Szkolenie z Manolo Mandez – część I

Manolo Mandez jeździł konno już w brzuchu matki. Wychowywał się na wsi. Konie były potrzebne do życia i przeżycia. O konie trzeba było dbać, troszczyć się, bo były niezbędne do funkcjonowania na hiszpańskiej wsi. Manolo opowiadał, jak jego mama musiała często dojeżdżać konno 20 km do miasteczka. Pojechała też konno, parę dni przed porodem, do szpitala, a po porodzie z powrotem do wsi, z malutkim Manolo przywiązanym do jej ciała. Manolo spał podczas tej i innych podróży do miasta. Chód konia bujał, usypiał. „Moja mama była bardzo dobrym jeźdźcem” – wspominał. To już tu, w rodzinnym domu, narodził się wielki szacunek Manolo do koni, nieprzeciętna umiejętność wczytywania się w to, co mówią, wyrażają. To tu narodziła się wielka wrażliwość na potrzeby koni, empatia i prawdziwa miłość do tych zwierząt. Szczegółową historię życia Manolo możecie doczytać w necie. Ja wspomnę jeszcze tylko o jednym ważnym fakcie. Manolo był współzałożycielem, a potem trenerem w słynnej szkole ujeżdżania w Jerez de la Frontera.

Uwielbiam Hiszpanię. W wielu 35 lat zaczęłam uczyć się nie tylko jazdy konnej, ale również hiszpańskiego 🙂 Taki zbieg okoliczności… Uwielbiam podróżować po Hiszpanii. Byłam w Jerez de la Frontera. Byłam w słynnej szkole ujeżdżenia, ale… nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Wyćwiczone w piafach konie nie wzbudzały zachwytu. Raczej było mi ich szkoda. Teraz wiem, że ujeżdżenie i ćwiczenie piafów nie jest złe samo w sobie. Prawda jest taka, że stara, dobra szkoła ujeżdżeniowa miała (i ma) na celu dobro konia. Miała na celu jego gimnastykę, ćwiczenia wzmacniające jego mięśnie, kształtujące dobrą postawę ciała, psychikę, by był w stanie przez długie lata nosić jeźdźca na swoim grzbiecie, bez szkody dla ich zdrowia. Jak powiedział kiedyś Wojciech Mickunas, „natura nie stworzyła koni do tego, byśmy na nich jeździli”, koń nie rodzi się, by nosić człowieka na swoim grzbiecie. Stara szkoła ujeżdżeniowa dbała o prawidłowy rozwój konia, przygotowywała go na „noszenie” jeźdźców. Nikt tu nie pomyślał o zajeżdżaniu 2- czy 3-letnich koni. Manolo nie ukrywał goryczy, mówiąc, jak wiele dobrych zasad w treningu koni zostało złamanych, jak chęć sukcesu w przeróżnych zawodach zasłania oczy wielu ludziom, znieczula ich na ból, krzywdę zwierzęcia, jak wiele złych rzeczy dopuszcza się obecnie w jeździectwie, hodowli koni, ujeżdżeniu.

Podczas szkolenia we Wrocławiu (i zapewne gdzie indziej też) najczęściej pojawiające się słowa wypowiadane przez Manolo to „good posture” (prawidłowa postawa ciała konia). Bez tego nie ma zdrowego konia. A tylko o takim koniu Manolo chce rozmawiać. Drugie najczęstsze zdanie to „daj dłuższą wodzę” – ale o tym w następnym poście.

Manolo zna każdy koński mięsień, każdą końską kość, więzadło, powięź, ścięgno. Z końskiej „twarzy”, z jego oczu, z mimiki czyta szczęście lub nieszczęście zwierzęcia. Czyta najdrobniejszy ból, dyskomfort. Nie, nie wyczytałam tego w necie. Widziałam to przez trzy dni na własne oczy. Szkolenie Manolo polega na tym, że ośmiu wybranych jeźdźców pracuje, trenuje pod jego okiem przez trzy kolejne dni, a widownia obserwuje ich pracę. Manolo komentuje na bieżąco, co robi i dlaczego, co radzi i dlaczego. Jeźdźcy i konie są różni. Jedni jeżdżą zawodowo, inni hobbistycznie, jedni ćwiczą ujeżdżanie, drudzy skoki. Jedni jeżdżą na cordeo, a inni na wędzidle. Jedni mają młode konie, inni starsze. Taki przekrój pozwala porównać różne podejście Manolo do treningu. Tłumaczy, co jest ważne dla konia w każdym momencie jego rozwoju. Co może ćwiczyć, a na co jest za wcześnie. Ale Manolo zawsze zaczyna od spojrzenia koniowi w oczy…(i pod ogon 🙂 Naprawdę, tam jest dużo „zapisane”! Ja o tym nie wiedziałam!).

Prawie każdy koń biorący udział w szkoleniu miał jakiś problem – zaawansowany lub taki, który dopiero zaczynał się pojawiać. Po ruchu konia, po jego zachowaniu, po sposobie, w jaki wykonuje ćwiczenie, unosi ogon, po dotyku jego skóry, mięśni, kości Manolo stawiał diagnozę. Jedne konie miały problem z kręgosłupem w części lędźwiowej, inne w odcinku szyjnym, jedne z kręgiem numer 2, 3, inne 7 czy 17,18. Jedne z lewą nogą, drugie z prawym kopytem. Z każdym dniem szczęka coraz bardziej mi opadała… Taka precyzja w tak krótkim czasie! Co za wyczucie, co za znajomość ciała i duszy koni! Mało tego – na diagnozie się nie kończyło. Magiczne ręce Manolo nastawiały kręgi, rozmasowywały spięte mięśnie, rozluźniały kolejne partie ciała konia, tak by poczuł się lepiej, by dolegliwość ustąpiła. Nie u wszystkich koni to się udawało. Mimo że widać było, że właściciel kocha konia, nieświadomie dopuścił już, poprzez niepoprawny trening (a większość jeźdźców była bardzo zaawansowana!), do nieodwracalnych zmian w postawie, w kręgosłupie konia. Te błędy robisz Ty i robię ja. Nie z braku miłości, ale z braku świadomości…

To szkolenie to niesamowita dawka wiedzy. Wiedzy, którą możesz zobaczyć na własne oczy. Wielu rzeczy byłam już świadoma, ale wielu jeszcze nie. Wiele zagadnień było nowych, wiele ułożyło się w końcu w głowie. To nie jest tak, że Manolo opowiada o jakichś tajemnicach, sekretach, zdradza swoje złote myśli, wiedzę tajemną. Wręcz przeciwnie – wszystko, co mówi, jest naturalne, zgodne z logiką, z psychologią,  fizjologią i biomechaniką konia! A jednak… my, ludzie, nie zawsze do końca słuchamy, słyszymy i rozumiemy. Często kopiujemy coś po kimś, potarzamy stare schematy. Warto zweryfikować swoje przekonania, swoją wiedzę.

Co wyniosłam, o czym warto było sobie przypomnieć? O tym już za dwa tygodnie w nowym wpisie.

PS Koszt 3 pełnych dni (od 9.00 do 18.00) to 450 zł. Manolo ponownie będzie w Polsce  – w październiku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *