Wyprawa konna do Maroka na Saharę (11-23 stycznia 2024)

O Saharze marzyłam od 2021. Od powrotu z wyjazdu do Maroka, znad Atlantyku (relacja tu: Wyprawa konna do Maroka – relacja (24-31 października 2021). Tak bardzo spodobało mi się Maroko i organizacja rajdów przez „Marok a Cheval”, że wiedziałam, że chcę więcej. Mało tego. Wiedziałam, że jest to marzenie córki Julii. Gdy Julia kończyła 18 lat nie miałam wątpliwości jaki dać jej prezent – wyprawę konną do Maroka.

Jak się rajduje na Saharze? Jak się jeździ konno? Na filmiki zapraszam do Videoblog

A tu wrzucam Wam trochę zdjęć zdradzających jak się żyło na pustyni.

Zaczęło się od podróży tanimi liniami z przesiadkami (bezpośrednie loty są z Warszawy). Musiałyśmy za każdym razem udowadniać, mając przy tym niebywały ubaw, że nasz bagaż spełnia wszelkie wytyczne.(spakowałyśmy się w 2 małe podręczne plecaczki oraz jedną podręczną walizkę (do 10 kg), która, de fakto, zawierała tylko 2 grube śpiwory, matę do jogi i kilka majtek 🙂 ). Generalnie szukając lotów korzystam z wyszukiwarki www.kayak.pl. Tu sprawdzicie wszelkie opcje. My leciałyśmy przez Londyn – tylko dlatego, by odwiedzić „końską” przyjaciółkę”. Wracałyśmy przez Alicante – bo kochamy Hiszpanię :). No i naprawdę było tanio (koszt dla 2 osób tam i z powrotem 1200 zł)

I zaczęłyśmy od wspólnej ogromnej radości – radości z bycia razem, ze wspólnej wyprawy. Julia w tym roku wyprowadziła się na studia. Cieszymy się z każdego dnia spędzonego razem bez obowiązków i pośpiechu.

Pierwszą noc spaliśmy – razem z 10 osobową grupą – w riadzie, w medynie, w Marakeszu (do Marakeszu miał dolecieć każdy uczestnik na własną rękę). Ten kto był w Marakeszu wie jaką niezwykłą atrakcją jest spanie w tradycyjnym riadzie, w sercu starego Marakeszu.

Pierwsza kolacja z grupą

Drugiego dnia zaczęła się długa, ośmiogodzinna (z przerwami) podróż za Zagorę, na pustynię. O 9.00 rano podjechał po nas bus. Koło 13.00 była pierwsza przerwa – na lunch.

Wieczorem dotarliśmy do pierwszego (stacjonarnego) kampu. I tu już rozpoczęła się nasza wielka przygoda – podróż konno przez 6 dni, przez pustynię, przez Park Narodowy Iriki. Tu zaczęło się życie bez murów, życie w namiotach, jedzenie na świeżym powietrzu, czarne noce (lub jasne – ale tylko od gwiazd). I tu zaczęła się bliskość ze zwierzętami, z naturą.

Rajdowe dzielne i przekochane psy – Bella i Hatchi

Następego dnia Magdę i Brahim (organizatorzy) rozdzielili konie. Ja dostałam karego Sultana, Julia kasztana – Alibabę.

A potem zamieniłyśmy się i Julia jechała na Sultanie, a ja na Alibabie.

Nasze bagaże codziennie były przewożone przez jeepy w inne miejsce na pustynię.

Załoga rozbijała dla nas namioty. Gdy docieraliśmy na miejsce wszystko było gotowe.

Jedliśmy codziennie jak króle i królowe. To dzięki Houssainowi, który wg mnie (i nikt mnie nie przekona, że nie mam racji!!) jest najlepszym kucharzem w Maroku 🙂

Husajn codziennie przygotowywał nam świeże śniadania, luncze i kolacje (luncze dowożone jeepami). No tak…była to wyprawa all inclusive. Nie da się tego ukryć!

Ups – wszystko zjedzone 🙂

Przy takim stole aż chciało się siadać!

Prysznic? Oto on! Dostawaliśmy w wiadrze ciepłą wodę – i wchodziło się „pod prysznic”.

Mycie rąk przed posiłkiem 🙂

Życie towarzyskie kwitło! Co wieczór były inne opowieści, dzieleniem się swoimi końskimi (i nie tylko) przygodami, doświadczeniami. Były osoby i ze stolicy i spod Gdańska, Krakowa, czy okolic Krynicy Górskiej. Byli lekarze, weterynarze, prawnicy, sportowcy, biznesmeni (i -menki), handlowcy, studenci. Były osoby w wieku 18 lat, 29 lat, 35, 40, 46 i 73. Konie łączą. Wspólna włóczęga łączy. Nic innego nie ma znaczenia. Wszyscy będziemy pamiętać czas spędzony razem!

