Trudności z koniem w terenie. Co zrobić gdy koń … (część II)

Zapraszam do przeczytania części II styczniowego wpisu Marzeny Niewęgłowskiej (gościnnie na blogu) Koń płoszący się w terenie. Jak przygotować konia do pracy w terenie? (część I)

„Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie „Co zrobić, gdy koń…”, mając znikome informacje typu: na ujeżdżalni jest ok, a w terenie mój koń bryka i pędzi, jest nie do opanowania itp. Żebym mogła odpowiedzieć na to pytanie i temu podobne, musiałabym lepiej poznać zarówno konia, jak i jego jeźdźca, (właściciela), poszukać problemu, żeby trafniej określić przyczynę i znaleźć trafniejsze wskazówki i w konsekwencji rozwiązać problem. Jedno jest pewne KOŃ ROBI TO CO ROBI, BO MA  POWÓD. A powodów może być mnóstwo. Tak samo nie ma złotego środka typu ZRÓB TO I TO i będzie super.

Przede wszystkim trzeba znaleźć i wyeliminować przyczynę. Najpierw zaczęłabym od konia, bo to przecież żywe stworzenie i tak jak każda istota, odczuwa ból, może być chory, może źle się czuć, może mieć lepszy bądź gorszy dzień, może być smutny, osowiały bądź radosny, szczęśliwy. Na początku sprawdziłabym stan zdrowia, pleców, kopyt. Sprawdziłabym w ruchu, we wszystkich chodach, na obie strony luzem i pod jeźdźcem. Warto korzystać z usług końskiego fizjoterapeuty, który jest w stanie zniwelować różne napięcia w ciele konia. Podpowie też jakie ćwiczenia warto wprowadzić, które usprawnią zwierzaka, wskaże na co zwrócić szczególną uwagę. Dobry kowal jest na wagę złota. Nie darmo się mówi, że bez kopyt nie ma konia. Sprawdziłabym sprzęt, zarówno siodło (stan techniczny i dopasowanie), ogłowie, popręg, stan czapraka.

Następnie jeździec: spójrzmy prawdzie w oczy i zastanówmy się, czy sami nie projektujemy sobie w głowie scenariuszy tego co się może w terenie wydarzyć? Nasz strach przenosi się na zwierzę i efektem może być taka właśnie reakcja. Kolejna sprawa to dosiad – temat dość drażliwy dla jeźdźców, bo przecież jeśli jeździ się konno x lat to wszystko jest super! Niestety często popadamy w rutynę i ten nasz kiedyś super dosiad, dziś może być trochę krzywy, pochylony itp. Sami tego nie widzimy, ale trener czy instruktor zauważy. Przydałoby się od czasu do czasu dokonać korekty. Nie jest to żadna obelga, by wziąć kilka lekcji dosiadowych od czasu do czasu. Sami instruktorzy, czy trenerzy, właśnie by nie popaść w rutynę, tak robią! Ciągle się gdzieś doszkalają w dosiadzie i pracują nad swoimi krzywiznami. Warto też, oprócz jazd, popracować z koniem z ziemi, by podtrzymać czy wzmocnić relacje, wyostrzyć naszą uważność na to co koń nam stara się przekazać, na jego reakcje w różnych sytuacjach i reagować na nie, sprawdzić timing.

Przed wyjazdem w teren, trzeba konia przygotować bez względu na to, czy ma on lat 4 czy 14 lat. Tak jak pisałam w części I relacje i habituacja są podstawą, by nasz koń stał się bombo-odporny, bezpieczny. Tak więc trzeba ćwiczyć, pracować nad tym. Jeśli nie mamy wystarczającej wiedzy, pomysłu czy odwagi, jak to zrobić, zwróćmy się o pomoc. Są trenerzy, którzy mogą pomóc przyjeżdżając indywidualnie i pracując z naszą parą. Można też wybrać się z koniem, lub choćby jako słuchacz, na którąś z klinik organizowanych przez różne stajnie w Polsce. Na przykład do Polski przyjeżdża Joe Turner, Rocky Mountain Horseman z USA i prowadzi kliniki w różnych stajniach pt. ,,Koń Bomboodporny”. Można pojechać z koniem na obóz dla dorosłych np. na ,,Zaczarowane Wzgórze”, gdzie zajmiemy się parą koń-jeździec indywidualnie (wg potrzeb). Często rozwiązujemy tam problemy jeźdźców z końmi i problemy koni z jeźdźcami. Można dać konia w trening zaufanemu trenerowi z określeniem czego oczekujemy – ważne by i nas nauczył jak prowadzić konia. 

