Wywiad z Michałem Dobrowolskim – wszystko o konsekwencjach źle dobranego siodła, nieserwisowanych siodeł – część I

Ela Gródek: Jak długo zajmujesz się dopasowywaniem siodeł?

 Michał Dobrowolski: Dopasowaniem siodeł zajmuję się od 12 lat. Od 8 lat prowadzę szkolenia z dopasowywania siodeł. Skończyłem też kurs fizjoterapii koni i 4-letnią szkołę osteopatii koni (przypis EG: więcej o Michale na końcu wpisu)

Co Cię skłoniło do tego, by się tym zająć?

 W zasadzie to niemalże brak specjalistów w tej dziedzinie na polskim rynku. Gdy 12 lat temu byłem w Anglii, zobaczyłem, że ten temat zupełnie inaczej może wyglądać, że siodła są dopasowywane, że jest też dużo większy wybór siodeł, że można się kogoś poradzić, że siodła są serwisowane. I jak wróciłem do Polski to zauważyłem, że ta moja wiedza zdobyta w Anglii na kursach, jest unikatowa. To mi dało wiatr w żagle. Zacząłem coraz bardziej się rozwijać w tym temacie, uczyć się i świadczyć usługi, a przez to pomagać coraz większej ilości koni.

A potem, gdy już pracowałem jako saddle fiter poczułem, że już o sprzęcie wiem wystarczająco dużo (o możliwościach siodeł, o danych technicznych), ale trochę mi brakuje wiedzy odnośnie końskiego grzbietu. Stąd kurs fizjoterapii koni i szkoła  osteopatii koni.

Zanim przejdziemy do klu wywiadu, czyli do tego jak niedopasowanie siodła wpływa na zdrowie fizyczne i psychiczne koni, to jeszcze zapytam – co się zmieniło w Polsce w tej „branży” w ciągu tych ostatnich 12 lat? Jak oceniasz te przemiany w Polsce?

Pozytywnie! Coraz więcej ludzi zajmuje się dopasowywaniem siodeł. Jak ja zaczynałem, to można nas było policzyć na palcach jednej dłoni, a teraz już prawie w każdym województwie są osoby, które się tym zajmują. Wiedzy i świadomości jest coraz więcej.

Kiedy ludzie zgłaszają się do Ciebie? Czy jak kupią konia i chcą kupić siodło, czy jak jest już „problem”?

Rzeczywiście tak jest, że większość przypadków to zgłoszenia, gdy już jest problem. Gdy siodło jest użytkowane kilka miesięcy czy nawet lat. A ja widzę, że to siodło musiało sprawiać ból koniowi już na samym początku. Bardzo dużo jest przypadków, że ta świadomość człowieka, właściciela, jeźdźca bardzo późno się budzi.

Czy koń pokazuje od razu, że coś jest nie tak, czy możemy przegapić, że siodło jest niedopasowane?

Jeśli będziemy czujnymi obserwatorami, to już od pierwszego momentu założenia złego siodła zauważymy, że coś jest nie tak. Musimy patrzeć na reakcje konia, na mimikę, na jego zdanie i podejście do siodła. Musimy patrzeć na jego ciało. Zachęcam wszystkich, by też bardzo obserwować sierść. Na sierści widać bardzo dużo objawów, że coś jest nie tak.

Generalnie musimy znać takie podstawy (na moich kursach zawsze tego uczę) jak ochrona kłębu, która jest absolutnym obowiązkiem, ochrona w ogóle całej struktury kręgosłupa (i od góry i od dołu). Siodło nawet po obciążeniu przez jeźdźca musi odstawać na górze, nad kłębem, minimum 2 palce. Tak samo te 2 palce muszą wejść z tyłu, bo przecież terlica nie może też dotykać kręgosłupa z tyłu. Ważne jest, by kanał w siodle był na tyle szeroki, by nie uciskał wyrostków kolczystych kręgosłupa co oznacza, że kanał musi mieć minimum 7 cm i kolejna rzecz, do której zachęcam, to by macać te panele w siodle. Gdyby ludzie to robili odpadło by nam 50% problemów! Zachęcam, by macając te części paneli w siodle, które dotykają grzbietu konia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ja bym chciał, by to leżało na moich plecach. Jeśli odpowiedź brzmi „nie” to sprawa jasna! Dotykaniu paneli powinno towarzyszyć odczucie, że to jest coś przyjemnego, miękkiego, że to jest równa powierzchnia, że sami byśmy chcieli by coś takiego na naszych plecach leżało. Natomiast jeżeli jest to twarde, nierówne, są tam gule, zbitki materiału to takie siodło nie nadaje się do użytku!. 