Pustynia ma różne oblicza. Pustynia to wyschnięte, płaskie, idealne do galopów, jeziora. Pustynia to ubita gleba z licznymi kamieniami oraz pustynia to piasek i wydmy.

Trzeciego dnia mieszkaliśmy w kampie stancjonarnym. Spędziliśmy tu 2 noce mogąc jednego dnia cieszyć się tylko piaskiem, słońcem, wydmami.

Tu Magda i Brahim przygotowali dla nas specjalne atrakcje – przejażdżka na wielbłądach oraz sesja z końmi.

Przedstawiam Wam najpiękniejszego konia jakiego kiedykolwiek w życiu, na żywo, widziałam – ogier ADBIR (Książe Gołąb)

Oraz przedstawiam Akhbara – młodego, dzielnego wierzchowca.

I Barakata – jednego z najszybszych.

Chętni mogli galopować – bez siodła, lub bez siodła i bez kantara.

Niezapomniane wrażenia!

Na pustyni można było też się zagubić, pobiegać z Eliasem (syn Magdy i Brahima), postać na głowie z córką…

…postaczać się z wydm, poleżeć w słońcu, pozjeżdżać na sundboardzie lub nakręcić reklamę czeskiej wersji książki „Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli?” z Martinem 🙂 O książce

Sahara jest niesamowita. W czasie dnia – w styczniu – temperatura oscylowała między 23-26 stopni. W nocy między 0 a 7 (my mieliśmy szczęście i w nocy było koło 7 stopni).

Wspaniale było spędzać wieczory przy ognisku, przy bębnach, śpiewach, lub patrząc w gwiazdy robiąc NIC

I jeszcze kilka zdjęć z włóczęgi.

Ostatnią noc spaliśmy w hotelu z duszą. Pełną obrazów właściciela – miejsce pełne sztuki. Wspaniała miejscówka – z takim widokiem:

A tego pełnego szczęścia nie dałoby się przeżyć gdyby nie świetna organizacja całej załogi Maroc a Cheval i świetnych uczestników!

Od lewej – Omar, Mohamed, Ali i kucharz Houssain
Od lewej Julka i Brahim

Załoga i uczestnicy razem

Jaka jest cena takiej wyprawy? Co jeszcze działo się przedostatniego dnia?

Pełny opis znajdziecie tu https://www.marocacheval.com/park-iriki

Chcesz wiedzieć więcej o koniach berberyjskich na których jeździliśmy (uwielbiam je!!! )? Zapraszam tu :Konie arabsko-berberyjskie w Maroko)

Ela Gródek

Ja, konie i 2023

Ktoś kto trafia na mój blog lub funpage na facebooku mógłby odnieść wrażenie, że mam własnego konia. Ba! Że mam ich wiele! Że moje życie wypełnione jest końmi po brzegi, że nie wychodzę ze stajni. Przez to dobrze jeżdżę i mam dobry kontakt z końmi.

Nie ma nic bardziej mylnego. Nie mam własnego konia, jestem w stajni nie więcej niż 3 razy w tygodniu (a uśredniając cały rok – raz w tygodniu) a moja jazda konna i dobry kontakt z końmi, nie ma nic wspólnego z wyjeżdżonymi „konio-godzinami”. Tak. W stajni nie liczy się długość ale jakość czasu spędzonego z koniem. Jak mówi Manolo Mandez – jeśli masz wątpliwość – zrób mniej, niż więcej.

Co właściwie robię? I z kim? Co to za konie? Zatem. Jeżdżę na ujeżdżalni (treningi skokowe bez „spinki” i zbędnej ambicji), jeżdżę w tereny, rajdy, ćwiczę z końmi z ziemi, a ostatnio zaprzyjaźniam się z 7 miesięcznym źrebakiem 🙂 90% koni prezentowanych na tym blogu to konie rekreacyjne, mające do czynienia z różnymi jeźdźcami.

Koniec roku zmobilizował mnie do pewnej refleksji. Ilość koni jaka w ciągu roku „przewija” się przez moje życie jest raczej nieprzeciętna. Daje mi to taki bodziec do nauki jak żadnemu innemu jeźdźcowi, czy właścicielowi 1 konia, a jednocześnie nowe inspiracje i tematy do dzielenia się z Tobą na tym blogu 🙂 Nie mam szans „uczyć” się koni na pamięć. MUSZĘ cały czas dogadywać się z różnymi końmi I TO POWODUJE, że ćwiczę ich język nieustannie. Wszystkie konie mówią tym samym językiem, ale jednak mają inne temperamenty, doświadczenia, charaktery.

O tym jak nawiązywać relacje z końmi (z różnymi końmi), jak zaczynać pracę z nieznanym koniem, dobrze i pewnie jeździć, pisałam wiele razy (przeczytacie o tym np. we wpisach Co jest motorem coraz lepszej jazdy konnej?, Jeździectwo jest trudne – daj sobie czas, Relacje z koniem – jak je tworzyć?, Jak zaufać?, Praca z nieznanym koniem? Jak zacząć?, i cyklu Praca z Murphym – część I )

Pisałam o tym, jak ważne są bardzo silne podstawy teoretyczne (wiedza o koniach, ich naturze, instynktach). Gdy ja i moje córki zaczynałyśmy jazdę konną, nie miałyśmy tych podstaw – więc DOBRZE WIEM O CZYM MÓWIĘ. Na tym blogu znajdziesz wiele wskazówek jak i gdzie tą wiedzę zdobywać. Oczywiście polecam zacząć od „Jazda Konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli ? (O książce). Pisałam też o dobrych treningach na ujeżdżalni i w terenie szlifujących nasz dosiad, balans, OBYCIE SIĘ z koniem (kocham woltyżerkę, praktykę spadania z koni i wszelkie ćwiczenia na grzbiecie konia!). I pisałam wiele razu o zmianie w SAMYM jeźdźcu. Jeździec musi być gotowy na przyjmowanie nauk od koni i zmiany w sobie. Konie nauczyły mnie, że w stajni nie ma miejsca na: 1. Pośpiech, 2. Nieobecność, 3. Rozproszenie, 4. Agresję, złość, zniecierpliwienie, frustrację.

Konie nauczyły mnie ZWOLNIENIA tempa (jako takiego i tempa bicia serca 🙂 Przy koniach poruszam się łagodnie, wolno. Moje ruchy zwalniają. Na początku jest to trudne, dla takich jak ja, osób wysoko energetycznych, ale po licznych ćwiczeniach wchodzi to w krew. Nauczyłam się, że NAJPIERW musi być INTENCJA, MYŚL a potem ruch, działanie/prośba w stosunku do konia. Konie już reagują na intencję. UWIERZ mi.

Konie nauczyły mnie OBECNOŚCI na 100%. Wchodząc w relacje z koniem wchodzę w nią w 100%. Nie myślę o czymś innym. Inne tematy przestają istnieć. Moje myśli są spójne z ciałem! Nie ma niczego co przerywa, czy zagłusza przepływ energii i intencji między koniem a mną. A przynajmniej staram się 🙂 Nie wierzysz? Polecam dobre ćwiczenie: poobserwować zmianę zachowania konia, gdy jeździec odbiera telefon.

Przy koniu kluczowa okazała się SPÓJNOŚĆ i AUTENTYCZNOŚĆ. Konia nigdy nie oszukasz. Koń widzi to co wewnątrz. I to co wewnątrz musi być i na zewnątrz. Inaczej nie ma zaufania.

Koń musi od Ciebie czuć miłość i dobro, akceptację. A jednocześnie pewność siebie i konsekwencję w działaniu. Jak mówi Ivet Bosch, od której ostatnio ciągnę nauki, koń musi się czuć z siebie dumny, musisz dawać mu powód do dumy z samego siebie.

Z nostalgią patrzę na rok 2023. Był to kolejny, piękny rok, pełny cudownych koni (bez wyjątku) od których tyle wzięłam dla siebie! Tyle się nauczyłam.

Zapraszam na mały przegląd 2023.

Kolejność nie ma znaczenia!

Jako pierwszy – Murphy ze Stajni „Na Zielonej”- bohater wielu wpisów. Wpisów skupionych na pracy z ziemi, nad otwarciem się, na relacji, wypracowywaniu zaufania (z Murphym ćwiczę regularnie). Więcej o nim tu Praca z Murphym – część I , Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów)

Oreus – (Stajnia „Na Zielonej”) zaprzyjaźniamy się dopiero 🙂 Będę od czasu do czasu pomagać mu poznać ten piękny Świat w jak najmilszej atmosferze!

Jawa z Ranczo Pcim – moja – od dłuższego czasu – stała partnerka w pracy na ujeżdżalni, w balansach, synchronizacji, w skokach (bezwędzidłowo). Zawładnęła kawał mojego serca. To drugi koń z którym ćwiczę regularnie.

3 różne stajnie, 3 róźne tereny/rajdy i 3 siwe arabki!

