Relacja z rajdu w Dolinie Baryczy 11-13.04.2025

14 kwietnia na facebooku (konto Ela Gródek) opublikowałam filmik z rajdu po Dolinie Baryczy ze stajnią Macieja Kowalskiego okraszając go tekstem: “Niesamowita przyroda, unikatowa na skalę Europy. Kamerka nie uchwyciła tej skali, ale moje oczy tak. Tej skali żurawi, gęsi, kaczek, bielików, czapli, bocianów (także czarnych!).

A na deser te stada biegnących w lesie, czy w stawach (!!!) jeleni.

Z grzbietu konia przyroda była jeszcze bardziej dostępna.

Konie u Maćka to w większości koniki polskie (jak wiecie jedna z moich ulubionych ras). Ja miałam przyjemność dosiadać karego Karata (ślązaka z domieszką), którym byłam zachwycona! Konie spokojne, ale jednocześnie chętne do pracy i towarzyskie, żyjące w chowie bezstajennym❤.

A Maciek to wytrawny przewodnik. Encyklopedia wiedzy o rejonie i jej bogactwie (brawo!!!). Jego historie nie miały końca. Tak lubię! Dlaczego jeszcze bardzo polecam ten region Polski i stajnię u Maćka – już wkrótce majowym wpisie”.

Filmik z rajdu w Dolinie Baryczy

Zacznijmy może od tego dlaczego polecam ten region Polski. Cóż, ja takiej ilości ptactwa i zwierzyny leśnej nie widziałam nigdzie indziej. Dolina Baryczy to blisko 8 tysięcy stawów hodowlanych, w których od ośmiu stuleci hoduje się karpia milickiego. Jest to największy tego typu obszar w Europie. Nic dziwnego, że bogactwo ryb przyciąga tak wiele gatunków ptaków (jest ich tu 300!!). Jadąc konno, nie skupiałam się oczywiście na fotografowaniu czapli, gęsi, kaczek, bielików, bocianów, żurawi itp, więc tu, w tym wpisie, nie zobaczycie ich zdjęć. Zamiast też próbować słowami opisać to piękno przyrody, zachęcam Cię do obejrzenia krótkich filmów o Dolinie Baryczy na youtubie (są wspaniałe. Powiedzą wszystko o tym regionie Polski ! Nie będziesz miał wątpliwości dlaczego warto się tam wybrać):

“Poznaj Dolinę Baryczy” – https://www.youtube.com/watch?v=nIpBfWdxfv4&t=11s

“Rytmy Natury w Dolinie Baryczy” – https://www.youtube.com/watch?v=1LSVUTZldZQ&t=5s

“Stawy Milickie – Kraina Niezwykłości” – https://www.youtube.com/watch?v=DMUvWdBb1AM

Na uwagę zasługują też tutejsze lasu. Lasy mieszane z różnorodnością drzew. Są stare, rozłożyste, przepiękne dęby, są olchy, buki, a nie tylko sosny, sosny i świerki…

Od razu wiedziałam, że chcę tu wrócić. Chcę trochę więcej spędzić czasu nad Stawami Milickimi obserwując wodę i niebo, niezliczone i tak liczne stada różnorakiego ptactwa. Chcę spłynąć z rodziną kajakami po rzece Barycz. Chcę pokręcić się jeszcze raz po lasach na koniu i na rowerze w nadziei na zobaczenie jeszcze raz stada przebiegających jeleni. Oferta turystyczna Doliny Baryczy jest bogata. To teren płaski – idealny dla każdego, niezależnie od kondycji fizycznej. Bez problemu znajdziesz tu niedrogi nocleg (baza noclegowa jest bardzo szeroka – zaglądnij np tu: www.nasza.barycz.pl). Bardzo mnie też ciągnie, by posmakować świeżych ryb serwowanych w licznych przytulnych restauracyjkach. Ryb prosto ze stawów Milickich: karpia, suma, jesiotra, amura, szczupaka. Podczas rajdu mieliśmy okazję skosztować zupy rybnej. Polecam!

Na rajd wybrałam się z 2 koleżankami-rajdowiczkami (jedna z nich była pomysłodawczynią wyjazdu – dziękuję Kasiu!) i córką Julią. Na miejscu poznałam jeszcze Karolinę i Elę. W kwietniu 2025 roku dostępnych było 6 koni. Ale sytuacja zmienia się więc sprawdzaj na bieżąco.

Bardzo cieszyłyśmy się na wspólny wyjazd z Julią. Studia Juli mocno ograniczyły nam wspólne spędzanie czasu na koniu.

Organizatorem rajdu był Maciej Kowalski, właściciel stajni w Niesułowicach (zaraz obok Milicza). Większość jego koni to koniki polskie. Nie jest to przypadek, bo blisko Milicza znajduje się też “Ostoja Konika Polskiego”, gdzie prowadzi się hodowlę rezerwatową konika.

Julia jechała na Burzy. Ja dostałam młodego 5-letniego Karata – “prawie” ślązaka, który dopiero zaczynał przygodę z dłuższymi rajdami. Karat miał prawię 1,7 m w kłębie i naprawdę dominowaliśmy nad pozostałą grupą 🙂

I podobnie jak inne konie, był bardzo towarzyski, przyjacielski, ciekawski, z zaufaniem do człowieka. Karat był wychowany i ujeżdżony, podobnie jak większość innych koni, w stajni u Macieja. Widać, że konie mają zapewnione tu warunki do poprawnego rozwoju emocjonalnego, psychicznego. Chów bezstajenny, tak ważny dla koni (więcej przeczytasz tu Dlaczego chów bezstajenny?, oraz w mojej książce O książce) oraz dobre traktowanie ze strony człowieka odzwierciedlają się w reakcjach koni, ich zachowaniu. Konie same z własnej woli wybierały towarzystwo człowieka, “kleiły” się do nas upominając się o drapanko 🙂

Jak mi się jeździło na Karacie? Wyśmienicie. Jak na swój wiek i doświadczenie Karat był naprawdę dzielny. Oczywiście jazda na nim wymagała ode mnie większego skupienia, szybszych reakcji. Wiele rzeczy Karat jeszcze nie widział, przez wiele nie przechodził, więc moim zadaniem było dodawanie mu pewności siebie i uspakajanie w momentach niepewności, zachęcanie do pokonywania trudności takich jak przechodzenie przez tory, mostki. Wylatujące z zarośli ptactwo płoszyło go trochę, ale kończyło się tylko delikatnym uskokiem, czy naprężeniem całego ciała. Karat galopował ostrożnie, obserwując świat dookoła. W chwilach zaskoczenia nie zrywał się do ucieczki, nie zdradzał żadnej chęci poniesienia jeźdźca, co przy tak młodym koniu mogłoby jeszcze mieć miejsce. Był zatem bardzo bezpiecznym, świetnym towarzyszem rajdowym!

Nocowaliśmy nad stawem, w domkach letniskowych.

W pełnej ciszy (jakie to cudowne!), z takim widoczkiem,

ze śniadaniem na tarasie (na pierwszym planie Maciek),

i co najważniejsze…tuż obok koni. To właśnie uwielbiam. Móc z rana na nie popatrzeć, móc pod wieczór jeszcze do nich się przytulić, Móc czuć ich obecność. BYĆ przy nich.

To jest moje all-inclusive. Nic mi więcej nie potrzeba 🙂

Maciej to osoba wyjątkowa. W turystyce konnej i szeroko pojętej turystyce promującej całą Dolinę Baryczy (ma na wynajem też rowery i kajaki) pracuje już wiele lat, de facto tworząc ją, będąc członkiem lokalnych stowarzyszeń. Każdego dnia mieliśmy inną trasę. Odwiedziliśmy liczne stawy. Każdy dzień zaczynał się i kończył opowieściami o rejonie, o jego historii, o tym co się zmieniło, zmienia, o tym co wyjątkowe. Maciek to encyklopedia wiedzy o zwierzętach zamieszkujących Dolinę Baryczy. Rozpoznawał różne gatunki ptaków, rozpoznawał ich głosy. Był wyśmienitym przewodnikiem. I to wszystko w cenie rajdu 🙂

Co zatem widzieliśmy/mijaliśmy włócząc się podczas tych 3 dni? : Wzgórze Joanny (rezerwat) z Wieżą Odyniec (Dom Myśliwski), Pałac i park Maltzanów w Miliczu, Gospodę 8 ryb z łowiskiem wędkarskim w Rudzie Sułowskiej (bardzo malownicze miejsce wypoczynkowe), Stary Młyn, w Krośnicy Krośnicką Kolej Wąskotorową, liczne stare grody, Wzgórze Czarownic i wiele małych, urokliwych miasteczek z charakterystyczną zabudową.

A teraz jeszcze kilka zdjęć z rajdu:

Wieża Odyniec

I na koniec kilka informacji praktycznych. Maćka możecie znaleźć na facebooku pod “Kompleksowe Usługi Turystyczne w Dolinie Baryczy Maciej Kowalski”. Rajd był z pełnym wyżywieniem. Po drodze zupka, czy kanapki, pod wieczór obiadokolacja, na śniadanie wiele lokalnych produktów (soki, dżemy z Doliny Baryczy, przepyszne kozie sery, czy chleb), z noclegami (my spaliśmy w domkach 3-4 osobowych). Maciej chętnie odbierze gości z PKP w Miliczu, jeśli gość wybierze ten środek transportu. Co do cen to nie będę ich tutaj umieszczała, ponieważ ceny mogą zmieniać się z roku na rok, ale zapewniam, że ceny są umiarkowane, średnie – co oczywiście tylko cieszy 🙂 Z ciekawostek – Maciej posiada również bryczki więc jeśli przyjedziecie tu z babcią, ciocią i kuzynostwem to możecie zwiedzić okolicę z bryczki.

POLECAM

Ela Gródek

zdjęcia – uczestnicy rajdu, ale głównie Kasia i Basia 🙂

Część II -Wywiad z Michałem Dobrowolskim – wszystko o konsekwencjach źle dobranego siodła, nieserwisowanych siodeł

c.d wywiadu z Michałem Dobrowolskim Wywiad z Michałem Dobrowolskim – wszystko o konsekwencjach źle dobranego siodła, nieserwisowanych siodeł – część I

Wróćmy teraz do układu oddechowego. W jaki sposób źle dopasowane siodło może wpływać na ten układ?

Może ono powodować zaburzenia wdechu i wydechu. To są pojęcia osteopatyczne, ale mówiąc najprostszym językiem: koń może mieć albo dominującą fazę wdechu albo wydechu. To znaczy, że koń nie może swobodnie, z podobną łatwością, przeprowadzić wdechu i wydechu, tylko albo jest stale „napompowany” powietrzem, albo ciężko jest mu wziąć głęboki wdech. Kiedyś myślano, że klatka piersiowa konia jest mało ruchomą strukturą, że jest sztywna, a okazuje się, że jest tam bardzo dużo ruchomości. Mało kto wie, że w klatce piersiowej jest aż 180 stawów. I każdy ten staw powinien mieć możliwość ruchu! A my możemy to ograniczyć poprzez zbyt gwałtownie zapinany popręg, poprzez stosowanie popręgów asymetrycznych (czyli z gumą po jednej stronie), poprzez wsiadanie cały czas z jednej strony, poprzez asymetrię, kiedy siodło przesuwa się nam na jedna stronę. Jeździec ma czasem niesymetryczny dosiad (obciążamy jedną z kości kulszowych bardziej) – to wszystko może doprowadzić do blokad w którymś ze stawów tworzących klatkę piersiową.

Nie mówiąc już o po prostu zbyt mocno zaciągniętym popręgu.

Oczywiście. I do tego niedopasowanym popręgu. Popręg powinien, podobnie jak siodło, leżeć na dużej powierzchni. Ale gdy np. popręg dotyka tylko jedną krawędzią, leży na niedużej powierzchni, jest niedopasowany do kształtu miejsca na popręg u konia, to będzie powodował ból, dyskomfort, punktowy nacisk.

A jak niedopasowane siodło działa na układ pokarmowy?

Pierwsze o czym należy powiedzieć to to, że żołądek leży tuż pod siodłem. Żołądek jest umiejscowiony między 9 a 13 żebrem. Jest to miejsce gdzie zakładamy siodło. Jest to też miejsce, gdzie są umiejscowione przystuły (mocowanie popręgu) i ucisk w tym miejscu prowadzi do gorszego ukrwienia żołądka, do pogorszenia pracy żołądka. Żołądek nie ma odpowiedniej przestrzeni żeby się ułożyć, nie ma możliwości aby lekko się przesuwać zgodnie z pracą przepony. To zaburza ukrwienie. Ból związany z naciskiem działa stresowo na konia, więc oddziałuje też na układ nerwowy. W efekcie wiele, wiele koni ma wrzody. To wszystko się ze sobą łączy.

To został nam jeszcze układ moczowy do analizy i rozrodczy.

Tak. Na przykład możemy zaobserwować, że reakcja na siodło, siodłanie jest inna, gdy klacz jest w rui. Szczególnie gdy klacz przechodzi ruję boleśnie. Przykładowo brak równowagi hormonalnej w organizmie, problemy z jajnikami mogą być przyczynami bolesnej rui (powodów może być oczywiście znacznie więcej). Zbyt długie siodło może poprzez tkankę działać na jajniki – rezonować aż do jajników i wywoływać ból.

I podobnie z nerkami?

Tak. Nerki nie są tak głęboko jakby się nam wydawało. Lewa nerka jest bliżej ogona, a prawa jest „wyżej”, zaczyna się między 17 a 18 kręgiem, więc leży ona tuż pod tyłem panela siodła (nawet prawidłowo dopasowanego). Siodło wiec może też przeszkadzać, uciskać, ograniczać ruchomość i oddziaływać na nerki.

Przejdźmy teraz do konsekwencji psychicznych niedopasowanego siodła. Co się dzieje, gdy nieświadomy jeździec zmusza konia do chodzenia w złych butach, które sprawiają ból.

Koń na podstawie odczuć związanych z siodłem wyrabia sobie zdanie, odczucia związane z całą jazdą konną. I jeśli ta cała jazda konna kojarzy mu się z bólem, to tak jak powiedział mój nauczyciel Jochen Schleese, koń kojarzy właśnie człowieka z tym bólem. Ten ból psuje całą relację z człowiekiem. Koń zaczyna nas kojarzyć z bólem i dyskomfortem.

Tak. I koń skupia się na bólu, a nie na komunikacji z człowiekiem, na wspólnej pracy. Zaczyna mechanicznie tylko robić to co wyuczone.

Tak i co najgorsze. Przechodzi to w taką wyuczoną bezradność. Koń już tyle tego bólu musiał znieść, że nawet przestaje już okazywać, że coś go boli, nie sygnalizuje już nic. W takim koniu, w oczach widać pustkę, rezygnację. Jest to bardzo smutny widok. Człowiek już nie zauważa, że ten koń czuje ból. A koń staje się całkowicie bierny.

I koń przestaje reagować na człowieka. Nie chce już nawiązywać kontaktu. Nie jest ciekawy człowieka. Zaczyna mechanicznie robić to do czego go człowiek zmusza.

Spotkałem się również z takimi przypadkami koni, które tak bardzo źle znosiły tą całą sytuację, że zaczęły u nich występować zachowania autoagresywne. Budziła się w nich autoagresja. Zaczynały gryźć się same w klatkę piersiową, żeby odwrócić swoją uwagę od tego bólu. I niestety takie zachowania mogą się tylko nasilać jeśli nie usuniemy przyczyny.

Jak konie sygnalizują ból związany z niedopasowanym siodłem? Oczywiście mówimy o tych koniach, które jeszcze mają siłę i chcą protestować.

Tutaj bardzo polecam zwracać uwagę na mimikę konia i polecam badania doktor Sue Dyson dotyczące etogramu i oznak bólowych u koni, które są skuteczne nie tylko w ocenie kulawizny u koni ale i wrzodów i też w mojej ocenie są bardzo skuteczne w ocenie komfortu pracy pod danym sprzętem. Okazuje się że mimika jest bardzo precyzyjnych „narzędziem”, by ocenić, czy koń jest w komforcie. Spojrzenie, napięcie w pysku, ułożenie uszu, napięcie mięśni, linii napięcia na głowie. (przypis autorki: warto przeczytać https://sassebi.pl/ekspert-aht-w-newmarket-dr-sue-dyson-wzywa-jezdzcow-aby-nie-siodlali-swoich-koni-ktore-maja-problemy-zdrowotne/, oraz Książka „Co niepokoi mojego konia? Język ciała i sygnały uspokajające u koni” – dlaczego warto przeczytać?)

Nie mówiąc już o tak wyraźnych sygnałach jak próby gryzienia przy dopinaniu popręgu, wkładaniu, siodła, jak „szczurzenie się”, odsuwaniu, pokopywaniu. Czy już w siodle – brykaniu, chęci zrzucenia jeźdźca.

Tak – bardzo dużo sygnałów będzie pochodzić z ciała. Może być też widać ograniczenie wykroku, zmniejszenia płynności ruchu, niechęci do wydłużenia całej linii grzbietu. Ruch staje się coraz mniej płyny, coraz bardziej ciężki. Koń coraz mniej idzie od piętki, coraz bardziej „szura” pazurem. Jest to głośny ruch. To wszystko sygnalizuje, że ruch nie jest zgodny z biomechaniką konia. Prawidłowy ruch konia powinien być lekki, wydawać się bez wysiłkowy, powinien być cichy, płynny. Koń z chęcią powinien się ruszać. Natomiast wszelkie skrócenia tego wykroku, niechęć do ruchu naprzód to też mogą być sygnały dyskomfortu związanego ze sprzętem. 

Michał. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Mam wrażenie, że moglibyśmy jeszcze dłuuuuugo rozmawiać. Temat jest tak szeroki i tak ważny! Ale mam nadzieję, że tą rozmową zachęcimy czytelników do zgłębiania tematu, do refleksji. I do korzystania z usług saddle fitterów! I przy okazji fizjoterapeutów, osteopatów koni 😊

Ty jesteś z okolicy Warszawy, ale wyszkoliłeś już spore grono ludzi, którzy pomagają w całej Polsce. Bywasz też sam w różnych stronach Polski. Poniżej podaję jak Cię znaleźć, jeśli ktoś chciałby skorzystać z Twoich usług. Możesz też zawsze polecić kogoś z okolicy, jeśli dojazd byłby niemożliwy.

Ela Gródek

Kontakt do Michała Dobrowolskiego: 

https://www.facebook.com/MDSiodla

Instagram: MD Saddels

Wywiad z Michałem Dobrowolskim – wszystko o konsekwencjach źle dobranego siodła, nieserwisowanych siodeł – część I

Ela Gródek: Jak długo zajmujesz się dopasowywaniem siodeł?

 Michał Dobrowolski: Dopasowaniem siodeł zajmuję się od 12 lat. Od 8 lat prowadzę szkolenia z dopasowywania siodeł. Skończyłem też kurs fizjoterapii koni i 4-letnią szkołę osteopatii koni (przypis EG: więcej o Michale na końcu wpisu)

Co Cię skłoniło do tego, by się tym zająć?

 W zasadzie to niemalże brak specjalistów w tej dziedzinie na polskim rynku. Gdy 12 lat temu byłem w Anglii, zobaczyłem, że ten temat zupełnie inaczej może wyglądać, że siodła są dopasowywane, że jest też dużo większy wybór siodeł, że można się kogoś poradzić, że siodła są serwisowane. I jak wróciłem do Polski to zauważyłem, że ta moja wiedza zdobyta w Anglii na kursach, jest unikatowa. To mi dało wiatr w żagle. Zacząłem coraz bardziej się rozwijać w tym temacie, uczyć się i świadczyć usługi, a przez to pomagać coraz większej ilości koni.

A potem, gdy już pracowałem jako saddle fiter poczułem, że już o sprzęcie wiem wystarczająco dużo (o możliwościach siodeł, o danych technicznych), ale trochę mi brakuje wiedzy odnośnie końskiego grzbietu. Stąd kurs fizjoterapii koni i szkoła  osteopatii koni.

Zanim przejdziemy do klu wywiadu, czyli do tego jak niedopasowanie siodła wpływa na zdrowie fizyczne i psychiczne koni, to jeszcze zapytam – co się zmieniło w Polsce w tej „branży” w ciągu tych ostatnich 12 lat? Jak oceniasz te przemiany w Polsce?

Pozytywnie! Coraz więcej ludzi zajmuje się dopasowywaniem siodeł. Jak ja zaczynałem, to można nas było policzyć na palcach jednej dłoni, a teraz już prawie w każdym województwie są osoby, które się tym zajmują. Wiedzy i świadomości jest coraz więcej.

Kiedy ludzie zgłaszają się do Ciebie? Czy jak kupią konia i chcą kupić siodło, czy jak jest już „problem”?

Rzeczywiście tak jest, że większość przypadków to zgłoszenia, gdy już jest problem. Gdy siodło jest użytkowane kilka miesięcy czy nawet lat. A ja widzę, że to siodło musiało sprawiać ból koniowi już na samym początku. Bardzo dużo jest przypadków, że ta świadomość człowieka, właściciela, jeźdźca bardzo późno się budzi.

Czy koń pokazuje od razu, że coś jest nie tak, czy możemy przegapić, że siodło jest niedopasowane?

Jeśli będziemy czujnymi obserwatorami, to już od pierwszego momentu założenia złego siodła zauważymy, że coś jest nie tak. Musimy patrzeć na reakcje konia, na mimikę, na jego zdanie i podejście do siodła. Musimy patrzeć na jego ciało. Zachęcam wszystkich, by też bardzo obserwować sierść. Na sierści widać bardzo dużo objawów, że coś jest nie tak.

Generalnie musimy znać takie podstawy (na moich kursach zawsze tego uczę) jak ochrona kłębu, która jest absolutnym obowiązkiem, ochrona w ogóle całej struktury kręgosłupa (i od góry i od dołu). Siodło nawet po obciążeniu przez jeźdźca musi odstawać na górze, nad kłębem, minimum 2 palce. Tak samo te 2 palce muszą wejść z tyłu, bo przecież terlica nie może też dotykać kręgosłupa z tyłu. Ważne jest, by kanał w siodle był na tyle szeroki, by nie uciskał wyrostków kolczystych kręgosłupa co oznacza, że kanał musi mieć minimum 7 cm i kolejna rzecz, do której zachęcam, to by macać te panele w siodle. Gdyby ludzie to robili odpadło by nam 50% problemów! Zachęcam, by macając te części paneli w siodle, które dotykają grzbietu konia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ja bym chciał, by to leżało na moich plecach. Jeśli odpowiedź brzmi „nie” to sprawa jasna! Dotykaniu paneli powinno towarzyszyć odczucie, że to jest coś przyjemnego, miękkiego, że to jest równa powierzchnia, że sami byśmy chcieli by coś takiego na naszych plecach leżało. Natomiast jeżeli jest to twarde, nierówne, są tam gule, zbitki materiału to takie siodło nie nadaje się do użytku!. 

Kontrolę siodła należy przeprowadzać miniumum co pół roku. Siodła należy serwisować – średnio co 3-6 miesięcy uzupełniać wełnę w panelach, dopychać pod bieżące potrzeby, a co 3-4 lata wymienić całość wyściółki. 

Co się dzieje, gdy zakładamy nieodpowiednie siodło na konia – w sensie fizycznym?

Po pierwsze: niedopasowane siodło, wpływa w bardzo dużej mierze, na cały układ ruchu konia. Miejsce gdzie kładziemy siodło śmiało możemy nazwać taką „skrzynką rozdzielczą” w ciele konia i blokada w tym miejscu prowadzi do negatywnych następstw tak naprawdę we wszystkich strukturach układu ruchu. Siodło w złej równowadze może prowadzić do przeciążeń w niektórych odcinkach kręgosłupa. Po drugie: niedopasowane siodło będzie wpływać też na inne układy. Siodło leży na klatce piersiowej konia, popręg leży na mostku. Siodło zatem wpływa na układ oddechowy konia. Zbyt długie siodło powoduje nacisk na nerki i układ moczowo-płciowy. Więc warto myśleć o siodle globalnie. Nie jest to tylko kwestia dyskomfortu i napięcia mięśni, ale są to nieodwracalne konsekwencje dla układu ruchu i wszystkich innych układów wewnętrznych w ciele konia.

Zatrzymajmy się chwilkę przy układzie ruchu. Podajmy może więcej przykładów. Np. siodło naciska na łopatki i blokuje ruch w łopatkach, lub naciska żebra więc koń ucieka od tego bólu, pracuje niesymetrycznie i na przykład obciąża bardziej jedną nogę i za chwilę mamy problem z nogą.

Tak. Lub inny przykład z łopatką. Chrząstka łopatki jest bardzo delikatną strukturą i niestety tą chrząstkę jesteśmy w stanie na stałe uszkodzić. Zbyt długie siodło z kolei może prowadzić do uszkodzeń wyrostków poprzecznych. To też są bardzo poważne kwestie. Albo jesteśmy w stanie doprowadzić do atrofii mięśni grzbietu (czy mięśnia czworobocznego, czy najdłuższego grzbietu, czy najszerszego grzbietu). Te mięśnie generalnie wolno rosną u konia, a do tego, pod naciskiem nieodpowiedniego siodła, bardzo szybko zanikają, tracą swoją elastyczność. Taki uszkodzony mięsień nie przyrasta, nie odbudowuje się tkanką mięśniową tylko uszkodzenia prowadzą do odbudowy tkanką łączną, która potem jest bardzo trudna w rehabilitacji.

Innymi słowy – jeśli mamy niedopasowane siodło, które jednostajnie, niesymetrycznie, naciska (obciąża) jeden z mięśni na grzbiecie, to to siodło po prostu ten mięsień niszczy.

Tak. Ten mięsień się niszczy, bo taki mięsień przestaje być prawidłowo dotleniony, odżywiony i już od pierwszej jazdy w takim siodle taki mięsień zaczyna znikać. Więc możemy tu jasno powiedzieć, że trening w takim siodle działa na niekorzyść zwierzęcia, na niekorzyść jego kondycji, na niekorzyść rozwoju jego muskulatury. I dlatego tak dużo widzimy koni, chodzących nawet w wysokim sporcie (nawet na poziomie olimpijskim), które mają bardzo słabą linię grzbietu. Jedna z przyczyn może być praca na niedopasowanym siodle.

Czyli tak naprawdę jeździec sobie myśli: muszę codziennie trenować, jeździć na moim koniu, by on wyrabiał sobie mięśnie. A niestety dzieje się zupełnie coś odwrotnego. Jeździec przez jazdę hamuje rozwój mięśni, doprowadza do zaniku mięśni.

Tak. Wyobraźmy sobie, że idziemy na trekking w górach i mamy niedopasowane buty. Obtarcia, ból, dyskomfort powodują od razu niechęć. U niektórych ludzi to spowoduje, że zaraz zacznie boleć ich głowa, plecy, właśnie od tych niewygodnych butów.

Do psychicznych konsekwencji jeszcze dojdziemy. Może tylko od razu przypomnijmy, że w ogóle nie powinniśmy dopasowywać siodła dla konia, który nie ma wyrobionych mięśni grzbietu.

Tak – to jest bardzo ważny temat, który teraz poruszyłaś, bo bardzo dużo koni do których przyjeżdżam na konsultację nie jest gotowych do tego, by bezpiecznie nosić jeźdźca. Ich stan grzbietu jest tak zły, że wymagają na początku diagnostyki, rehabilitacji, wzmocnienia. Kształt ich grzbietu nie jest w ogóle fizjologiczny! Do takiego kształtu nie da się dopasować siodła – nawet najlepszej marki świata. Choćbyśmy chcieli wydać i 30 tysięcy, to to się nie uda, bo to nie jest prawidłowy kształt grzbietu. Ten koń musi się na początku odbudować. 

I tak. Wiem, jest to od razu na początku bardzo zła nowina dla właściciela. Ale to może być początek fantastycznych zmian, jeśli właściciel jest na to otwarty, gotowy. Osoba dopasowująca siodło, podchodząca do tematu fachowo, może zacząć od takiej diagnozy. Właściciel musi być gotowy, by zrobić ten jeden krok do tyłu, aby później naprawdę móc pójść mocno do przodu.

Tu mówisz o odpracowaniu konia. A jak się ma kwestia młodego konia? Zacznijmy od tego ile minimum lat powinien mieć koń, by zacząć chodzić pod siodłem?

Koń powinien mieć nie mniej niż cztery lata. Poniżej czwartego roku życia konie nie są fizycznie przygotowane do obciążania. Gdy skończą cztery lata, można powolutku, stopniowo, wprowadzać konia do jazd ALE pod warunkiem, że wcześniej przygotowaliśmy go do tego pracą z ziemi. (przypis EG – polecam przeczytać: Wiek konia a jego gotowość do pracy )

No właśnie. Jak to jest. Czy koń, który jest w chowie bezstajennym (czyli ma możliwość ruchu 24/7. Pomijam temat koni stojących po 14 godzin na dobę w boksie) i kończy cztery lata, nadaje się od razu do pracy pod jeźdźcem? Czy, aby zbudował sobie odpowiednie partie mięśni, musi ćwiczyć z nami z ziemi?

Wszystko zależy. Mam na przykład klientów na południu Polski, gdzie teren jest górzysty, pastwiska są rozległe, nierówne i tam obserwuję, że konie są o wiele bardziej symetryczne jeśli chodzi o muskulaturę i są na pewno lepiej przygotowane do dźwigania obciążenia. Przez to, że chodzą po nierównościach ćwiczą sobie mięśnie posturalne, mięśnie głębokie. Ale ja uważam, że tak czy inaczej, koń wymaga pracy z ziemi. Oprócz tego, że wtedy fajnie przygotowujemy układ ruchu, przygotowujemy te ważne mięśnie: mięśnie pośladkowe, mięśnie głębokie, posturalne, do pracy pod jeźdźcem, to przygotowujemy też konia z punktu widzenia jego psychiki. Koń lepiej przejdzie ten moment zajeżdżania, przyjmowania pierwszego siodła i jeźdźca. Koń będzie już przygotowany do przyjmowania pewnych sygnałów, będziemy mieli wypracowaną komunikację z koniem. Więc myślę, że to są same korzyści. Im więcej pracy z ziemi tym lepiej.

No dobrze. A jakie ćwiczenia z ziemi polecasz, które właśnie najbardziej przygotowują konia do dźwigania jeźdźca?

Zacznijmy od tego – i to każdy fizjoterapeuta, weterynarz powie – że zanim będziemy zaczynać pracę pod siodłem, koń musi być zdiagnozowany. Musimy wiedzieć, że nie ma np. zmian strukturalnych, nie ma problemów w stawach, że nie ma schorzeń układu ruchu. Jeśli zatem zakładamy, że mamy do czynienia z koniem, który jest dopuszczony do pracy, nie ma żadnych przeciwskazań, to ćwiczenia do których ja osobiście zawsze zachęcam i które są najbezpieczniejsze, to są po prostu spacery z koniem. Takie spacery nie wymagają nie wiadomo jakich umiejętności (w przeciwieństwie np. do lonżowania), a bardzo dobrze konia przygotowują fizycznie i budują więź między koniem a człowiekiem. I na tym spacerze, im więcej mamy zmian podłoża, im więcej mamy wzniesień, tym lepiej. Polecam też (jak wielu osteopatów) ćwiczenia cofania konia. Wprowadzamy je stopniowo. Najpierw dosłownie kilka kroków, potem coraz więcej, z opuszczoną głową, z ładnie zaangażowanymi plecami, zadem.

A co jeszcze polecasz na ujeżdżalni?

Jeśli nie ma przeciwskazań, to oczywiście drążki, kawaletki. We wszystkich chodach. Zaczynamy od stępa, potem kłusa, a kończymy na galopach. Drążki najpierw mogą być bardzo nisko, a potem możemy je podnosić. To są wszystko ćwiczenia na wzmacnianie mięśni głębokich, pośladkowych, zadu, ale i na równowagę. Przestrzegam przed drogą na skróty, która już dawno została obalona, czyli drogą stosowania najróżniejszych patentów (przywiązywania koniowi głowy do kłody, oczekując zaangażowania zadu). To co zobaczymy to będzie tylko efekt wizualny, nie mający nic do czynienia z prawidłową biomechniką konia.

Mówisz o wypinaczach i lonżowaniu.

Tak. Absolutnie nie tędy droga. Koń ma bardzo ruchomy odcinek szyjny kręgosłupa i koń jest w stanie z nim zrobić wszystko. On zginając te stawy w kręgach szyjnych blokuje sobie całą resztę ciała, przeciąża sobie te struktury i maskuje te problemy, które może mieć w ciele. Miejsca, które mogą być słabsze wcale nie będą się wzmacniać, bo po prostu koń kompensuje sobie to dużą ruchomością szyi!

Z punktu widzenia biomechaniki ruchu konia jest to droga donikąd i jestem jej wielkim przeciwnikiem.

