Wyprawa konna na Dżerbę (Tunezja) 11-14.10.25

Jak trafiłam na Dżerbę??? Oczywiście z polecenia. Jakoś tak…chyba nie przyszło by mi do głowy jechać na konie” do Tunezji…

“Znalazłam super stajnię! Jedziesz ze mną na Dżerbę?” – mówi Anet. I za 24 godziny miałam już bilety 🙂

Nie było się nad czym zastanawiać – loty tanie, stajnia prześwietlona, wizja 30 stopni w październiku kusząca.

Dżerba to mała wyspa (linia brzegowa ma około 125 km) w Tunezji nad Morzem Śródziemnym (ciepłym morzem 🙂 ) z pięknymi, szerokimi, piaszczystymi plażami. Ta wyspa, w 2023, została wpisana na światową listę UNESCO za to, że posiada „wyjątkową uniwersalną wartość”, jest znana z unikalnego dziedzictwa kulturowego, które odzwierciedla historię osadnictwa oraz symbolizuje pokojowe współistnienie różnych religii. 

Główne powody wpisania na listę UNESCO

  • Dziedzictwo kulturowe: UNESCO uznało wyspę za “wyjątkowe świadectwo unikalnego wzorca osadnictwa i niezwykłej ludzkiej adaptacji” do warunków środowiskowych. 
  • Współistnienie religii: Na wyspie znajdują się zabytki świadczące o współistnieniu różnych wyznań, w tym zabytkowe meczety, kościoły, a także synagoga El Ghriba, uznawana za jedną z najstarszych w Afryce Północnej. 
  • Architektura i urbanistyka: Na wyspie można znaleźć liczne przykłady unikalnej architektury, takiej jak np. skupiska domów houma oraz podziemne meczety. 

Moją pierwszą pasją (przed jeździectwem) były podróże i różnice kulturowe. Nic więc dziwnego, że Dżerba wydała mi się nad wyraz interesująca.

Ale wróćmy do jeździectwa. Po licznych doświadczeniach w rajdach konnych, zaczynam być coraz bardziej ostrożna w wyborze krajów i stajni na rajdy konne. Zebrana wiedza, obserwacje, zmusił mnie do zadawania coraz dogłębszych pytań stajniom, bo naprawdę nie życzę już sobie jazdy, ani na koniu za chudym, niedokarmionym (Gruzja), ani na koniu za młodym (Kapadocja), ani na koniu z beznadziejnym ogłowiem, wędzidłem (Gruzja). Naprawdę mogę i chcę wybierać takie miejsca, gdzie koń ma się dobrze.

Stajnia “Drzewo Oliwne” (“Zitouna Stables”) taka jest. Koń ma się tu dobrze.

Dlaczego? Konie (dodam tylko – że wszystkie to ogiery):

  • są w świetnej formie (nie są chude, są bardzo zadbane, ale i NIE PRZETUCZONE!!!),
  • nie są trzymane w boksach – mają poletka, gdzie mogą się swobodnie poruszać,
  • nie są izolowane – na poletkach stoją w 2-kach, 3-kach,
  • nie chodzą w upałach! Chodzą tylko, gdy temperatura jest umiarkowana,
  • mają świetny sprzęt (a nie z czasów Króla Ćwieczka, czy epoki kamienia łupanego :))
  • mają odpowiedni wiek, są odpowiednio przygotowane do rajdowania,
  • pracują z ziemi, mają fizjoterapeutę jeśli potrzeba,
  • są traktowane naprawdę jak członkowie rodziny

Wiem…jest to dziwne. W Tunezji takie standardy?. Zdradzę Ci sekret. Właścicielem stajni jest Holenderka (-(=Europejka)- Martine.

Jak możecie się domyśleć, nie każde konie na Dżerbie tak mają. Niestety – jak pisałam we wpisie z Kapadocji (Rajd konny w Kapadocji, Turcja 6-13 czerwca 2025) wiele koni w tej części Świata (dotyczy to też Tunezji) jest zajeżdżana w wieku 2-3 lat i od 3 roku życia już ciężko pracuje. Miałam okazję porozmawiać z Martine o tym problemie podczas rajdu.

Turystyka konna na Dżerbie jest bardzo popularna. Nawet bardziej niż przejażdżka na wielbłądzie. Na plażach codziennie oferowane są przejażdżki konne dla turystów. Koni na wyspie jest mnóstwo. I muszę przyznać, że wyglądają zadbanie i zachowują się bardzo spokojnie. I na pewno spacerek, czy lekki galop, z turystą na grzbiecie, nie robi im krzywdy. Tylko – niestety – wiem, że większość z nich pracuje od bardzo wczesnych lat i często zbyt długie godziny (jest to obciążające dla psychiki). Stąd warto dołożyć starań i poszukać miejsca godnego zaufania, gdzie koń i jego dobro jest na pierwszym miejscu.

Mnóstwo też koni z Dżerby bierze udziały w rajdach długodystansowych. Każdego poranka spotykaliśmy konie i jeźdźców trenujących na plażach.

Dżerba nie ma prywatnych plaż. To jest w niej piękne. Plaże blisko hoteli są zaludnione (aczkolwiek w październiku jest naprawdę luz, jest przyjemnie), ale wystarczy kilka “kroków” poza strefę hoteli i mamy przepiękne, puste plaże tylko dla siebie!

Ok – zatem do szczegółów. Jak jeździło się z Martine? Jakie były konie? Tereny?