Didi z Zaczarowanego Wzgórza

Galat ze Stajnia Śmiałka

Bambidou ze Stajni Nawojowa Góra

Tommy ze Stajni Śmiałka – nie mam zdjęcia 🙁

Bosca i Sweety ze Stajni Gorce Kamienica (cały wpis o nich tu: Fotorelacja z rajdu konnego w Gorce (7-8 października 2023)

Cudowne konie Prezesa z „U Prezesa – cały wpis tu Tereny i „bycie” w Bieszczadach „U Prezesa” (maj 2023)

Konie z Chutora Kozaka (wpis z magicznymi licznymi zdjęciami tu: Rajd z Chutorem Kozaka – relacja (22-23 kwietnia 2023) Niezapomniane, piękne chwile z nimi!

Koniki polskie z ukochanej stajni Agroturystyka Izery (na Videoblog znajdziecie filmik jak u nich jest, jak się rajduje)

Szczęśliwe konie przyjaciółki Ewy – dlaczego są wyjątkowe? Przeczytacie tu Szczęśliwe konie, Jak bezpiecznie zacząć szkolenie koni metodą klikerową? (część II)

Dziękuję wszystkim koniom razem i każdemu z osobna. Dziękuję zaprzyjaźnionym stajniom i końskim przyjaciołom.

POLECAM WAS i będę wracać do Was po więcej 🙂

Wdzięczność

Do siego roku!
Ela Gródek

PS Jaka jestem szczęśliwa, że w dalszym ciągu pasję mogę dzielić z trzema córkami

Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów

ROZLUŹNIENIE

Wagę rozluźnienia poznałam tak naprawdę (poczułam tak bardzo wyraźnie) dzięki Ivet Brokesch podczas udziału w jej 3 miesięcznym kursie online (link do wpisu tu: Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I „Problem Solving” ) Wreszcie to do mnie dotarło: ROZLUŹNIENIE to KLUCZ do rozwiązania wielu, wielu problemów behawioralnych koni.

Już tłumaczę 😊

Zadajmy sobie pytanie? CO KOŃ MA Z TEGO, ŻE Z NAMI JEST? Co koń ma z tego, że robi to co chcemy? W metodzie klikerowej jest to smaczek, to jest nagroda. Koń dostaje wymierną nagrodę za pożądane zachowanie. Lorenzo jako nagrodę daje WOLNY CZAS (więcej tu: Rozważania z leżaka o Lorenzo ), jak to mówi „największą nagrodą dla konia jest święty spokój”. Co jeszcze „dają” inni trenerzy? Obserwując od dłuższego czasu np. Ivet która, jako trener, wyprowadza wydawałoby się beznadziejne przypadki koni na prostą (znarowione, niebezpieczne), wielokrotnie zastanawiałam się „Jak ona to robi? Co oferuje koniom w zamian?”.

CO ONA DAJE? Co sprawia, że koń naprawdę chce być przy jej boku i „popisywać” się najbardziej skomplikowanym sztuczkami EVER?

Biorąc udział w kursie Ivet otrzymałam odpowiedź. Ivet daje ROZLUŹNIENIE. Nie ukrywa, że koniom musimy zaoferować coś w zamian. Musi być jakieś, jak to określa, „added value”, wartość dodana, by koń miał motywację do pracy z nami, chciał dla nas coś robić. W przypadku Ivet wartością dodaną (oprócz oczywiście świętego spokoju 😊) jest ROZLUŹNIENIE. NIGDY bym na to nie wpadła! Oczywiście nie ruszymy bez:

– relacji z koniem,

– idealnej komunikacji z koniem (znajomość języka koni), wyraźnego wysyłania komunikatów, czytania sygnałów,

– naszej wewnętrznej harmonii, pewności siebie, spokoju,

– spójności !!!

– żelaznej konsekwencji,

– zaufania itp itd,

ale gdy chcemy osiągnąć to co osiąga Ivet – musimy do tego dodać jeszcze coś.

I UWAGA! Kropki zaczęły mi się łączyć! Przez lata obserwowałam różnych trenerów i wszyscy oni również stosują rozluźnienie konia jako podstawę swojej pracy (tylko może za mało to podkreślają?). Np. praca Monolo Mandez  (wpis o nim tu: Szkolenie z Manolo Mandez – część I) – chody boczne, praca na kołach, dobre lonżowani, czy Equi Kinetic, Straigness Training, Dual- Activierung. Można by mnożyć różnych trenerów i „szkoły”.

Idąc dalej za Ivet. Koń spięty (i nie mówimy tu o spięciu spowodowanym bólem, kontuzją – to oddzielny temat) to koń „na czuwaniu”, gotowy na to, by w każdym momencie rzucić się do ucieczki, obrony. Gotowość, uważność, obrona, leży u podstaw przetrwania tych zwierząt, to ich instynkt. Ivet przez rozluźnienie chce zmienić ten, jak mówi, MINDSET konia, czyli jego stan umysłu. To co robi Ivet to wytrącanie konia z myślenia „muszę być gotowy do ucieczki, muszę być przygotowany”, bo to oznacza napięcie, sztywność a w efekcie złe samopoczucie konia, zła praca, zły trening. Jak objawia się sztywność, napięcie konia – wszyscy wiemy. Podkreślę tylko, że koń PROSTY to koń gotowy do ucieczki (koń zgięty, ugięty nie da rady biec!).

Zatem to co Ivet ćwiczy i robi z końmi to ciągłe WYGINANIE je w banana😊. Koń wygięty w banana nie jest gotowy do ucieczki. Ivet wykonuje różne ćwiczenia (podobnie jak wiele innych wyżej wymienionych trenerów), by koń się pozginał (ugięcia łba, praca na kołach, chody boczne, „united circles” etc), by przez ciało wytrącić go z tego stanu umysłu „gotowości”, „napięcia”. Jak podkreśla, koń w efekcie takiej pracy zaczyna NAPRAWDĘ dobrze się czuć. Zaczyna poznawać jak fajnie się rozluźnić, jak fajnie jest przy tym człowieku!

To tak jak z jogą – myślę. Joga daje rozluźnienie w ciele a przez to również dosłownie „rozluźnienie”, odprężenie psychiczne, relax (mimo wysiłku – wiem, bo ćwiczę)!

Przy okazji taka praca to oczywiście gimnastyka dla koni. Giętki, porozciągany koń to koń bez bólu, napięć, w dobrej formie. To koń szczęśliwy. Jak mówi Manolo: „Jeśli u konia, w wyniku złego treningu, pojawia się problem z szyją, grzbietem, czy nogą, to zawsze potem pojawi się problem z GŁOWĄ, z psychiką”. To genialne zdanie. Jakże prawdziwe. Dobry trening daje koniom rozluźnienie. A przez rozluźnienie fizyczne docieramy do psychiki, bo oferujemy koniowi coś więcej – dobre samopoczucie, dobry mindset.

Jak jeszcze dodaje Manolo, między innymi rozluźnienie umożliwia koniowi pracę W DOBRYM USTAWIENIU, w zdrowej dla niego sylwetce (good posture!). A zdrowa sylwetka, dobre ustawienie konia gwarantuje bezbolesne, komfortowe niesienie jeźdźca na swoim grzbiecie. I koło się zamyka.

Nie sposób ująć tematu w jednym wpisie. Mam nadzieję, że choćby trochę „sprzedałam” Wam ideę 😊

Macie jeszcze inne spostrzeżenia? Piszcie w komentarzach.

Jak rozluźnić konia? Nie ma potrzeby, bym kopiowała Ivet nagrywając filmiki lub opisując jej pracę – poobserwujcie ją sami na Facebooku i Instagramie pod „Feather Light Horsemanship”. Polecam jej kursy z tysiącami filmików na https://featherlightacademy.com/, gdzie wszystko możecie obejrzeć po kilka razy i naprawdę zobaczyć ŻE TO DZIAŁA!😊

Gdy poznałam Murphiego nie chciał on nawet o 10% uchylić łba, zgiąć ciało w najmniej wygiętego banana😊 Robimy postępy 😊 Jestem dumna z niego!

Ela Gródek

PS A to moje rozluźnienie 🙂 Zdecydowanie dobrze robi na głowię 🙂

Fotorelacja z rajdu konnego w Gorce (7-8 października 2023)

2 tygodnie temu miałam przyjemność poznać nową stajnię, nowe miejsce, gdzie można porajdować w dobrym stylu 🙂 Od razu dzielę się z Tobą wrażeniami i – mam nadzieję – obiektywną opinią.

Do Stajni Gorce Kamienica jak zwykle nie trafiłam z przypadku, ale z polecenia. Z instruktorką Agatą poznałyśmy się w innej stajni. Wtedy pokazywała mi Pieniny z grzbietu konia (piękne galopy i cudowne widoki możecie obejrzeć w Videoblog – filmiki z czerwca 2020). Teraz zaprosiła w Gorce, gdzie od jakiegoś czasu już rządzi.

Jak to w fotorelacjach – oddam głos głównie fotografiom (i filmikom) – niech to one „opiszą” Ci czego możesz się spodziewać rajdując tutaj, ale tytułem wstępu kilka zdań. Dlaczego od razu polubiłam te nowe miejsce?

