Obiekty latające a natura końska

To się wydarzyło w sierpniu. W terenie. Na ścierniskach. To był pierwszy teren po tym, jak złamałam rękę w nadgarstku. Pierwsze ścierniska w tym roku. Razem z Alą i Julą cieszyłyśmy się na myśl o tym pędzie, tym wietrze we włosach. Na ten teren wybrałyśmy się ze Stadniną Koni Huculskich w Nielepicach, z hucułkami. Z końmi zaprawionymi w terenach, końmi żyjącymi 24 h/dobę na pastwiskach, końmi odważnymi, niepłochliwymi. A jednak…

Wjechałyśmy na łąkę. Przed nami długie, piękne ściernisko. Raz, dwa, trzy i ruszyłyśmy galopem. Nagle czuję, że hucułek, zamiast się rozpędzać, jakoś tak jedzie do przodu jakby z hamulcem, jakby chciał i nie chciał. Myślę: Co się dzieje? Co jest nie tak? Takie piękne ścierniska, a my „na hamulcu”. Łąka zaczęła się kończyć i wtedy nagle… hucuły tak wyrwały do przodu, że Ala aż krzyknęła. Patrzę, a nad nami dron. No i wszystko jasne. Łąka zaczęła się kończyć, a konie dalej chcą gnać. Spłoszone, włączyły bieg „ucieczka”. Krzyknęłam do Ali „na koło!” i powoli, wprowadzając konie na koło, uginając łby, wyhamowałyśmy. Konie były tak zestresowane, że czym prędzej, w stępie, opuściłyśmy łąkę. Wiedziałam, że poproszenie konia o wyższy chód (kłus, galop) po takim wyrzucie adrenaliny do krwi mogłoby skończyć się ponownym uruchomieniem biegu „ucieczka”.

Sytuacja numer dwa.

Był grudzień. Wybrałam się z Julą w całodzienny teren z Zaczarowanym Wzgórzem. Tym razem był to teren na arabkach, na bezwędzidłówkach. Jechałam na młodym koniu (Didi) – 5-letnim, ale już zaprawionym w terenach. Mój koń (podobnie jak Julii) miał wiele energii i chęci do szybkich galopów (jak to araby). Cieszyłam się cudownymi galopami po leśnych ścieżkach i aktywnym stępem przy podejściach, zejściach w tym urozmaiconym terenie na południu Krakowa. W pewnym momencie mój koń zatrzymał się. Poprosiłam o pójście dalej, koń stoi wryty. Po chwili usłyszałam to, co Didi usłyszała już wcześniej – helikopter nad głową. Nagle czuję, jak Didi próbuje zawracać do stajni. Nie pozwoliłam jej się obrócić. Zaważyły sekundy i moja szybka reakcja. Didi, zamiast do przodu, zaczęła iść do tyłu. W takich chwilach nasze emocje mają ogromne znaczenie. Albo spanikujemy razem z koniem, albo ze spokojem przekonamy konia, że nic się nie dzieje i należy iść dalej. Mówiąc do Didi cały czas spokojnym głosem, konsekwentnie i zdecydowanie prosiłam o pójście do przodu. Ruszyłyśmy. Za chwilę helikopter odleciał. Poruszenie Didi, wysoką energię czułam jeszcze przez jakiś czas.

Co łączy te dwie historie? Obiekt latający nad głową. Konie boją się czegoś, co lata, kołuje w powietrzu. Jest to niesamowicie mocny instynkt, który za nic nie chce wymazać się z ich genów. Mimo upływu setek lat. Konie mają zapisane głęboko w swojej psychice, w genach, że jeśli coś lata nad głową, to może to być wielki ptak, który zaatakuje z powietrza. Mimo upływu setek lat, odkąd ptaszyska przestały być groźne dla konia udomowionego, one cały czas pamiętają… Instynkt dalej podpowiada im, by uciekać, by kryć się – po to, by przeżyć.

Zanim ja zobaczyłam, usłyszałam i dron, i helikopter, koń już wcześniej wiedział o tym „niebezpieczeństwie”. Całym swoim ciałem, napięciem pokazał mi, że jest w stanie gotowości do obrony, do ucieczki. Mimo że mam za sobą wiele dni rajdów, wiele terenów, po raz pierwszy miałam okazję zaobserwować taką reakcję koni na obiekty latające. Czytać o tym to jedno, przeżyć to razem z koniem to dopiero nauka!

Gdybym miała drona, na 100% dodałabym go do mojego planu habituacyjnego z końmi 😊

Ela Gródek

A poniżej krótki filmik z jazdy na hucułkach nagrany przez naszą przewodniczkę.

A tu Didi Z Zaczarowanego Wzgórza i poniżej Esmona.

Rok 2021 – wyzwania i „nowości” w moim jeździectwie

Co roku w styczniu na tym blogu ukazuje się post podsumowujący poprzedni rok. Tradycji musi stać się zadość…

Generalnie coraz rzadziej piszę. W poprzednich latach wpisy ukazywały się dwa razy w miesiącu. W tym roku ta reguła została przerwana. Bynajmniej nie dlatego, że mniej jeżdżę konną, czy mniej mam kontaktu z końmi (jak wiecie dla mnie jeździectwo to nie tylko jazda, czyli praca z „siodła”, ale też praca z ziemi, kontakt z koniem z ziemi). Ja po prostu coraz bardziej uciekam od komputera ☹ Uciekam w Przyrodę – góry, łąki, lasy. Uciekam w RUCH (najchętniej na świeżym powietrzu). Niestety praca zawodowa wymaga ode mnie (od początki pandemii) więcej godzin przed komputerem czym jednoznacznie przyczynia się do „zwrotu na zadzie” gdy tylko widzę komputer 😊

Rok 2021 różnił się od innych lat tym, że od kwietnia do lipca nie siedziałam na grzbiecie konia. Wszystko przez złamaną rękę. ALE to nie oznaczało, że w tym czasie nie miałam kontaktu z końmi. Byłam u nich przynajmniej raz w tygodniu. Zamiast jednak pobierać nauki, dawałam nauki – pomagałam młodemu jeźdźcowi w nabieraniu pewności siebie i umiejętnościach potrzebnych przy koniach, jazdach. Upewniłam się, że lubię pracę z dziećmi, młodzieżą, równie bardzo jak z końmi 😊 Że dawanie lekcji, nauk przychodzi mi łatwo. Pewnie dlatego, że sama należałam do tych mniej odważnych jeźdźców i dobrze znam ICH UCZUCIA. Bo praca przy koniach, łączy się nie tylko z wiedzą, teorią ale PRZEDE WSZYSTKIM z naszymi emocjami, uczuciami. Z tym czy czujemy lęk (bo mnie kopnie, czy podszczypnie, bo nie wiem co „on wyprawia”) czy spokój i zaufanie.

Jako kolejna nowość pojawiła się też praca z młodymi końmi (już po rehabilitacji ręki). Po tym jak Larmand (kto nie wie kto to Larmand niech kliknie tu: Larmand i ja i rok 2020 ) został najpierw wydzierżawiony a potem sprzedany i nie mogłam już więcej z nim pracować, „pojawiła się” nowa opcja – praca ze źrebakami. Wiecie jak to jest z tym „pojawiła się”? Jeśli jesteśmy otwarci na zmiany w naszym życiu, na „nowości” i jesteśmy na nie gotowi, to one przychodzą 😊 Tak po prostu, niespodziewanie.

Torino ma 1,5 roczku, Iskierka niecałe 1,5. Na razie to początki. Daję się im poznać i poznaję ich. Obserwuję ich zachowania w stadzie, obserwuję ich reakcje na różne bodźce. Obserwuję ogromne różnice między młodą klaczką i ogierkiem! JAKIE TO JEST FANTASTYCZNE!!

Powiem Wam – praca z młodymi końmi to dopiero doświadczenie 🙂

Kolejna nowość w 2021 to ja w roli organizatora szkolenia (jakie szkolenie? Przeczytasz tu Relacja ze szkolenia z bezpiecznego spadania z konia)

Szkolenie z założenia kameralne – maxymalna ilość osób to 12. Po relacji i wpisach posypały się zapytanie kiedy będzie następne?? Chyba nie mam wyjścia i zrobię je ponownie w 2022 🙂

Poza tym rok 2021 jak zwykle był bogaty w tereny, jazdy na ujeżdżalni (skoki) no i wyprawy konne. Tym razem udało mi spełnić marzenie o cwałach na plażach i pławieniu w morzu. (o wyprawie konnej do Maroka przeczytacie tu: Wyprawa konna do Maroka – relacja (24-31 października 2021) filmik tu:

W 2021 powstało 16 wpisów – przejrzyjcie czy jakieś tematy akurat nie są u Was „na tapecie” (spis treści tu Spis treści BLOG), odbyło się kolejnych kilka spotkań autorskich z książką „Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli? (więcej tu: O książce). Czy coś zmieniło się w moim jeździectwie w 2021? Nie…Dalej sądzę, że jeździectwo jest trudne, że jeździectwa uczymy się przez całe życie, że NIGDY mi się nie znudzi. Że dalej jest tyle tajemnic do odkrycia. Że jeździectwo wymaga niesamowicie dużo OD NAS SAMYCH. Tak. Od nas. NIE OD KONI. Wymaga od nas wiele i w sensie fizycznym i psychicznym. Nasza sprawność, balans, poczucie równowagi, rozciągnięcie ciała, kondycja wpływa niesamowicie na naszą harmonię z koniem! Na DOBRĄ jazdę konną. Nasz stan psychiczny (spokój, radość, cierpliwość, zadowolenie, autentyczność) wpływa na naszą jazdę konną…

Rok 2022 przyniesie zmiany – wpisy obiecuję Wam i sobie raz w miesiącu 😊 A jak zdarzy się bonus w postaci drugiego wpisu to będziemy się cieszyć! Obiecuję też organizację nowych szkoleń. Chcę podjąć ten trud. Wiem, że szkolenie jeźdźca jest niesamowicie ważne. WARTO (przy okazji – znacie portal www.szkoleniajezdzieckie.pl? Mają tam mnóstwo DARMOWYCH szkoleń https://szkoleniajezdzieckie.pl/darmowe-szkolenia/ POLECAM!)

z wdzięcznością za cały 2021

Ela Gródek