Koń może ponosić w terenie też z powodu braku równowagi, którą my sami będąc na grzbiecie możemy zwierzęciu dodatkowo zaburzać. Wtedy oprócz poprawy naszego dosiadu i równowagi, początkowe galopy w terenie robimy pod górę.

Jeśli koń jest wystany, to przed takim wyjazdem w teren warto zrobić koniowi ,,mocniejszy trening” na ujeżdżalni, potem coraz lżejsze treningi przed terenem, aż dojdziemy do bezpośredniego wyjazdu w teren. Koń w terenie podczas galopu ma możliwość rozciągnięcia mięśni i rozluźnienia się, dlatego też stara się zrobić to poprzez wyciągnięty galop, czasem przez bryknięcie, co też wbrew pozorom przynosi koniowi rozluźnienie i ulgę jego mięśniom. Ja osobiście korzystam ze swojego doświadczenia, intuicji i timingu i gdy czuję, że koń zaczyna się nakręcać to niezależnie od tego co robi zastęp, robię z koniem ciasne wolty, wręcz okręcam go w kółko, w jedną i w drugą stronę, i jak się wyciszy to dokłusowuję SPOKOJNIE do reszty. Jeśli w trakcie kłusa znowu koń mi się napina, to znowu robię ciasne wolty i tak do skutku, aż osiągnę efekt:  gdy ja zwolnię, a grupa odjedzie, koń dalej jest spokojny i zrelaksowany… Warunkiem jednak są zbudowane mocne relacje. Można też w razie ,,W” zejść z konia i prowadzić go w ręku, ale musimy wiedzieć, że najbezpieczniejsi jesteśmy na końskim grzbiecie. Koń wystraszony, zdenerwowany może być nieprzewidywalny, a przez to z ziemi niebezpieczny i gdy zsiądziemy z niego w obliczu strachu może próbować się wyrywać, stawać dęba, wierzgać itp. Więc apeluje o rozsądek i przemyślenie/ przeanalizowanie tego co ważne, dobre i bezpieczne dla nas i dla naszego podopiecznego. Jazda konna ma być przyjemnością, zarówno dla jeźdźca jak i dla konia, a nie walką o przetrwanie, czy siłowaniem się kto mocniejszy

Marzena Niewęgłowska

Praca z nieznanym koniem? Jak zacząć?

W marcu, razem z córką – Julią, byłam odwiedzić przyjaciół. Na mojej stronie na facebooku (dodając poniższe zdjęcia) napisałam: To MAŁA JULECZKA w wieku około 3 lat i DUŻA JULIA 14 lat później. W tym samym miejscu, z wizytą u przyjaciół Agnes i Erika. Z Agnes mamy taką teorię, że to tu zaczęła się pasja Julii do koni (w którą później wciągnęła Matkę – Elę). Nigdy wcześniej, i nigdy później nie miała styczności z końmi a ciągle o nich mówiła i kazała zapisać się na jazdę konną…Zobaczcie tę dumną, zadziorną minę Julki w tym wykwintnym towarzystwie kucyka i psa – Luny. Agnes! Dziękujemy na wspaniałe spotkanie, za wzruszające wspomnienia.”