Kontrolę siodła należy przeprowadzać miniumum co pół roku. Siodła należy serwisować – średnio co 3-6 miesięcy uzupełniać wełnę w panelach, dopychać pod bieżące potrzeby, a co 3-4 lata wymienić całość wyściółki. 

Co się dzieje, gdy zakładamy nieodpowiednie siodło na konia – w sensie fizycznym?

Po pierwsze: niedopasowane siodło, wpływa w bardzo dużej mierze, na cały układ ruchu konia. Miejsce gdzie kładziemy siodło śmiało możemy nazwać taką „skrzynką rozdzielczą” w ciele konia i blokada w tym miejscu prowadzi do negatywnych następstw tak naprawdę we wszystkich strukturach układu ruchu. Siodło w złej równowadze może prowadzić do przeciążeń w niektórych odcinkach kręgosłupa. Po drugie: niedopasowane siodło będzie wpływać też na inne układy. Siodło leży na klatce piersiowej konia, popręg leży na mostku. Siodło zatem wpływa na układ oddechowy konia. Zbyt długie siodło powoduje nacisk na nerki i układ moczowo-płciowy. Więc warto myśleć o siodle globalnie. Nie jest to tylko kwestia dyskomfortu i napięcia mięśni, ale są to nieodwracalne konsekwencje dla układu ruchu i wszystkich innych układów wewnętrznych w ciele konia.

Zatrzymajmy się chwilkę przy układzie ruchu. Podajmy może więcej przykładów. Np. siodło naciska na łopatki i blokuje ruch w łopatkach, lub naciska żebra więc koń ucieka od tego bólu, pracuje niesymetrycznie i na przykład obciąża bardziej jedną nogę i za chwilę mamy problem z nogą.

Tak. Lub inny przykład z łopatką. Chrząstka łopatki jest bardzo delikatną strukturą i niestety tą chrząstkę jesteśmy w stanie na stałe uszkodzić. Zbyt długie siodło z kolei może prowadzić do uszkodzeń wyrostków poprzecznych. To też są bardzo poważne kwestie. Albo jesteśmy w stanie doprowadzić do atrofii mięśni grzbietu (czy mięśnia czworobocznego, czy najdłuższego grzbietu, czy najszerszego grzbietu). Te mięśnie generalnie wolno rosną u konia, a do tego, pod naciskiem nieodpowiedniego siodła, bardzo szybko zanikają, tracą swoją elastyczność. Taki uszkodzony mięsień nie przyrasta, nie odbudowuje się tkanką mięśniową tylko uszkodzenia prowadzą do odbudowy tkanką łączną, która potem jest bardzo trudna w rehabilitacji.

Innymi słowy – jeśli mamy niedopasowane siodło, które jednostajnie, niesymetrycznie, naciska (obciąża) jeden z mięśni na grzbiecie, to to siodło po prostu ten mięsień niszczy.

Tak. Ten mięsień się niszczy, bo taki mięsień przestaje być prawidłowo dotleniony, odżywiony i już od pierwszej jazdy w takim siodle taki mięsień zaczyna znikać. Więc możemy tu jasno powiedzieć, że trening w takim siodle działa na niekorzyść zwierzęcia, na niekorzyść jego kondycji, na niekorzyść rozwoju jego muskulatury. I dlatego tak dużo widzimy koni, chodzących nawet w wysokim sporcie (nawet na poziomie olimpijskim), które mają bardzo słabą linię grzbietu. Jedna z przyczyn może być praca na niedopasowanym siodle.

Czyli tak naprawdę jeździec sobie myśli: muszę codziennie trenować, jeździć na moim koniu, by on wyrabiał sobie mięśnie. A niestety dzieje się zupełnie coś odwrotnego. Jeździec przez jazdę hamuje rozwój mięśni, doprowadza do zaniku mięśni.

Tak. Wyobraźmy sobie, że idziemy na trekking w górach i mamy niedopasowane buty. Obtarcia, ból, dyskomfort powodują od razu niechęć. U niektórych ludzi to spowoduje, że zaraz zacznie boleć ich głowa, plecy, właśnie od tych niewygodnych butów.

Do psychicznych konsekwencji jeszcze dojdziemy. Może tylko od razu przypomnijmy, że w ogóle nie powinniśmy dopasowywać siodła dla konia, który nie ma wyrobionych mięśni grzbietu.