Wracając jeszcze do ćwiczeń. Potem możemy wprowadzać chody boczne, które są bardzo zdrowe dla konia, czyli na przykład łopatka do wewnątrz, zad do wewnątrz. To są świetne ćwiczenia gimnastykujące konia. Powodują, że łopatki są bardziej ruchome. Oczywiście, po raz kolejny zaznaczam, że trzeba wszystko robić z głową. Każdy koń jest inny, każdy ma inne swoje ograniczenia, dlatego najlepiej jest skonsultować ćwiczenia z fizjoterapeutą i najlepiej też, by to fizjoterapeuta spisał plan treningu. Albo trener koni, który ma doświadczenie w pracy z ziemi.

Jeszcze wykorzystując moment, wtrącę się na chwilę. Bo warto zaznaczyć, że konie młode – roczniaki, dwulatki – nie powinny być lonżowane, czy ćwiczone w mocnych ugięciach, bo ich układ kostny, stawy nie są na to gotowe.

Dokładnie tak. Dlatego poleciłem powyższe, bezpieczne ćwiczenia, a nie lonżowanie. Praca na lonży to jest koło. Często ujeżdżalnia, miejsce lonżowania, jest nieodpowiednia, podłoże jest za grząskie. To nie powinno być tak, że koń się zapada aż do koronki. Uznaje się, że bezpiecznie jest tak do połowy kopyta. I taka uwaga ogólna  – im większe koło tym bezpieczniej. Dobrze jest byśmy i my jedocześnie robili koło, bo wtedy jeszcze bardziej zwiększamy tą średnicę i to prowadzi do mniejszego przeciążenia wewnętrznej strony ciała konia.

cd we wpisie kwietniowym

Michał Dobrowolski – fizjoterapeuta koni, specjalista dopasowywania siodeł, wędzideł i ogłowi, Equine Ergonomist, absolwent osteopatii koni we Vluggen Institute. Tematyką dopasowywania siodeł zajmuję się od 2010 roku. Ukończył dwustopniowe szkolenie w siedzibie firmy First Thought Equine Ltd w Anglii – prowadzący David Kempsell, szkolenie w SaddleFit4Life w Niemczech – prowadzący Jochen Schleese otrzymując tytuł Equine Ergonomist, trzy szkolenia z Jocelyn Danby – Master Saddler Brytyjskiego Stowarzyszenia Mistrzów Siodlarstwa, a także szkolenie dotyczące dopasowywania wędzideł i ogłowi IEEBF w Holandii – tytuł Bit Fitter (2019). Absolwent studium PCKZ Warszawa z tytułem „Zoofizjoterapeuta koni” (2017). Uczestnik 15-stu szkoleń jeździeckich z Elaine Butler (Ride With Your Mind) w Polsce i w Anglii, a także seminariów z Sue Dyson, Joyce Harman, Chrisem Pearce i Rene Tucker. Wykładowca tematyki dopasowywania siodeł w szkołach fizjoterapii koni. 

Michał łączy rzetelną i nowoczesną wiedzę z dziedziny dopasowywania siodeł z wiedzą fizjoterapeutyczną i zrozumieniem biomechaniki jazdy konnej. Pozwala to na zdiagnozowanie problemu zarówno z grzbietem konia jak i z siodłem, a następnie dobranie skutecznego rozwiązania nawet w trudniejszych przypadkach. W swojej pracy zawsze stawia dobro konia na pierwszym miejscu. Od 2015 roku aktywnie działa jako społeczny inspektor ds. ochrony zwierząt OTOZ Animals, podejmując między innymi interwencje w sprawie niehumanitarnego traktowania koni.

Brykanie koni

Dzisiaj o brykaniu. A tak naprawdę o jednej z przyczyn brykania 😊 Jak możesz się domyśleć, konie mogą brykać z różnych powodów. Jednym z częstszych powodów jest niedopasowane siodło, które „nie pasuje” koniowi, które sprawia dyskomfort, napięcie, ból. Koń przez brykanie próbuje zrzucić siodło, ułożyć je inaczej, pozbyć się tego czegoś na grzbiecie, co wyraźnie przeszkadza.

Ale dzisiaj chciałabym przybliżyć inną przyczynę brykania. Brykanie jako konsekwencja „powstrzymanej energii”.

Bardzo dużo o tym mówi Ivet podczas swoich kursów w części „Problem Solving” (więcej o tym kursie dowiedzie się na Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I “Problem Solving”). Ba! Mało tego, nie tylko mówi, ale przede wszystkim pokazuje na video. Mamy możliwość obserwacji jak koń bryka, jak właściciel zgłasza się z tym problemem do Ivet i jak koń „magicznie” zmienia swoje postępowanie po kilku sesjach z Ivet (nie jeden koń…konie).

O co zatem tu chodzi? Zasada jest prosta. Jeśli powstrzymujemy energię, to ta energia musi gdzieś ujść. Jeśli przez ogłowie, wędzidło, powstrzymujemy konia od ruchu na przód, to zmagazynowana energia, która nie mogła być oddana przez ruch do przodu, zostanie oddana poprzez brykanie (ruch do tyłu) Lub dęmbowanie. My jeźdźcy, tak często i tak bardzo, boimy się energicznej jazdy, oddania wodzy, szybkiej jazdy, że ciągle „stopujemy” konia, ciągle go „pouczamy”: wolniej, wolniej! Nie tak szybko, nie tak szybko! I OCZYWIŚCIE JEST TO NORMALNE. Jest to często niekontrolowany odruch. Koń chce przyspieszyć, jeździec od razu zaciąga wodze.

Ile mi samej zajęło „przeprogramowanie” tej automatyczne reakcji!. Pisałam już w moich wpisach nie raz, że w wielu sytuacjach zaciąganie wodzy tylko pogarsza sprawę, a nawet wprowadza konia w większą panikę. Pisałam, jak oddanie wodzy uspokaja konia i wycisza (więcej przeczytasz na przykład tu: Cd. “Koń pędzi? Popuść wodze!”, Trzymaj się grzywy! NIE WODZY! )

Młody koń, zanim nauczy się współpracować z nami, zanim przestanie panikować, zanim stanie się odporny na różne bodźce, zanim odnajdzie RÓWNOWAGĘ pod jeźdźcem, to trochę musi poeksperymentować, trochę czasu upłynie. Taki koń będzie przyspieszał na nierównym, czy śliskim terenie, łapiąc równowagę. Młody koń będzie reagował szybszym tempem, gdy czegoś się przestraszy. Będzie przyspieszał, gdy będzie miał więcej energii i będzie chciał złapać balans z jeźdźcem na grzbiecie. Będzie szukał wygody, szukając odpowiedniego ustawienia, tempa. Będzie też chciał dać upust nagromadzonym emocjom (jazda z jeźdźcem na grzbiecie jest emocjonalnie trudna!!) ! I co robi człowiek? Zaciąga wodze, i zwalnia go i zwalnia. A nagromadzona energia nie ma wyjścia – musi „pójść z zada” (lub w dębowanie).