Kucyk szetlandzki i pies Luna odeszli. Na ich miejscu pojawiła się Bubble i Drent – równie cudnie reprezentowali „rodzinę”. Tak wiele zależy od tego kogo spotkamy na swojej drodze. Gdyby nie Agnes, gdyby nie Julia…nie byłoby mojej miłości do koni i książki „Jazda konna? Naturalnie!”

Gdy poznałam Agnes i Erika nie wiedziałam kompletnie nic o koniach. Dlatego bałam się ich (tak podskórnie). Nie widziałam jak się przy nich zachować, jakie zachowania są bezpieczne, jakie nie. Czy ten koń może mnie kopnąć? To samo z psem. Czy Luna aby na pewno mnie nie ugryzie? Czy mogę ją głaskać bez „żadnych zasad”, czy jak pogłaszczę w nieodpowiedni sposób, to zwierzę może jednak ugryźć? Jak dobrze, że w pewnym momencie mojego życia zwierzęta na stałe dołączyły do codzienności. Teraz są nieodłączną jego częścią. Codziennie jestem wdzięczna za ich obecność. Bliskość zwierząt nie wywołuje już we mnie uczucia strachu, ale…MOC endorfin, szczęścia, miłości. Miłość do jednego zwierzęcia przenosi się na inne (przynajmniej u mnie idzie to lawinowo! 🙂 ). Cieszę się, że moim dzieciom, już od samego początku, mogę pokazywać jak zwierzęta cudnie dopełniają nasze życie… To tak tytułem wstępu 🙂 Tematem postu jest: praca z nieznanym koniem. Nie zakładaj, że Tobie taka „okazja” nigdy się nie zdarzy. Możesz nawet taką okazję sprowokować. Rozejrzyj się choćby we własnej stajni. Może jakiś koń potrzebuje więcej ruchu i kontaktu z człowiekiem😊 Co można zaproponować koniom i sobie na początku „znajomości”? Jak zacząć pracę z nowym koniem. Dróg jest wiele. Przedstawiam jedną z nich. Musisz pamiętać, że nowa osoba to „nowość” dla koni i może być źródłem stresu, a jazda w siodle, czy od razu wymagający trening, zbyt wielką presją (szczególnie dla koni, które mają do czynienia tylko z właścicielem, jednym jeźdźcem). Zaczęłyśmy od kontaktu na wolności. Trova z kucykiem Bubble chodzą sobie w ciągu dnia na round penie, w okolicach stajni i małym wycinku pastwiska. Od późnej wiosny, kiedy to trawa jest już na tyle duża i „silna”, że nie grozi jej zadeptanie, rozkopanie i pewna śmierć pod kopytami, konie mają również dostęp do łąk. Kontakt na wolności zaczęłyśmy na round penie – w miejscu im znanym i bezpiecznym (im mniej nowych bodźców, tym lepiej). To fajne obserwować i sprawdzać swoją komunikacji z nowym koniem. „Ustąp zad”, „Cofnij się”, „Chodź ze mną”, „Przesuń się w tą stronę”, „Stańmy razem”. Na wolności, na kantarku można bardzo delikatnie prosić o konkretne rzeczy obserwując reakcję koni i trenować wspólną komunikację.
Potem wzięłyśmy konie na kantarkach na łąkę gdzie mogły się popaść w naszym towarzystwie (pamiętajcie, że konie nie mogą zbyt długo jeść młodej, pełnej cukru wiosennej trawy! Na początek 15 minut, nie więcej).
Siedziałyśmy też z nimi w round penie nic nie robiąc. A raczej obserwując ich własne relacje. Te relacje były szczególnie widoczne przy sianie 🙂 Łatwo było zgadnąć kto tu rządzi. Trova przeganiała od czasu do czasu kucyka. Taki „zapoznawczy” dzień jest bardzo ważny. Nie tylko dla nas – ale przede wszystkim dla koni. ONE TEŻ MAJĄ PRAWO oswoić się z nami i zobaczyć kim jest ten nowy człowiek/ci nowi ludzie. Konie są różne! Dla jednego nowa osoba to nic takiego, ale dla innego źródło niepokoju i stresu.
Drugiego dnia była praca z ziemi. Julia zaproponowała 22 letniej Trova’e, koniowi już nie młodemu, pracę na kołach z drążkami. Praca na kołach, w odpowiednim rytmie, z przerwami (interwałowa), to ważny element treningu konia. Generalnie taka praca mocno wzmacnia mięśnie wewnętrzne konia (szczególnie brzucha i grzbietu – jeśli koń idzie w odpowiednim ustawieniu – głowa nisko, grzbiet zaokrąglony), rozciąganie konia (elastyczność), skupienie się konia. O zaletach takiej pracy możecie doczytać na innych stronach np https://www.straightnesstrainingacademy.com/, czy https://paulinaferdek.pl/metoda/dual-aktivierung/ . Julia inspirowała się właśnie tymi treningami i wykorzystywała ich niektóre elementy). Taki trening jest bardzo prosty do przeprowadzenia. Prowadzisz konia po drążkach, skręcasz (w różne strony) i znów prowadzisz po drążkach, zakręcasz i tak tworzysz znak koniczynki na ujeżdżalni. Koń prostuje się i wygina, prostuje się i wygina. Musi podnosić nogi, musi skupiać się, by nie wdepnąć w drążek i POROZUMIEWYWAĆ SIĘ z człowiekiem, obserwować go (gdzie teraz idziemy?) Z Julką zawsze mówimy, że to taka joga dla koni 😊 Trzeci dzień to był dzień w siodle. Trova była na to gotowa. Trova do dyspozycji ma round pen. Do jazdy na wprost (również bardzo ważnej) ma lasy, tereny. Szczęściara 😊 Julka najpierw „rozgrzała” Trova’ę stępując i również wykorzystując drążki. Zmieniając kierunki przechodziła stopniowo od stępa do kłusa.
Na końcu poprosiła o galop. Czuła, że może o to poprosić. Koń był spokojny, zrelaksowany, chętny do pracy. Pamiętaj – czas spędzony z ziemi zawsze zaprocentuje w siodle 😊 Pamiętam słowa trenera na moich pierwszych szkoleniach jeździeckich (Z JNBT)”To co dzieje się na ziemi, będzie się działo i w siodle” To co koń Ci pokazuje na ziemi, pokaże i w siodle. Czujesz się pewnie i bezpiecznie pracując z ziemi? To wsiadaj na grzbiet konia. Koń nie słucha, nie reaguje, „nie rozumie” Cię, nie słucha z ziemi? Poczekaj. Najpierw „dogadaj się” z nim z ziemi. To stara – dla mnie święta – zasada. Polecam! Ela Gródek

