Wróćmy teraz do układu oddechowego. W jaki sposób źle dopasowane siodło może wpływać na ten układ?
Może ono powodować zaburzenia wdechu i wydechu. To są pojęcia osteopatyczne, ale mówiąc najprostszym językiem: koń może mieć albo dominującą fazę wdechu albo wydechu. To znaczy, że koń nie może swobodnie, z podobną łatwością, przeprowadzić wdechu i wydechu, tylko albo jest stale „napompowany” powietrzem, albo ciężko jest mu wziąć głęboki wdech. Kiedyś myślano, że klatka piersiowa konia jest mało ruchomą strukturą, że jest sztywna, a okazuje się, że jest tam bardzo dużo ruchomości. Mało kto wie, że w klatce piersiowej jest aż 180 stawów. I każdy ten staw powinien mieć możliwość ruchu! A my możemy to ograniczyć poprzez zbyt gwałtownie zapinany popręg, poprzez stosowanie popręgów asymetrycznych (czyli z gumą po jednej stronie), poprzez wsiadanie cały czas z jednej strony, poprzez asymetrię, kiedy siodło przesuwa się nam na jedna stronę. Jeździec ma czasem niesymetryczny dosiad (obciążamy jedną z kości kulszowych bardziej) – to wszystko może doprowadzić do blokad w którymś ze stawów tworzących klatkę piersiową.
Nie mówiąc już o po prostu zbyt mocno zaciągniętym popręgu.
Oczywiście. I do tego niedopasowanym popręgu. Popręg powinien, podobnie jak siodło, leżeć na dużej powierzchni. Ale gdy np. popręg dotyka tylko jedną krawędzią, leży na niedużej powierzchni, jest niedopasowany do kształtu miejsca na popręg u konia, to będzie powodował ból, dyskomfort, punktowy nacisk.
A jak niedopasowane siodło działa na układ pokarmowy?
Pierwsze o czym należy powiedzieć to to, że żołądek leży tuż pod siodłem. Żołądek jest umiejscowiony między 9 a 13 żebrem. Jest to miejsce gdzie zakładamy siodło. Jest to też miejsce, gdzie są umiejscowione przystuły (mocowanie popręgu) i ucisk w tym miejscu prowadzi do gorszego ukrwienia żołądka, do pogorszenia pracy żołądka. Żołądek nie ma odpowiedniej przestrzeni żeby się ułożyć, nie ma możliwości aby lekko się przesuwać zgodnie z pracą przepony. To zaburza ukrwienie. Ból związany z naciskiem działa stresowo na konia, więc oddziałuje też na układ nerwowy. W efekcie wiele, wiele koni ma wrzody. To wszystko się ze sobą łączy.
To został nam jeszcze układ moczowy do analizy i rozrodczy.
Tak. Na przykład możemy zaobserwować, że reakcja na siodło, siodłanie jest inna, gdy klacz jest w rui. Szczególnie gdy klacz przechodzi ruję boleśnie. Przykładowo brak równowagi hormonalnej w organizmie, problemy z jajnikami mogą być przyczynami bolesnej rui (powodów może być oczywiście znacznie więcej). Zbyt długie siodło może poprzez tkankę działać na jajniki – rezonować aż do jajników i wywoływać ból.
I podobnie z nerkami?
Tak. Nerki nie są tak głęboko jakby się nam wydawało. Lewa nerka jest bliżej ogona, a prawa jest „wyżej”, zaczyna się między 17 a 18 kręgiem, więc leży ona tuż pod tyłem panela siodła (nawet prawidłowo dopasowanego). Siodło wiec może też przeszkadzać, uciskać, ograniczać ruchomość i oddziaływać na nerki.
Przejdźmy teraz do konsekwencji psychicznych niedopasowanego siodła. Co się dzieje, gdy nieświadomy jeździec zmusza konia do chodzenia w „złych butach“, które sprawiają ból.
Koń na podstawie odczuć związanych z siodłem wyrabia sobie zdanie, odczucia związane z całą jazdą konną. I jeśli ta cała jazda konna kojarzy mu się z bólem, to tak jak powiedział mój nauczyciel Jochen Schleese, koń kojarzy właśnie człowieka z tym bólem. Ten ból psuje całą relację z człowiekiem. Koń zaczyna nas kojarzyć z bólem i dyskomfortem.
Tak. I koń skupia się na bólu, a nie na komunikacji z człowiekiem, na wspólnej pracy. Zaczyna mechanicznie tylko robić to co wyuczone.
Tak i co najgorsze. Przechodzi to w taką wyuczoną bezradność. Koń już tyle tego bólu musiał znieść, że nawet przestaje już okazywać, że coś go boli, nie sygnalizuje już nic. W takim koniu, w oczach widać pustkę, rezygnację. Jest to bardzo smutny widok. Człowiek już nie zauważa, że ten koń czuje ból. A koń staje się całkowicie bierny.
I koń przestaje reagować na człowieka. Nie chce już nawiązywać kontaktu. Nie jest ciekawy człowieka. Zaczyna mechanicznie robić to do czego go człowiek zmusza.
Spotkałem się również z takimi przypadkami koni, które tak bardzo źle znosiły tą całą sytuację, że zaczęły u nich występować zachowania autoagresywne. Budziła się w nich autoagresja. Zaczynały gryźć się same w klatkę piersiową, żeby odwrócić swoją uwagę od tego bólu. I niestety takie zachowania mogą się tylko nasilać jeśli nie usuniemy przyczyny.
Jak konie sygnalizują ból związany z niedopasowanym siodłem? Oczywiście mówimy o tych koniach, które jeszcze mają siłę i chcą protestować.
Nie mówiąc już o tak wyraźnych sygnałach jak próby gryzienia przy dopinaniu popręgu, wkładaniu, siodła, jak „szczurzenie się”, odsuwaniu, pokopywaniu. Czy już w siodle – brykaniu, chęci zrzucenia jeźdźca.
Tak – bardzo dużo sygnałów będzie pochodzić z ciała. Może być też widać ograniczenie wykroku, zmniejszenia płynności ruchu, niechęci do wydłużenia całej linii grzbietu. Ruch staje się coraz mniej płyny, coraz bardziej ciężki. Koń coraz mniej idzie od piętki, coraz bardziej „szura” pazurem. Jest to głośny ruch. To wszystko sygnalizuje, że ruch nie jest zgodny z biomechaniką konia. Prawidłowy ruch konia powinien być lekki, wydawać się bez wysiłkowy, powinien być cichy, płynny. Koń z chęcią powinien się ruszać. Natomiast wszelkie skrócenia tego wykroku, niechęć do ruchu naprzód to też mogą być sygnały dyskomfortu związanego ze sprzętem.
Michał. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Mam wrażenie, że moglibyśmy jeszcze dłuuuuugo rozmawiać. Temat jest tak szeroki i tak ważny! Ale mam nadzieję, że tą rozmową zachęcimy czytelników do zgłębiania tematu, do refleksji. I do korzystania z usług saddle fitterów! I przy okazji fizjoterapeutów, osteopatów koni 😊
Ty jesteś z okolicy Warszawy, ale wyszkoliłeś już spore grono ludzi, którzy pomagają w całej Polsce. Bywasz też sam w różnych stronach Polski. Poniżej podaję jak Cię znaleźć, jeśli ktoś chciałby skorzystać z Twoich usług. Możesz też zawsze polecić kogoś z okolicy, jeśli dojazd byłby niemożliwy.
Ela Gródek:Jak długo zajmujesz się dopasowywaniem siodeł?
Michał Dobrowolski: Dopasowaniem siodeł zajmuję się od 12 lat. Od 8 lat prowadzę szkolenia z dopasowywania siodeł. Skończyłem też kurs fizjoterapii koni i 4-letnią szkołę osteopatii koni (przypis EG: więcej o Michale na końcu wpisu)
Co Cię skłoniło do tego, by się tym zająć?
W zasadzie to niemalże brak specjalistów w tej dziedzinie na polskim rynku. Gdy 12 lat temu byłem w Anglii, zobaczyłem, że ten temat zupełnie inaczej może wyglądać, że siodła są dopasowywane, że jest też dużo większy wybór siodeł, że można się kogoś poradzić, że siodła są serwisowane. I jak wróciłem do Polski to zauważyłem, że ta moja wiedza zdobyta w Anglii na kursach, jest unikatowa. To mi dało wiatr w żagle. Zacząłem coraz bardziej się rozwijać w tym temacie, uczyć się i świadczyć usługi, a przez to pomagać coraz większej ilości koni.
A potem, gdy już pracowałem jako saddle fiter poczułem, że już o sprzęcie wiem wystarczająco dużo (o możliwościach siodeł, o danych technicznych), ale trochę mi brakuje wiedzy odnośnie końskiego grzbietu. Stąd kurs fizjoterapii koni i szkoła osteopatii koni.
Zanim przejdziemy do klu wywiadu, czyli do tego jak niedopasowanie siodła wpływa na zdrowie fizyczne i psychiczne koni, to jeszcze zapytam – co się zmieniło w Polsce w tej „branży” w ciągu tych ostatnich 12 lat? Jak oceniasz te przemiany w Polsce?
Pozytywnie! Coraz więcej ludzi zajmuje się dopasowywaniem siodeł. Jak ja zaczynałem, to można nas było policzyć na palcach jednej dłoni, a teraz już prawie w każdym województwie są osoby, które się tym zajmują. Wiedzy i świadomości jest coraz więcej.
Kiedy ludzie zgłaszają się do Ciebie? Czy jak kupią konia i chcą kupić siodło, czy jak jest już „problem”?
Rzeczywiście tak jest, że większość przypadków to zgłoszenia, gdy już jest problem. Gdy siodło jest użytkowane kilka miesięcy czy nawet lat. A ja widzę, że to siodło musiało sprawiać ból koniowi już na samym początku. Bardzo dużo jest przypadków, że ta świadomość człowieka, właściciela, jeźdźca bardzo późno się budzi.
Czy koń pokazuje od razu, że coś jest nie tak, czy możemy przegapić, że siodło jest niedopasowane?
Jeśli będziemy czujnymi obserwatorami, to już od pierwszego momentu założenia złego siodła zauważymy, że coś jest nie tak. Musimy patrzeć na reakcje konia, na mimikę, na jego zdanie i podejście do siodła. Musimy patrzeć na jego ciało. Zachęcam wszystkich, by też bardzo obserwować sierść. Na sierści widać bardzo dużo objawów, że coś jest nie tak.
Generalnie musimy znać takie podstawy (na moich kursach zawsze tego uczę) jak ochrona kłębu, która jest absolutnym obowiązkiem, ochrona w ogóle całej struktury kręgosłupa (i od góry i od dołu). Siodło nawet po obciążeniu przez jeźdźca musi odstawać na górze, nad kłębem, minimum 2 palce. Tak samo te 2 palce muszą wejść z tyłu, bo przecież terlica nie może też dotykać kręgosłupa z tyłu. Ważne jest, by kanał w siodle był na tyle szeroki, by nie uciskał wyrostków kolczystych kręgosłupa co oznacza, że kanał musi mieć minimum 7 cm i kolejna rzecz, do której zachęcam, to by macać te panele w siodle. Gdyby ludzie to robili odpadło by nam 50% problemów! Zachęcam, by macając te części paneli w siodle, które dotykają grzbietu konia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ja bym chciał, by to leżało na moich plecach. Jeśli odpowiedź brzmi „nie” to sprawa jasna! Dotykaniu paneli powinno towarzyszyć odczucie, że to jest coś przyjemnego, miękkiego, że to jest równa powierzchnia, że sami byśmy chcieli by coś takiego na naszych plecach leżało. Natomiast jeżeli jest to twarde, nierówne, są tam gule, zbitki materiału to takie siodło nie nadaje się do użytku!.
Kontrolę siodła należy przeprowadzać miniumum co pół roku. Siodła należy serwisować – średnio co 3-6 miesięcy uzupełniać wełnę w panelach, dopychać pod bieżące potrzeby, a co 3-4 lata wymienić całość wyściółki.
Co się dzieje, gdy zakładamy nieodpowiednie siodło na konia – w sensie fizycznym?
Po pierwsze: niedopasowane siodło, wpływa w bardzo dużej mierze, na cały układ ruchu konia. Miejsce gdzie kładziemy siodło śmiało możemy nazwać taką „skrzynką rozdzielczą” w ciele konia i blokada w tym miejscu prowadzi do negatywnych następstw tak naprawdę we wszystkich strukturach układu ruchu. Siodło w złej równowadze może prowadzić do przeciążeń w niektórych odcinkach kręgosłupa. Po drugie: niedopasowane siodło będzie wpływać też na inne układy. Siodło leży na klatce piersiowej konia, popręg leży na mostku. Siodło zatem wpływa na układ oddechowy konia. Zbyt długie siodło powoduje nacisk na nerki i układ moczowo-płciowy. Więc warto myśleć o siodle globalnie. Nie jest to tylko kwestia dyskomfortu i napięcia mięśni, ale są to nieodwracalne konsekwencje dla układu ruchu i wszystkich innych układów wewnętrznych w ciele konia.
Zatrzymajmy się chwilkę przy układzie ruchu. Podajmy może więcej przykładów. Np. siodło naciska na łopatki i blokuje ruch w łopatkach, lub naciska żebra więc koń ucieka od tego bólu, pracuje niesymetrycznie i na przykład obciąża bardziej jedną nogę i za chwilę mamy problem z nogą.
Tak. Lub inny przykład z łopatką. Chrząstka łopatki jest bardzo delikatną strukturą i niestety tą chrząstkę jesteśmy w stanie na stałe uszkodzić. Zbyt długie siodło z kolei może prowadzić do uszkodzeń wyrostków poprzecznych. To też są bardzo poważne kwestie. Albo jesteśmy w stanie doprowadzić do atrofii mięśni grzbietu (czy mięśnia czworobocznego, czy najdłuższego grzbietu, czy najszerszego grzbietu). Te mięśnie generalnie wolno rosną u konia, a do tego, pod naciskiem nieodpowiedniego siodła, bardzo szybko zanikają, tracą swoją elastyczność. Taki uszkodzony mięsień nie przyrasta, nie odbudowuje się tkanką mięśniową tylko uszkodzenia prowadzą do odbudowy tkanką łączną, która potem jest bardzo trudna w rehabilitacji.
Innymi słowy – jeśli mamy niedopasowane siodło, które jednostajnie, niesymetrycznie, naciska (obciąża) jeden z mięśni na grzbiecie, to to siodło po prostu ten mięsień niszczy.
Tak. Ten mięsień się niszczy, bo taki mięsień przestaje być prawidłowo dotleniony, odżywiony i już od pierwszej jazdy w takim siodle taki mięsień zaczyna znikać. Więc możemy tu jasno powiedzieć, że trening w takim siodle działa na niekorzyść zwierzęcia, na niekorzyść jego kondycji, na niekorzyść rozwoju jego muskulatury. I dlatego tak dużo widzimy koni, chodzących nawet w wysokim sporcie (nawet na poziomie olimpijskim), które mają bardzo słabą linię grzbietu. Jedna z przyczyn może być praca na niedopasowanym siodle.
Czyli tak naprawdę jeździec sobie myśli: muszę codziennie trenować, jeździć na moim koniu, by on wyrabiał sobie mięśnie. A niestety dzieje się zupełnie coś odwrotnego. Jeździec przez jazdę hamuje rozwój mięśni, doprowadza do zaniku mięśni.
Tak. Wyobraźmy sobie, że idziemy na trekking w górach i mamy niedopasowane buty. Obtarcia, ból, dyskomfort powodują od razu niechęć. U niektórych ludzi to spowoduje, że zaraz zacznie boleć ich głowa, plecy, właśnie od tych niewygodnych butów.
Do psychicznych konsekwencji jeszcze dojdziemy. Może tylko od razu przypomnijmy, że w ogóle nie powinniśmy dopasowywać siodła dla konia, który nie ma wyrobionych mięśni grzbietu.
Tak – to jest bardzo ważny temat, który teraz poruszyłaś, bo bardzo dużo koni do których przyjeżdżam na konsultację nie jest gotowych do tego, by bezpiecznie nosić jeźdźca. Ich stan grzbietu jest tak zły, że wymagają na początku diagnostyki, rehabilitacji, wzmocnienia. Kształt ich grzbietu nie jest w ogóle fizjologiczny! Do takiego kształtu nie da się dopasować siodła – nawet najlepszej marki świata. Choćbyśmy chcieli wydać i 30 tysięcy, to to się nie uda, bo to nie jest prawidłowy kształt grzbietu. Ten koń musi się na początku odbudować.
I tak. Wiem, jest to od razu na początku bardzo zła nowina dla właściciela. Ale to może być początek fantastycznych zmian, jeśli właściciel jest na to otwarty, gotowy. Osoba dopasowująca siodło, podchodząca do tematu fachowo, może zacząć od takiej diagnozy. Właściciel musi być gotowy, by zrobić ten jeden krok do tyłu, aby później naprawdę móc pójść mocno do przodu.
Tu mówisz o odpracowaniu konia. A jak się ma kwestia młodego konia? Zacznijmy od tego ile minimum lat powinien mieć koń, by zacząć chodzić pod siodłem?
Koń powinien mieć nie mniej niż cztery lata. Poniżej czwartego roku życia konie nie są fizycznie przygotowane do obciążania. Gdy skończą cztery lata, można powolutku, stopniowo, wprowadzać konia do jazd ALE pod warunkiem, że wcześniej przygotowaliśmy go do tego pracą z ziemi. (przypis EG – polecam przeczytać: Wiek konia a jego gotowość do pracy )
No właśnie. Jak to jest. Czy koń, który jest w chowie bezstajennym (czyli ma możliwość ruchu 24/7. Pomijam temat koni stojących po 14 godzin na dobę w boksie) i kończy cztery lata, nadaje się od razu do pracy pod jeźdźcem? Czy, aby zbudował sobie odpowiednie partie mięśni, musi ćwiczyć z nami z ziemi?
Wszystko zależy. Mam na przykład klientów na południu Polski, gdzie teren jest górzysty, pastwiska są rozległe, nierówne i tam obserwuję, że konie są o wiele bardziej symetryczne jeśli chodzi o muskulaturę i są na pewno lepiej przygotowane do dźwigania obciążenia. Przez to, że chodzą po nierównościach ćwiczą sobie mięśnie posturalne, mięśnie głębokie. Ale ja uważam, że tak czy inaczej, koń wymaga pracy z ziemi. Oprócz tego, że wtedy fajnie przygotowujemy układ ruchu, przygotowujemy te ważne mięśnie: mięśnie pośladkowe, mięśnie głębokie, posturalne, do pracy pod jeźdźcem, to przygotowujemy też konia z punktu widzenia jego psychiki. Koń lepiej przejdzie ten moment zajeżdżania, przyjmowania pierwszego siodła i jeźdźca. Koń będzie już przygotowany do przyjmowania pewnych sygnałów, będziemy mieli wypracowaną komunikację z koniem. Więc myślę, że to są same korzyści. Im więcej pracy z ziemi tym lepiej.
No dobrze. A jakie ćwiczenia z ziemi polecasz, które właśnie najbardziej przygotowują konia do dźwigania jeźdźca?
Zacznijmy od tego – i to każdy fizjoterapeuta, weterynarz powie – że zanim będziemy zaczynać pracę pod siodłem, koń musi być zdiagnozowany. Musimy wiedzieć, że nie ma np. zmian strukturalnych, nie ma problemów w stawach, że nie ma schorzeń układu ruchu. Jeśli zatem zakładamy, że mamy do czynienia z koniem, który jest dopuszczony do pracy, nie ma żadnych przeciwskazań, to ćwiczenia do których ja osobiście zawsze zachęcam i które są najbezpieczniejsze, to są po prostu spacery z koniem. Takie spacery nie wymagają nie wiadomo jakich umiejętności (w przeciwieństwie np. do lonżowania), a bardzo dobrze konia przygotowują fizycznie i budują więź między koniem a człowiekiem. I na tym spacerze, im więcej mamy zmian podłoża, im więcej mamy wzniesień, tym lepiej. Polecam też (jak wielu osteopatów) ćwiczenia cofania konia. Wprowadzamy je stopniowo. Najpierw dosłownie kilka kroków, potem coraz więcej, z opuszczoną głową, z ładnie zaangażowanymi plecami, zadem.
A co jeszcze polecasz na ujeżdżalni?
Jeśli nie ma przeciwskazań, to oczywiście drążki, kawaletki. We wszystkich chodach. Zaczynamy od stępa, potem kłusa, a kończymy na galopach. Drążki najpierw mogą być bardzo nisko, a potem możemy je podnosić. To są wszystko ćwiczenia na wzmacnianie mięśni głębokich, pośladkowych, zadu, ale i na równowagę. Przestrzegam przed drogą na skróty, która już dawno została obalona, czyli drogą stosowania najróżniejszych patentów (przywiązywania koniowi głowy do kłody, oczekując zaangażowania zadu). To co zobaczymy to będzie tylko efekt wizualny, nie mający nic do czynienia z prawidłową biomechniką konia.
Mówisz o wypinaczach i lonżowaniu.
Tak. Absolutnie nie tędy droga. Koń ma bardzo ruchomy odcinek szyjny kręgosłupa i koń jest w stanie z nim zrobić wszystko. On zginając te stawy w kręgach szyjnych blokuje sobie całą resztę ciała, przeciąża sobie te struktury i maskuje te problemy, które może mieć w ciele. Miejsca, które mogą być słabsze wcale nie będą się wzmacniać, bo po prostu koń kompensuje sobie to dużą ruchomością szyi!
Z punktu widzenia biomechaniki ruchu konia jest to droga donikąd i jestem jej wielkim przeciwnikiem.
Wracając jeszcze do ćwiczeń. Potem możemy wprowadzać chody boczne, które są bardzo zdrowe dla konia, czyli na przykład łopatka do wewnątrz, zad do wewnątrz. To są świetne ćwiczenia gimnastykujące konia. Powodują, że łopatki są bardziej ruchome. Oczywiście, po raz kolejny zaznaczam, że trzeba wszystko robić z głową. Każdy koń jest inny, każdy ma inne swoje ograniczenia, dlatego najlepiej jest skonsultować ćwiczenia z fizjoterapeutą i najlepiej też, by to fizjoterapeuta spisał plan treningu. Albo trener koni, który ma doświadczenie w pracy z ziemi.
Jeszcze wykorzystując moment, wtrącę się na chwilę. Bo warto zaznaczyć, że konie młode – roczniaki, dwulatki – nie powinny być lonżowane, czy ćwiczone w mocnych ugięciach, bo ich układ kostny, stawy nie są na to gotowe.
Dokładnie tak. Dlatego poleciłem powyższe, bezpieczne ćwiczenia, a nie lonżowanie. Praca na lonży to jest koło. Często ujeżdżalnia, miejsce lonżowania, jest nieodpowiednia, podłoże jest za grząskie. To nie powinno być tak, że koń się zapada aż do koronki. Uznaje się, że bezpiecznie jest tak do połowy kopyta. I taka uwaga ogólna – im większe koło tym bezpieczniej. Dobrze jest byśmy i my jedocześnie robili koło, bo wtedy jeszcze bardziej zwiększamy tą średnicę i to prowadzi do mniejszego przeciążenia wewnętrznej strony ciała konia.
cd we wpisie kwietniowym
Michał Dobrowolski – fizjoterapeuta koni, specjalista dopasowywania siodeł, wędzideł i ogłowi, Equine Ergonomist, absolwent osteopatii koni we Vluggen Institute. Tematyką dopasowywania siodeł zajmuję się od 2010 roku. Ukończył dwustopniowe szkolenie w siedzibie firmy First Thought Equine Ltd w Anglii – prowadzący David Kempsell, szkolenie w SaddleFit4Life w Niemczech – prowadzący Jochen Schleese otrzymując tytuł Equine Ergonomist, trzy szkolenia z Jocelyn Danby – Master Saddler Brytyjskiego Stowarzyszenia Mistrzów Siodlarstwa, a także szkolenie dotyczące dopasowywania wędzideł i ogłowi IEEBF w Holandii – tytuł Bit Fitter (2019). Absolwent studium PCKZ Warszawa z tytułem „Zoofizjoterapeuta koni” (2017). Uczestnik 15-stu szkoleń jeździeckich z Elaine Butler (Ride With Your Mind) w Polsce i w Anglii, a także seminariów z Sue Dyson, Joyce Harman, Chrisem Pearce i Rene Tucker. Wykładowca tematyki dopasowywania siodeł w szkołach fizjoterapii koni.
Michał łączy rzetelną i nowoczesną wiedzę z dziedziny dopasowywania siodeł z wiedzą fizjoterapeutyczną i zrozumieniem biomechaniki jazdy konnej. Pozwala to na zdiagnozowanie problemu zarówno z grzbietem konia jak i z siodłem, a następnie dobranie skutecznego rozwiązania nawet w trudniejszych przypadkach. W swojej pracy zawsze stawia dobro konia na pierwszym miejscu. Od 2015 roku aktywnie działa jako społeczny inspektor ds. ochrony zwierząt OTOZ Animals, podejmując między innymi interwencje w sprawie niehumanitarnego traktowania koni.
Co roku w styczniu na tym blogu ukazuje się post podsumowujący poprzedni rok. Tradycji musi stać się zadość…
Generalnie coraz rzadziej piszę. W poprzednich latach wpisy ukazywały się dwa razy w miesiącu. W tym roku ta reguła została przerwana. Bynajmniej nie dlatego, że mniej jeżdżę konną, czy mniej mam kontaktu z końmi (jak wiecie dla mnie jeździectwo to nie tylko jazda, czyli praca z „siodła”, ale też praca z ziemi, kontakt z koniem z ziemi). Ja po prostu coraz bardziej uciekam od komputera ☹ Uciekam w Przyrodę – góry, łąki, lasy. Uciekam w RUCH (najchętniej na świeżym powietrzu). Niestety praca zawodowa wymaga ode mnie (od początki pandemii) więcej godzin przed komputerem czym jednoznacznie przyczynia się do „zwrotu na zadzie” gdy tylko widzę komputer 😊
Rok 2021 różnił się od innych lat tym, że od kwietnia do lipca nie siedziałam na grzbiecie konia. Wszystko przez złamaną rękę. ALE to nie oznaczało, że w tym czasie nie miałam kontaktu z końmi. Byłam u nich przynajmniej raz w tygodniu. Zamiast jednak pobierać nauki, dawałam nauki – pomagałam młodemu jeźdźcowi w nabieraniu pewności siebie i umiejętnościach potrzebnych przy koniach, jazdach. Upewniłam się, że lubię pracę z dziećmi, młodzieżą, równie bardzo jak z końmi 😊 Że dawanie lekcji, nauk przychodzi mi łatwo. Pewnie dlatego, że sama należałam do tych mniej odważnych jeźdźców i dobrze znam ICH UCZUCIA. Bo praca przy koniach, łączy się nie tylko z wiedzą, teorią ale PRZEDE WSZYSTKIM z naszymi emocjami, uczuciami. Z tym czy czujemy lęk (bo mnie kopnie, czy podszczypnie, bo nie wiem co “on wyprawia”) czy spokój i zaufanie.
Jako kolejna nowość pojawiła się też praca z młodymi końmi (już po rehabilitacji ręki). Po tym jak Larmand (kto nie wie kto to Larmand niech kliknie tu: Larmand i ja i rok 2020 ) został najpierw wydzierżawiony a potem sprzedany i nie mogłam już więcej z nim pracować, „pojawiła się” nowa opcja – praca ze źrebakami. Wiecie jak to jest z tym „pojawiła się”? Jeśli jesteśmy otwarci na zmiany w naszym życiu, na “nowości” i jesteśmy na nie gotowi, to one przychodzą 😊 Tak po prostu, niespodziewanie.
Torino ma 1,5 roczku, Iskierka niecałe 1,5. Na razie to początki. Daję się im poznać i poznaję ich. Obserwuję ich zachowania w stadzie, obserwuję ich reakcje na różne bodźce. Obserwuję ogromne różnice między młodą klaczką i ogierkiem! JAKIE TO JEST FANTASTYCZNE!!
Powiem Wam – praca z młodymi końmi to dopiero doświadczenie 🙂
Szkolenie z założenia kameralne – maxymalna ilość osób to 12. Po relacji i wpisach posypały się zapytanie kiedy będzie następne?? Chyba nie mam wyjścia i zrobię je ponownie w 2022 🙂
Poza tym rok 2021 jak zwykle był bogaty w tereny, jazdy na ujeżdżalni (skoki) no i wyprawy konne. Tym razem udało mi spełnić marzenie o cwałach na plażach i pławieniu w morzu. (o wyprawie konnej do Maroka przeczytacie tu: Wyprawa konna do Maroka – relacja (24-31 października 2021) filmik tu:
W 2021 powstało 16 wpisów – przejrzyjcie czy jakieś tematy akurat nie są u Was „na tapecie” (spis treści tu Spis treści BLOG), odbyło się kolejnych kilka spotkań autorskich z książką “Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli? (więcej tu: O książce). Czy coś zmieniło się w moim jeździectwie w 2021? Nie…Dalej sądzę, że jeździectwo jest trudne, że jeździectwa uczymy się przez całe życie, że NIGDY mi się nie znudzi. Że dalej jest tyle tajemnic do odkrycia. Że jeździectwo wymaga niesamowicie dużo OD NAS SAMYCH. Tak. Od nas. NIE OD KONI. Wymaga od nas wiele i w sensie fizycznym i psychicznym. Nasza sprawność, balans, poczucie równowagi, rozciągnięcie ciała, kondycja wpływa niesamowicie na naszą harmonię z koniem! Na DOBRĄ jazdę konną. Nasz stan psychiczny (spokój, radość, cierpliwość, zadowolenie, autentyczność) wpływa na naszą jazdę konną…
Rok 2022 przyniesie zmiany – wpisy obiecuję Wam i sobie raz w miesiącu 😊 A jak zdarzy się bonus w postaci drugiego wpisu to będziemy się cieszyć! Obiecuję też organizację nowych szkoleń. Chcę podjąć ten trud. Wiem, że szkolenie jeźdźca jest niesamowicie ważne. WARTO (przy okazji – znacie portal www.szkoleniajezdzieckie.pl? Mają tam mnóstwo DARMOWYCH szkoleń https://szkoleniajezdzieckie.pl/darmowe-szkolenia/ POLECAM!)
99% wpisów na tym blogu jest mojego autorstwa. Piszę o moim doświadczeniu w pracy z końmi, o mojej drodze do opanowania nowych umiejętności w jeździectwie. Piszę o koniach, ich zachowaniach, naturze. Przekładam to co już inni odkryli (to co zobaczyłam na kursach, warsztatach, wyczytałam w książkach, artykułach) na język nieekspercki, prosty, na język zwykłego jeźdźca. To blog dla początkujących, średniozaawansowanych i dla zaawansowanych, którzy myślą, że są zaawansowani ale ich koń (lub konie na których jeżdżą) nie podziela tego zdania :))))
Dzisiaj wstawiam tekst nie mój. Ale jak się okazuje, tekst, który bardzo mnie dotyczy. I Ciebie też. Kiedyś myślałam, że choroby koni, karmienie koni mnie nie dotyczą. Bo nie mam konia i na razie nie zamierzam mieć. Niestety nic bardziej mylnego. Choroby wpływają na zachowanie koni, a skoro BARDZO mnie INTERESUJĄ zachowania koni, i ich PRZYCZYNY to, jak się okazuje, muszę zgłębiać też choroby koni, ich przyczyny i skutki.
Tekst jest o wrzodach żołądka koni. Niestety sposób w jaki obecnie hoduje się konie, sposób żywienia koni oraz stresy jakie fundujemy tym zwierzętom, powodują, że wrzody są coraz bardziej “popularne”. Wiele niepożądanych zachowań koni wynika właśnie z tej choroby. Niestety często przypisujemy je kompletnie innym przyczynom. Udostępniam ten tekst – może przyniesie odpowiedź wielu z nas 🙁
Warto przeczytać!
“Nie będzie to post typowo naukowy, więc przypuszczam, że może budzić kontrowersje. Tym razem chciałabym podzielić się z Wami swoim czysto subiektywnym doświadczeniem, które zdobyłam dzięki moim klientom i ich koniom. Uważam, że tak zdobyte doświadczenie jest cenniejsze, niż te które wyczytałam z książek lub zdobyłam na szkoleniach. Baczna obserwacja, wrażliwa palpacja i otwarty umysł to trzy rzeczy, którymi kieruję się w swojej pracy od samego początku i które czasem potrafią doprowadzić mnie do tego co niezbadane. Niemniej jednak dokumentacja medyczna moich podopiecznych dowodzi, że mój prototyp konia wrzodowego, który samodzielnie opracowałam w przeciągu tych kilku lat praktyki zawodowej trochę w oparciu o to co jest powszechnie znane, trochę na podstawie wyłącznie własnych doświadczeń, okazuje się być słuszny. Co więcej, spotkałam się z opiniami kolegów po fachu, którzy mają dokładnie takie same odczucia jak ja. Oczywiście w poście będę nawiązywać wyłącznie do tych koni, u których moje przypuszczenia zostały potwierdzone badaniem gastroskopii. Temat wrzodów jest ostatnio na tapecie. Według mnie słusznie, bo statystyk, które mówią, że 90% koni ma wrzody nie da się oszukać. Spotkałam się z twierdzeniem, że konie dzieli się na trzy grupy: konie wrzodowe zdiagnozowane, konie wrzodowe niezdiagnozowane i takie, które będą mieć wrzody. Patrząc na to jak wiele czynników ma wpływ na rozwój wrzodów można powiedzieć, że ta choroba rzeczywiście może być nieunikniona. W swojej pracy doświadczyłam już koni wrzodowych kipiących agresją, jak i tych całkiem zrównoważonych, nie budzących żadnych wątpliwości. Podobnie jeśli chodzi o wygląd i tonus mięśniowy. Typ konia z tendencją do chudnięcia, żebrami na wierzchu i wypłowiałą sierścią jest powszechnie znany, ale ja miałam kilku delikwentów, u których badanie gastroskopii było pozytywne mimo, że wyglądali jak pączek w maśle. Krzywdzące jest twierdzenie, że nasz koń jest zdrowy, bo nie pokazuje objawów. Wiele koni żyje z tym problemem, wcale się z nim nie obnosząc, jednak liczniejsza grupa to ta, która manifestuje ból swoim zachowaniem, ale my często ( nie wiedzieć czemu ) wypieramy myśl, że nasz koń może mieć wrzody i szukamy przyczyn gdzie indziej. Tu nie ma żartów, bo w najgorszym przypadku może skończyć się śmiercią konia. Jak już wspomniałam, u zdecydowanej większości podopiecznych moje przypuszczenia dotyczące wrzodów się potwierdziły. Dlatego uczulam, by pozostać czujnym i nie bagatelizować problemu, jeśli są jakieś przypuszczenia to od razu kierować się na badanie gastroskopii, bo żadne inne nie daje nam pewności co do istnienia tej choroby oraz stopnia jej rozwinięcia. W moich odczuciach jednym z najczęstszych objawów u koni wrzodowych jest reakcja bólowa w odcinku piersiowym kręgosłupa, najczęściej po stronie lewej oraz napięcie mięśni międzyżebrowych zwłaszcza od 12 do 15 żebra, również po tej samej stronie, co odpowiada umiejscowieniu żołądka w jamie klatki piersiowej. Przy tym problemie, konie często nie tolerują lewej łydki, mają trudności z ustawieniem się na prawo. Niektóre konie wykazują też nadwrażliwość w obrębie podbrzusza i okolic słabizny, np. nie lubią dotykania lub czyszczenia tych okolic, mają też problem z zagalopowaniem/utrzymaniem galopu w lewą stronę, często brykają lub krzyżują. Kolejnym objawem jest reakcja konia na stymulacje „punktu wrzodowego”, który znajduje się w miejscu popręgu, co może tłumaczyć dlaczego konie wrzodowe manifestują przy jego dopinaniu. Innym wytłumaczeniem dla tego zachowania jest też napięcie mięśni międzyżebrowych tej okolicy oraz napięcie mięśni z pasma piersiowo-brzusznego, które nie zawsze, ale często idzie w parze z chorobą wrzodową. Z moich obserwacji wynika też, że u koni wrzodowych występuje zaburzenie przepony oddechowej, która jest niezwykle ważnym narządem regulującym ciśnienie w śródpiersiu i jamie brzucha. Warto tutaj wspomnieć, że przepona oddechowa ma bezpośrednie połączenie z żołądkiem poprzez więzadło żołądkowo-przeponowe. Napięcie przepony zwiększa objętość jamy klatki piersiowej i zmniejsza napięcie wewnątrz piersiowe, jednocześnie zwiększa ciśnienie w jamie brzusznej i zmniejsza jej objętość. Analogicznie jest w sytuacji osłabienia mięśni przepony, zmniejsza się wówczas napięcie w jamie brzusznej i zwiększona zostaje jej objętość, z kolei objętość klatki piersiowej maleje, a ciśnienie wzrasta. Konie z osłabioną przeponą oddechową mają charakterystyczny duży, opuszczony brzuch ( brzuch “klaczy źrebnej” ), zaś u tych z napięciami przepony brzuch jest podkasany, a mięśnie skośne i poprzeczne brzucha są w ciągłym napięciu. Właściwa praca przepony jest niezbędna nie tylko dla prawidłowego funkcjonowania układu oddechowego, ale i układu pokarmowego, jej zaburzenie może sprzyjać chorobom wrzodowym. Oprócz wyżej wymienionych objawów, koniom wrzodowym niemalże zawsze towarzyszą napięcia oraz ograniczenia otworu szyjnego czaszki. Otwór szyjny czaszki to m.in. ujście dla nerwu błędnego, który unerwia ograny klatki piersiowej i jamy brzusznej, w tym żołądek. Zawężenie otworu szyjnego czaszki spowodowane napięciem może wpłynąć na zaburzenie nerwu błędnego, a upośledzenie jego pracy ma duży związek z chorobą wrzodową. Ostatnim objawem, często przeze mnie zauważanym jest odstawiony ogon, najczęściej towarzyszy on bólom brzucha lub bólom pochodzącym od grzbietu. Oczywiście tych dolegliwości palpacyjnych może być (i w niektórych przypadkach jest) dużo więcej, zważywszy na spójność całego ciała i jego tensegracyjny charakter. Nie zapominajmy też o behawioralnych skrzywieniach, które tak samo można by wymieniać bez końca. Konie wrzodowe są często mocno obolałe i nadwrażliwe na dotyk, dlatego praca z nimi wymaga niezwykłej wrażliwości, wyczucia i doświadczenia. Ja w swojej pracy wykonuje kilka terapii: terapię wisceralną, terapię przepon, mobilizację żeber oraz pracę na nerwie błędnym (terapia czaszkowo-krzyżowa). Są to techniki nieinwazyjne, które mogą wesprzeć leczenie, ale także wyeliminować przyczynę choroby. Oprócz rozluźniania napięć występujących w układzie trzewnym i systemie mięśniowo-powięziowym, poprawiają przewodnictwo nerwowe, a w związku z tym ukrwienie dla żołądka. W moim doświadczeniu, konie baaaaardzo dobrze reagują na te terapie i czują ulgę jeszcze tego samego dnia.Na koniec, uczulę Was na to, że leczenie wrzodów nie kończy się na podaniu leków. Równie ważną, a być może ważniejszą kwestią jest wprowadzenie zmian w środowisku zewnętrznym na takie, które wyeliminują stres i dyskomfort u naszego konia. Niezwykle ważny jest stały dostęp do paszy objętościowej i do wody, zrównoważona dieta, dostosowana do potrzeb naszego konia z ograniczoną ilością cukrów, życie w zgodnym stadzie (również w boksach!), bez ciągłych zmian i roszad, które mogą zaburzać porządek hierarchii, nieograniczanie i zapewnienie odpowiedniej ilości ruchu, utrzymywanie terminów kowala, końskiego stomatologa, rutynowe kontrole fizjoterapeuty i osoby dopasowującej sprzęt.
Źródło i autor: facebook: Horse Therapy – Equine Physiotherapist
Dzisiaj wydanie specjalne, czyli artykuł/recenzja jaką napisała Julia Kurdyła o książce mojego autorstwa.
Wszystkie recenzje sprawiają wielką radość ( Recenzje ) i te napisane przez instruktorów, i te napisane przez właścicieli stajni, (radość, że książka przydaje się, że służy, że tłumaczy wiele, że pomaga…) ale najbardziej cieszą recenzje napisane przez samych, młodych jeźdźców. To książka szczególnie dla Was…i o Was. Wiem, bo zaczynałam tak samo 🙂
Julia Kurdyła ma 15 lat. Jest uczennicą 1 klasy technikum weterynaryjnego. Jest niesłysząca dziewczyną, która posiada procesor mowy. Jej pasja to konie, jazda konna (jeździ od 2 lat na Zaczarowanym Wzgórzu), fotografia i czytanie książek. Swoimi pasjami dzieli się “blogując” na instagramie pod @fotobyjuku.
“Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli?- czyli o tym, o czym konie tak naprawdę myślą”.
Książka autorstwa Pani Elżbiety Gródek ukazała się w sprzedaży 25 czerwca 2018 roku. Książka ta pokazuje nam, czym tak naprawdę jest jazda konna, że to nie tylko nauka dosiadu, ustabilizowania rąk, czy stosowanie pomocy jeździeckich, ale to przede wszystkim nauka komunikacji z koniem.
Pewnego dnia, kiedy skończyłam lekcje jazdy konnej na Zaczarowanym Wzgórzu, moją uwagę zwrócił całkiem interesujący plakat reklamujący pewną książkę. Kiedy tylko przeczytałam plakat wiedziałam, że ta książka musi znaleźć się na mojej półce i w moich rękach. Rozmyślając o książce powiedziałam o niej rodzicom i po przeczytaniu recenzji postanowiłam, że zamówię.
Po przeczytaniu, obudziła się we mnie większa motywacja do działań związanych z końmi w roli głównej. Otóż napisałam artykuł do “Victora Juniora”, zaczęłam bardziej rozumieć emocje koni, znalazłam w końcu odpowiedź na męczące mnie pytania dotyczące jazdy.
To była najlepsza książka jaką przeczytałam o tych wierzchowcach.
Książka ta składa się z wielu pięknych zdjęć autorstwa Pani Ewy Janickiej, oraz obrazków umożliwiających zrozumienie treści. Przy końcu każdego rozdziału jest podana bardzo cenna lekcja! Ale to nie koniec tej przygody! Na końcu książki jeszcze czekają wywiady z wybranymi instruktorami z wybranych stadnin. Książka prezentuje również reakcje konia na obrazkach, co pozwala nam “zobaczyć” jak je rozpoznać. Przedstawiają również cenne rady Autorki i jej etapy nauki jazdy konnej.
Książka ta składa się z pięciu części – każda część skrywa w sobie coś innego, bardzo ciekawego i cennego, to co każdy powinien wiedzieć.
I część – przedstawia kim jest koń, czyli o naturze końskiej.
II część – tu znajdują się odpowiedzi na te nurtujące pytanie, których nie znajdziesz w żadnej innej książce, jest ich ponad 70.
III część -to wspomniane etapy nauki jazdy konnej Autorki i jej córek oraz rady Pani Eli (są bardzo cenne!)
IV część – wywiady z instruktorami (poszczególne rady,porady i błędy które najczęściej popełniamy jako jeźdźcy)
V część – to część dla rodziców, mająca na celu zachęcić ich do wysłania własnego dziecka na lekcje jazdy konnej. Odpowiadają na pytania takiego typu jak:
Dlaczego warto jeździć konno? Czy warto posyłać swoje dziecko na jazdę konną?
Bezpieczeństwo czyli czy jazda konna zapewne jest bezpieczna dla twojego dziecka ?
Niekończąca presja rodziców pod względem czasu i tempa nauki. Co dziecko wtedy czuje?
W tej książce nie znajdziemy informacji na temat:
Czym jest technika jazdy konnej
Co to jest hodowla i czym ona jest
O poszczególnych rasach końskich i o ich pochodzeniu
O tym jak żywić konie i jakie żywienie jest dla nich odpowiednie
O rzędzie jeździeckim
O tym jak pielęgnować konia skórnie co zrobić , żeby błyszczał
Ale za to znajdziesz odpowiedzi na pytania tego typu :
. co koń lubi czego nie lubi i dlaczego?
. o czym myśli koń? co jest dla niego najważniejsze?
. co koń myśli o tobie ?
. dlaczego nie robisz postępów w jeździe konnej, mimo że technicznie jeździsz coraz lepiej ?
. jakie zachowania przy koniu są bezpieczne a jakie niebezpieczne?
. jak nabrać pewności siebie? Jak czuć się przy koniu bezpiecznie ?
. kiedy koń uczy się najszybciej ?
. co zrobić, by koń Cię lubił , by z chęcią i entuzjazmem z Tobą pracował?
. co wpływa na motywację konia ?
. Jak tworzyć relacje z koniem i czy one są w ogóle potrzebne ?
. Czy konie mają własny język? Czy możemy go poznać i dzięki temu lepiej komunikować z koniem?
. Jak stać się prawdziwym przyjacielem konia , czyli co zrobić by koń był przy nas szczęśliwy?
Jeśli po 149 stronach tej przygody chcesz dalej ciągnąć to nie ma sprawy wejdź na strone www.jazdakonnanaturalnie.pl i tam masz ogrom informacji ! Jest to pełen dobrego poczucia humoru i bardzo ciekawy blog! Ta książka jest najlepsza dla tych, którzy dopiero co zaczynają przygodę albo jadą pierwszy raz w teren.
Zatem pamiętajcie!
Koń nigdy nie atakuje bez powodu…może zaatakować, ponieważ np.przeżył jakąś traumę emocjonalną i nie ufa człowiekowi.
To jak my widzimy konia, nie oznacza, że on taki jest. Tak samo jest z człowiekiem. Nie oceniamy po wyglądzie, czy pierwszym wrażeniu. Wystarczy lepiej go poznać, bo pozory mogą mylić. Jeśli my nie pozwolimy koniowi otworzyć się na nas, to koń też nie pozwoli byśmy my otworzyli się na niego!
Miłej, koniastycznej przygody!
Poleca Julka!”
Z Julią poznałyśmy się na Targach Książki, wcześniej znałyśmy się tylko z facebooka. Julia często i żywo komentuje to co piszę na funpagu jazda konna naturalnie. Bardzo ucieszyłam się, gdy wysłała mi informacje na instagramie, że napisała o mojej książce. Postanowiłam zaprosić ją na tego bloga.
Może będzie to inspiracja dla innych do pogłębiania wiedzy o koniach?