Rajd z Chutorem Kozaka – relacja (22-23 kwietnia 2023)

Jacka poznałam podczas wyprawy konnej na Ukrainę. Wtedy jeszcze nie miał Chutoru Kozaka. Minęło 5 lat i oto znów się spotykamy. Wiele międzyczasie się wydarzyło. Jacek zdążył stworzyć sobie raj na ziemi 😊 Wg mnie to raj. Naprawdę… Na 20 hektarach żyje sobie stado. Wśród lasów, wśród głuszy. Daleko, pod samiutką granicą z Ukrainą (30 km od Chełma). Wjeżdżasz przez bramę i znajdujesz się na terenie koni. Na tym terenie stoi drewniany domek. Jak tylko otwierasz bramę stado leci Cię przywitać. Te konie naprawdę cieszą się na widok człowieka.

Wchodzisz do domku. Konie zaglądają przez okna, próbują wejść za Tobą przez drzwi do środka. Czekają jak wyjdziesz.

Wychodzisz, a one za Tobą chodzą. Domagają się głaskania, drapania. Jeden przez drugiego.

Największym pieszczochem jest Kajtek. Kładzie głowę na Twoim ramieniu. Wącha twoją twarz, czeka na całusa.

Możesz tak w tym stadzie być i być. I tylko być. I TO JEST TEN RAJ

Po pewnym czasie jesteś już jednym z nich. Stado wraca do swojego zwykłego życia, zajęcia. Siadasz na trawie i obserwujesz stado. Kto z kim się przyjaźni, kto kogo pogania. Obserwujesz zabawy młodziaków. Ich wygłupy, ich wzajemne gry. Co i raz odzywa się Megi. Megi też co chwila podlatuje do Ciebie i domaga się głaskania. To owczarek niemiecki, duży, piękny pies. Megi pilnuje stada. Co i raz jej się coś nie podoba. Obszczekuje to tego, to tamtego konia. Konie odpowiadają albo ucieczką, albo „szczurzeniem się” w stronę psa.

Jest cisza. Cisza zagłuszana śpiewem ptaków i rechotem żab. W okolicy dużo jest podmokłych terenów. Stawów, rozlewisk. Jesteśmy blisko Doliny Bugu. Jacek rozpala ognisko. Grzejemy herbatę. Kajtek pomaga😊

Konie Jacka żyją na otwartej przestrzeni 24h/dobę. Jak wiecie, chów bezstajenny to jedyny, słuszny chów (na szczęście to nie tylko moja opinia). Jedyny zapewniający podstawowe potrzeby koni (stały ruch, bycie w stadzie), prawidłowy psychiczny i fizyczny rozwój (więcej o tym w mojej książce „Jazda konna? Naturalnie!..” O książce oraz w tu: Dlaczego chów bezstajenny?). Konie jedzą to, na co mają ochotę – trawę, siano (z paśników), gałązki iglaków, zioła rosnące na łące.

Tu konie trenowane są metodami naturalnymi i jeżdżą bez wędzideł. Są spokojne, opanowane. Są ciekawskie, chętne do nauki, poszukujące towarzystwa człowieka.

Następnego dnia zaczynamy całodzienny teren. Teren w nieznane. Tzn. wiemy tylko tyle, że chcemy dojechać do zalewu „Dębowy las”. Będziemy jechać na azymut. Ahoj przygodo!

Bierzemy kantarki i idziemy po konie pod las. Siodłamy. Siodła są wygodne, westernowe. Wyjeżdżam ja, Agnieszka, Gosia i Jacek. Kilka klaczy jest ciężarnych, dużo koni to roczniaki, dwulatki. Tylko kilka koni chodzi pod jeźdźcem. Taki jest zamysł. Koni ma wystarczyć dla Jacka i paru przybyszy. Brak tu komercji i pogodni za zyskiem.

