Instynkt koński – nieustępowanie na nacisk

Dzisiaj na blogu w ramach kategorii „O naturze końskiej” fragment z książki „Jazda konna? Naturalni! Co ten koń sobie myśli?”( O książce ) z I rozdziału „Koń – co to za zwierzę? O naturze końskiej”.

Temat niesamowicie istotny. Zrozumienie go, to jedno z najważniejszych zadań dla jeźdźca.

„Wyobraź sobie biegnącego wilka. Wilk atakuje konia, wbija kły w jego podbrzusze. Co, według Ciebie, dzieje się dalej? „To jasne! Koń czym prędzej wyrywa się i ucieka!”.

Pudło! Błędna odpowiedź! Jeśli by tak zrobił, kawał jego ciała zostałby w paszczy wilka… Koń z taką raną miałby małe szanse na przeżycie.

„To co w takiej sytuacji robi koń?” – zapytasz. Koń naciska na źródło bólu. Napiera całym swoim ciężarem na paszczę wilka, który pod naporem otwiera szczęki, puszcza skórę i mięśnie. Dopiero wtedy koń rzuca się do ucieczki. Wtedy ma szanse na przeżycie. Czyż Matka Natura nie jest genialna?! Sama nigdy bym na to nie wpadła. Koń robi coś, co nam wydaje się kompletnie nielogiczne! Pomyśl, jak reagujesz, gdy czujesz nacisk, ból na skórze? Instynktownie odsuwasz się, odskakujesz. Prawda? Instynktownym zachowaniem człowieka jest ucieczka od źródła bólu. To taka reakcja leży w naszej naturze, dlatego tak trudno nam zrozumieć reakcję nacisku konia na źródło bólu.

Ta cecha konia jest bardzo widoczna w wielu sytuacjach w stajni. Na pewno zdarzyło Ci się pchać konia, który – zamiast ustępować, odsuwać się – odpowiadał naciskiem, naporem na Twoją rękę (zdjęcie powyżej). Pewnie byłeś zdziwiony, a nawet wystraszony, gdy zamiast się usunąć, o mało nie stanął Ci na nogę! Nie jest to miłe uczucie – zwłaszcza gdy stoisz między ścianą boksu a koniem. Pamiętaj jednak, że nie jest to zachowanie ani złośliwe, ani mające Cię przestraszyć. Tak właśnie działa instynkt konia – nieustępowanie na nacisk.

Zamiast pchać konia, spróbuj dawać mu tylko impulsy. Zamiast stałego nacisku, wybierz krótkie, pulsacyjne, delikatne szturchnięcia.

Również pulsacyjnymi ruchami powinniśmy działać na wędzidło, gdy chcemy zatrzymać konia, lub kantar, gdy chcemy, by koń opuścił głowę. Jeśli ciągniemy wodze, wędzidło naciska na pysk konia (a kantar na potylicę). Koń odpowiada tym samym – próbuje naciskać na wędzidło, wyciągając głowę do przodu (lub na kantar zadzierając, podrzucając głowę do góry). Nie jest to komfortowa sytuacja ani dla jeźdźca, ani dla konia…”

Po przeczytaniu tego fragmentu mogła nasunąć  Ci się myśl: „Ale jak ja przesuwam konie, to one grzecznie ustępują. Jak pociągnę za wodze, to większość koni zatrzymuje się. To jak to w końcu jest?”. Masz rację – niektóre konie, grzecznie i natychmiast, usuwają się, jeśli je pchamy, oraz zatrzymują się, jeśli je ciągniemy za wodze. Wiesz dlaczego? Bo człowiek je tego nauczył. Konie – szczególnie w rekreacji – powinny być dobrze „ułożone”, powinny umieć ustępować od nacisku. Tego uczą je trenerzy. To jest podstawa bezpieczeństwa. Natomiast musisz o tym wiedzieć, że jednak NIE KAŻDY koń jest wyuczony. Co ważniejsze – w momencie paniki, strachu, nawet wyuczony koń, może zapomnieć o tym, co go człowiek nauczył! W momencie paniki, strachu INSTYNKTY biorą górę!*

Wyobraź sobie, że jesteś w terenie, albo na ujeżdżalni. Koń się spłoszył i zaczyna pędzić do przodu. Nie myśli! Chce tylko uciec. A Ty „zakleszczasz” się na wędzidle, ciągniesz z całych sił, wywołując ogromny nacisk w pysku konia. Koń na tej nacisk, na ten ból, odpowiada naciskiem i jeszcze bardziej gna do przodu, wprawiając Cię w wielkie zdziwienie i przy okazji strach…

Wiem jak to działa – zaczynając jazdę konną – nie mając tej wiedzy, reagowałam dokładnie tak jak Ty!

W rekreacji miałam możliwość wielokrotnie jeździć na koniach „do przodu”. Koniach, które łatwo rozpędzały się, chciały gnać. Ostatnią rzeczą, którą jeździec powinien robić, to ciągnąć takiego konia za wędzidło. Jeśli koń pędzi do przodu i „wiesza” się na wędzidle, to możemy hamować go wprowadzając na koło, uchylając jego łeb, lekkimi impulsami działać na wędzidło. I przede wszystkim: uspakajać go głosem, przekazywać mu swój spokój, swoje opanowanie.

Wiesz co? Jak jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak działa instynkt nacisku na źródło bólu (i że w ogóle istnieje), to wiele razy, na drugi dzień po jeździe (na koniu „do przodu”), miałam ogromne zakwasy w ramionach. Ciągnęłam tak mocno za wodze, że aż mnie potem bolały mięśnie na placach i ramionach!  Ciągnęłam ja i ciągnął koń. Zamknięte koło.

A można zupełnie inaczej – gdy tylko człowiek wie 🙂 Gdy tylko zrozumie.

Lekka ręka – jak to się często mówi w jeździectwie – to absolutna PODSTAWA. Znajomość natury końskiej to absolutna PODSTAWA.

*więcej na temat znajdziesz we wpisie Koń to panikarz i klaustrofobik oraz Koń to zwierzę uciekające

PS I Przepraszam wszystkie konie za wszystkie „te” lekcje ze mną bez lekkiej ręki, za ból, dyskomfort, który Was sprawiłam.

Inne wpisy na temat natury końskiej znajdziesz tu:  http://jazdakonnanaturalnie.pl/category/o-naturze-konskiej/

Ela Gródek

Zapał młodego jeźdźca

Olga. Moja trzecia córa (7 lat). Na początku nie chciała jeździć konno. Konie ją przerażały. Ok. Nie ma sprawy. Jazda konna nie jest dla wszystkich. Chodziła ze mną czasem do stajni. Rozmawiała z daleka z Larmandem, z innymi końmi. Z dystansem. Dystans zmniejszał się. Zaczęła pomagać w czyszczeniu koni (najbardziej lubi czyścić kopyta) i pewnego dnia poprosiła o jazdę.

Od 2 miesięcy regularnie ćwiczy jazdę konną.  Zaczęłyśmy od jazd na lonży, bez siodła, na oklep. Na początku chodzi przede wszystkim o złapanie równowagi, „poczucie” konia, o kontakt z nim, oswojenie się z byciem na grzbiecie. Im mniej mamy do opanowania (strzemiona i wpadające tam nogi, wodze, prowadzenie itp.), tym lepiej. Wbrew pozorom, uwaga początkującego jeźdźca (zarówno dziecka jak i dorosłego!) nie jest podzielna. Sam fakt „bycia” na końskim grzbiecie, który się rusza, przyspiesza, zwalnia itp., pochłania niesamowicie dużo uwagi. Czasem instruktorzy o tym zapominają. Wydaje im się, że dziecko nie słucha (ich uwag, poleceń). Dziecko słucha, ale nie słyszy 🙂

Równocześnie wraz z praktyką weszła teoria – czyli wieczorne czytanie „Jazdy konnej naturalnie! Co ten koń sobie myśli?”- o koniu, jego instynktach, zachowaniach. Dla mnie to niesamowity moment. Książkę pisałam z myślą o Julii i Ali – a teraz czytam ją Oldze!

Po pewnym czasie, na ujeżdżalni, dodałam pracę w siodle – opanowanie strzemion i kłusa anglezowanego. Kłus anglezowany wcale nie jest taki prosty. Patrząc na Olgę,  zaśmiewałam się pod nosem! Olga- mały worek starający się wpaść w rytm konia. Jakie były moje pierwsze wrażenia z jazdy kłusem anglezowanym? Naprawdę było to aż tak trudne? 🙂

W siodle można ćwiczyć stójki i półsiady, dodawać skłony. To niezbędne ćwiczenia na równowagę. (więcej o ćwiczeniach na koniu przeczytasz w książce O książce). Zanim Olga dostanie w ręce wodze, z wędzidłem w pysku konia, musi popracować nad swoją równowagą, niestabilną ręką.

Ale przejdźmy do sedna. O czym chciałam Wam dzisiaj napisać? Olga, jak każde dziecko, po niedługim czasie, uznała, że ciągle robimy to samo. Chciała czegoś nowego! Od sióstr wiedziała, że one galopują. Już na drugiej lekcji chciała galopować 🙂 To brzmiało ekscytująco! Mając dość tłumaczeń, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze nie jest gotowa, po jakimś czasie, pozwoliłam na krótki galop. I co? Teraz już nie prosi 🙂 Galop okazał się o wiele trudniejszy niż sobie wyobrażała. To naprawdę inna energia! Olga poczuła strach, poczuła brak kontroli, panowania. Dobrze znam ten strach.  Pokonywałam go stopniowo przez kawał mojego końskiego życia 🙂 Dobrze więc znam te uczucia i myśli.

Olga nie prosi już o galop i nie prosi też o samodzielną jazdę. Nie chce, bym odpięła lonżę (poczuła na własnej skórze również bryknięcie konia). Kupę czasu upłynie zanim będzie na to gotowa – gotowa nie fizycznie, ale  psychicznie. Jazda konna nie jest łatwa. Rodzicu – musisz o tym wiedzieć.  Gdybym sama tego etapu nie przeszła, nie wiedziałabym i nie dzieliłabym się tym z Tobą.

Na szczęście teraz wiem i nie będę niczego przyspieszać! A niech kłusuje jeszcze przez kilka lat!

PS Wspaniałym urozmaiceniem lekcji są elementy woltyżerki. Zadziornie zawsze pytam Olgę „Olga to jak? Galopujemy?” A ona na to „A może już woltyżerka?”. Ze śmiechem na ustach ściągamy siodło i przechodzimy do najfajniejszej części w treningu z koniem 🙂

 

Kto nie lubi jazdy do tyłu?

Lub „martwego Indianina”?

Na zdjęciach Felicja ze „Stajni na Zielonej”. Najcudowniejszy kucyk na ziemi!