Tak – to jest bardzo ważny temat, który teraz poruszyłaś, bo bardzo dużo koni do których przyjeżdżam na konsultację nie jest gotowych do tego, by bezpiecznie nosić jeźdźca. Ich stan grzbietu jest tak zły, że wymagają na początku diagnostyki, rehabilitacji, wzmocnienia. Kształt ich grzbietu nie jest w ogóle fizjologiczny! Do takiego kształtu nie da się dopasować siodła – nawet najlepszej marki świata. Choćbyśmy chcieli wydać i 30 tysięcy, to to się nie uda, bo to nie jest prawidłowy kształt grzbietu. Ten koń musi się na początku odbudować. 

I tak. Wiem, jest to od razu na początku bardzo zła nowina dla właściciela. Ale to może być początek fantastycznych zmian, jeśli właściciel jest na to otwarty, gotowy. Osoba dopasowująca siodło, podchodząca do tematu fachowo, może zacząć od takiej diagnozy. Właściciel musi być gotowy, by zrobić ten jeden krok do tyłu, aby później naprawdę móc pójść mocno do przodu.

Tu mówisz o odpracowaniu konia. A jak się ma kwestia młodego konia? Zacznijmy od tego ile minimum lat powinien mieć koń, by zacząć chodzić pod siodłem?

Koń powinien mieć nie mniej niż cztery lata. Poniżej czwartego roku życia konie nie są fizycznie przygotowane do obciążania. Gdy skończą cztery lata, można powolutku, stopniowo, wprowadzać konia do jazd ALE pod warunkiem, że wcześniej przygotowaliśmy go do tego pracą z ziemi. (przypis EG – polecam przeczytać: Wiek konia a jego gotowość do pracy )

No właśnie. Jak to jest. Czy koń, który jest w chowie bezstajennym (czyli ma możliwość ruchu 24/7. Pomijam temat koni stojących po 14 godzin na dobę w boksie) i kończy cztery lata, nadaje się od razu do pracy pod jeźdźcem? Czy, aby zbudował sobie odpowiednie partie mięśni, musi ćwiczyć z nami z ziemi?

Wszystko zależy. Mam na przykład klientów na południu Polski, gdzie teren jest górzysty, pastwiska są rozległe, nierówne i tam obserwuję, że konie są o wiele bardziej symetryczne jeśli chodzi o muskulaturę i są na pewno lepiej przygotowane do dźwigania obciążenia. Przez to, że chodzą po nierównościach ćwiczą sobie mięśnie posturalne, mięśnie głębokie. Ale ja uważam, że tak czy inaczej, koń wymaga pracy z ziemi. Oprócz tego, że wtedy fajnie przygotowujemy układ ruchu, przygotowujemy te ważne mięśnie: mięśnie pośladkowe, mięśnie głębokie, posturalne, do pracy pod jeźdźcem, to przygotowujemy też konia z punktu widzenia jego psychiki. Koń lepiej przejdzie ten moment zajeżdżania, przyjmowania pierwszego siodła i jeźdźca. Koń będzie już przygotowany do przyjmowania pewnych sygnałów, będziemy mieli wypracowaną komunikację z koniem. Więc myślę, że to są same korzyści. Im więcej pracy z ziemi tym lepiej.

No dobrze. A jakie ćwiczenia z ziemi polecasz, które właśnie najbardziej przygotowują konia do dźwigania jeźdźca?

Zacznijmy od tego – i to każdy fizjoterapeuta, weterynarz powie – że zanim będziemy zaczynać pracę pod siodłem, koń musi być zdiagnozowany. Musimy wiedzieć, że nie ma np. zmian strukturalnych, nie ma problemów w stawach, że nie ma schorzeń układu ruchu. Jeśli zatem zakładamy, że mamy do czynienia z koniem, który jest dopuszczony do pracy, nie ma żadnych przeciwskazań, to ćwiczenia do których ja osobiście zawsze zachęcam i które są najbezpieczniejsze, to są po prostu spacery z koniem. Takie spacery nie wymagają nie wiadomo jakich umiejętności (w przeciwieństwie np. do lonżowania), a bardzo dobrze konia przygotowują fizycznie i budują więź między koniem a człowiekiem. I na tym spacerze, im więcej mamy zmian podłoża, im więcej mamy wzniesień, tym lepiej. Polecam też (jak wielu osteopatów) ćwiczenia cofania konia. Wprowadzamy je stopniowo. Najpierw dosłownie kilka kroków, potem coraz więcej, z opuszczoną głową, z ładnie zaangażowanymi plecami, zadem.

A co jeszcze polecasz na ujeżdżalni?

