Dialog z koniem w boksie

Fama. Nie jeździłam na niej bardzo długo, ponad rok. Tym razem Julia wzięła Panią F., a ja Famę. O Famie pisałam już, jak mi „utarła nosa” (czytaj tu: Jak to Fama utarła mi nosa ) Teraz przyszła kolej na drugi post z Famą w roli głównej – tym razem z moimi wrażeniami nie z ujeżdżalni, ale z boksu. Generalnie koński boks to miejsce, gdzie można wiele dowiedzieć się o koniu. W boksie, na tej małej, zamkniętej przestrzeni, koń wysyła do nas wiele sygnałów, komunikatów. Mam wrażenie, że wyraźniej niż gdzie indziej. Nie jest to jego naturalne środowisko życia. Może dlatego…

Jak zwykle weszłam do boksu i stanęłam z boku (chcę, jak to już kiedyś pisałam, by to koń pierwszy podszedł do mnie, zaczął dialog). Fama podeszła, przywitałyśmy się. Była idealnie czysta. Pogładziłam więc ją trochę, podotykałam delikatnie, obserwując, gdzie lubi, a gdzie nie i jak mi to sygnalizuje. To naprawdę wspaniały czas dla nas z koniem  – czas przed jazdą, przed siodłaniem. Jeśli tylko masz więcej czasu (= rób tak, by go mieć 🙂 ), to bardzo Ci polecam, byś poświęcił chwilę na pobycie z koniem (przed jazdą czy po). To fajna nauka „czytania” koni, ich sygnałów. Im częściej będziesz to robić, tym więcej sygnałów będziesz umiał odczytywać.

Zabrałam się za kopyta. Poprosiłam Famę o lewą nogę, ale Fama obróciła się i odeszła. Podeszłam jeszcze raz, poprosiłam ponownie – to samo. Nie mam w zwyczaju szarpać się z koniem (szczególnie takim, którego nie dotykałam już rok! I szczególnie w boksie). Szarpanie się z koniem to zawsze ostateczność i zawsze musi być uzasadniona. Stwierdziłam: „OK. Nie chcesz mi teraz podać nogi, nie ma sprawy, uszanuję to. Może masz swój powód. Może o czymś nie wiem”. Zaczęłam siodłać. Spokojnie, w pełnym relaksie osiodłałam Famę, po czym ponownie podjęłam próbę wyczyszczenia kopyt. Znów podeszłam, tym razem do prawej nogi, poprosiłam o nią. Fama bez najmniejszego problemu podała nogę, potem drugą, trzecią, czwartą. Bez emocji, bez problemu. Byłyśmy gotowe na jazdę 🙂

Podobnie jak u Pani F. sprawdziła się metoda zmiany utartych szlaków, schematów, rutyny (więcej czytaj tu: A jakby to zrobić inaczej? )

Kiedyś zapewne starałabym się „zmusić” konia do zrobienia tego, co ja chcę i w takim momencie, który mi pasuje najbardziej. Bez dyskusji, bez sprzeciwu, bez względu na to, czy konia znam, czy nie, czy widziałam go raz w życiu, czy więcej. Teraz wolę inaczej. Słucham go, staram się podejść indywidualnie i wybieram metody porozumienia, nie wymuszenia. Koń, zachowując się tak czy inaczej, ma ku temu powód (ZAWSZE). Coś sprawiło, że tak robi. Każda „walka” z koniem utrwala w nim niemiłe skojarzenia z daną sytuacją (tu czyszczenie kopyt). Każda „walka” podnosi poziom adrenaliny we krwi. A poziom adrenaliny we krwi nie opada u koni tak szybko jak u człowieka. Zatem na starcie lekcji jazdy konnej mamy konia na „wyższych”, niepozytywnych emocjach. Taki koń, jak wiele razy pisałam, nie myśli o nauce, o pracy z jeźdźcem.

Wyszłyśmy z Famą z boksu w miłej atmosferze – miłej dla mnie, miłej dla niej. To bardzo dobry początek lekcji jazdy konnej 🙂

PS Więcej o tym, jak konie się uczą, oraz o ich systemach emocji przeczytasz tu: Nauka koni przez ciekawość i zabawę

PS UWAGA. Fama naprawdę nie chciała bym dotykała jej nogi. Masz rację często koń próbuje wyrwać nogę, czy opiera się przed jej podaniem. Czasem trzeba być zdecydowanym, pewnym siebie, przytrzymać ją, powiedzieć „Spokojnie, nic się nie stanie, wyczyścimy i będzie dobrze!” i kontynuować pracę. I nic się nie dzieje, koń uspakaja się i wszystko gra. Ale czasem koń pokazuje całym sobą, że naprawdę nie chce. To trudne czasem – czy utrzymać, czy odpuścić? Z czasem odróżnienie tych dwóch sytuacji już nie będzie sprawiać problemów. Tylko musimy więcej spędzać czasu z końmi 🙂

Zdjęcie autorstwa bajkowej Ewy Janickiej, miejsce Słoneczna Czechówka, model – ciekawski Bąbel. Zdjęcie nieco w kontraście z treścią postu 🙂

O terenach część II

Część I  o terenach przeczytasz tutaj : O terenach część I

Tereny pomagają w analizie nie tylko naszych emocji (o tym było więcej w części I), ale też naszego „fizycznego” zachowania w siodle. Oto, co ja „sprawdzam” wielokrotnie w terenie, co za każdym razem weryfikuję:

1. Czy mam spięte barki? Ramiona? Czy spinam uda? Uwierzcie mi! Trzeba ciągle się o to pytać. Ludzkie ciało ma tendencję do „napinki”. Naprawdę trudno to kontrolować. Cały czas się łapię, że jakąś część ciała niepotrzebnie trochę spinam. To rozluźnienie, o którym ciągle gdzieś słyszymy, to właśnie to! Teren to okazja do pracy nad rozluźnieniem! Obserwuj się, obserwuj swoje mięśnie.

Na ujeżdżalni najczęściej mamy „zadania”. Te zadania powodują, że nie poświęcamy tyle czasu, ile powinniśmy, na przyjrzenie się sobie samemu – swojemu ciału, każdej jej części.

2. Co z moimi rękoma? Jak pracują? Czy oddaję miękko wodze w kłusie, galopie? Co robię z wodzami?

Czy jeśli mój koń jest „szybki” i ciągle przyspiesza, wisi na ogonie drugiego, to czy czasem, instynktownie,  nie uwieszam się na wodzach, powodując, że i koń się na nich uwiesza? Bardzo łatwo uruchomić instynkt koński: „koń napiera na źródło nacisku” (szerzej o tym instynkcie w książce „Jazda konna naturalnie! Co ten koń sobie myśli?).

Podczas terenów zawsze mam to w głowie.

Jeśli koń pędzi do przodu, to próbuj puścić wodze, oddać wodze i obserwuj, czy koń zwolni. Wiem, że to trudne. Ale to jedna z najważniejszych umiejętności – puścić wodze pędzącego konia (oczywiście, nie całkiem!). Ile to razy obserwuję walkę między jeźdźcami i końmi, walkę na pysku. Błędne koło –  jeździec ciągnie konia, koń ciągnie jeźdźca. Jeśli wracasz z terenu i na drugi dzień masz zakwasy w rękach to znaczy, że „hamowałeś” rękami, wodzami, hamowałeś „na pysku”. Najgorszy z możliwych sposobów…

Jeśli zdarzy Ci się sytuacja, że koń wyrywa do przodu – ugnij jego łeb, wprowadź konia na koło, siądź głęboko w siodle, wypuść powietrze, rozluźnij ciało. I wodze luźno!

Piszę o tym, bo sama tak robiłam (i czasem dalej mi się to zdarza). Ale ważne, by zdawać sobie z tego sprawę i uczyć się kontrolować nasz odruch.

3. Jak zatrzymuję konia? Czy używam rąk? Czy pamiętam o tym, by zawsze używać własnego tyłka (dosiadu), a nie rąk? Usiądź ciężko w siodle, wysiedź, a ręce luźniutko. Pamiętaj – pysk konia to bardzo delikatna tkanka! Wyobraź sobie własne podniebienie.

4. Czy patrzę wzrokiem horyzontalnym – zarówno w stępie, jak i w pełnym galopie? To ważny temat, któremu poświęciłam cały wpis:  O wzroku „peryferyjnym” .

Nie patrz na łeb konia, na zad konia przed Tobą, pod nogi, na ścieżkę. Patrz daleko, patrz tam, gdzie chcesz jechać. To niesamowicie pomaga m.in. w balansie.

5. Czy jestem lekka na koniu? Czy mu nie przeszkadzam?

Najważniejsze zadanie jeźdźca to nie przeszkadzać koniowi! Koń naprawdę wie, jak ma jechać i gdzie ma stanąć 🙂

Podczas niedzielnej jazdy było mnóstwo galopów – i tych kontrolowanych, wolniejszych, i tych typu „dzida”.

Przyjrzyj się, jak się czujesz podczas wolniejszego galopu, w pełnym siadzie? Czy naprawdę masz przyklejony tyłek do siodła i nie obijasz nim konia? Nie przeszkadzasz?

A w półsiadzie podczas „dzid”? Czy utrzymujesz równowagę nie na wodzach, tylko na swoich nogach? Często balans próbujemy wyrównać, przytrzymując się wodzy. Masz problem z równowagą – lepiej przytrzymaj się samego konia (szyi, grzywy), ale nigdy wodzy.

Było też mnóstwo przeszkód – powalonych na drodze drzew, przez które skakaliśmy.

Widzisz przeszkodę? Zrób odpowiednio wcześnie półsiad, rozluźnij się (dosłownie pomyśl o swoich mięśniach w każdej części ciała!), oddaj wodze przy skoku. Nie przeszkadzaj! Uśmiechnij się!! To samo robisz przecież na ujeżdżalni.

6. A co robię jak koń się potyka? Czy jestem na to przygotowana? Czy pozwalam, by wodze wydłużyły się, a moje ciało nie „uwaliło się” na konia nie pomagając mu w pozbieraniu się?

Nie możesz zaciskać wodzy. Wodza w takim momencie ma się wysunąć – tym sposobem nie dasz koniowi „po zębach”, pozwolisz, by się pozbierał, odzyskał równowagę.

To moja „check” lista. To pytania, które stawiam sobie za każdym razem w terenie. Przyjemność czerpana z terenów jest naprawdę wielka. Dbajmy nie tylko o swoją przyjemność, ale przede wszystkim o przyjemność konia 🙂