W sobotę 16 listopada 2019 byłyśmy z Julią na pokazie Monty Roberts’a we Wrocławiu. Pokaz to nieodpowiednie słowo – to były 4 różne lekcje:
1. Siodłania konia, który nigdy jeszcze nie był siodłany (oraz „wsadzania” na niego jeźdźca)
2. Nauki stania konia, który ciągle „kręcił się” przy wsiadaniu
3. Wchodzenia do przyczepki
4 .Pokonywania „strasznych” przeszkód, habituacja.
Oczywiście Montemu tak dobrze i szybko wszystko wychodziło, konie tak współpracowały, jakby je ktoś podmienił 🙂
Monty Roberts to legenda jeździectwa, ojciec „naturala”. To on – jako pierwszy – tłumaczył światu, że można inaczej zajeżdżać i traktować konie niż siłą i przymusem. Że przemoc nigdy nie jest rozwiązaniem.
Monty to dla mnie postać szczególna, bo to on sprawił, że zaczęłam inaczej patrzeć na konie i jeździectwo i to on „zmotywował” mnie do napisania książki „Jazda konna naturalnie! Co ten koń sobie myśli?” o książce
Zawsze będę darzyć go wielkim szacunkiem.
To niesamowite, że mogłam mu za to osobiście podziękować!
PS 1 Pokaz będzie transmitowany w TV – obejrzyjcie sami i oceńcie.
PS 2 Miałyśmy wymarzoną miejscówkę – mogłyśmy obserwować mowę ciała Montiego, wszelkie gesty i reakcję koni. Fajnie, że Monty jasno komentował to co robi. Jak “spuszczał” powietrze to robił to głośno. I widać było od razu synchron z koniem. Niesamowite 🙂
Jakkolwiek uważam że Monty Roberts oczywiście wiele zmienił w życiu koni na lepsze – biorąc pod uwagę czasy, w jakich zaczynał – to uważam że jego metoda join-up jest dla wielu koni krzywdząca.
Tak naprawdę zajeżdżanie młodych koni w ten sposób jest dla nich krzywdzącą drogą na skróty. Przeganiany w zamkniętej przestrzeni koń MUSI się poddać, bo zwyczajnie traci siły. To nie jest jego dobrowolny wybór.
W ostatnich latach zaobserwowano, że sygnały opisywane ładnie przez Robertsa jako “rozmowa i uległość” to w gruncie rzeczy sygnały uspokajające, którymi koń prosi nas o to, żebyśmy przestali robić to co robimy, bo nie ma już siły. To nie jest jego świadomy i dobrowolny wybór, niestety.
Oczywiście join-up to bardzo przydatna metoda – ale moim zdaniem tylko w sytuacji, gdy nie tyle chcemy, co musimy przepracować z koniem jakieś niebezpieczne zachowanie i narowy – np. to że koń nas kopie, gryzie, atakuje. Dlaczego? Dlatego, że takie wyganianie ze stada samo w sobie jest karą.
A młody koń do zajazdki moim zdaniem zasługuje na to, by szkolić go pozytywnymi metodami, spokojnie zaznajamiać ze wszystkim i chwalić za każdy nawet mały postęp – i przede wszystkim, dać mu tyle czasu, ile potrzebuje. Nie wymagać pełnego sukcesu w 30 min. czy nawet godzinę, a uświadomić sobie że proces ułożenia konia pod siodło to miesiące pracy – nad jego gotowością fizyczną czyli odpowiednim rozwinięciem mięśni i gotowością psychiczną. Wydaje mi się, że każdy młody koń na to zasługuje. Taka luźna refleksja. Pozdrawiam 🙂
Zgadza się. Od czasów Monty Robertsa bardzo dużo się zmieniło. Mamy o wiele większą wiedzę na temat koni, ich psychiki. Wypracowaliśmy nowe metody pracy z końmi, nowe sposoby komunikacji, nowe sposoby oswaja z siodłem etc. Te metody są bardziej przyjazne i nie dają żadnej wątpliwości, że idą w parze z dobrym samopoczuciem zwierzęta. A takie wątpliwości są i były jeśli mówimy o join-upie.
Sama nie stosuję join up – bo nie muszę, ale jak zaznaczyłaś – przy pewnych okolicznościach, koniach, ta metoda może super zadziałać i wiele pomóc.
Mamy do wyboru inne metody (np pozytywne wzmocnienie). Trochę o tym w poście : http://jazdakonnanaturalnie.pl/2018/12/21/nauka-koni-przez-ciekawosc-i-zabawe/
Bardzo, bardzo szanuję i podziwiam Monty Robertsa. On wprowadzał swoją filozofię, swoje metody, w czasach gdy wszyscy bili konie, “łamali” ich psychikę, siłowali się z nimi. On zaczął cały trend, że można inaczej!! On pierwszy wsadził kij w mrowisko! To co teraz wydaje się nam naturalne, że tak nie można, że to z wielką szkodą dla zwierzęcia, kiedyś było normą! On pierwszy zastanowił się nad psychika koni i po praz pierwszy nam o tym opowiedział.
Dla mnie pozostanie mistrzem!