Generalnie – ze względu na 30 stopni jeździliśmy albo 2,5-3 h rano, albo wieczorem. Zaczęliśmy od “wnętrza wyspy”, późnym południem, do zachodu słońca.

Oto Olgi pierwszy rumak.

…którego po pierwszym dniu zamieniła na Nassima i już do końca na nim została.

Ja też zaczęłam na koniu gniadym,

po czym jeździłam na kruczo czarnym – karym,

by skończyć na siwku 🙂

Konie na Dżerbie to araby, konie berberyjskie oraz ich mieszanki (więcej o tej rasie pisałam tu Konie arabsko-berberyjskie w Maroko). Są to konie energiczne, gorąco krwiste. Pierwszy koń wydał się Oldze za energiczny (stresowała się jeżdżąc na nim), więc na drugi dzień zmieniła na idealnie dopasowanego do niej, spokojniejszego Nassima. Ja z kolei zmieniłam swojego na bardziej wymagającego, z którym inna uczestniczka rajdu nie do końca sobie radziła. Był to koń wymagający bardzo miękkiej ręki (oddającej wodze) i spokoju. Przy odruchowo zaciąganej wodzy bardzo się niepokoił no i nawet… stanął dęba. Trzeciego dnia dostałam (jak już na karym Ragasie dobrze mi szło), araba czystej krwi El Blaili. Araba… po rajdach długodystansowych. Zarówno Ragas jak i El Blaili wymagali dużych umiejętności jeździeckich, by móc cieszyć się z jazdy konnej na nich, i jednocześnie nie stresować się. Są to konie które CHCĄ biec! Więc musisz umiejętnie nie dopuścić do poniesienia, do wyrwania się. U Martine jeździ się w galopie zebranym. Martine nie chce, by konie nauczyły się pędzić z pełną mocą podczas wyjazdów z turystami, bo… nie każdy turysta ma odpowiednie umiejętności, by na takim koniu pędzić i go potem zatrzymać. Ale galop zebrany – przy niektórych koniach (szczególnie mojej wyścigówce) wymagał pracy. Jak zobaczycie na filmiku – momentami gnałam na przodzie na siwku EL Blaili, ale NIE BYŁO TO JEGO 100% mocy! Naprawdę mógłby jeszcze szybciej 🙂

Martine dobiera konie do umiejętności jeźdźców. Nie tylko przeprowadza wywiad, ale również potem obserwuje, pyta, i w miarę potrzeby zmienia konie. Jeśli widzi, że sobie radzisz – podnosi stawkę 🙂 Lub ją obniża. Ale ilość koni spokojnych jest ograniczona warto więc przetestować swoje umiejętności najpierw w Polce

Zanim wybierzesz się na Dżerbę – pojeździj w rajdach w Polce, jedź na teren do Nawojowej Góry (to wg mnie najlepsza stajnia testowa – konie tu naprawdę mogą pędzić, nawet w zakrętach :))) i dopiero potem planuj przyjazd tutaj.

Konie u Martine to ogiery. Niesamowicie dobrze ułożone. Ale… dynamiczne, lubiące biegać! 🙂 I jak Ty nie podejmiesz decyzji, one mogą zrobić to za Ciebie.

Kilka zdjęć z pierwszego dnia – teren wewnątrz wyspy.

Jak możecie zauważyć, na wyspie dużo się buduje…Niestety nie są to dziewicze tereny. Wnętrze wyspy jest coraz bardziej zagarniane przez człowieka, otaczane wysokimi murami (bo przecież intymność najważniejsza!)…oraz hałdami śmieci (pozwoliłam sobie nie publikować tych obrazków).

Na szczęście da się dojrzeć trochę palm, piękny zachód słońca i lokalną roślinność 🙂

Drugi, trzeci dzień to były już tereny przy plaży – o wiele dziksze, mniej zanieczyszczone i zawładnięte przez człowieka.

Zitouna Stable oferuje noclegi. Więcej info oraz ceny znajdziesz na: https://djerbazitouna.com/

To wielki przywilej spać blisko koni, słyszeć ich dźwięki wieczorem, móc w każdej chwili do nich podejść, obserwować je. W nocy można obserwować gwiazdy i cieszyć się kompletną ciszą. Ja tym razem wybrałam wersję spania nad samym morzem w hotelu (byłam z nie jeżdżącymi konno mężem) – dojazd zajmował nam (z 13 letnią córką Olgą) 10 minut taksówką (koszt taxi to 6 zł 🙂

Zaletą na pewno była możliwość jogi

Filmik z wyprawy możecie obejrzeć tu

A ja tymczasem żegnam się… razem z wielbłądem

Ela Gródek

PS Koszt biletu – 700 zł. Przez Londyn. Z Luton lata easyjet – cena około 100 funtów. Dolot do Londynu – grosze. Nie braliśmy walizek – wszystko dało się wziąć w plecaczku. Tak jest w końcu 30 stopni!. Kask – wypożyczysz w stajni.

RECENZJA książki „By z koniem było nam po drodze” Marzeny Niewęgłowskiej i Piotra Dzięciołowskiego.

Marzenę Niewęgłowską poznałam na Zaczarowanym Wzgórzu. Pojechałam tam na moje pierwsze szkolenie. Szkolenie poświęcone psychice koni. Było to pierwsze szkolenie z „naturala”. To szkolenie sprawiło, że chciałam pogłębiać i pogłębiać temat. Całe moje jeździectwo wywinęło się do góry nogami. Wcześniej myślałam, że jestem zaawansowanym jeźdźcem (bo jeździłam już 2 lata i galopowałam przecież!). Okazało się, że NIE WIEM NIC i jestem początkującym jeźdźcem.

To, że umiesz galopować, to, że umiesz skakać przez przeszkody, nie czyni Cię jeźdźcem zaawansowanym. Jak to????? No tak. Koń to nie rower. Techniczne opanowanie jazdy nie czyni Cię zaawansowanym jeźdźcem. Jeździec zaawansowany to jeździec, który zna psychikę koni, jego naturę, czyta sygnały końskie, liznął choćby trochę języka koni, ich systemu komunikacji, jest świadomy CO jego ciało mówi koniom. Jeździec zaawansowany to jeździec, który jest świadomy CZY i KIEDY sprawia koniowi ból, dyskomfort. Wie, CZY I KIEDY (chcący/niechcący) wywołuje u konia strach, napięcie. Wie, co zrobić, by zrelaksować SIĘ i KONIA. Wie JAK motywować konia.

Przemyśl w tym momencie jakim jesteś jeźdźcem?

Pokora to pierwszy krok do prawdziwego jeździectwa. Twoje EGO i AMBICJE to blokada w Twoim jeździectwie.

Skąd wiem? Bo sama to przeszłam 😊

Marzena Niewęgłowska jest instruktorem ALE I TRENEREM KONI. To kolejna bardzo, bardzo ważna uwaga. W stajniach roi się od instruktorów, od trenerów już nie. Musisz odróżniać trenera jazdy konnej (który uczy Cię jak jeździć konno) od trenerów koni. Musisz też odróżnić prawdziwych trenerów koni od pseudo trenerów. Ci drudzy najczęściej uczą się na własnych błędach – kosztem koni…

Tak – jeździectwo jest bardzo, bardzo trudne.

Tak – prawdziwe jeździectwo jest drogie. Bo nie opiera się tylko na uczestnictwie w jazdach konnych. Wymaga prawdziwego kształcenia się, bo koń NIE JEST TAKI JAKIM CI SIĘ WYDAJE. Skąd wiem? Bo sama to przeszłam 😊

Marzena pracowała z dzikimi końmi. Ujeździła SETKI koni, wyprowadziła kilkadziesiąt „zepsutych” (oczywiście przez innego człowieka) koni na prostą. Marzena jest współzałożycielką Szkoły Dla Prawdziwych Koniarzy (na Zaczarowanym Wzgórzu). Jest to jedyna na południu Polski szkoła, która uczy prawdziwego jeździectwa. Skąd wiem? Bo moja córka skończyła 3 lata tej szkoły (więcej o szkole przeczytasz: https://www.wzgorze.eco.pl/kafel_view.php?kafeloffer=16) i wiem co sobą reprezentuje (oczywiście potem dalej się szkoliła, ale podstawy opanowała tu).

Marzena jeździ na cordeo i trenuje jeźdźców na cordeo. Uczy jeździectwa naturalnego (natural horsemenship) – gdzie dobro konia jest na pierwszym miejscu, gdzie nauka musi iść równolegle z poszanowaniem natury i psychiki konia.

Czytając książkę „By z koniem było nam po drodze”, miej to wszystko o czym piszę powyżej w głowie. To co pisze Marzena w książce to wynik jej wieloletniej pracy z setkami koni i setkami ludzi.

Dla kogo jest ta książka? Dla początkujących jeźdźców (wróć do definicji powyżej). Sięgnij po nią OD RAZU, gdy zarazisz się jeździectwem. To bardzo smutne, że jeździec – z reguły – zaczyna sięgać po książki, jak już mu coś w tym jeździectwie zaczyna nie wychodzić. To smutne, że instruktorzy nie polecają książek, szkoleń. Wielka szkoda, że tak mało stajni kładzie nacisk na teorię o koniu i swoją działalność ogranicza wyłącznie do jazdy konnej na ujeżdżalni…

Ale idąc dalej – w tej książce znajdziesz jasne informacje na temat:

– jak zachowywać się w stajni (hmm, myślałeś, że to mało ważne? 😊)

– jak zachowywać się idąc na pastwisko (hmm, nikt Ci o tym nie mówił? 😊

– gdzie w ogóle uczyć się jazdy konnej (wiesz, że są ośrodki, które omijałabym z daleka??)

– jak wsiadać, zsiadać z konia (hmm, to ma znaczenie?)

– jak siodłać, regulować strzemiona,

– co należy robić po jeździe?

– co gdy „zachce” nam się własnego konia??

– jakie jest wyposażenie jeźdźca oraz koni?

– jakie są końskie odgłosy? Co nam mówią?

– coś na temat odchodów, puszczania bąków przez konie 😊

– zachowania konia: lizanie, pocieranie nosem o nogę, ziewanie, „tańczenie” koni.

Tego wszystkiego NIE DOWIECIE się z mojej książki, te punkty nie były tematem mojej książki (O książce. 15 letnia Julia o książce “Jazda konna? Naturalnie!…”). Możecie zatem uzupełnić wiadomości. Często jest tak, że jeździsz w różnych stajniach i każda stajnia ma swoje „zasady” i podejście. Ta książka może uporządkować Twoją wiedzę, może rozstrzygnąć wiele dylematów („To jak w końcu powinnam to robić???”). Marzena (i Piotr – redaktor internetowego wydawnictwa jeździeckiego Hej Na Koń https://hejnakon.pl/) są osobami z wiedzą i doświadczeniem. Marzena to nie instruktor, który zrobił szybki kurs, poducza się podglądając w internecie innych jeźdźców/instruktorów, a jej główne źródło wiedzy to filmiki na youtubie 🙂

Warto wspomnieć, że Marzena jest też zoofizjoterapeutką. Naprawdę zna się na tym KIEDY konia boli i dlaczego. I jak go prowadzić, by nie bolało.

Kończąc tą krótką recenzję zacytuję Alinę Palichleb, inną recenzentkę tej książki, z która bardzo się zgadzam: Marzena i Piotr (…) na wszelki wypadek powtarzają na każdym kroku, że koń jest na pierwszym miejscu, człowiek na drugim. „Autorzy zwracają uwagę, że potrzebna jest ogromna wiedza z zakresu jeździectwa i utrzymania konia. (…) Ten sport, hobby wymaga poświęcenia i żadne nowoczesne „apki” nie wyręczą nas w obowiązku edukowania się, „ta książka nie owija niczego w bawełnę”. „Koń to zwierzę czujące i szalenie wrażliwe”, „stawiając swoje pierwsze kroki w jeździectwie, przydaje się mieć dobrze ustawiony kompas moralny, który będzie czuwał nad tym, aby znaleźć dobrych instruktorów i stajnię, w której traktuje się konie z szacunkiem. W tej książce czytelnik znajdzie właśnie takie rady i ostrzeżenia”.

Moralny kompas, ETYKA jeździecka – te pojęcia są bardzo bliskie mojemu sercu. Widzę tak dużo krzywd i bólu koni wywołanych NIEŚWIADOMOŚCIĄ jeźdźców (no dobra – czasem też wywołanych z premedytacją!). To ogromny problem. Misją tego bloga, mojej książki, jest POMÓC CI być świadomym jeźdźcem – czułym na krzywdę konia.

Cieszę się, że ta wiedza dociera. Powoli się przebija, o czym świadczy np. ten liścik, który dostałam od czytelniczki w wakacje:

„(…) Będąc w Turcji natrafiliśmy na przewodnika (na przejażdżce konnej), który kopał i mocno szarpał konie za wodze…To był mój pierwszy raz w życiu na koniu, zakochałam się w koniach – tylko to kopanie i szarpanie było mocno traumatyzujące. Po powrocie zaczęłam szukać informacji o etycznej jeździe i tak trafiłam na jazdakonnanaturalnie.pl. Dziękuję za to co robisz (jeśli możemy być na Ty) trafiłam na tyle strasznych rzeczy o „tresurze” koni i przemocowej jeździe, że prawie zwątpiłam, że chcę wchodzić w tej jeździecki świat głębiej. Ale między innymi Twoja strona pokazała mi, że są ludzie, którzy jednak myślą inaczej, etycznie 😊I czuję, że konie to będzie moja wielka pasja” Agnieszka

Z serca

Ela Gródek

PS Marzena Niewęgłowska już raz pojawiła się na tej stronie. Zapraszam chętnych do lektury Koń płoszący się w terenie. Jak przygotować konia do pracy w terenie? (część I) oraz Trudności z koniem w terenie. Co zrobić gdy koń … (część II)

Trening konia cd – praca z ziemi

Lipcowy wpis skończyłam opisując trenowanie konia w akceptacji ciężaru jeźdźca (koniecznie przeczytaj: Trening młodego konia – czego uczyć, czego wymagać? ). Poniżej filmik jaki nakręciłam pierwszy raz „przewieszając” się na Oreusie (nagrany przez dorwanego, nowego kamerzystę – Michałka lat 7 :))).

Krótko jeszcze skomentuje filmik i to co na nim robię. Zauważ, że zanim wskakuję, przewieszam się na koniu, uginam mu łeb. Czemu ma to służyć? Są 2 powody. Po pierwsze: koń ze zgiętą głową nie pobiegnie do przodu. Jeśli przestraszyłby się, ugięta głowa spowoduje, że co najwyżej zrobi z jeźdźcem na grzbiecie, kółeczko wokół własnej osi. Koń z ugiętą głową nie może biec, rzucić się do ucieczki. Po drugie: przez ugięcie łba rozluźniamy konia. Koń puszcza napięcie (jeśli jakieś się pokazało). Szerzej o ugięciu łba  pisałam w poście Praca ze źrebakiem- czego nauczyć, czego wymagać? oraz przy okazji treningu z Murphym Praca z Murphym – część II Nauka ugięcia łba to podstawa w treningu konia. Oreus bardzo chętnie ugina łeb i rozluźnia się. ALE nie każdy koń to potrafi. Ugięcia łba – miękkiego – uczymy konia JAKO PIERWSZEJ RZECZY (znów odsyłam do wpisu z Murphym). Większość koni stawia opór, napina się, nie chce oddać głowę, bo koń instynktownie , CHCE mieć możliwość ucieczki! Spróbuj w swojej stajni z jakimkolwiek koniem…

Kontynuując wpis z lipca:

Punkt 6. Wprowadzamy do treningu konia bardziej zaawansowane polecenia. Na poniższym filmiku ćwiczę z Oreusem jego pierwsze skoki (kamerzysta ten sam – Michałek :))) Ponownie, nie dałam radę wyciąć jego komentarzy. UWIELBIAM DZIECI!!!.

Doprowadzanie do przeszkody, pokonywanie przeszkody – zarówno na ujeżdżalni, jak i w terenie – to bardzo fajny trening i zabawa. Jeśli koń ufa nam to idzie za naszą energią, nie ucieka, nie wyłamuje. Jestem tak dumna z Oreusa. To jego pierwsze skoki i naprawdę idealnie przeskakiwał przeszkodę. Pamiętaj, że takie skoki to nie jest NIC naturalnego dla konia! Koń nie rodzi się z chęcią do skoków. Możesz się domyśleć, że w naturze koń bardzo rzadko skacze. Człowiek musi nauczyć konia skakać, polubić skakanie – NAJPIERW z ziemi. Oreus w przyszłości będzie pracował w rekreacji. Z pewnością będzie skakał małe przeszkody. Już teraz może nauczyć się o co chodzi w tym skakaniu, by potem było to coś naturalnego. Coś, co nie wzbudza negatywnych emocji, stresu.

Na filmiku widać jak najpierw pokazuję Oreusowi przeszkodę. Zauważ, że obniżam mu łeb, by dobrze przyjrzał się przeszkodzie (jak widzą konie? Zapraszam do książki O książce oraz Jak widzi koń? ) Najpierw przechodzimy przeszkodę. Potem widać, jak Oreus wyłamuje skok. Z zasady KONIE WOLĄ OMINĄĆ przeszkodę, niż ją przeskoczyć (Oreus stwierdził, że przecież da się ominąć). Ile to razy miałam tego przykład w terenach! Konie zamiast przeskoczyć mały pieniek, kłodę, czy kałużę, omijały przeszkodę bokiem (jak tylko miały taką możliwość – czyli 20 cm wolnego miejsca 😊)).

Przy następnych skokach Oreus już podążył za mną, odczytał o co proszę i bez żadnego oporu przeskakiwał. Jak możesz się domyśleć – w miarę kolejnych treningów – zwiększamy wysokość, dokładamy przejścia przez kładki, czyli wszystkie TREC’owe przeszkody. Jest tysiąc rzeczy, które możesz ćwiczyć z młodym koniem na ujeżdżalny, czy w terenie, zwiększając jego odwagę, zaufanie do Ciebie, współpracę.

Kolejny filmik to – kontynuacja habituacji. Oreus świetnie radził sobie z płachtą na ziemi. Przyszedł czas na płachtę na nim, oraz kolejne ćwiczenia z chorągiewką (parasolka była już wcześniej). Uwielbiam kamerować JEGO PIERWSZE ĆWICZENIA NOWYCH rzeczy. Widać na filmikach jeszcze niekiedy małe zawahanie, lekkie napięcie. Ale widać też PRZEŁAMYWANIE, widać jak ciekawość bierze górę i zaufanie do mnie – „skoro to robimy, to damy radę! Przecież nie pierwsza to przeszkoda, którą Ela wymyśliła i która mnie nie zjadła!” (myśli Oreus 🙂 ). Zauważ, że linka nie jest napięta. Koń ma prawo odejść, zawahać się. Taka praca nie polega na zmuszaniu konia, “łamaniu” konia. Namawiamy go łagodnie, zachęcamy. Cały proces musi być na jak najniższych emocjach. Bardzo chwalimy. Zobacz jak na koniec Oreus po prostu chodzi za mną i za bardzo już nie zwraca uwagę na “strachy”.

https://www.facebook.com/reel/1740064773322734

Co w treningu młodego konia ma największe znaczenie???

– oczywiście relacje z koniem (zapraszam do Relacje z koniem – jak je tworzyć?)

– STOPNIOWE zwiększanie poprzeczki. Możesz dodać tylko tyle, ile koń da radę emocjonalnie unieść! To wielki błąd ludzki – mamy swój plan i go wykonujemy (dzisiaj to, jutro tamto). BZDURA. Masz obserwować konia i dopasowywać trudność do jego stanu emocjonalnego, do JEGO GOTOWOŚCI!

– pokora – lepiej cofnąć się 3 kroki, niż pójść za daleko. TRENINGI MUSZĄ być krótkie. Koń musi mieć czas na „przemyślenie”, a Ty – człowieku – schowaj ambicje do kieszeni.

– TWÓJ SPOKÓJ, pewność tego, że wiesz co robisz. To temat rzeka – tyle ludzi chce trenować konie, ale naprawdę nie są do tego przygotowani. SPÓJNOŚĆ to słowo klucz. Jeśli TY jesteś niespójny, zapomnij o tym, by koń się połapał w tym co powinien zrobić. Nie łudź się, że zasłonisz czymś swój strach, niepewność, bicie serce.

Dlaczego tyle koni ma problemy behawioralne? Dlaczego tak wiele koni choruje? Dlaczego tak wiele koni ma narowy?

Uwierz mi – problem jest w człowieku. Braku jego świadomości. Braku jego umiejętności w poprowadzeniu konia, w treningu konia. Trening konia zaczyna się długo przed tym jak wsiądziemy w siodło! Im więcej przepracujesz z ziemi, tym mniej pracy w siodle!

Pamiętaj – problem nie jest nigdy w koniu…

Ela Gródek

Trening młodego konia – czego uczyć, czego wymagać?

Zanim zagłębisz się w lekturę tego tekstu przeczytaj „Praca ze źrebakiem – czego nauczyć, czego wymagać?” Praca ze źrebakiem- czego nauczyć, czego wymagać?. Ten wpis to kontynuacja. Oraz obejrzyj filmiki podsumuwujące:

https://www.facebook.com/reel/948617576796026

Co dalej gdy nauczymy źrebaka, rocznego, półtora-rocznego konia wszystkich 15 punktów zapisanych w poprzednim wpisie? (koń daje się dotykać wszędzie, stoi spokojnie przywiązany, nie wyrywa się, daje sobie spokojnie czyścić nogi, pryskać wodą, sprayem, myć, bez strachu reaguje na wszystkie rzeczy wokół stajni, wchodzi do przyczepy, chodzi przy nas, biega przy nas, cofa, wykonuje wszystkie drobne polecenia itp., itd.).

Lista wygląda następująco. Dalej uczymy konia:

  1. Chodzić TYLKO z nami na spacery (już bez towarzystwa. Odłączamy go od stada. To my stajemy się jego stadem).
  2. Wychodzić na spacery nie tylko do lasu ale i na ulicę.
  3. Akceptować siodło w 3 chodach.
  4. Akceptować „latające” strzemiona/nogi atrapy w 3 chodach (to nasze nogi w przyszłości).
  5. Akceptować ciężar jeźdźca.
  6. Wykonywać bardziej skomplikowane polecenia (wprowadzamy pracę na wolności).
  7. Akceptować kolejne „strachy” – chorągiewka, wielka płachta, parasolka itp. Czyli dalszy proces habituacji.

Poniżej rozwinę 5 powyższych punktów (2 pozostałe w następnym poście) i objaśnię ich znaczenie w treningu konia (zapraszam tu Trening konia cd – praca z ziemi

Punkt 1. Konie są stadne (o tym dużo pisałam w książce „Jazda konna? Naturalnie!” O książce). Naszym zadaniem jest wytrenować konia, który NIE ciągnie do stada, do swoich przyjaciół (z którymi spędza czas na pastwisku), ale podąża za człowiekiem. Kiedy koń pójdzie za Tobą? Po pierwsze: gdy nabierze zaufania do Ciebie, gdy będzie się przy Tobie czuł bezpiecznie, gdy BĘDZIE MU Z TOBĄ DOBRZE, gdy nawiąże relacje! Jak to zrobić ? Zapraszam do wpisu: https://jazdakonnanaturalnie.pl/2023/03/30/relacje-z-koniem-jak-je-tworzyc/ .

Po drugie: gdy będzie miał z Tobą chociaż trochę funu! Myśl zawsze o tym, by koń miał jeszcze to „coś” dla siebie z treningu z Tobą. (Yvet Blokesch z Feather Light Horsemenship nazwa to „added value”). Myśl o koniu jak o dziecku. Musi być zabawa, musi być nagroda (np. jedzenie pysznej trawy, gałęzi po drodze), musi być ciekawie. Konie SĄ CIEKAWSKIE. Żaden koń nie zasługuje na nudę obracając się całe życie wokół jednego pastwiska i stajni. Gdy koń będzie wiedział, że z Tobą czeka go coś fajnego – będzie za Tobą szedł (a potem za innymi ludźmi).

Po trzecie: gdy TY będziesz dodawał(a) mu pewności siebie i przekażesz swój spokój niezależnie od sytuacji. Pierwsze samotne wyprawy z Oreusem były podszyte napięciem. Oreus nie wiedział do końca, czy chce iść. Pamiętam jak wystraszył się wylatującego z traw bażanta. Jak uskoczył, jak się zestresował. To Twoja rola, by w takich sytuacjach zareagować PEŁNYM SPOKOJEM. Pogłaskać i przekonać „że to nic takiego. ZAUFAJ mi. Idziemy dalej”. To od Ciebie zależy, czy koń za Tobą będzie podążał. Czujesz jego niepewność? Pogłaszcz, odwróć uwagę od „stracha”, opuść mu łeb, by się rozluźnił, i spokojnie idź dalej. ZAUWAŻ jego niepewność i zareaguj! NAGRADZAJ co jakiś czas trawą. Niech celem tych pierwszych samotnych wypraw będzie kępka trawy to tu to tam. Przelej swój spokój na niego.

Punkt 2. Po wędrówkach po lesie, po łąkach blisko stajni, czas na wyjście na ulice. Ulica to już większe wyzwanie. Ulica to RUCH. Dużo ruchu, ruch pojazdów, ruch rowerów, pieszych. To odgłos silników, klaksonu. Zasada jest taka sama jak w lesie. WSZYSTKO ZALEŻY od Twoich reakcji na stresujące sytuacje. Tylko Twój spokój powoduje, że koń mimo stresu wywołanego czymś nowym, nie wpada w panikę, tylko da radę dalej iść i pomału uczyć się, że ulica to nie zagrożenie. Obcowanie z ulicą jest szczególnie ważne, gdy planujemy wychować konia, który będzie chodzić w tereny, jeździć na zawody.

UWAGA! NIE chodź z KONIEM na krótkim uwiązie. Nie trzymaj go kurczowo pod pyskiem. Weź długi. Jeśli koń uskoczy na widok bażanta, rowera, lepiej by uskoczył 3 metry ale nie wyrwał się. On ma prawo uskoczyć! Ma prawo „odejść od potencjalnego zagrożenia. Konie są KLAUSTROFOBICZNE (znów cytuję książkę). Trzymanie ich pod pyskiem, na „zacisku” wbrew pozorom NIE jest dobre! Źle działa na ich psychikę. Koń czuje, że zamykasz mu drogę ucieczki, a on chce mieć możliwość ratowania się, gdy uzna to za stosowne (będzie czuł się bezpieczniej)!. Z punktu widzenia psychiki konia zalecam zatem spacery na dłuższym uwiązie (ja mam 2,5 metrowy). Wchodząc na ulicę zaczynami od kontaktu z samochodami na dużym dystansie (by oczywiście nie ryzykować szkodą). Dopiero potem omijamy samochody coraz bliżej – gdy wiemy już, że koń nie widzi w samochodach zagrożenia.

Punkt 3. Już od małego przyzwyczajamy konia do czapraka, do popręgu. Pierwszy etap siodłania to akceptacja czegokolwiek na grzbiecie. Zamiast siodła najpierw używałam pada. Pad jest lekki, koń go nie czuje. Ale czuje popręg, czuje, że coś ma pod brzuchem. Gdy zaakceptuje „zacisk”, dociąganie pada, gdy nie broni się już popręgu, pada zmieniamy na siodło. Najpierw LEKKIE. Potem coraz cięższe.

Najpierw zacznij TYLKO od spacerów, na uwiązie. Potem dodajesz kłus, a na końcu galop!. Przechodzisz do kolejnej fazy TYLKO wtedy, gdy koń z kompletnym luzem akceptuje poprzednie wymaganie. Jeśli koń napina się lekko przy kłusie, nie przechodzisz do galopu! Czekasz jak będzie kompletnie zrelaksowany ZA KAŻDYM razem z siodłem w kłusie i stępie. Trening konia to OBSERWACJA, WYTRWAŁOŚĆ, CIERPLIWOŚĆ, przelewanie Twojej pewności i spokoju. Pośpiech cofnie Cię o kilka kroków do tyłu!

Poniżej filmik z pierwszych galopów Oreusa w ciężkim siodle

Punkt 4. Gdy koń akceptuje siodło, dodajesz siodło ze strzemionami. To zupełnie coś innego! Strzemiona wydają odgłosy, uderzają. Dodajesz nogi-atrapy. Bardzo zalecam, bardzo pomagają. Koń przyzwyczaja się do czegoś “majdającego się”, uderzającego lekko po bokach.

Wszystko to możesz przerobić z koniem zanim skończy 3 lata! Powtarzaj treningi co jakiś czas dla odświeżenia pamięci. Nie czekaj z siodłaniem konia gdy ten będzie odpowiednio duży (4 -5 lat), by móc już jeździć z jeźdźcem na grzbiecie.

Punkt 5. Koń od małego, powinien mieć możliwość nie tylko obcowania na pastwisku ze starszymi końmi, ale i obserwacji swoich kolegów podczas treningów. Konie uczą się od innych koni. Gdy tylko mam możliwość wchodzę na chwilę na ujeżdżalnie, gdy trwa tam trening. Oreus widzi człowieka na grzbiecie innych koni. Oreus widzi pracę człowieka z siodła i widzi pracę samych koni. Kiedyś, gdy to my będziemy wsiadać na niego i wymagać coś z siodła, zdziwienie będzie mniejsze 🙂

Gdy koń już przybiera na wadze i wzroście, gdy widzimy, że robi się silny i mocny, możemy wprowadzić elementy przewieszania się przez konia. Chcemy przyzwyczajać go do ciężaru na grzbiecie i do tego, że człowiek coś tam na tym grzbiecie robi. Na początku „kładziesz” swój tułów na koniu (nogi są dalej na ziemi), potem wchodzisz na krzesełko/schodki i ze schodków zwieszasz się lekko na konia. Na chwilę. Jak to robić? Postaram się nagrać filmik😊 A potem siadasz i zsiadasz, kładziesz się i zsuwasz się. Wszystko dzieje się przy ugiętym łbie. Gdy koń ma ugięty łeb najwyżej zacznie kręcić się w kółko, a nie pobiegnie do przodu.

Ela Gródek

Rajd konny w Kapadocji, Turcja 6-13 czerwca 2025

Na rajd do Kapadocji nie trzeba było mnie długo namawiać. Kasi zajęło to niecałe pół godziny. Zawsze marzyłam o zwiedzeniu tego kawałka Świata, a gdy zobaczyłam kilka ujęć z grzbietu konia, wiedziałam, że to ten moment, ten czas 🙂

I tak! Nie zawiodłam się. Chociaż Kapadocja jest komercyjna (a raczej unikam takich miejsc) to absolutnie warta zobaczenia. Nie da się porównać tego piękna natury, tych formacji skalnych z żadnym innym miejscem na ziemi. Jest to cud natury i cud pracy ludzkiej (wyrzeźbione przed wiekami podziemne miasta, miejsca medytacji, klasztory, kościoły).

O ile rano – przy wschodzie słońca, czy zachodzie – turystów jest dużo, to potem, ku mojemu zdziwieniu, robi się przyjemnie pusto. Co więcej, turyści są na kilku utartych szlakach. Z wielką przyjemnością zatem przemierzaliśmy różne ścieżki, w zupełnym spokoju – tylko natura i my.

Dlaczego rano robi się tłoczno? Oczywiście przez balony! Balony unoszą się do góry właśnie przed wschodem słońca. By pochodzić czy pogalopować z balonami w tle wstaliśmy o 4.00, by o 5.00 być już na miejscu.

De facto każdego poranka wystarczyło wysunąć nos, by podziwiać piękne balony na niebie.

…wysunąć nos z namiotu :). To nie był typowy rajd organizowany przez Karolinę Czechońską (z “Of horse!”), bo był pod namiotami na TIRZE (nie w wygodnym hoteliku). Najpierw konie przyjechały w TIR’ze, a potem my miałyśmy w nim przebieralnię, prysznic, a na dachu bardzo komfortowe noclegi 🙂

Rajd był gwiaździsty. Codziennie włóczyliśmy się po innych okolicach. A jest gdzie pojeździć! Oprócz pięknych skalistych terenów z przepięknymi widokami, są też płaskie tereny do naprawdę szybkich galopów.

Kapadocja to w tłumaczeniu “Kraina pięknych koni”. Kapadocja znana jest z balonów i turystyki konnej. Mijaliśmy mnóstwo turystów, którzy w wolnym stępie poruszali się po szlakach. Tak z reguły to wygląda. Przyjeżdżasz, nie umiesz jeździć, płacisz 150 eur za 2 godzinki i z przewodnikiem spokojnie ruszasz stępem, jeden za drugim, gęsiego po szlakach. Amatorów (szczególnie z Azji) nie brakowało. Stajni i koni też nie. Konie w Kapadocji to z reguły araby. Jak miałam okazję widzieć “są araby i są araby” 🙂 Te pracujące pod przeciętnym turystą przyzwyczajone są TYLKO do stępa. Są spokojne, nie płoszą się. Idą grzecznie jedne za drugimi.

Nasze arabki to już była inna para kaloszy. Wiele z nich po wyścigach, przyzwyczajone do pędu i do długich galopów. Ja jechałam na Zipkin’ie – po matce arabce i ojcu Barock Pinto (rasa koni w typie barokowym, założona w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, wykorzystująca jako podstawowe rasy konie fryzyjskie, holenderskie gorącokrwiste, niemieckie gorącokrwiste). Piękny, ambitny, szybki i towarzyski 🙂

Kontakt z tym koniem był wspaniały. W wolnej chwili popracowałam z nim z ziemi

A teraz więcej o koniach. O koniach w Kapadocji lub generalnie w Turcji (myślę, że to drugie). Jak są chowane? Jakie jest do nich podejście? Co mi się podobało, a co nie?

Młody koń pierwsze 6 miesięcy swojego życia spędza u boku matki. ALE już szkoląc się. Matka chodzi z turystami i źrebak też. Potem jest oddzielany od matki i razem z innymi młodymi końmi dalej jest habituowany w terenie. Przemierza szlaki przy boku innych pracujących koni, oswaja się z samochodami, kładami, dźwiękami, hałasami w mieście. Gdy ma 2,5 roku przyjmuje siodło. Jest już absolutnie przyzwyczajony do okolicy i wie, że nie ma czego się bać. Zna każdy straszny zakątek i każdy dźwięk. Naprawdę podziwiałam odwagę i kompletny spokój młodych koni z otwartą buzią! Koń uczy się od innych koni przez wiele miesięcy przez prostą obserwację. Wie, że jego kumpel-koń ma “coś” (kogoś) na grzbiecie. W wieku 2 lat i około 8 miesięczny przyjmuje jeźdźca, no i od trzech lat zaczyna pracować (wiem to na podstawie “wywiadu” z właścicielami koni). Pracować na pełny etat… Oczywiście 3 letni koń nie powinien pracować tyle godzin pod jeźdźcem – zapraszam do mojego wpisu na Wiek konia a jego gotowość do pracy . Naukowcy udowodnili (i udowadniają) dlaczego. Ciało 3 letniego konia nie jest przygotowane do dźwigania człowieka. Nie są przygotowane mięśnie, szkielet, ścięgna. I nie jest przygotowana psychika konia. Skutki tej pracy koń odczuje w przyszłości.

Zalecam zatem – zanim zamówicie rajd w Kapadocji, czy gdziekolwiek w Turcji – dokładnie wypytajcie o konie, ich wiek, warunki itp.

Wiele było też “drobiazgów” w podejściu do koni, które nie podobały mi się (wędzidła – dźwignie, niedbanie o wolny wybieg). Podobnie jak w Gruzji, tak i w Turcji (i pewnie wszystkich krajach ościennych) koń to przede wszystkim narzędzie pracy. Traktowanie koni jest inne od tego na zachodzie (oczywiście i na Zachodzie i w Polsce są stajnie z podobnym podejściem, ale jednak już na o wiele mniejszą skalę). Nie dziwi mnie to. “Wiedza” przekazywana jest z dziada pradziada. Dziad tak robił, robię i ja. Fachowa wiedza zawsze rozchodzi się wolno. W każdej dziedzinie życia…

Ale w porównaniu do Gruzji, konie w Turcji na pewno są lepiej odżywione, zadbane. Wyglądają o wiele lepiej. Są też większe. Jak przypomnę sobie te małe, gruzińskie, chude koniki to… do Gruzji na rajdy konne nie pojadę. To nasz wybór – wsiadać na konie minimum 5-letnie, konie w odpowiedniej kondycji fizycznej (i psychicznej).

Na koniec jeszcze coś pozytywnego 🙂

Jedzenie w Turcji na naszym rajdzie. BAJKA! Codzienne “wypasione” śniadanka na świeżym powietrzu odpowiednio przygotowywały nas na trudy dnia. A wieczorne kolacyjki rozpieszczały przed zasłużonym odpoczynkiem 🙂 O wyżywienie na tym rajdzie dbała lokalna rodzinka. Wszystko było świeże, przygotowywane z sercem i starannie podane.

A to córeczka gotującej rodzinki, która dołączała do mnie na ćwiczenia jogi.

Masz więcej pytań o rajd w Kapadocji? Pisz 🙂 Chętnie odpowiem

Ela Gródek