyjść na szerokie łąki z jakimkolwiek koniem. To ja najpierw musiałam się nie bać tego co może mnie potencjalnie czekać na otwartej przestrzeni. Nie mogłam bać się pędu, nie mogłam mieć wątpliwości, że zatrzymam bezpiecznie konia, nie mogłam czuć ŻADNEGO lęku. Murphy wie, że może na mnie liczyć i że powiem mu co robić w każdej sytuacji. Wie, że może gnać ile chce po łące (jeszcze chwila i w pełni skorzysta z tej wolności). Wie, że nie dostanie wędzidłem po zębach. Jadąc z nim w galopie ODDAJĘ mu wodze, upewniam go, że TAK! MOŻESZ BIEC I JEST TO FAJNE I BEZPIECZNE. Jadę na luźnych wodzach (zobaczcie na filmiku). Nie musi “uważać” na ewentualny ból w pysku przy nieodpowiednim ruchu (tak wyobrażam sobie to ja 🙂 ). Jest więc rozluźniony. Może gnać ile chce, a jak poczuje mój dosiad i lekki nacisk ogłowia/kantarka, to wie, że ma zwolnić. I ZAWSZE będzie to przyjemne. Nie musi się spinać, myśleć o ewentualnych “nieprzyjemnościach”. Murphy – jak pisałam w poprzednich częściach – był koniem NIEREAKTYWNYM, wolał (i dalej woli) nie iść, nie rozpędzić się, jechać “na hamulcu”, niż narazić się na dyskomfort w pysku spowodowany wędzidłem. Więcej wędzidle pisałam tu: Dlaczego bez wędzidła?) Wiele dzieci w rekreacji boi się szybkiego konia, więc hamuje go przy każdej okazji. Na taką ilość “zwolnij!” koń w pewnym momencie reaguje niechęcią do szybkich, rozluźniających galopów.
Inne konie, z kolei, często gnają/uciekają przed bólem zadawanym przez wędzidło (nie musi być to wielki ból! I może być on kompletnie nieuświadomiony przez człowieka) – pisałam o tym często w różnym kontekście (tu Trzymaj się grzywy! NIE WODZY! oraz Draco i ja i treningi nie tylko skokowe 🙂 Konie bardzo często “uciekają” przed wędzidłem. Przed POTENCJALNYM bólem zadanym przez wędzidło. To jedyna ich ochrona, instynkt. Gdy jeździec zaciąga wodze, działa wędzidłem, to koń zamiast zatrzymać się, rwie jeszcze bardziej do przodu. Związane jest to z instynktem ucieczki od źródła bólu, który opisałam w książce “Jazda konna? Naturalnie!”. I oczywiście – zgadzam się. Są konie, które pięknie wyciągają się w terenie jeżdżąc z wędzidłem. Jeżdżę w terenach z różnymi stajniami – mam w tym doświadczenie. Zawsze wtedy sobie myślę, że mogłabym zmienić im ogłowie na bezwędzidłowe i chodziłyby tak samo 🙂 Ale są konie, które chodzą spięte, galopują spięte, wycofane. Lub są konie, które ponoszą, które “płoszą” się i wpadają w panikę. Zanim zaczęłabym diagnozować różne, inne przyczyny takiego zachowania, zaczęłabym od wyjęcia wędzidła – by w pierwszej kolejności wyeliminować reakcję konia na (nieuświadomione przez nas) działanie wędzidła. Poniżej filmik – z terenu z Murphym.

Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów

ROZLUŹNIENIE

Wagę rozluźnienia poznałam tak naprawdę (poczułam tak bardzo wyraźnie) dzięki Ivet Brokesch podczas udziału w jej 3 miesięcznym kursie online (link do wpisu tu: Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I „Problem Solving” ) Wreszcie to do mnie dotarło: ROZLUŹNIENIE to KLUCZ do rozwiązania wielu, wielu problemów behawioralnych koni.

Już tłumaczę 😊

Zadajmy sobie pytanie? CO KOŃ MA Z TEGO, ŻE Z NAMI JEST? Co koń ma z tego, że robi to co chcemy? W metodzie klikerowej jest to smaczek, to jest nagroda. Koń dostaje wymierną nagrodę za pożądane zachowanie. Lorenzo jako nagrodę daje WOLNY CZAS (więcej tu: Rozważania z leżaka o Lorenzo ), jak to mówi „największą nagrodą dla konia jest święty spokój”. Co jeszcze „dają” inni trenerzy? Obserwując od dłuższego czasu np. Ivet która, jako trener, wyprowadza wydawałoby się beznadziejne przypadki koni na prostą (znarowione, niebezpieczne), wielokrotnie zastanawiałam się „Jak ona to robi? Co oferuje koniom w zamian?”.

CO ONA DAJE? Co sprawia, że koń naprawdę chce być przy jej boku i „popisywać” się najbardziej skomplikowanym sztuczkami EVER?

Biorąc udział w kursie Ivet otrzymałam odpowiedź. Ivet daje ROZLUŹNIENIE. Nie ukrywa, że koniom musimy zaoferować coś w zamian. Musi być jakieś, jak to określa, „added value”, wartość dodana, by koń miał motywację do pracy z nami, chciał dla nas coś robić. W przypadku Ivet wartością dodaną (oprócz oczywiście świętego spokoju 😊) jest ROZLUŹNIENIE. NIGDY bym na to nie wpadła! Oczywiście nie ruszymy bez:

– relacji z koniem,

– idealnej komunikacji z koniem (znajomość języka koni), wyraźnego wysyłania komunikatów, czytania sygnałów,

– naszej wewnętrznej harmonii, pewności siebie, spokoju,

– spójności !!!

– żelaznej konsekwencji,

– zaufania itp itd,

ale gdy chcemy osiągnąć to co osiąga Ivet – musimy do tego dodać jeszcze coś.

I UWAGA! Kropki zaczęły mi się łączyć! Przez lata obserwowałam różnych trenerów i wszyscy oni również stosują rozluźnienie konia jako podstawę swojej pracy (tylko może za mało to podkreślają?). Np. praca Monolo Mandez  (wpis o nim tu: Szkolenie z Manolo Mandez – część I) – chody boczne, praca na kołach, dobre lonżowani, czy Equi Kinetic, Straigness Training, Dual- Activierung. Można by mnożyć różnych trenerów i “szkoły”.

Idąc dalej za Ivet. Koń spięty (i nie mówimy tu o spięciu spowodowanym bólem, kontuzją – to oddzielny temat) to koń „na czuwaniu”, gotowy na to, by w każdym momencie rzucić się do ucieczki, obrony. Gotowość, uważność, obrona, leży u podstaw przetrwania tych zwierząt, to ich instynkt. Ivet przez rozluźnienie chce zmienić ten, jak mówi, MINDSET konia, czyli jego stan umysłu. To co robi Ivet to wytrącanie konia z myślenia „muszę być gotowy do ucieczki, muszę być przygotowany”, bo to oznacza napięcie, sztywność a w efekcie złe samopoczucie konia, zła praca, zły trening. Jak objawia się sztywność, napięcie konia – wszyscy wiemy. Podkreślę tylko, że koń PROSTY to koń gotowy do ucieczki (koń zgięty, ugięty nie da rady biec!).

Zatem to co Ivet ćwiczy i robi z końmi to ciągłe WYGINANIE je w banana😊. Koń wygięty w banana nie jest gotowy do ucieczki. Ivet wykonuje różne ćwiczenia (podobnie jak wiele innych wyżej wymienionych trenerów), by koń się pozginał (ugięcia łba, praca na kołach, chody boczne, “united circles” etc), by przez ciało wytrącić go z tego stanu umysłu „gotowości”, „napięcia”. Jak podkreśla, koń w efekcie takiej pracy zaczyna NAPRAWDĘ dobrze się czuć. Zaczyna poznawać jak fajnie się rozluźnić, jak fajnie jest przy tym człowieku!

To tak jak z jogą – myślę. Joga daje rozluźnienie w ciele a przez to również dosłownie „rozluźnienie”, odprężenie psychiczne, relax (mimo wysiłku – wiem, bo ćwiczę)!

Przy okazji taka praca to oczywiście gimnastyka dla koni. Giętki, porozciągany koń to koń bez bólu, napięć, w dobrej formie. To koń szczęśliwy. Jak mówi Manolo: „Jeśli u konia, w wyniku złego treningu, pojawia się problem z szyją, grzbietem, czy nogą, to zawsze potem pojawi się problem z GŁOWĄ, z psychiką”. To genialne zdanie. Jakże prawdziwe. Dobry trening daje koniom rozluźnienie. A przez rozluźnienie fizyczne docieramy do psychiki, bo oferujemy koniowi coś więcej – dobre samopoczucie, dobry mindset.

Jak jeszcze dodaje Manolo, między innymi rozluźnienie umożliwia koniowi pracę W DOBRYM USTAWIENIU, w zdrowej dla niego sylwetce (good posture!). A zdrowa sylwetka, dobre ustawienie konia gwarantuje bezbolesne, komfortowe niesienie jeźdźca na swoim grzbiecie. I koło się zamyka.

Nie sposób ująć tematu w jednym wpisie. Mam nadzieję, że choćby trochę „sprzedałam” Wam ideę 😊

Macie jeszcze inne spostrzeżenia? Piszcie w komentarzach.

Jak rozluźnić konia? Nie ma potrzeby, bym kopiowała Ivet nagrywając filmiki lub opisując jej pracę – poobserwujcie ją sami na Facebooku i Instagramie pod „Feather Light Horsemanship”. Polecam jej kursy z tysiącami filmików na https://featherlightacademy.com/, gdzie wszystko możecie obejrzeć po kilka razy i naprawdę zobaczyć ŻE TO DZIAŁA!😊

Gdy poznałam Murphiego nie chciał on nawet o 10% uchylić łba, zgiąć ciało w najmniej wygiętego banana😊 Robimy postępy 😊 Jestem dumna z niego!

Ela Gródek

PS A to moje rozluźnienie 🙂 Zdecydowanie dobrze robi na głowię 🙂