Relacja z rajdu w Dolinie Baryczy 11-13.04.2025

14 kwietnia na facebooku (konto Ela Gródek) opublikowałam filmik z rajdu po Dolinie Baryczy ze stajnią Macieja Kowalskiego okraszając go tekstem: “Niesamowita przyroda, unikatowa na skalę Europy. Kamerka nie uchwyciła tej skali, ale moje oczy tak. Tej skali żurawi, gęsi, kaczek, bielików, czapli, bocianów (także czarnych!).

A na deser te stada biegnących w lesie, czy w stawach (!!!) jeleni.

Z grzbietu konia przyroda była jeszcze bardziej dostępna.

Konie u Maćka to w większości koniki polskie (jak wiecie jedna z moich ulubionych ras). Ja miałam przyjemność dosiadać karego Karata (ślązaka z domieszką), którym byłam zachwycona! Konie spokojne, ale jednocześnie chętne do pracy i towarzyskie, żyjące w chowie bezstajennym❤.

A Maciek to wytrawny przewodnik. Encyklopedia wiedzy o rejonie i jej bogactwie (brawo!!!). Jego historie nie miały końca. Tak lubię! Dlaczego jeszcze bardzo polecam ten region Polski i stajnię u Maćka – już wkrótce majowym wpisie”.

Filmik z rajdu w Dolinie Baryczy

Zacznijmy może od tego dlaczego polecam ten region Polski. Cóż, ja takiej ilości ptactwa i zwierzyny leśnej nie widziałam nigdzie indziej. Dolina Baryczy to blisko 8 tysięcy stawów hodowlanych, w których od ośmiu stuleci hoduje się karpia milickiego. Jest to największy tego typu obszar w Europie. Nic dziwnego, że bogactwo ryb przyciąga tak wiele gatunków ptaków (jest ich tu 300!!). Jadąc konno, nie skupiałam się oczywiście na fotografowaniu czapli, gęsi, kaczek, bielików, bocianów, żurawi itp, więc tu, w tym wpisie, nie zobaczycie ich zdjęć. Zamiast też próbować słowami opisać to piękno przyrody, zachęcam Cię do obejrzenia krótkich filmów o Dolinie Baryczy na youtubie (są wspaniałe. Powiedzą wszystko o tym regionie Polski ! Nie będziesz miał wątpliwości dlaczego warto się tam wybrać):

“Poznaj Dolinę Baryczy” – https://www.youtube.com/watch?v=nIpBfWdxfv4&t=11s

“Rytmy Natury w Dolinie Baryczy” – https://www.youtube.com/watch?v=1LSVUTZldZQ&t=5s

“Stawy Milickie – Kraina Niezwykłości” – https://www.youtube.com/watch?v=DMUvWdBb1AM

Na uwagę zasługują też tutejsze lasu. Lasy mieszane z różnorodnością drzew. Są stare, rozłożyste, przepiękne dęby, są olchy, buki, a nie tylko sosny, sosny i świerki…

Od razu wiedziałam, że chcę tu wrócić. Chcę trochę więcej spędzić czasu nad Stawami Milickimi obserwując wodę i niebo, niezliczone i tak liczne stada różnorakiego ptactwa. Chcę spłynąć z rodziną kajakami po rzece Barycz. Chcę pokręcić się jeszcze raz po lasach na koniu i na rowerze w nadziei na zobaczenie jeszcze raz stada przebiegających jeleni. Oferta turystyczna Doliny Baryczy jest bogata. To teren płaski – idealny dla każdego, niezależnie od kondycji fizycznej. Bez problemu znajdziesz tu niedrogi nocleg (baza noclegowa jest bardzo szeroka – zaglądnij np tu: www.nasza.barycz.pl). Bardzo mnie też ciągnie, by posmakować świeżych ryb serwowanych w licznych przytulnych restauracyjkach. Ryb prosto ze stawów Milickich: karpia, suma, jesiotra, amura, szczupaka. Podczas rajdu mieliśmy okazję skosztować zupy rybnej. Polecam!

Na rajd wybrałam się z 2 koleżankami-rajdowiczkami (jedna z nich była pomysłodawczynią wyjazdu – dziękuję Kasiu!) i córką Julią. Na miejscu poznałam jeszcze Karolinę i Elę. W kwietniu 2025 roku dostępnych było 6 koni. Ale sytuacja zmienia się więc sprawdzaj na bieżąco.

Bardzo cieszyłyśmy się na wspólny wyjazd z Julią. Studia Juli mocno ograniczyły nam wspólne spędzanie czasu na koniu.

Organizatorem rajdu był Maciej Kowalski, właściciel stajni w Niesułowicach (zaraz obok Milicza). Większość jego koni to koniki polskie. Nie jest to przypadek, bo blisko Milicza znajduje się też “Ostoja Konika Polskiego”, gdzie prowadzi się hodowlę rezerwatową konika.

Julia jechała na Burzy. Ja dostałam młodego 5-letniego Karata – “prawie” ślązaka, który dopiero zaczynał przygodę z dłuższymi rajdami. Karat miał prawię 1,7 m w kłębie i naprawdę dominowaliśmy nad pozostałą grupą 🙂

I podobnie jak inne konie, był bardzo towarzyski, przyjacielski, ciekawski, z zaufaniem do człowieka. Karat był wychowany i ujeżdżony, podobnie jak większość innych koni, w stajni u Macieja. Widać, że konie mają zapewnione tu warunki do poprawnego rozwoju emocjonalnego, psychicznego. Chów bezstajenny, tak ważny dla koni (więcej przeczytasz tu Dlaczego chów bezstajenny?, oraz w mojej książce O książce) oraz dobre traktowanie ze strony człowieka odzwierciedlają się w reakcjach koni, ich zachowaniu. Konie same z własnej woli wybierały towarzystwo człowieka, “kleiły” się do nas upominając się o drapanko 🙂

Jak mi się jeździło na Karacie? Wyśmienicie. Jak na swój wiek i doświadczenie Karat był naprawdę dzielny. Oczywiście jazda na nim wymagała ode mnie większego skupienia, szybszych reakcji. Wiele rzeczy Karat jeszcze nie widział, przez wiele nie przechodził, więc moim zadaniem było dodawanie mu pewności siebie i uspakajanie w momentach niepewności, zachęcanie do pokonywania trudności takich jak przechodzenie przez tory, mostki. Wylatujące z zarośli ptactwo płoszyło go trochę, ale kończyło się tylko delikatnym uskokiem, czy naprężeniem całego ciała. Karat galopował ostrożnie, obserwując świat dookoła. W chwilach zaskoczenia nie zrywał się do ucieczki, nie zdradzał żadnej chęci poniesienia jeźdźca, co przy tak młodym koniu mogłoby jeszcze mieć miejsce. Był zatem bardzo bezpiecznym, świetnym towarzyszem rajdowym!

Nocowaliśmy nad stawem, w domkach letniskowych.

W pełnej ciszy (jakie to cudowne!), z takim widoczkiem,

ze śniadaniem na tarasie (na pierwszym planie Maciek),

i co najważniejsze…tuż obok koni. To właśnie uwielbiam. Móc z rana na nie popatrzeć, móc pod wieczór jeszcze do nich się przytulić, Móc czuć ich obecność. BYĆ przy nich.

To jest moje all-inclusive. Nic mi więcej nie potrzeba 🙂

Maciej to osoba wyjątkowa. W turystyce konnej i szeroko pojętej turystyce promującej całą Dolinę Baryczy (ma na wynajem też rowery i kajaki) pracuje już wiele lat, de facto tworząc ją, będąc członkiem lokalnych stowarzyszeń. Każdego dnia mieliśmy inną trasę. Odwiedziliśmy liczne stawy. Każdy dzień zaczynał się i kończył opowieściami o rejonie, o jego historii, o tym co się zmieniło, zmienia, o tym co wyjątkowe. Maciek to encyklopedia wiedzy o zwierzętach zamieszkujących Dolinę Baryczy. Rozpoznawał różne gatunki ptaków, rozpoznawał ich głosy. Był wyśmienitym przewodnikiem. I to wszystko w cenie rajdu 🙂

Co zatem widzieliśmy/mijaliśmy włócząc się podczas tych 3 dni? : Wzgórze Joanny (rezerwat) z Wieżą Odyniec (Dom Myśliwski), Pałac i park Maltzanów w Miliczu, Gospodę 8 ryb z łowiskiem wędkarskim w Rudzie Sułowskiej (bardzo malownicze miejsce wypoczynkowe), Stary Młyn, w Krośnicy Krośnicką Kolej Wąskotorową, liczne stare grody, Wzgórze Czarownic i wiele małych, urokliwych miasteczek z charakterystyczną zabudową.

A teraz jeszcze kilka zdjęć z rajdu:

Wieża Odyniec

I na koniec kilka informacji praktycznych. Maćka możecie znaleźć na facebooku pod “Kompleksowe Usługi Turystyczne w Dolinie Baryczy Maciej Kowalski”. Rajd był z pełnym wyżywieniem. Po drodze zupka, czy kanapki, pod wieczór obiadokolacja, na śniadanie wiele lokalnych produktów (soki, dżemy z Doliny Baryczy, przepyszne kozie sery, czy chleb), z noclegami (my spaliśmy w domkach 3-4 osobowych). Maciej chętnie odbierze gości z PKP w Miliczu, jeśli gość wybierze ten środek transportu. Co do cen to nie będę ich tutaj umieszczała, ponieważ ceny mogą zmieniać się z roku na rok, ale zapewniam, że ceny są umiarkowane, średnie – co oczywiście tylko cieszy 🙂 Z ciekawostek – Maciej posiada również bryczki więc jeśli przyjedziecie tu z babcią, ciocią i kuzynostwem to możecie zwiedzić okolicę z bryczki.

POLECAM

Ela Gródek

zdjęcia – uczestnicy rajdu, ale głównie Kasia i Basia 🙂

Fotorelacja z Rajdu Niepodległościowego w rejonach Bolimowskiego Parku Narodowego (9-11 listopada 2024)

W tym roku Dzień Niepodległości spędziłam w lesie na koniu 🙂

Okazało się, że jest to jedyny jesienny termin, który mi odpowiada i właśnie akurat w tym terminie Ranczo u Noego organizowało (jak co roku) 3 dniowy rajd. Stajnię “znałam” z dwóch źródeł. Z facebooka oraz z rekomendacji. Do Stajni u Noego wpada ze szkoleniami Jakub Ciemnoczołowski z HorseKiDo. HorseKiDo znam i doceniam, bo miałam przyjemność organizować z nimi szkolenie z bezpiecznego spadania z konia (Relacja ze szkolenia z bezpiecznego spadania z konia). Jakub i Darek uczą wielu rzeczy – między innymi RELACJI I KOMUNIKACJI z koniem, świadomości własnego ciała i własnych zachowań. Czyli tego co dla mnie jest również podstawą dobrego jeździectwa. Właściciel “Ranczo u Noego” – Mirek, zanim założył stajnię, najpierw sam spędził mnóstwo czasu na szkoleniach. Wie jak ważna jest rola edukacji – nie tylko praktyki.

Zawsze powtarzam, że o stajni świadczą same konie. Konie w Stajni u Noego są wspaniale wyszkolone, ułożone. Reagują na delikatne sygnały (są responsywne), znają podstawowe polecenia (które powinny znać wszystkie konie we wszystkich stajniach, a niestety tak nie jest…), są chętne do współpracy (znacie pojęcie zrezygnowanych, obojętnych koni???), nie mają narowów i są bardzo przyjazne człowiekowi.

Większość koni w tej stajni to konie rasy Quarter Horse. O tej rasie robi się w Polsce coraz głośniej. I dobrze. Jest to rasa bardzo zrównoważona i silna. Mówi się, że Quartery “mają głowę”, mają w sobie spokój. Jest to rasa bezpieczna, stabilna, odważna – idealna dla początkujących, do nauki. O Quarterach pisałam między innymi we wpisie: Rajd z Chutorem Kozaka – relacja (22-23 kwietnia 2023). Tę rasę poznałam też w WRTC Furiozo u Aleksandra Jarmuły. Warto też dodać, że Quartery – ze względu na swoją budowę ciała – mogą dźwigać cięższych jeźdźców (zobaczcie na te zady 🙂 )

Konie Mirka to konie, które lgną do człowieka, są ciekawe człowieka, chcą z nim przebywać, co świadczy o tym, że mają dobre doświadczenia z pracą z człowiekiem, z treningami.

Nie miały nic przeciwko przytulaniom, głaskaniu i pozowaniu 🙂

Ten rajd to był też mały survival 🙂 Pierwszy raz spałam w Polsce w listopadzie pod namiotem. Spałam już kiedyś w okresie jesiennym pod namiotem – ale na Ukrainie i w październiku 🙂 (patrz wpis Część I – fotorelacja z rajdu konnego na Ukrainę, Bukowina Północna (17-24 października 2020) Stąd wiedziałam, ze przeżyję 🙂 Grunt to dobry śpiwór i dobre ubranie (więcej o tym w powyższym wpisie. Zdradzę tylko, że w tym okresie nie rozstaję się z moi narciarskim strojem).

Niektórzy spali pod gołą chmurką. Nie padało więc czemu nie?

Poranna jajecznica z ogniska oraz kawa i herbata. Komu lepiej?? Życie jest naprawdę piękne 🙂

Konie odpoczywały zaraz obok.

W Stajni u Noego jeździ się w stylu west. Więcej o tym stylu jazdy pisałam w Część II – Fotorelacja z rajdu konnego na Ukrainę (17-24 października 2020) oraz Tereny i “bycie” w Bieszczadach “U Prezesa” (maj 2023) Dodam tylko krótko, że lubię ten styl jazdy w terenie. Bardzo lubię i kłusować i galopować w pełnym siadzie. Lubię prowadzić konia na luźnych wodzach, siedzieć naprawdę głęboko w siodle. Jest to zawsze miła odmiana.

Mój koń nazywał się Smart i bardzo przypadł mi do serca (wiem…nudna jestem – każdy koń przypada mi do serca 🙂

Czy kamizelka ochronna była potrzebna? Tak! Była potrzebna, bo działała jak ocieplacz w chłodne jesienne dni (galopowaliśmy mało więc było mi chłodno). W kwestii bezpieczeństwa – nie do końca – te konie to jedne z najbezpieczniejszych na jakich jeździłam. Ale jak wiecie, licho nie śpi. Zawsze może się stać coś nieprzewidzianego (koń się potknie), więc generalnie wyznaję zasadę, że kamizelkę ochronną zakładam zawsze.

Ranczo u Noego prowadzi rajdy tylko dla dorosłych. Szkoda, bo to idealne miejsce dla początkujących – również dzieci (ze względu na bardzo spokojne, wyszkolone konie i siodła west z hornem!). Jeśli jesteś początkującym dorosłym to konie Profesory wprowadzą Cię w świat rajdów konnych bezstresowo!

Z informacji praktycznych – stajnia położona jest między Łodzią a Warszawą. Tereny są płaskie. Stajnia posiada miejsca noclegowe (i fajną salę dla gości, urządzoną w stylu dzikiego zachodu 🙂 , gdzie możesz przespać się przed rajdem, czy po.

Takie piękne rzeczy można tam znaleźć!

Rajduje się w lasach. Prawie w ogóle nie widzisz asfaltu! Jest cicho i pusto (przynajmniej tak było w listopadzie). Rajduje się w grupie do 10 osób. Właściciel organizuje wszystko – przewóz rzeczy oraz 3 posiłki dziennie. Czyli takie all inclusive 🙂

Do sakw pakuje się tylko suchy prowiant na lunch no i lunch je się na łonie natury. Smakuje najlepiej 🙂

Na rajdzie panowała przyjacielska atmosfera. Wielu uczestników tego rajdu to stali bywalcy. Skorzystali na tym wszyscy :). Jeden przyniósł to do jedzenia, drugi coś innego… Mirku, Penelopo, Kasiu i przybrana córko Mirka – dziękujemy! Jak to jedzenie smakowało!! Jak ja uwielbiam dobre jedzenie po wędrówce po lasach!

PS Jedną noc spaliśmy w “Western Saloon”- w zaprzyjaźnionej stajni Country w Miedniewicach, ze świetnym lokalem zrobionym w stylu amerykańskiego baru. Klimat nieziemski! Gospodarz – Roman, to fan muzyki i tańca country. Nie obyło się bez dobrej zabawy! Roman – dziękujemy! 🙂

Tyle gadania. Zapraszam na film w sekcji Videoblog (Listopad 2024)

Ela Gródek

Fotorelacja z rajdu konnego po Puszczy Augustowskiej (30 maj-2 czerwca 2024)

Na przełomie maja i czerwca, rajdowałam, wraz z córką Julią, na samej północy Polski, ze stajnią “Ośrodek Jeździecki Ostoja Augustów”, po Puszczy Augustowskiej, gdzie jest ponad 400 km końskich szlaków! Właściciel – Grzegorz – prowadzi tu hodowlę koni arabskich (stado liczy ponad 50 sztuk). Na wielkich, pięknych terenach pasą się piękne araby wszelkiej maści. Już te informacje spowodowały, że chciałam tu być…

