Western by Ela Gródek

Czasem praca zawodowa przytłacza..Mam dość tych ciągłych negocjacji, ciągłych kalkulacji, podkopanej motywacji czy „zawiesistej” atmosfery… Są takie momenty i będą. I wiesz co wtedy myślę??? „Walnę tą robotą i pojadę pracować na rancho w Argentynie!” Co za raj!! Będę sprzątać gnój po koniach, obserwować zachowania stadne koni, ciężko pracować i oczywiście podglądać i uczyć się jak jeżdżą gauchos. A pod wieczór będę prowadzić długie rozmowy po hiszpańsku z tymi argentyńskimi hodowcami i jeźdźcami (nie bez przyczyny od 5 lat uczę się hiszpańskiego. Tylko ciiiiii)…Albo pojadę do Teksasu! I będę jeździć w stylu western!. Wiem, wiem..napatrzyłam się na Cejrowskiego (”Boso przez świat”) i mi odbiło . Tak, przyznaję. Odbiło mi. I bardzo się z tego cieszę. Jak tylko o tym pomyślę to od razu łapię dystans do mojej pracy i znów jestem prze-szczęśliwa! Bo mam wyjście. Bo nikt mnie do roboty nie zmusza, bo to mój wybór. Jestem wolna i jak zechcę to będę żyć wśród koni i sprzątać ich kupy

A propo’s western. Nigdy nie jeździłam w stylu western…to znaczy moja instruktorka Beata mówi, że jeździłam …. „Co masz tak nogi do przodu i te palce od konia? Nie uczymy się przecież jeździć Western!” . A mi tak właśnie wygodnie…..Siedzisz lekko odchylony do tyłu, jak na kanapie, podążasz za ruchem konia, nie obchodzi cię co robią twoje nogi. Coś cudownego !!! Uwielbiam western

P.S. Inny pomysł na pracę to wylądowanie na małej wyspie w Azji z wiecznie ciepłym morzem i słonecznym niebem i serwowanie drinków na plaży.. Ale to zdecydowanie gorsza opcja

O wzroku „peryferyjnym”

O wzroku peryferyjnym dowiedziałam się z książki Sally Swift „Harmonia jeźdźca i konia”. Tę książkę czytałam 2 lata temu, ale nie byłam na nią jeszcze gotowa. Nie wszystko umiałam przełożyć na praktykę, zrozumieć, nie wszystko do mnie docierało. Na przykład, nie zdawałam sobie sprawę z tego jak moje lekkie „bujnięcia” na koniu, zła postawa, zawahania równowagi,ogromnie wpływają na JEGO równowagę! Takie przykłady mogłabym mnożyć.

Wracając do tematu. Wzrok peryferyjny to wzrok „rozproszony”. Siedząc na koniu staramy się mieć oczy – tak jak koń – dookoła głowy. Patrzeć wszędzie i nigdzie :). To znaczy – nie skupiać wzroku na jednej rzeczy. Nie patrzeć na uszy konia, nie patrzeć pod nogi konia, nie patrzeć przed siebie, nie patrzeć w bok…ale wszędzie! Patrz przed siebie, patrz tam gdzie chcesz jechać ale kątem oka patrz na uszy, pod nogi, w bok. Staraj się widzieć to co koń widzi, by przewidywać czego może się przestraszyć, co go może zainteresować i rozproszyć. Staraj się obserwować konia, bo koń daje Ci wiele sygnałów o tym jak się czuje i o czym myśli ALE jednocześnie staraj się patrzeć daleko tam gdzie chcesz z koniem pojechać. Koń OBSERWUJE CIEBIE. Twój wzrok pokazuje mi gdzie chcesz jechać.
Wiesz co jeszcze daje wzrok peryferyjny?? BALANS. Wiedziałam o tym w teorii już dawno, ale tak naprawdę dopiero ostatnio to „poczułam”. Zauważyłam, że jeśli patrzę wzrokiem peryferyjnym, to lepiej utrzymuję równowagę. Zawsze miałam problem z robieniem małych kółek w galopie. Przeważnie koń mi „gasł”, czyli przechodził do kłusa, lub stępa. Ostatnio „panowałam” nad tym, by mieć wzrok peryferyjny, by patrzeć jak pięknie zataczamy koło. Nie patrzyłam na konia i nie obserwowałam go z myślą w głowie „znowu mi zgaśnie czy nie??”. Balans w zakręcie jest trudniejszy niż na prostym odcinku. Musimy bardzo uważać, by „nie bujnąć” się a tym samym zaburzyć równowagę konia i „zgasić go”.
Przećwiczyłam też wzrok peryferyjny w skokach. Głowa uniesiona, patrzę daleko ..a moje ciało jakby naturalniej „idzie” za ruchem konia. Skoki wychodziły o wiele lepiej, lepiej balansowałam.

Zauważyłam, że nad wzrokiem peryferyjnym gorzej zapanować (pamiętać o nim) w małej hali. Siłą rzeczy nasz wzrok skupia się na szczegółach, na tym co blisko. Ale  będę nad nim pracować, niezależnie od miejsca. ZAWSZE wzrok peryferyjny.

Nie jesteś koniem! Nie wiesz czego koń może się przestraszyć

Nasza wyobraźnia ludzka tego nie ogarnia. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć czego koń może się przestraszyć a czego nie. Nauczyłam się już, by nigdy nie zakładać, że koń się tego czy owego nie przestraszy. Nauczyłam się zakładać, że koń może się przestraszyć. KROPKA.
To oczywiste, że nasz rozum ostrzega, że koń może się przestraszyć szumu liści w terenie (bo może tam akurat wilk siedzi??….hi, hi), plastikowej torebki, którą poderwał wiatr, chłopa na rowerze, który akurat wyskoczył zza budynku, wyskakującego bażanta z trawy, skradającego się dziecka ..ale czy jest w stanie przewidzieć, że koń przestraszy się leżącej płachty??.
Wchodzimy ostatnio do hali na jazdę. Konie znają tą halę bardzo dobrze – CODZIENNIE tam trenują. Więc wjeżdżamy i zaczynamy stępować. A tu w jednym rogu konie zaczynają nerwowo dreptać i ścinać drogę. Zerkają w kąt.. potem dalej wszystko przebiega normalnie. Ponownie zbliżamy się do tego rogu ujeżdżalni i ponownie nerwówka i ścinanie.. Patrzę na Julkę (moją córkę, z którą jeździłyśmy), na konia Julki – to samo!. „Co u licha?” myślę.
Pytam instruktorkę co się dzieje? Odpowiada: „aaa bo leży tam ten niebieski pokrowiec. Nie było go tam jeszcze wczoraj”. Ręce mi opadły… kawałek niebieskiego materiału, który się nie rusza..leży spokojnie, nie jest duży, nie szczeka, nie szeleści…i on straszy!??. Innym razem straszył mój polar leżący na ławeczce. Zwykły, granatowy polar. Mogłabym jeszcze zrozumieć gdyby był czerwony – to taki „ostry” niepokojący kolor, ale granatowy??
Od teraz nie liczę na moją wyobraźnię..bo może ona nie „zadziałać”. Zakładam, że koń może przestraszyć się własnego cienia… ZAWSZE jestem skoncentrowana na jeździe, bo nigdy nie wiem, kiedy koń uskoczy spłoszony.

Koń to panikarz i klaustrofobik

Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam to zdanie od Pat’a Parellego. Oglądałam na Youtubie jedną z jego lekcji jakie udziela jeźdźcom. Tłumaczył zachowanie konia właśnie tymi słowami „Bo wiecie koń to panikarz i klaustrofobik”. Cała prawda o koniach….

Klaustrofobik – to oznacza, że koń nienawidzi zamkniętych przestrzeni i boi się ich. Jeśli na siłę wprowadzamy konia do przyczepki lub do boksu startowego to koń zaczyna wpadać w panikę.
Dawno temu konie żyły na wolności, na wielkich, otwartych przestrzeniach. Było tam jest dużo pastwisk. Każdego dnia pokonywał on wiele kilometrów, by znaleźć wodę lub pożywienie.
Na otwartej przestrzeni konie czuły się bezpiecznie. Dlaczego? Bo z daleka mogły dostrzec drapieżcę i miały czas, by uciec. Instynktownie więc chodzą tam, gdzie jest dużo przestrzeni i miejsce na ewentualną ucieczkę.
Tak, wiem, że nie jest łatwo to zrozumieć – ale konie nie lubią boksów: ciasnej, zamkniętej przestrzeni, bez drogi ucieczki! Instynkt pozostał
Człowiek oswoił konia z boksem. Koń chętnie biegnie do boksu – ale tylko dlatego, że wie, iż znajdzie tam w żłobie coś smacznego. Przywykł do tego miejsca, nie ma wyboru. Ale zapewniam Cię, że o wiele szczęśliwszy byłby na wybiegu!
Wiele koni ciężko choruje, jeśli właściciele za długo trzymają je w boksie. Koń zaczyna się wówczas źle zachowywać, pojawiają się problemy z psychiką.
Koń to prawdziwy panikarz. Przestraszyć go może wiele rzeczy, nie tylko zamknięta przestrzeń. Reakcja na potencjalne zagrożenie jest natychmiastowa – nogi za pas! Koń nie miał czasu na zastanawianie się czy tam w krzakach siedzi wilk czy..to tylko cień drzewa..