Nie łudźmy się. Początki jazdy pod siodłem to dla konia stres i wyzwanie. Jak pisał Wojciech Mickunas – koń nie został stworzony do wożenia jeźdźca na sobie!

Jeden, drugi bryk. Jeździec coraz bardziej spięty, wodze coraz bardziej zaciśnięte. Zaczyna się walka…

I… często człowiek poddaje się, sam przestraszony schodzi z konia. Jeden, drugi raz. Zachowanie zostaje utrwalone. Koń zaczyna „czytać” nagrodę: jak zaczynam brykać, to dostaję wolne!

Co robi Ivet z “Feathre Light Horsemanship” w takich sytuacjach? Jak Ivet oducza konie brykania? ODDAJE WODZE I PROSI O RUCH DO PRZODU. „Bryknąłeś? Ok, dobrze, rozumiem Cię! Masz prawo. Ale dalej Cię proszę, byś jechał do przodu”. I tak do skutku. I TO DZIAŁA! Ivet prosi konia: „ Galopuj, jedź do przodu, nie bój się, nie bój się jechać do przodu, nie będzie za to kary” (ściągnięcie wodzy, wędzidłem po zębach), „ODBLOKUJ ŁOPATKI, czuj LUZ w ruchu. Nie musisz być już napięty czekając na ten ciągły impuls hamujący Twój ruch. Jazda do przodu może być fajna. Odpręż się, opuść łeb”. “OPEN UP”, otwórz się!.Ivet pomaga koniowi znaleźć luz i odprężenie z jeźdźcem na grzbiecie. Pamiętaj! Brykanie czy dębowanie to też upust stresu, emocji. Tak często za dużo wymagamy od koni…

O dziwo, konie nie biegną jak szalone, na łeb, na szyję. Ivet nie ląduje na ogrodzeniu ujeżdżalni. Konie po prostu szybko kłusując wyciągając się, galopują w wydłużonym, pięknym galopie, a Ivet cieszy się na ich grzbiecie, chwali je, zachęca do poczucia tego przepływu energii, do tego luzu. ZACHĘCA, BY PRZYSPIESZYŁY!!

Ale…ZANIM Ivet wsiądzie na takiego konia, zaczyna od podstaw. Od pracy z ziemi, od pracy na wolności w roundpenie. Zaczyna od rozmowy z koniem, nawiązania relacji. Najpierw z ziemi pokazuje koniowi, że praca z człowiekiem może przynieść przyjemność. Ale o tym wszystkim już pisałam. Odsyłam Was do wpisów:

Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów

Praca z Murphym – część II

Relacje z koniem – jak je tworzyć?

I jeszcze na koniec.

Wiem, jest to trudne. To wszystko co robi Ivet: oddanie wodzy, gdy koń bryka i zachęcanie go do ruchu do przodu na wolnej wodzy. Wiem, że jest to trudne (pracując z energicznym, młodym koniem), pozwolić mu – przez szybszy ruch – na znalezienie komfortu, na rozładowanie. Jeśli nie jesteś na to gotowy, po prostu oddaj to w ręce dobrego trenera. Jeśli nie jesteś w stanie przyspieszyć razem z koniem, nie rób tego. Zostań o krok dalej – ćwicz w stępie, w kłusie. Ćwicz z ziemi. Ucz konia rozluźnienia na kołach, w zgięciach w stępie, w kłusie. A naukę galopu, ruchu pod jeźdźcem na wyższej energii, oddaj trenerom.

A tu kilka filmików – przyjrzyjcie się dokładnie jak Ivet oddaje wodze i prosi – ze spokojem i konsekwencją – o ruch do przodu

https://www.facebook.com/watch/?v=867431894385728

https://www.facebook.com/featherlighthorsemanship/videos/1589497258643326

https://www.facebook.com/reel/1427024734632610

PS Zdjęcie. Cóż, nie miałam zdjęcia brykającego konia więc wstawiłam rozluźnionego :)) Na zdjęciu Murphy ze Stajni na Zielonej.

Nieresponsywność koni, praca z Santosem

Ostatnio obiecałam napisać coś więcej o „NIERESPONSYWNOŚĆ” koni (non-responding horse) oraz o pracy z Santosem (jedno z drugim się łączy😊). Na facebooka i Instagrama wstawiłam filmik, gdzie pokazuję jak Santos grzecznie stoi przy wsiadaniu. Nie kręci się, nie odchodzi, nie gryzie. Filmik poniżej:

W tym wpisie opiszę jak pracuję z Santosem, by pomału, konsekwentnie uczyć go dobrego końskiego savoir-vivru oraz rozwinę wątek niereaktywności koni😊

Zanim – drogi jeźdźcu, przeczytasz ten wpis, odsyłam Cię do dwóch innych wpisów: Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I “Problem Solving”,Praca z Murphym – część I Ten wpis jest bowiem kontynuacją tamtych rozważań. Przeczytane? To możemy zaczynać😊

W powyższych wpisach pisałam (powtarzając za Ivet), że konie nieresponsywne są tak samo problematyczne, jak konie nadresponsywne (reagujące gwałtownie, nieadekwatnie do sytuacji, impulsu). Dlaczego? Bo koń, który dobrowolnie nie chce z nami rozmawiać, nie chce prowadzić dialogu, nie reaguje lekko i szybko na prośby jeźdźca, koń który nas nie słyszy i nie słucha, to koń z którym bardzo ciężko pracować i to koń nie do końca bezpieczny.

Koniem niereaktywnym był na początku naszej współpracy Murphy. Murphy stał przy mnie, ale nie reagował na moje prośby, na lekkie sygnały. Dopiero „ostre” komendy zbierały go do ruchu. Przestawianie konia siłą, wymuszanie ruchu konia ciągnięciem za uwiąz, poganianiem bacikiem, to NIE JEST KOMUNIKACJA, to NIE JEST DIALOG. Jeśli koń podąża za mną, ponieważ ja go ciągnę za uwiąż, to to nie jest podążanie. Jeśli koń cofa się, bo ja go pcham do tyłu, to to nie jest cofanie. Nie ma w tym woli konia, współpracy, świadomego kontaktu konia z jeźdźcem. Jeśli koń nie słucha jeźdźca z ziemi, nie będzie też go słuchał z siodła. Czy wsiadanie na takiego konia jest bezpieczne? Zastanów się nad tym dobrze.

Gdy zaczęłam pracę z Santosem było dokładnie tak samo. Santos robił swoje i nie zwracał uwagi na to co ja mówię. Ja proszę o ruch do przodu, Santos zawiesza się i stoi. Ja proszę o cofnięcie, Santos stoi i patrzy w druga stronę. Ja proszę: „ Ugnij łeb”, Santos wykorzystuje ugięcie do jednoczesnego podgryzania mojego polara. Zanim zatem zaczęłam cokolwiek innego ćwiczyć z Santosem, najpierw skupiłam się na jego REAKTYWNOŚCI, nauce reagowania na moje prośby (dawane LEKKIMI SYGNAŁAMI), NAWIĄZANIU ze mną dialogu. Przekonywałam go, że mówię do niego z sensem, że warto się ze mną komunikować.

Wrócę jeszcze do skłonności Santosa do „podgryzania” jeźdźca. Generalnie odruch „podgryzania”, chwytania wszystkiego zębami, jest normalny u młodych koni. Tak zachowują się ogiery, tak bawią się i zaczepiają od małego, tak „sprawdzają” się nawzajem, przygotowują do przyszłej roli w dorosłości. Wzajemne gryzienie się, podszczypywanie jest normalne u źrebaków, młodych koni. Tak uczą się wzajemnych relacji. Ale konie chętnie przenoszą takie zachowanie na człowieka. Jeśli człowiek przegapi moment wyciszenia tego zachowania, postawienia jasnych granic: „Tak możesz zachowywać się w stadzie, ale NIE w stosunku do człowieka”, to pojawia się problem. Im koń starszy i zachowanie utrwalone dłużej, tym trudniej się go pozbyć.

Jak oduczam Santosa tego zachowania? Ignorując wiele jego ruchów, bo ignorując nie daję mu UWAGI (a często o uwagę tu chodzi!), albo odpychając, czy nastawiając łokieć, by sam się „nadział” na niego i było mu nieprzyjemnie. I oczywiście chwaląc wszelkie chwile SPOKOJU, nie gryzienia! Ważny jest w tym tzw „timing”, czyli odpowiednio szybka reakcja, tak by koń skojarzył dokładnie przyczynę i skutek. Ważna jest też konsekwencja. Odpycham i 10 razy i 20 razy, nie odpuszczam. Cierpliwie czekam, aż koń wreszcie „załapie” co mu się bardziej opłaca, co jest milsze dla niego.

Zaczynając pracę z Santosem, zaczynałam dokładnie tak samo jak z Murphym, idę zgodnie z krokami, które uczy Ivet. Wszystkie te kroki dokładnie już opisałam (powyższy link) – punkt po punkcie. Opisałam co dają kolejne kroki i dlaczego są tak ważne. Zapraszam do analizy wpisu.

Wracając do niereaktywności Santosa. Niereaktywność konia to nic innego jak: „nie chce mi się z tobą gadać”, „tyle razy gadałem z jakimś człowiekiem, ale Wy ludzie gadacie niezrozumiale, więc postanowiłem Was już nie słuchać i nie zwracać uwagi”. Na początku zatem musiałam pokazać (i dalej pokazuję) Santosowi, że zwracam uwagę na to co on do mnie mówi i, że to co ja do niego mówię, ma sens. Widzę ogromne postępy. Jest o wiele większa lekkość w podążaniu za moim ruchem i poleceniami. Jeszcze wiele pracy, by de facto, Santos reagował wręcz na moje myśli, intencję (bo o to w tym wszystkim chodzi), ale…nie od razu Rzym zbudowano 😊

No dobrze – a co z tym wsiadaniem? Santos w ogóle nie jest nauczony stania przy wsiadaniu. Nie znam jego historii (to 6 letni koń). Wiem tylko, że zanim trafił do stajni, był świeżo zajeżdżony i generalnie wcześniej prowadził sielsko-anielskie życie. Być może skojarzył już wsiadanie z czymś niemiłym. Konie są bardzo wrażliwe. I mają bardzo dobrą pamięć. Jeśli człowiek niechcący zrobi jakiś błąd w treningu, koń może bardzo łatwo się zrazić. Człowiek wielokrotnie stawia nieumyślnie zbyt wysoką poprzeczkę lub zbyt wysoką presję. W treningu koni ważna jest zasada – małymi krokami, na niskich emocjach, z krótkimi sesjami treningowymi (o tym mówi dużo Manolo Mandez Szkolenie z Manolo Mandez – część I). Jeśli pewne rzeczy zrobimy za szybko (siodłanie, podpinanie popręgu, ujeżdżanie, wsiadanie etc), na zbyt wysokich dla konia emocjach, pod zbyt dużą presją, koń będzie czuł za każdym razem niepokój i będzie instynktownie „uciekał”. Na każdym etapie treningu musisz wiedzieć, ze koń dane mu zadanie uniesie.

Santos przy wsiadaniu kręcił się, odchodził, podgryzał jeźdźca. Zaczęłam więc najpierw od stania przy nim na schodkach. I tylko tyle. AŻ TYLE. Ja stoję na schodkach, Santos stoi grzecznie – głaszczę i chwalę. Schodzę ze schodków. Daję „wolne”. I znów to samo. Potem: „Oddaj głowę – ALE NIE GRYŹ”! I pochwała.

Gryzieniem to też rozładowanie swojego napięcia (czuję niepokój, tak rozładuję swoje napięcie). W książce “Co niepokoi mojego konia?…”, której recenzje napisałam tu: Książka „Co niepokoi mojego konia? Język ciała i sygnały uspokajające u koni” – dlaczego warto przeczytać? przeczytasz jak rozpoznać napięcie konia, jakie są sygnały uspakajające, jak rozpoznawać emocje koni.

Najlepszą metodą walki z narowami, niechcianymi zachowaniami u koni, jest pokazanie im ALTERNATYWY. Jak często powtarza Ivet, możemy pokazać koniowi, że już nie musi się tak zachowywać, możemy nauczyć go rozluźniania, puszczania emocji, przekierowania gdzie indziej uwagi. W konsekwencji damy mu w treningu coś więcej. Damy mu spokój, rozluźnienie, damy mu PRZYJEMNOŚĆ pracy z człowiekiem.

A poniżej filmik – praca z Oreusem w terenie. Ćwiczenie reaktywności (reagowania na moje lekkie sygnały) w lesie: teraz biegniemy, teraz stoimy, teraz skaczemy, teraz odpoczywamy, teraz oddaj mi łeb, teraz idziemy razem. To świetna zabawa! Polecam 😊

Oraz linki do filmików z pracy z Santosem

Nawiązywanie relacji – pierwszy roundpen, spacery w lesie

A tu filmik z Oreusem – praca nad reaktywnością właśnie! Czyli: biegniemy, skaczemy, stoimy, odpoczywamy itp. Lekkość reagowania na prośby.