  1. Bo Stajnia Gorce Kamienica prowadzi chów bezstajenny. Boksy są – ale służą nie po to, by koń tam długo stał. Na co dzień konie przebywają razem 24/h na dużym pastwisku. Mogą tam realizować swoje wszystkie podstawowe potrzeby (więcej na temat tu Dlaczego chów bezstajenny?) A boksy przydały się, gdy trzeba było siodłać konie podczas deszczu 🙂
  2. Bo to jest wyjątkowe miejsce. Stajnia leży na terenie „Zespołu pałacowo-parkowego Marszałkowicza w Kamienicy” zbudowanego w latach 1830-1840). Jak czytam w Wikipedii pałac jest w stylu empire*, a przypałacowy park, z pięknym starodrzewem, wpisany jest na listę zabytków województwa małopolskiego. Maksymilian Marszałkowicz** natomiast „był działaczem gospodarczym, politycznym, kolekcjonerem książek, dzieł sztuki”, a wsią Kamienica zarządzał i gospodarzył aż do śmierci „kładąc ogromne zasługi dla rozwoju okolic”. Jakie były później losy dworku? Możecie się domyśleć. Podobne jak Stajni Pałacowej w Płazie… – miejsca opisanego przeze mnie w Rajd Nielepice-Płazy (14-15 maja 2022). Na szczęście obecny właściciel kompleksu (wszystkich budynków pałacowych oprócz dawnej poczty – teraz Restauracji Dworskiej) – Pan Stanisław – kupił tę posiadłość 30 lat temu i sumiennie przywraca temu miejscu dawną świetność. Dworek jest piękny. Liczne budynki – restauracja Parkova, dwa budynki hotelowe dla zmęczonych przybyszów, wiaty grillowe, stajnia (kiedyś stajnie dworskie), budynki gospodarcze rozrzucone są na wielkiej powierzchni przylegającej do parku. Nie sposób nie zakochać się w tym miejscu!

3. Bo to jest miejsce, gdzie cała rodzina ma co robić. Być może Ty jeździsz konno, ale dzieci nie, lub mąż nie. Tu możesz zabrać całą rodzinę i nikt nie będzie się nudzić. Na terenie kompleksu jest mały plac zabaw, jest restauracja, jak pisałam, piękny park, a sama Kamienica to idealne miejsce wypadowe w okoliczne góry, czy nad strumyk.

4. Bo nie sposób poświęcić oddzielnego punktu samej Restauracji Parkovej 🙂 Restauracja jest świeżo otwarta i oby ten kucharz zawsze tu gotował (dopytałam TEN kucharz to Łukasz Opyd). To, że ważę 53 kg to nie znaczy, że nie lubię dobrze zjeść!. Nie ma dla mnie większej przyjemności niż zjeść coś pysznego. Naprawdę nie spodziewałam się takiego poziomu kulinarnego w tak małej mieścinie! Niejedna krakowska restauracja powstydziłaby się! Jedzenie wyśmienite, no i jak podane! A do tego „normalne” ceny. Na drugi raz uściskam osobiście kucharza 🙂 I warto też dodać, że kelnerki – obsługa – była przednia. Panie umiały doradzić, znały kartę (a uwierzcie, że nie jestem łatwym klientem i lubię dociekać…), uśmiechały się i …miały poczucie humoru (tu ze mną też nie jest lekko 🙂 Brawo!

5. Bo nie mogę wspomnieć o samych koniach. Takiej różnorodności ras, maści pod jednym dachem dawno nie widziałam. I nie ma tu „leniuchów”. Każdy koń jest bardzo chętny do pracy. Żywy, zmotywowany.

Mamy tu zatem: Quarter Horsa, Arabka, Tinkera, Konia Wielkopolskiego, SP, kuca walijskiego. Mamy zatem konie duże i małe, konie bardzo wytrzymałe i te delikatniejsze. Dla każdego coś dorego! A każdy koń (DOSŁOWNIE!) zupełnie innej maści 🙂

I co jeszcze jest ważne. Widać dbałość o konie. Widać to po samych koniach (chęć do pracy, ich wygląd, zadbanie, brak narowów, dobre ułożenie) i po dobrym (dobrej jakości) i dopasowanym sprzęcie.

No dobrze. To teraz do samego rajdowania.

W pierwszy dzień wyruszyliśmy na Gorc (1228 m n.p.m)

Trasa wiodła w większości wśród pięknych, pełnych ciszy lasów.

Na końcu czekała na nas nagroda – przepiękne widoki na cały Gorczański Park Narodowy (z wieży widokowej)

Konie na szczycie zostawiliśmy na popas w zagrodzie.
…a sami zasiedliśmy przy grillu 🙂
Z zagrody, z miejsca do grillowania może skorzystać KAŻDY przybysz, zbłąkany jeździec. Jest też domek góralski – gdzie można skryć się w razie deszczu, lub przespać za zgodą właściciela (wystarczy zadzwonić na numer wywieszony na domku)

Pierwszego dnia jechałam na boskiej Bosce

Idealny, silny, szybki i bardzo bezpieczny koń.