Jeśli nie ma przeciwskazań, to oczywiście drążki, kawaletki. We wszystkich chodach. Zaczynamy od stępa, potem kłusa, a kończymy na galopach. Drążki najpierw mogą być bardzo nisko, a potem możemy je podnosić. To są wszystko ćwiczenia na wzmacnianie mięśni głębokich, pośladkowych, zadu, ale i na równowagę. Przestrzegam przed drogą na skróty, która już dawno została obalona, czyli drogą stosowania najróżniejszych patentów (przywiązywania koniowi głowy do kłody, oczekując zaangażowania zadu). To co zobaczymy to będzie tylko efekt wizualny, nie mający nic do czynienia z prawidłową biomechniką konia.

Mówisz o wypinaczach i lonżowaniu.

Tak. Absolutnie nie tędy droga. Koń ma bardzo ruchomy odcinek szyjny kręgosłupa i koń jest w stanie z nim zrobić wszystko. On zginając te stawy w kręgach szyjnych blokuje sobie całą resztę ciała, przeciąża sobie te struktury i maskuje te problemy, które może mieć w ciele. Miejsca, które mogą być słabsze wcale nie będą się wzmacniać, bo po prostu koń kompensuje sobie to dużą ruchomością szyi!

Z punktu widzenia biomechaniki ruchu konia jest to droga donikąd i jestem jej wielkim przeciwnikiem.

Wracając jeszcze do ćwiczeń. Potem możemy wprowadzać chody boczne, które są bardzo zdrowe dla konia, czyli na przykład łopatka do wewnątrz, zad do wewnątrz. To są świetne ćwiczenia gimnastykujące konia. Powodują, że łopatki są bardziej ruchome. Oczywiście, po raz kolejny zaznaczam, że trzeba wszystko robić z głową. Każdy koń jest inny, każdy ma inne swoje ograniczenia, dlatego najlepiej jest skonsultować ćwiczenia z fizjoterapeutą i najlepiej też, by to fizjoterapeuta spisał plan treningu. Albo trener koni, który ma doświadczenie w pracy z ziemi.

Jeszcze wykorzystując moment, wtrącę się na chwilę. Bo warto zaznaczyć, że konie młode – roczniaki, dwulatki – nie powinny być lonżowane, czy ćwiczone w mocnych ugięciach, bo ich układ kostny, stawy nie są na to gotowe.

Dokładnie tak. Dlatego poleciłem powyższe, bezpieczne ćwiczenia, a nie lonżowanie. Praca na lonży to jest koło. Często ujeżdżalnia, miejsce lonżowania, jest nieodpowiednia, podłoże jest za grząskie. To nie powinno być tak, że koń się zapada aż do koronki. Uznaje się, że bezpiecznie jest tak do połowy kopyta. I taka uwaga ogólna  – im większe koło tym bezpieczniej. Dobrze jest byśmy i my jedocześnie robili koło, bo wtedy jeszcze bardziej zwiększamy tą średnicę i to prowadzi do mniejszego przeciążenia wewnętrznej strony ciała konia.

cd we wpisie kwietniowym

Michał Dobrowolski – fizjoterapeuta koni, specjalista dopasowywania siodeł, wędzideł i ogłowi, Equine Ergonomist, absolwent osteopatii koni we Vluggen Institute. Tematyką dopasowywania siodeł zajmuję się od 2010 roku. Ukończył dwustopniowe szkolenie w siedzibie firmy First Thought Equine Ltd w Anglii – prowadzący David Kempsell, szkolenie w SaddleFit4Life w Niemczech – prowadzący Jochen Schleese otrzymując tytuł Equine Ergonomist, trzy szkolenia z Jocelyn Danby – Master Saddler Brytyjskiego Stowarzyszenia Mistrzów Siodlarstwa, a także szkolenie dotyczące dopasowywania wędzideł i ogłowi IEEBF w Holandii – tytuł Bit Fitter (2019). Absolwent studium PCKZ Warszawa z tytułem „Zoofizjoterapeuta koni” (2017). Uczestnik 15-stu szkoleń jeździeckich z Elaine Butler (Ride With Your Mind) w Polsce i w Anglii, a także seminariów z Sue Dyson, Joyce Harman, Chrisem Pearce i Rene Tucker. Wykładowca tematyki dopasowywania siodeł w szkołach fizjoterapii koni. 

Michał łączy rzetelną i nowoczesną wiedzę z dziedziny dopasowywania siodeł z wiedzą fizjoterapeutyczną i zrozumieniem biomechaniki jazdy konnej. Pozwala to na zdiagnozowanie problemu zarówno z grzbietem konia jak i z siodłem, a następnie dobranie skutecznego rozwiązania nawet w trudniejszych przypadkach. W swojej pracy zawsze stawia dobro konia na pierwszym miejscu. Od 2015 roku aktywnie działa jako społeczny inspektor ds. ochrony zwierząt OTOZ Animals, podejmując między innymi interwencje w sprawie niehumanitarnego traktowania koni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *