Co nieco o wiosennych terenach

W poprzednim tygodniu byłam z Julką w terenie. Co za klimat – słońce praży, świeżość w powietrzu, ciepło (10 stopni), wokół trawa, śniegu brak. Istna wiosna. I my, na koniach, w tym wiosennym klimacie przemierzamy świat! Oj, nie był to relaksacyjny teren, jakby można było to sobie wyobrazić. Nie było miejsca na rozkoszowanie się widokami, wdychanie zapachu traw z zamkniętymi oczami 🙂 Był to teren, gdzie skupienie, szybkość reakcji, czytanie języka konia oraz dobry dosiad bardzo się przydały. Nasza instruktorka doszła do wniosku, że w tym roku już zasłużyłyśmy na miano „wiosennych zaklinaczek koni”, oferując nam ten godzinny, wiosenny teren zamiast jazdy na ujeżdżalni, na tych koniach 🙂 Jeszcze rok temu tego nie zaproponowała. Wiem, dlaczego 🙂

Konie na wiosnę to nie to samo co konie latem czy na jesieni. To konie pełne energii, niewybiegane, to konie szybkie, skore do wyścigów, brykające radośnie na cześć wiosny! (nie wszystkie , ale z moich obserwacji wynika, że hucułki lubią i owszem). Konie, z reguły, zimą rzadziej chodzą w tereny – a to podłoże nie takie, a to dzień krótki, a to nie ma chętnych jeźdźców, bo zimno i wieje. Koń to zwierzę potrzebujące ciągłego ruchu. Zatem, jak już przyjdzie ta wiosna i wreszcie mogą się poruszać, to… miej się, jeźdźcu, na baczności! Skup swoją uwagę, wytężaj zmysły, reaguj szybko, PRZEWIDUJ ruch i wsadź tyłek mocno w siodło 🙂 I mniej trochę wyrozumiałości dla zwierzaka.

Ten teren mogłabym porównać do meczu. Jula kontra Zwinek, Ela kontra Otto. Wynik meczu mojej córki to 3 do 0 dla Julii (brawo, brawo, brawo!), wynik meczu Eli to 2 do 1 dla Eli. A mecze przebiegały następująco.

Zastęp pięciu koni wyruszył na powitanie wiosny. Zwinek przedostatni, Otto na ostatnim miejscu. Zwinek to młody konik, nie tak dawno zajeżdżony, jeszcze ciut płochliwy i szlifujący swoje dobre maniery. Po 10 krokach w terenie Zwinek odstawił swoje pierwsze, małe rodeo. W sumie trudno stwierdzić, czy przestraszył się Otta, który potknął się, czy poczuł po prostu wiosenny wiatr w grzywie 🙂  1 : 0 dla Julii. Jula nie spadła, dzielnie wysiedziała. Idziemy dalej. Zbliżamy się do pięknej łąki (koniom przypomina się, że często tu galopują) i mój Otto wychodzi na prowadzenie! Otto, z kolei, to stary wyjadacz. Konik z bagażem doświadczeń, stały bywalec terenów, uwielbiający szybkość i rywalizację 🙂 Cóż, dałam się zaskoczyć, moje reakcje były o 3 sekundy spóźnione i Otto, zamiast na końcu zastępu, znalazł się na początku, inicjując galop. 1 : 0 dla Otta. Ciapa ze mnie i tyle.

Pierwsze galopy. Zwinek w aurze szczęścia (tak mi się zdaje ???) bryka po raz drugi. Ponownie wygrywa Jula, nie spadając. 2 : 0 dla niej. Po pierwszym galopie para lekko schodzi. I z koni, i z jeźdźców 🙂 Muszę powiedzieć, że niesamowite są te galopy. Konie naprawdę lubią biegać, lubią się ścigać na otwartej przestrzeni, lubią wiosnę! Wspaniałe uczucie! Mogłabym tak na tym grzbiecie na koniec świata!

Jedziemy dalej, po chwili stępa i kłusa pora na drugi galop. Otto ponownie chce przejąć kontrolę i wybiec przed szereg. Tym razem Ela jest już przygotowana i reaguje na czas. Otto zostaje na swoim miejscu – na ostatniej pozycji w zastępie. Ile w nim chęci do biegu! Ile siły, ile energii! (chciałoby się go tak puścić, by się wybiegał, no ale zasady w terenie obowiązują i nie ja tu rządzę). Co za konik! Wynik rozgrywki 1 : 1 (Ela wyrównuje).  Sytuacje powtarzają się jeszcze raz – Zwinek bryka z radości, Jula trzyma się w siodle, Otto chce objąć pierwszą pozycję oraz decydować o rozpoczęciu biegu, Ela reaguje na czas, prosząc go, by jednak wyścigi zostawił na inny dzień 🙂

Jak bardzo różni się jazda w terenie w zależności od pory roku, wie tylko ten, kto to poczuł na własnej skórze. Dobrze znany konik, spokojny, opanowany latem, może okazać się zupełnie inny na wiosnę! Ten sam koń może leniwie „capcować” (uwielbiam to słowo! Znacie je 🙂 ?) na ujeżdżalni, a w terenie może dostawać skrzydeł. Jazda jeździe nierówna, koń, koniowi nierówny.

Myślisz, że nic Cię już w Twojej stajni nie zaskoczy? Potrenuj w czterech porach roku 🙂

PS Skomentuję jeszcze rodeo Julki… Cholera – nie jest to łatwe dla matki, gdy obserwuje swoje dziecko na brykającym koniu… No ale… jak ma się to dziecko inaczej nauczyć?? Poza tym dokładnie wiem, że Julka jest na to przygotowana. Jest na to przygotowana przede wszystkim PSYCHICZNIE! Wiem, że Julka nie panikuje w takich momentach, nie boi się, wie, co robić w takich sytuacjach, wie, że to normalne, wie, że SPOKÓJ to podstawa.

Dlaczego nie wzięłam na „wiosenny teren” Ali (mojej drugiej córki)? Bo wiem, że nie jest na to PSYCHICZNIE gotowa. Ala uwielbia tereny, nie boi się szybkości, fajnie siedzi w siodle. Ale niepokora konia ją przeraża, niekontrolowane galopy, brykania stresują. Lepiej zaczekać, niż odpracowywać…

PS 2.  Warto poznać siebie i swoje emocje w różnych sytuacjach na koniu. Warto zdawać sobie z nich sprawę. Warto uczyć się nowych sytuacji, i odpowiedniej na nie reakcji. Zawsze czuję wielką pokorę na każdej jeździe, bo wiem, że jeszcze niejedna sytuacja mnie zaskoczy 🙂

Dlaczego chów bezstajenny?

Wydawać by się mogło, że boks to idealne miejsce dla konia. Zawsze jest tam ciepło, jest woda i siano w paśniku. Można się w spokoju położyć na miękkiej słomie. Nic tam konia nie wystraszy – może czuć się w pełni bezpieczny. To ludzki sposób myślenia, bo człowiek dobrze czuje się w swoim domu, w czterech ścianach. Gdyby jednak koń umiał mówić, to powiedziałby nam, że woli stać cały dzień na łące, na otwartej przestrzeni. I to nie tylko w lato, gdy jest ciepło i przyjemnie, ale również w zimę, gdy temperatura spada do minus dziesięciu stopni i wieje przenikliwy wiatr. Dlaczego wierzchowce zawsze wybiorą  otwarte przestrzenie?

Natura końska jest całkowicie inna niż natura człowieka. Koń czuje się bezpiecznie, gdy ma możliwość ucieczki, gdy wie, że może odwrócić się na pięcie (a raczej na kopycie) i uciec, gdzie pieprz rośnie! Koń nie wie, że w boksie jest bezpiecznie. Jego instynkt – zwierzęcia uciekającego – podpowiada mu, że tylko na otwartej przestrzeni przeżyje. Boks to dla niego zamknięta przestrzeń, nie dająca możliwości ratunku. Jedyną obroną tego zwierzęcia są bowiem jego silne nogi, wykorzystuje je do walki i do ucieczki. Koń nie ma ostrych pazurów czy kłów do samoobrony. Konie to zwierzęta stadne i nie czują się dobrze w pojedynkę. W boksie każdy członek stada stoi zazwyczaj sam, zamknięty w niewielkiej przestrzeni. Stado daje koniom poczucie bezpieczeństwa, zapewnia im komfort psychiczny. Każdy wierzchowiec wie, że największe szanse na przeżycie ma wtedy, gdy będzie w stadzie, razem z innymi kopytnymi. Ten instynkt, mimo upływu tysięcy lat, nie osłabł. Udomowiony koń nie wie, że tak naprawdę, nie ma już żadnych naturalnych wrogów, a jego instynkt nadal nakazuje mu trzymać się stada. Wierzchowce w stadzie czuwają na zmianę. Jeśli część zwierząt chce odpocząć, przespać się, to pozostałe cały czas czuwają, obserwują czy nic podejrzanego nie kryje się w krzakach, czy stado jest bezpieczne. Konie w stadzie wspierają się, każdy ma swoją rolę, swoje miejsce. A samotnie stojący osobnik może liczyć tylko na siebie… Jest to dla niego zajęcie bardzo wyczerpujące. Kolejny powód, dla którego koń nie lubi przebywać w boksie to brak możliwości ruchu. Rumak w naturze prawie cały czas jest w ruchu. Dzikie konie przemierzają nawet kilkadziesiąt kilometrów dziennie w poszukiwaniu wody i trawy. Budowa tego gatunku oraz jego układ trawienny przystosowany jest właśnie do takiego trybu życia. A w boksie kopytny może niestety tylko stać lub leżeć. Czy zatem koń, stojąc długo w boksie czuje się dobrze ? Zdecydowanie nie. Brak ruchu, brak towarzystwa, brak poczucia bezpieczeństwa źle wpływają na jego samopoczucie. Wiele rumaków, które spędzają długie godziny w boksie, zaczyna chorować i mieć problemy z psychiką, pojawiają się szkodliwe nałogi, takie jak np. heblowanie krawędzi boksu, tkanie etc. Osoby nie mające większego pojęcia o naturalnych potrzebach koni rzucają wówczas komentarze typu: „z nudów przewraca mu się w głowie”. Prawda jest jednak taka, że to człowiek jest główną przyczyną tego typu zachowań, ponieważ nie zapewnia zwierzęciu odpowiednich warunków życia, zgodnych z jego naturą i podstawowymi potrzebami.  Niestety długotrwałe przebywanie w zamknięciu działa nie tylko źle na zdrowie psychiczne koni, ale również na ich zdrowie fizyczne. Koń, aby mógł cieszyć się zdrowiem, potrzebuje świeżego powietrza. Układ oddechowy konia nie jest przystosowany do wdychania toksycznych substancji. A takie substancje unoszą się w boksie. Nie jest przecież tajemnicą, że koń załatwia się w boksie. Robi to tak często, że żaden właściciel, mimo największych starań, nie jest w stanie od razu usuwać odchodów z boksu. Nawet w czystej stajni unosi się pewna część amoniaku, który szkodzi płucom. Największe stężenie tego trującego gazu jest tuż przy podłożu. Gdy zatem koń kładzie się do snu, znajduje się w centrum stężonego obłoku amoniaku.

Wiele chorób, w obrębie układu oddechowego tych zwierząt, pojawia się lub zaostrza właśnie przez przebywanie w zamkniętych przestrzeniach, w których unoszą się szkodliwe substancje – amoniak, kurz i zawarte w nim alergeny.  Na padoku koń wyśpi się o wiele lepiej i zdrowiej. Ograniczenie ruchu z kolei powoduje wiele problemów w obrębie układu trawienia. Ruch wpływa bowiem bardzo pozytywnie na perystaltykę jelit. Zwierzęta, które mają możliwość swobodnego „wybiegania się” rzadziej mają problemy z kolką. Wielogodzinne stanie w boskie bardzo źle wpływa również na kondycję całego układu ruchu. Konie, które są regularnie padokowane są mniej podatne na wszelkiego rodzaju kontuzje w czasie treningu. Zatem dlaczego niektóre konie z tak wielką ochotą wracają do stajni? Odpowiedź jest prosta – wiedzą, że znajdą tam coś dobrego. Może miarkę owsa? Może świeże sianko? Może marchewkę? Może smakołyk?! A konie lubią jeść. Co najczęściej zrobi wierzchowiec po wejściu do budynku? Od razu idzie do żłobu i sprawdza czy jest tam coś dobrego. Jeśli jednak zostawilibyśmy boks otwarty, to koń po spałaszowaniu owsa, z przyjemnością wróciłby na pastwisko i zostałby tam na noc. Nie przeszkadzałby mu deszcz ani mróz. Coraz więcej stajni prowadzi, tak zwany chów bez stajenny. Konie przez całą noc przebywają wówczas na pastwisku, a w ciągu dnia są sprowadzane do boksów (lub po prostu do stanowisk pod dachem) na czas treningów. Takie konie – wybiegane, w dobrym humorze i w odpowiedniej kondycji – są spokojniejsze na jazdach i przede wszystkim mają możliwość zrealizowania swoich podstawowych potrzeb psychicznych, takich jak więź z innymi końmi czy poszczucie przynależności do stada, dzięki którym czują się bezpieczne i potrzebne.

zdjęcie : Ewa Janicka, Słoneczna Czechówka