Ja jadę na Morganie – małopolaku

Jedziemy przez łąki, przez pola, lasy. Tuż obok jest już Wołyń. Spotykamy wspaniałe sąsiadki. Pochodzą z Wołynia

Tego dnia największym wyzwaniem było przejście przez rzekę Krzywulka. Rzeka nie była ani szeroka, ani głęboka. Ale za to wejście i wyjście z rzeki było strome. To było największym wyzwaniem dla koni.

Jacek najpierw sam sprawdził dno rzeki. Aby konie miały lżej jeźdźcy zeszli z koni. Jacek przeprowadził konie a na końcu…przeniósł Agę i Gosię. Myślałam, że umrę ze śmiechu. Jacek okazał się silniejszy od koni!! 🙂

Tylko ja przejechałam w siodle. Morgan jest najsilniejszym, najwyższym i najbardziej doświadczonym, odważnym koniem. Rzeczywiście dał sobie radę bez problemu.

Czy zamoczyłyśmy buty? Ależ oczywiście!

Kończąc włóczęgę pierwszego dnia, myślałam, że drugiego dnia również na zmoczeniu butów się zakończy.

Oj myliłam się!

Okazało się, że…w planach był spływ…Spływ po rzece koniem 🙂

Płynęliście kiedyś konno przez rzekę w kwietniu? Czy ktoś się mnie pytał czy mam coś na przebranie? Czy nie zmarznę? Nie – to nie w stylu Jacka 🙂

Słupek graniczny. Tu Polska. Po drugiej stronie, za rzeką, za Bugiem – Ukraina

Piękny Buk (i Megi)

Więcej filmików w najbliższych dniach znajdziecie na Videoblog

Ważna uwaga/porada. Gdy płyniecie koniem przez rzekę (wartką, z prądem) TRZYMAJCIE SIĘ GRZYWY KONIA! Nie wodzy!. Łapanie równowagi na wodzach zaburza równowagę konia. Twoim zadaniem jest pomóc koniowi, a nie utrudnianie mu. Trzymając się grzywy „sklejacie się” z koniem i ruszacie się razem z koniem.

Czy nalało mi się w buty? Czy nalało mi się w spodnie? Tak…Dziękowałam Bogu, że stanik suchy :)))

A jak wyglądała kanapka Agnieszki wyjęta z sakw 🙂 ?

Jakie szczęście, że mój lunch był w termosie 🙂

Czas na jogę w przerwie na pasienie 🙂
Morgan chyba podglądał mnie i sam postanowił zrobić psa z głową w dół :))

A po powrocie czekał na Was ciepły prysznic i taki widok z tarasu.

Kilka rzeczy, które chciałabym Wam przekazać:

  • po raz kolejny widzę i czuję jaka wieka jest różnica między końmi trzymanymi w boksach (chów stajenny) a tymi żyjącymi 24 h/dobę na wolnej przestrzeni. Powiadam Wam – 80% psychicznych problemów znika, gdy pozwalamy koniom żyć zgodnie z ich naturalnymi potrzebami. Mówię i będę mówić o tym przy każdej okazji.
  • konie chodzące na kantarkach MOGĄ BYĆ BEZPIECZNE w terenie! Po odpowiednim przygotowaniu, wytrenowaniu konie reagują idealie na subtelne sygnały jeźdźca. Wędzidło w gębie końskiej jako gwarancja bezpieczeństwa to MIT. Jacek współpracuje z profesjonalnymi ludźmi, którzy pomagają mu wytrenować konie. Sam najpierw spędził wiele czasu na szkoleniach. Dużo czyta, dalej się uczy.. Wie jak ważna jest relacja z koniem, komunikacja.
  • część koni to „małopolaki”, część to ulubione American Quarter Horse. Zobaczyłam na własne oczy jaka to cudowna rasa.
  • jadąc do Jacka musicie być przygotowani na wszystko. Nie zapomnijcie kilku paru butów :))
  • jeśli lubisz ciszę, jeśli lubisz „niezagadywać” jazdy – to miejsce dla Ciebie. Jestem osobą towarzyską. Ale na koniu, w lasach, mam potrzebę milczenia i ciszy. Jak dobrze, ze Jacek też!
  • wyłączcie transfer – sieć ukraińska chętnie Cię złapie…
  • jak dojechać? Najlepiej samochodem. Lub pociągiem (z 2 przesiadkami z Krakowa, jedyne 7 h 🙂 do Chełma. Tam Jacek może Cię zgarnąć
  • potrzebujesz „doopiekowania”? To nie jest miejsce dla Ciebie. Tu nikt nikogo nie niańczy i nie zadaje za dużo pytań. W siodle też ogarniasz się sam. Nie ma tekstów : „Teraz galop”, „Uwaga gałąź!”. Masz mieć swój refleks i sam kontrolować sytuację. Tu nie ma jednego prowadzącego a reszta „idzie za ogonem”.
  • najlepiej będziesz się tu czuł, gdy wiesz coś o naturalu, gdy wiesz o co chodzi w tym całym kontakcie z koniem, intencją, energią przy koniach. Lub gdy chcesz się tym zarazić. Gdy nie boisz się jazdy na kantarku. Gdy kochasz być otaczany końmi i ich kontaktem 🙂

Ela Gródek

To ja – Wasz reporter 🙂

A tu filmik z tego rajdu – myślę, że oddaje atmosferę, stawiane przed nami wyzwania oraz dobry humor Kozaka 🙂

Koń pędzi? Popuść wodze!

Koń pędzi? Popuść wodze!

Dużo, dużo, dużo czasu zajęło mi, by nauczyć się popuszczać wodze (a nie je ciągnąć!) w chwili gdy koń zaczyna ponosić.

Przeprogramowanie naszych (a więc i moich) wrodzonych odruchów jest bardzo trudne.

Chcę dzisiaj o tym napisać – o tym, jak trudno jest nam oddać wodze, nie zawieszać się na wędzidle, a jak ważne to jest, by się tego nauczyć.

Wiem. Też uważałam, że to nielogiczne, niemożliwe. „Jak to? Koń wyrywa się, chce gnać, a ja mam »oddać« wodze?? Przecież jedyna metoda to uwiesić mu się na pysku i nie pozwolić biec!”. Przecież tak się zatrzymuje konia…

Wyjaśniam zatem. Nie – nie jest to dobra metoda. Co więcej, to najgorsza metoda. Dla pyska konia, dla jego psychiki… i często bardzo niebezpieczna dla Ciebie, jeźdźcu.

Jeśli ćwiczymy na ujeżdżalni i chcemy zwolnić chód konia, to dajemy mu LEKKIE sygnały, IMPULSY na wędzidle (lub kantarku). I koń zatrzymuje się (dla uściślenia. Konia powinno zatrzymywać się dosiadem i energią  – ale to już wyższa szkoła jazdy i odrębny temat. Dla początkujących – abstrakcja). Ale gdy koń spanikuje, wpada w bardzo szybki galop, gna, to nasze zaciśnięcie się na jego pysku, ciągnięcie za wodze, tylko pogarsza sprawę. Ma to związek z wrodzonym instynktem koni: koń naciska na źródło bólu (ten instynkt opisałam dokładnie w książce „Jazda konna naturalnie! Co ten koń sobie myśli?”O książce – zapraszam do zgłębienia). Jeśli wędzidło mocno naciska na jego pysk, to pysk „chce” naciskać na wędzidło. W efekcie koń gna. Człowiek przez lata nauczył konie odpowiedniego reagowania na wędzidło, wyciszenia tego instynktu (odejście od źródła bólu, nienaciskanie na źródło bólu). Gdy dajemy impuls na wędzidło, koń rozumie (to znaczy – wyszkolony koń rozumie), że ma się zatrzymać i działa (tak naprawdę) wbrew instynktowi. Ale często w momencie stresu czy paniki wrodzony instynkt „odpala”, nie da się go opanować. Koń zapomina, że ciągnięcie za wodze oznacza „zatrzymaj się”. To bardzo ważne, byśmy o tym wiedzieli, rozumieli ten instynkt i NAUCZYLI się odpowiednio reagować.

Jest wiele koni, które nie są dobrze przygotowane do pracy na wędzidle. Na pewno wiele razy na ujeżdżalni spotkałeś się z „gnającymi” końmi, ponoszącymi. Koń, mimo że człowiek pociąga za wodze, nie chce zwolnić, przyspiesza. Tu działa to samo. Ten koń, mając w pysku wędzidło, które sprawia mu ból czy choćby dyskomfort, chce na nie naciskać i rwie się do przodu, „goniąc” wędzidło. Lub – pod wpływem emocji bądź stresu – zapomniał, jak reagować na wędzidło (dla wyjaśnienia – ciągnięcie za wędzidło nie jest jedynym powodem takiego zachowania konia).

Dłuuuugo musiałam odblokowywać swój wrodzony instynkt, by w takich chwilach – chwilach poniesienia (najczęściej w terenie) – oddać mu wodze. Długo zajęło mi przyjęcie innej strategii zatrzymania go: wprowadzanie konia na koło, uginanie łba, ROZLUŹNIENIE się, rozluźnienie w świadomy sposób swoich nóg (które z pewnością się zacisnęły!!), oddychanie.

Wiem, zanim będziesz w stanie to zrobić, upłynie wiele czasu. Ale nie martw się, przyjdzie moment, gdy będziesz gotowy. Będziesz wiedział, że koń – z zasady – nie chce biec, nie chce pędzić. To bardzo nieekonomiczne, nieopłacalne dla niego. Koń nie chce niepotrzebnie spalać swojej energii. Koń chce się zatrzymać jak najszybciej, gdy tylko poczuje, że nic mu nie grozi. Będziesz kiedyś gotowy, by mu tam, z siodła, z grzbietu, powiedzieć (przez rozluźnione nogi, spokojny oddech, ODDANIE WODZY), że wszystko jest OK i że to był tylko bażant 🙂

Tak, nie raz czułam na plecach i ramionach wszystkie mięśnie po jeździe. Czułam mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Te zakwasy były po lekcjach czy terenach, gdy ciągnęłam wodze – w panice, gdy chciałam zatrzymać konia i instynktownie zawieszałam mu się na pysku. Wiecie, jaką siłą musiały działać moje ręce? Jakie ta siła miała przełożenie na pysk konia? Naukowcy zrobili badania potwierdzające, jak wiele bólu może sprawić wędzidło w dłoniach… nawet dziecka. O tych badaniach po raz pierwszy dowiedziałam się z kursu JNBT (Jazda Naturalna Bez Tajemnic) i naprawdę zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Ile bólu sprawiamy koniom z naszej niewiedzy, braku umiejętności… Bo nie ze złej woli. Głęboko w to wierzę!

Więcej o mojej pracy nad „humanitarnym” zatrzymywaniem konia, o tym jak zaczęłam reagować NIE  paniką na panikę konia, już za dwa tygodnie. Ciąg dalszy nastąpi (to znaczy więcej przykładów z życia wziętych 🙂 (tu Cd. „Koń pędzi? Popuść wodze!”

PS Myślę, że to najtrudniejsza umiejętność jaką każdy instruktor stara się nauczyć swoich podopiecznych. Chyba nie ma trudniejszej…

PS Zdjęcie zrobione podczas rajdu na Ukrainie (Część I – fotorelacja z rajdu konnego na Ukrainę (Bukowina Północna) – 17-24 października). Ponieważ nie ma zdjęcia siebie pędzącej na koniu, to wklejam zdjęcie poprzedzające pędzenie na koniu… 🙂

Ela Gródek