Ostatnio, gdy wracałam z weekendu z jogą, koleżanka zapytała mnie: „Ela, a co było pierwsze? Joga czy konie?”. Odpowiedziałam „Konie”. Potrzeba jogi „jakoś tak” pojawiła się sama, wręcz automatycznie, gdy zaczęłam już BARDZIEJ ŚWIADOMIE jeździć konno. Na koniach zaczęłam jeździć, gdy miałam 35 lat, jogę (wcześniej pilates) ćwiczę od 39. roku życia.
Powyższe pytanie koleżanki stało się inspiracją do napisania tego postu. Postu wcale nie o tym, jak to joga świetnie wpływa na rozciągnięcie całego ciała, na gibkość, na elastyczność, co jest oczywiście podstawą w jeździe konnej. I nie o tym, jak mnie kiedyś bolał kręgosłup po jeździe, a gdy zaczęłam ćwiczyć jogę, to wszelkie dolegliwości minęły. O takim działaniu jogi – czy innych ćwiczeń (bo nie musi być to koniecznie joga) – dobrze wiecie. Nie trzeba o tym pisać.
Zanim przejdę do sedna, zadam Ci pytanie: co wpływa na DOBROSTAN koni?
Odpowiedzi będą różne: na dobrostan koni wpływa to, w jakich warunkach są chowane, jak są karmione, czy mają zapewnioną opiekę weterynaryjną itp., itd.
A wiecie, od czego jeszcze w OGROMNEJ MIERZE zależy dobrostan koni? Od jeźdźca, od Ciebie i ode mnie 😊 A konkretnie od stanu jeźdźca 😊 Od tego, jak jeździec traktuje konia, ale też od tego, jak po prostu na nim jeździ, jak sam się CZUJE na koniu. Pospinany jeździec bardzo źle wpływa na konia. Nawet lekko niepewny, zestresowany jeździć źle wpływa na końską psychikę.
Jeździec, który nie umie jeszcze jeździć w harmonii z koniem, w PEŁNYM ROZLUŹNIENIU, będzie obijał grzbiet konia. Uwierzcie mi, siła klapiącej w grzbiet konia – nawet młodej i lekkiej – pupy jest ogromna! Jeździec, który jeszcze nie umie jeździć w spokoju, szczęściu, będzie przekazywał koniowi swój lęk, strach, będzie wpływał na samopoczucie konia. Mamy więc tu dwa aspekty – fizyczny i psychiczny.
Nie jest łatwo w to uwierzyć, patrząc na wielkie, silne zwierzę! Taki człowiek może tak oddziaływać na konia?? Tak. Widać to po zwiększającej się liczbie koni w złym stanie. Kupić obecnie konia w dojrzałym wieku, ujeżdżonego, bez chorób czy narowów to nieomal cud… Konie to bardzo wrażliwe stworzenia i naprawdę czują o wiele mocniej niż TY i JA, niż to sobie wyobrażamy.
Więc jeśli kochamy konie, to musimy się starać jak najlepiej jeździć, pracować nad swoim jak najlepszym dosiadem (to pojęcie rozbiłam na czynniki pierwsze tu: Dosiad – nauka na całe życie 🙂). A w tym dosiadzie jedną z głównych ról odgrywa ROZLUŹNIENIE, świadomość własnego ciała (brak blokad i spięć w ciele).
A aby osiągnąć rozluźnienie na koniu, musimy dokładnie poznać konia (by nie bać się jego reakcji, by nie bać się samego KONIA, by rozumieć, co z czego się bierze, by umieć odpowiednio reagować. Po to napisałam dla Ciebie książkę O książce ) i musimy dokładnie poznać… SIEBIE – swoje ciało i swój umysł. Wiem, że wydaje się to górnolotne i przesadzone. Ale uwierzcie mi – to prawda. Poczułam to na sobie, na własnej skórze.
Trzeba umieć zauważać, kiedy jestem myślami nieobecna a moje ruchy przez to niespójne (KOŃ O TYM BĘDZIE WIEDZIAŁ). Kiedy jestem spięta? Kiedy JAKAŚ CZĘŚĆ mojego ciała jest spięta? Która? Jak to „wychwytywać”? Zauważać? Jak, siedząc na koniu, myśleć o sobie, swoich reakcjach, swojej zaciśniętej żuchwie, przykurczonych nogach, zgarbionych plecach, zaciśniętych palcach? Uwierz mi – koń to czuje. I koń się nie rozluźni, jeśli człowiek się nie rozluźni. A pospinany koń to koń na drodze do kontuzji.
Droga do rozluźnienia jeźdźca jest bardzo długa. To bardzo trudne. Ja po kawałeczku się uczyłam. Wiele lat. I wciąż się uczę.
I joga właśnie w tym bardzo mi pomogła. Staję na macie i czuję swoje ciało. Obserwuję swój oddech. To, czy jestem spokojna, w równowadze. Obserwuję, co myśli moja głowa. Uczę się uważności. Bycia we własnym ciele. Umiem zauważyć, kiedy wstrzymuję oddech, kiedy oddech przyspiesza. Umiem wrócić do spokojnego oddechu, do napięcia lub puszczenia napięcia mięśni. Lepiej ćwiczyć to najpierw na macie, a potem przenieść na konia 😊 Dla jego dobra.
W jeździectwie nie ma drogi na skróty. Jeśli myślimy o dobrostanie konia. Czy pomoże Ci w tym joga, czy coś innego – nie ma to znaczenia. Ważne, by widzieć tę wielką zależność między swoim stanem fizycznym i psychicznym a dobrostanem konia. By powoli dążyć w tym kierunku. W kierunku świadomego jeździectwa 😊
PS W tym kontekście polecam szkolenia Natalii Jasickiej-Krugiołek „Sprawność psychofizyczna jeźdźca” (info znajdziecie na Facebooku na „Treningi dosiadowe. Sprawność psychofizyczna jeźdźca”). Na tym szkoleniu byłam gdy dopiero moja droga jeździecka nabierała barw. Byłam początkująca (mimo, że jeździłam już 2-3 lata!) i to od Natalii po raz pierwszy usłyszałam o PRZEPUSZCZALNOŚCI jeźdźca, o blokadach w ciele, z których w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, o tym jak nasze ciało oddziałuje na konia. Na tym szkoleniu Natalia zasiała ziarno. I za to bardzo, bardzo jej dziękuję.
Dziękuję też „Karma – pracownia jogi i psychosomatyki” za każdą lekcję na macie.