Wspinanie się ogierka

Idąc do stajni rekreacyjnej, mając do czynienia z końmi ułożonymi, szkolonymi, często mamy mylne wyobrażenie o naturze końskiej.

Wydaje nam się, że przecież to normalne, naturalne, że koń podaje nogę do czyszczenia, schyla łeb, gdy pociągniemy za kantar, usunie się w bok, gdy damy mu sygnał, stoi spokojnie, gdy czyścimy, idzie grzecznie, gdy o to prosimy itp. itd. Jednak rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Wystarczy poobserwować surowe konie, młode konie, źrebaki, by wyciągnąć kompletnie inne wnioski. Każdemu życzę choćby jednego dnia pracy z młodymi końmi. Tu widać naturę końską, instynkty koni jak na dłoni. To tu człowiek widzi, ile pracy wymaga koń, by stał się bezpiecznym towarzyszem człowieka. Ile zachowań trzeba wygasić, a ile nauczyć.

Ostatnio miałam okazję obserwować siłę instynktu ucieczki od źródła bólu, nacisku u młodego konia. O tym instynkcie pisałam już dokładnie w poście „Instynkt koński – nieustępowanie na nacisk” Instynkt koński – nieustępowanie na nacisk oraz w książce (O książce). W przeciwieństwie do człowieka, koń nie ucieka od źródła nacisku, ale stawia opór.

Torino ma rok i 8 miesięcy. To młody ogierek, żyjący beztrosko ze swoim stadem. Jest pewny siebie, zaczepny, ciekawski. Już dużo umie, ale dużo jeszcze nie. Wszystko to zaobserwowałam, spędzając czas z nim i ze stadem na pastwisku. Gdy pierwszy raz wzięłam Torina na ujeżdżalnię na kantarku, zauważyłam, że Torino nie ma nic przeciwko kantarkowi, o ile nie idzie za tym uwiąz. Spokojny spacer na uwięzie okazał się niemałym wyzwaniem. Torino zdecydowanie wolał mieć swobodną głowę niż ograniczoną na uwiązie. Poszarpywał głową, chcąc się uwolnić. Od razu wywnioskowałam, że instynkt napierania na źródło nacisku jest u niego jeszcze bardzo silny. Gdy kantar naciskał na jego potylicę, głowa Torina chciała naciskać na kantar. Gdy ja prosiłam o opuszczenie głowy, Torino odpowiadał naciskiem na ten ruch i „pchał” do góry, czyli – upraszczając – wyrywał głowę, chciał się odsadzić. W pewnej chwili tak się zamachnął, że zadębował. Widząc dwa kopyta w górze, puściłam uwiąz. Torino uwolnił się. Jeśli taka sytuacja powtórzyłaby się kilka razy, odruch wspinania się utrwaliłby się i „niechcący” koń mógłby stać się bardzo niebezpiecznym zwierzęciem.

Co możemy zrobić w takiej sytuacji? Usilne szarpanie się z koniem i „przeciąganie” na swoją stronę nie ma sensu. Jest niebezpieczne dla nas i niemiłe dla zwierzęcia (nie chcemy karać go za coś co leży w jego naturze). Zamiast tego możemy popracować nad wyciszeniem tego instynktu – najpierw na wolności. W boksie czy na padoku możemy naciskać własną ręką na potylicę i za każdym razem, gdy koń schyli łeb, nagrodzić go (np. kawałkiem marchewki). Potem możemy pociągać za kantar w dół i to samo – za obniżenie łba solidnie nagrodzić. W ten sposób koń nauczy się, że za nieszarpanie głową do góry należy się nagroda! A tak w ogóle, to na samym początku warto go oswoić z samym dyndającym uwiązem (koń zobaczy, że to nic takiego) oraz nauczyć chodzenia przy naszym boku „na wolności”.

Praca z młodymi końmi to wspaniała zabawa, ale też wielka odpowiedzialność. Zanim wezmę ponownie Torino na ujeżdżalnię, na uwiązie chcę mieć pewność, że dębowanie się nie powtórzy. Że przepracujemy to, co wymaga pracy – w dobrej atmosferze, w bezpiecznych warunkach.

PS I UWAGA. Przyczyny odsadzania, czy wspinania mogą być różne (często złożone). Takie zachowania mogą być konsekwencją strachu (nowa osoba, nowe wymagania), za dużej presji (koń: „muszę natychmiast się wyrwać, nie zniosę więcej”), klaustrofobii końskiej (każdy koń z NATURY to klaustrofobik. Ograniczenie wolności, możliwości ucieczki może paraliżować). Dlatego nie należy traktować tego wpisu jako wyjaśnienie wszelkich takich zachowań. Niestety…nie takie to wszystko proste. TYLKO obserwacja konkretnego konia, w konkretnych warunkach MOŻE nam powiedzieć gdzie leży problem… Bo gdzie NA PEWNO leży problem, to wie tylko sam koń 😊 Prawda Torino? 😊

PS II Ogierki w tym wieku mają tendencję do dębowania. Uczą się. No cóż…taka umiejętność przydaje się w przyszłości do walki z innymi ogierami oraz do płodzenia potomstwa.

PS III Torino będzie na dniach poddany kastracji. Ciekawe czy to znacznie wpłynie na jego zachowanie?

Ela Gródek