W drugi dzień wybraliśmy się na Modyń (1028 m n.p.m)

Na szczycie czekała nas ławeczka i wystarczająco miejsca na popas dla koni.

A z wieży widokowej widoki były takie 🙂

Tego dnia z rana mocno padało. Klimat w lesie, na trasie był po prostu nieziemski…Cały las parował, a my razem z nim 🙂

Drugiego dnia jechałam na Sweety.

Obie trasy – na Gorc oraz Mocoń, są to trasy górskie. Jazda jest zatem głównie w stępie. Ale stęp po płaskim to nie to samo co stęp w górach. Emocje są zupełnie inne – niepowtarzalne!

Mam natomiast dobrą wiadomość dla lubiących galopować. Schodząc z gór (lub wchodząc w góry) jest mnóstwo łąk, nieogrodzonych polan, gdzie można nie tyle pogalopować co po prostu POSZALEĆ w pełnym pędzie!

Filmiki z galopów zobaczycie tu Videoblog

Tu dopiero Sweety pkazała mi co potrafi. Co to jest za koń! Jakie ona ma przyspieszenie! Quater Horsy są jednak w sprincie nie do pobicia. Sweety doszczętnie skradła moje serce. Jest koniem tak szybkim, zwinnym, tak wytrzymałym, tak chętnym do ruchu, a przy tym tak opanowanym i pięknie ułożonym, że…rozpłynęłam się doszczętnie 🙂

Podsumowując. Czy polecam Stajnię Gorce Kamienica? (na facebooku pod „Stajnia Gorce Kamienica, adres DK46, 34-608 Kamienica). Tak polecam 🙂

Ela Gródek

PS Noclegi też są w „normalnych” cenach 😉 a hotelik po remoncie

*https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_pa%C5%82acowo-parkowy_Marsza%C5%82kowicza_w_Kamienicy?fbclid=IwAR1tETcUjPSiMKYe4qKjT_0YkOy7E9jYGyNeHKCnoSDiqu1WfqQMBhjO-Vg

** https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Maksymilian_Marsza%C5%82kowicz

Praca z Murphym – część III

Dzisiaj część III postu „Praca z Murphym”. W tych trzech postach opisuję Ci po kolei KROKI pracy z nowym koniem, z koniem, którego nie znałam – od momentu poznania, przez pracę na ujeżdżalni, pracę z ziemi, na wolności,  kończąc na wyjazdach w teren.

Dla przypomnienia – w części I (Praca z Murphym – część I) pisałam o

  • Zachowaniu w boksie i KOREKCIE tego zachowania.
  • Pracy na uwiązie (lekkie podążanie za impulsami na uwiązie, reagowanie na sygnały).

Zauważ, że NAJMNIEJSZA RZECZ przy koniu jest ważna! Ważne jest to jak koń się zachowuje w boksie i jak za Tobą, przy Tobie idzie! Już takie zwykłe, proste zachowania mówią nam niesamowicie dużo o koniu i już TU zaczyna się praca z koniem 😊

W części II (Praca z Murphym – część II) pisałam o kolejnych krokach (KOLEJNOŚĆ ma znaczenie)

  • Pracy na ujeżdżalni na kantarku
  • Pracy na wolności (roundpen)
  • Ponownej pracy na kantarku
  • Wyjścia w teren z koniem w ręku (nie w siodle)

Między czasie, spotykając się z Murphym wplatałam habituację (co to jest patrz tu: Gdy nie ma w domu dzieci to… habituacja)

Mając za sobą powyższe kroki przyszedł czas na kolejny etap – praca w siodle i wyjście w teren (w siodle).

Murphy jest koniem, który od lat pracuje w rekreacji. Na ujeżdżalni jest spokojny, opanowany. Gdy wsiadłam na niego pierwszy raz byłam mile zaskoczona, że tak pięknie daje się prowadzić. Jak wiecie z poprzednich części wpisu, Murphy nie reagował chętnie na sygnały z ziemi. Spodziewałam się zatem „ospałego” konia pod siodłem. Konia, którego trzeba trochę „ponamawiać” na przejście do kłusa, galopu, zmiany kierunków itp😊 A tu niespodzianka. Murphy pracuje chętnie, z odpowiednią dynamiką, czyta sygnały, prośby zmiany tempa jazdy, zmiany chodów. Murphy w rekreacji chodzi na wędzidle. Ja od samego początku naszej współpracy pracowałam z nim tylko na kantarku. Po przepracowaniu ćwiczeń na kantarku z ziemi, gdy miałam już pewność, że Murphy czyta moje sygnały przekazywane za pomocą kantara i uwiązu, przyszedł czas na pracę w siodle. NIGDY nie wsiadam na nieznajomego konia na kantarku bez uprzedniego przygotowania go do tego z ziemi. Zanim wsiądę w siodło muszę mieć pewność, że koń wykonuje moje wszystkie prośby z ziemi!

Jazda na koniu na wędzidle MOŻE być inna, niż ta sama jazda na kantarku😊 Zmieniając wędzidło na kantar muszę mieć pewność, że koń odczyta wszystkie moje sygnały i jazda będzie w 100% bezpieczna. Dobre przygotowanie z ziemi gwarantuje (i zagwarantowało z Murphym) brak niespodzianek w siodle. Murphy czytał bezbłędnie sygnały. Lekko, swobodnie zatrzymywał się na każde moje polecenia (i nacisk wędzidła na szczęce naprawdę nie był mu potrzebny 😊) cofał się, zmieniał kierunki.

Dopiero mając tak przygotowanego konia mogłam wyruszyć w teren 😊 Wiedziałam już JAKI to jest koń (po pracy na wolności, po habituacji) i co mogę się po nim spodziewać. Jak reaguje na różne bodźce, jak reaguje na bodźce NIEZNANE (folia, parasolka, płachta), jak czuje się w lesie i czego się tam boi, a czego nie? Wypracowaliśmy relację, kontakt, zaufanie (praca na wolności, habituacja, praca z ziemi). Upewniłam się, że Murphy czyta, rozumie sygnały, które przekazuję mu przez kantarek, czyta moją energią, język ciała, głos. Można było jechać w teren na kantarze! Murphy był gotowy.

Wybierając się pierwszy raz z nieznanym koniem w teren w siodle (jak wiecie najpierw tę samą trasę pokonujemy z koniem z ręki) zadbaj o dobry dzień. Dzień w którym wiesz, że nie było niepotrzebnych, niemiłych ekscytacji. Ważne, by koń był zrelaksowany, spokojny. Piszę o tym, bo biorąc Murphego po 2 godzinach pracy w rekreacji byłabym raczej nierozsądna.  Emocje koni NIE OPADAJĄ tak szybko jak emocje ludzi. Oraz NAWARSTWIAJĄ się. Jeśli podczas jazd rekreacyjnych Murphy akurat miałby powód do stresu, a ja nałożyłabym jeszcze kolejne obciążenie, mogłoby być, w najlepszy razie, „niespokojnie”. Zadbaj o to byś TY był rozluźniony i zadbaj o to, by koń wyruszał w teren rozluźniony. Warto przed taką jazdą wykonać na ujeżdżalni ćwiczenia rozluźniające dla konia (praca na kołach, generalnie praca polegająca na wygięciu konia w „banana”. O rozluźnieniu i takiej pracy z koniem na pewno napiszę oddzielny post😊)

Pierwszy teren niech będzie w stępie, ale z przeszkodami. Skup się na OBSERWACJI konia i SIEBIE. Zauważ jak oddychasz? Poczuj swój każdy mięsień, zobacz gdzie spinasz mięśnie. Rozluźnij je. I nie chodzi tylko o uda, łydki ale i o Twoje ręce, dłonie, szczękę, pośladki! Jak mówi i przypomina ciągle Natalia Jasicka-Krugiołka, Twój dosiad musi być PRZEPUSZCZALNY! Bez blokad.

Jadąc w las z Murphym robiłam różne ćwiczenia. Powtarzałam WSZYSTKO to co ćwiczyliśmy na ujeżdżalni. Prosiłam o ugięcie łba, cofanie, zawracanie. Przechodziliśmy przez „drągi”, czyli zwalone pnie, gałęzie, schodziliśmy z górki, wchodziliśmy pod górę, robiliśmy slalom wśród drzew.

I oczywiście nie zapomniałam o nagrodzie! Czyli krótkim postoju na podskubanie trawy😊

Dopiero gdy czujemy całym swoim ciałem, że koń rozluźnia się w terenie, że komunikacja z koniem jest bez zarzutów, gdy czujemy zaufanie, przechodzimy do krótkich zakłusowań i zebranych galopów.

A potem przyjdzie czas na wisienkę na torcie: szybkie, wydłużające, terapeutyczne cwały po łąkach. To jeszcze przed nami😊

PS  O terapeutycznych galopach, które polecam KAŻDEMU koniowi przeczytasz tu Terapeutyczny galop

Z serca

Ela Gródek