Karmienie z ręki w rekreacji

Dziś krótko i na temat – o karmieniu konia z ręki. Jestem przeciwniczką karmienia koni z ręki przez młodych jeźdźców, dzieci, przez niedoświadczonych dorosłych. I chyba nie ja jedna 🙂 W stajniach, gdzie bywam (i pewnie tam, gdzie Wy bywacie), pełno jest karteczek: „Zakaz karmienia konia”, „Zakaz dokarmiania” etc. Czy tylko z powodu obaw właścicieli o wagę konia, o przejedzenie się konia, jego choroby? Czy tylko z obawy, że ktoś poda rumakowi niezdrowy cukier zamiast zdrowej marchewki? Nie, nie tylko. Właściciele wiedzą, jak wielkim „wzmacniaczem” zachowań konia (czy to pozytywnych, czy negatywnych) jest smakołyk.

Koń to zwierzę inteligentne, mądre i bardzo lubi jeść (jak my wszyscy 🙂 ) Koń – dla małego co nieco – dużo więcej zrobi niż „za darmochę” (jak my wszyscy). Koń chętniej pracuje, jeśli wie, że czeka go za to nagroda. Nagrody mogą być różne: zdjęcie presji, nasze miłe słowo, chwila przerwy, pogłaskanie czy też właśnie kawałek chlebka czy marchewki. Gdy nagradzamy konia za coś, co zrobił, mówimy o wzmocnieniu pozytywnym (to temat na inny wpis). Wielu trenerów korzysta z wiedzy o zachowaniach zwierząt, o wzmocnieniu pozytywnym, i świetnie trenuje swoje konie (czy inne zwierzęta). Konie można trenować zarówno z pomocą jedzenia, jak i bez niego. Ale treningiem koni zawsze muszą zajmować się osoby doświadczone, nigdy dziecko, osoba początkująca, bez praktyki i wiedzy. Marchewka w nieudolnych rękach może więcej zaszkodzić niż pomóc. Może utrwalić złe zachowania.

Spójrzmy na Elę Gródek sprzed paru lat. Jeździła w stajni, gdzie pewna piękna, delikatna klaczka o imieniu Delekta sprawiała pewne problemy przy siodłaniu. Gdy wchodziło się do boksu i próbowało się założyć jej kantar, „straszyła” zębiskami, próbowała podszczypywać. Co wymyśliła Ela? „Przyniosę kawałek marchewki, Delekta zajmie się marchewką, a nie mną”. Metoda działała perfekcyjnie! Tylko czy z korzyścią dla konia i innych jeźdźców?

Co w rzeczywistości miało miejsce? Delekta kłapała zębami, po czym przed jej pyskiem pojawiała się marchewka. Delekta myślała: „Wspaniale! Marchewka! Aha!!! To taki jest sposób na zdobycie marchewki! Kłapać zębami” (był to też świetny sposób, by przestraszone dzieci wybiegały z boksu i zostawiały ją w spokoju 🙂 ) I tak to Ela nieświadomie wzmacniała złe zachowanie klaczy za pomocą karmienia z ręki marchewką.

Z innej beczki. Czy miałeś do czynienia z końmi, które „obszukiwały” Cię, obwąchiwały kieszenie, trącały pyskiem, szukając, czy nie masz czegoś dobrego? Ja miałam nie raz. I pamiętam, jak mnie to stresowało! Pamiętam, że bałam się, że koń mnie ugryzie. I nie jestem osamotniona w tym uczuciu. Każde dziecko, które zaczyna swoją przygodę z końmi, obawia się tych wielkich zębisk! Dlatego nie chcemy takich zachowań u koni. Konie niekarmione z ręki przez rekreantów nie będą ich nachalnie obszukiwać, przygniatać do ściany boksu, krzycząc w myślach: „Dawaj coś do jedzenia! Wiem, że gdzieś coś masz”.

Dlatego też karmienie konia smakołykami, moim zdaniem, powinno być zarezerwowane tylko dla osób, które wiedzą, kiedy ten smakołyk można dać, a kiedy nie, jak go użyć i w jakim celu, kiedy smakołyk wzmocni pozytywne zachowanie konia, a kiedy nie. Naprawdę nie jest to obojętne, KIEDY, JAK i GDZIE dajemy koniowi marchewkę 🙂 Człowiek musi być na to gotowy, musi mieć pewne obycie z końmi i sporą wiedzę o nich, by nie narobić zamętu.

Podam jeszcze jeden przykład. Pamiętam, jak kiedyś w swoich ćwiczeniach z Larmandem (moim „wypożyczanym” koniem) chciałam użyć marchewki. Tak bez zgłębienia tematu. Gdzieś coś podejrzałam, coś gdzieś usłyszałam i stwierdziłam, że zobaczę, jak to działa! Szybko Larmand zrewidował moją gotowość do użycia marchewki w czasie ćwiczeń 🙂 Kompletnie nie byłam na to gotowa. Larmand omal nie wlazł mi na głowę 🙂 Stał się tak namolny (albo ja tak słaba i mało asertywna!), że wycofałam się z pomysłu w sekundę.

Koń nie może wyrywać smakołyka, to człowiek decyduje kiedy mu go podać, a koń powinien grzecznie czekać.

Trzeba pamiętać o tym, że koń bardzo szybko się uczy, że odrabianie złych „lekcji” kosztuje trzy razy więcej czasu niż nowa nauka. To wielka odpowiedzialność. Jeśli chcesz być dobra dla konia i chcesz mu podziękować za fajną lekcję, wrzuć mu marchewkę do żłobu!

Więcej o karmieniu z ręki w książce „Jazda konna naturalnie! Co ten koń sobie myśli?”.

PS Zdjęcie – podglądnęłąm taką oto scenkę. Mały Antoś, który bojąc się wielkich zębisk konika, wymyślił nowy sposób na podanie marchewki 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *