Brak talentu???

Tak ..dzisiejsza lekcja była..trudna?..przygnębiająca?..nieudana? Nazwiesz ją ja chcesz :). To niesamowite jak my mało rzeczy kontrolujemy (a zdaje nam się, że kontrolujemy!!) Dzisiaj na przykład instruktorka ciągle musiała zwracać mi uwagę na „latające” nogi (posuwające się stopy w przód i w tył). Między Bogiem a prawdą nie jest to problem tylko dzisiejszego dnia.. Mam trudność w trzymaniu nóg w jednym miejscu przyłożonych do boku konia w kłusie. Najgorzej, że w ogóle tego nie widzę i nie kontroluję. Wiem o tym, bo od czasu do czasu zbieram tego typu uwagę od instruktora. Od czego to zależy? Od lepszego czy gorszego dnia? Od konia? (mam wrażenie, że im niższy tym gorzej) czy od strzemion?. Jak stępuję wydaje mi się, że mam równe strzemiona i że są dobrej długości. A potem w kłusie zaczynam czuć, że coś nie gra..Czuję, że te nogi „szukają” tych (być może) za długich strzemion i latają to tu to tam. Poza tym często jest mi po prostu niewygodnie.. Więc te nogi, wg mnie, rekompensują jakąś niewygodę w dosiadzie. Kiedy się to zmieni??? Kiedy opanuję „latające nogi” ?????? Kiedy ja to przeskoczę????? Czasem ogarnia mnie przygnębienie i wątpliwość. Może do jazdy konnej trzeba mieć po prostu talent??? Przynajmniej ciut talentu! Którego ja nie mam!! ? Zatem mimo chęci i wiedzy nie jestem w stanie poprawnie jeździć i nigdy nie będę..czy to prawda?? …z drugiej strony… trudno – i tak kocham konie i będę jeździć 🙂

P.S. Muszę wybrać się na szkolenie z dosiadu.. Podświadomie myślę, że pomoże ono w „latających” nogach .. 🙂

Nerwówka

Ostatnio, zaraz po pracy, zaplanowałam wyjazd do stajni, by trochę popracować z koniem z ziemi. Na szczęście mam zaprzyjaźnioną stajnię i mam taką możliwość. Fajnie, że menedżer stajni też jest zdania, że lepiej jak koń pobiega ze mną na ujeżdżalni niż ma siedzieć w boksie i dumać… Jak wiemy z takiego dumania, a raczej z nudy, nic dobrego nie wynika.. To właśnie zbyt długie przebywanie konia w boksie jest częstą przyczyną narowów (tzn złych zachowań koni).
Ale wracając do tematu. W pracy miałam dzień pełny emocji..raczej tych niepozytywnych. Musiałam szybko rozwiązać wiele spraw. Wykonałam mnóstwo telefonów, wysłałam mnóstwo emaili…”Uff – udało się zrobić wszystko na czas!”. Szybko zamknęłam komputer. W pośpiechu zjadłam, a raczej wlałam w siebie zupę i wio do stajni. Wiedziałam, że moje ciało dalej jeszcze „nie wyszło z pracy”. Cały czas byłam „nabuzowana”. Zanim zatem weszłam do boksu posiedziałam przed stajnią. Oddychałam głęboko..wdech..wydech..wdech..wydech. Czekałam jak moje ciało wyciszy się, jak zejdzie adrenalina..jak poczuję rozluźnienie w mięśniach. Wiedziałam, że wchodzenie w takim stanie odbije się na naszej „lekcji”. Moje spięcie udzieliłoby się koniowi. Na 100%!!! A potem jego spięcie udzieliłoby się mi .. i tak koło by się zamknęło.
Zatem wyciszyłam się..powolutku weszłam do boksu. Ciepło bijące od konia, dotyk mięciutkiej sierści, witający mnie pysk ostatecznie wygnały napięcie całego dnia. Uśmiechnęłam się do siebie w pełnym szczęściu 🙂
Konie nauczyły mnie świadomości moich emocji, zauważania tego czy jestem spięta, nerwowa, podrażniona czy szczęśliwa i zrelaksowana. Ta wiedza oraz wiedza jak opanowywać własne emocje bardzo przydaje się także w życiu codziennym…:)

Koń to zwierzę uciekające

W naturalnych warunkach, konie na wolności w chwili zagrożenia, nie miały czasu na myślenie. „Coś się dzieje to zmykam! Uciekam!” Ucieczka była dla konia jedyną obroną i szansą na przeżycie. Koń nie stawał do walki z wilkiem, bo nie miał (i nie ma) ostrych zębów czy pazurów. Natura wyposażyła go za to w silne nogi. Brak możliwości ucieczki oznaczała śmierć. Ten instynkt pozostał.
Jeśli jedziemy w teren, musimy być przygotowani na to, że koń może się spłoszyć. Zawsze musimy być czujni, obserwować okolicę, być przygotowani na to, że koń nagle zacznie biec! I to, naszym zdaniem, bez powodu! Nawet jeśli koń bardzo dobrze zna okolicę i wydaje się, że poznał już wszystkie „niebezpieczeństwa” na tej drodze, zawsze coś może go wystraszyć i – reagując instynktownie – będzie uciekał.

Koń to nie drapieżca, koń to zwierze roślinożerne

Koń nie musi gonić za jedzeniem. Koń nie musi się spieszyć. Trawa nie ucieknie. Trawa zawsze będzie. Nie tu, to tam. Dla konia przemierzanie wielu kilometrów dziennie to normalna sprawa! Konie przyzwyczajone są do ruchu i potrzebują go – dla dobrego samopoczucia i trawienia. Koń nie wie, co to znaczy „zdobywać” posiłek, zabiegać o niego. Nie wie, co to znaczy atakować, łapać, polować. Jest roślinożercą.
Natomiast przeciwieństwem roślinożercy jest mięsożerca, czyli drapieżnik. Drapieżnik ma całkiem inną naturę. Jego przetrwanie zależy od tego, czy złapie ofiarę. Musi być sprytny, mieć taktykę, musi się zakraść i zaatakować.
Atak i agresja zatem nie leżą w naturze konia. Zdrowy koń nie gryzie, nie jest agresywny. Nie jest przebiegły ani podstępny.

Nie TRZASKAJ drzwiami!

Tak tak ..konie nie lubią hałasu. Przecież o tym wiem.. pisałam o tym w swojej książce. Komunikacja między dzikimi końmi jest BEZSZELESTNA. Koń na wolności prawie wcale nie rży. Konie przekazują sobie informacje ciałem..nie głosem. Przecież rżenie, czy głośne zachowywanie się, może „poinformować” wilka gdzie jest stado. Co z tego, że teraz nikt na konia nie poluje i jest on bezpieczny w stajni?. To jest instynkt. Instynkt pozostał. Zatem koń nie lubi hałasu i będąc w stajni nie powinniśmy hałasować. To naprawdę źle działa na układ nerwowy konia. Jeśli ciągle dochodzą do jego uszu nowe dźwięki, koń cały czas nasłuchuje i analizuje czy to coś niebezpiecznego czy nie. Zatem cały czas jest w gotowości.. Ta gotowość wykańcza.
Jak bardzo my – ludzie – możemy im tym hałasem przeszkadzać dotarło do mnie niedawno. Poszłam do stajni. Weszłam do boksu konia i zaczęłam go czyścić. Ogólnie nie lubię czyścić konia w boksie. Jest to mała przestrzeń. Koń – nawet niechcący – może nas tam łatwo przygnieść. Ale akurat tak wyszło, że czyściłam w boksie. Stajnia ma 8 stanowisk/ boksów. W każdym boksie stał koń i w spokoju żuł trawę.
Nagle huk trzaskanych drzwi.. Dosłownie w tym samym momencie WSZYSTKIE konie podskoczyły. Jeśliby leżały, zerwałyby się na równe nogi. Mi serce podeszło do gardła.. Za chwilę „ufff..to nic takiego..tylko ktoś trzasnął drzwiami.
Jeśli te konie przeżywają to kilka razy dziennie to naprawdę mają ciężkie życie – ciągła nerwówka! Uciekać czy nie???
Od tego momentu już NIGDY nie zdarzy mi się trzasnął drzwiami przy koniu. Obiecuję sobie!
I jeszcze jedno.. wiemy, że koń to panikarz.. Jeśli mój koń naprawdę by spanikował to biedna ja… Zostałabym skopana doszczętnie. Dlatego naprawdę wolę czyścić konia na zewnątrz – tam mam dość miejsca, by odskoczyć 🙂