Powoli staję się nudna 🙂 Piszę ciągle to samo 🙂 Czyli: podobnie jak w Fotorelacja z rajdu konnego w Gorce (7-8 października 2023) czy Tereny i “bycie” w Bieszczadach “U Prezesa” (maj 2023) itd, itp, relację z rajdowania zaczynam tak samo…

Rajdowanie w tej stajni polecam bo:

1. Stajnia prowadzi chów bezstajenny. Jak już wiecie, chów bezstajenny daje szansę koniom na zdrowie fizyczne i psychiczne. Stado spędza długie godziny razem – jedząc, bawiąc się, ucząc się, odpoczywając, śpiąc, prowadząc życie towarzyskie, wymieniając kopniaki, czy pieszczotliwe podgryzania 🙂

ODWIEDZAJĄC RÓŻNE STAJNIE NAPRAWDĘ WIDZĘ RÓŻNICE!!! Uwierzcie mi (nie tylko książkom) – konie nie trzymane w boksach są stabilniejsze psychicznie, są spokojniejsze, nie mają narowów, nie zachowują się agresywnie w stosunku do człowieka. Ja naprawdę to BADAM, obserwuję i potwierdzam!

2. TU można PRZEBYWAĆ z końmi. Nie ma dla mnie nic ważniejszego niż możliwość bycia ze stadem. Do Augustowa dojechałam pociągiem około godziny 12.00. Rajdowanie zaczynałam dnia następnego. Pół dnia mogłam wykorzystać na BYCIE ze stadem. Obserwacje.

3. Konie mają tu zaufanie do człowieka. Chcą z nim przebywać, są ciekawe każdej nowej osoby, zaczepiają, są żądne uwagi i pieszczot. UWIELBIAM TO!

Te konie kleją się do człowieka. Nie było mowy o czytaniu książki przy stadzie. Nawet gdy usiadłam sobie ciut dalej od stada, stado zaraz przylazło i wtykało nos w książkę. “A co to?”, “A po co czytasz?”, “A jak to pachnie?”, “A możesz mnie pogłaskać?”.

Gdy następnego dnia chciałam podziwiać wschód słońca z końmi w tle, podziwiałam ale krótko… zaraz potem podziwiałam koński nos czy zad 🙂

Te konie znają człowieka od jego dobrej strony. Obdarzają go z góry kredytem zaufania, przyjaznym nastawieniem. Człowiek = coś pozytywnego.

Jadąc do tej stajni (oczywiście z polecenia) nie znałam właściciela. Ale konie wszystko mi o nim “opowiedziały”. Zanim on sam miał szansę się przedstawić.

Grzegorz (właściciel) – rzeczywiście hoduje konie arabskie z pasji i z miłości. Ma takie podejście do koni jakie ja sobie cenię. Podobnie jak ja – zainteresował się końmi stosunkowo późno (nie jeździł za młodu) i podobnie jak ja, mocno postawił na własną edukację. Czytał wszystko o koniach ugruntowując swoją wiedzę z każdym rokiem coraz bardziej.

Siedząc z Grzegorzem przy jednym stole wieczorami mieliśmy mnóstwo tematów do rozmowy, mogliśmy godzinami wymieniać spostrzeżenia i doświadczenia. Wiedziałam, że w tych opowieściach jest 100% prawdy – konie to wszystko potwierdziły. Konie to najlepsze świadectwo.

4. Jazda w terenie na arabach wielu ludziom kojarzy się z “hardcorem”. Koń arabski jest bardziej “elektryczny”, dynamiczny, szybszy, zwinniejszy niż inne rasy. To prawda. Sama osobiście dojrzewałam do arabów najdłużej. Przez wiele lat nie wybierałam koni arabskich na jazdę w terenie. Wiedziałam, że to jeszcze nie moja “liga”. Ich natychmiastowe reakcje, wrażliwość na bodźce, szybkość przerażały mnie. Nie byłam na nie gotowa. Ale przyszedł moment, gdy doświadczenie, wiedza, praktyka były już na tyle ugruntowane, że mogłam sięgnąć wyżej – po araby. Pewności siebie, dobry dosiad, spokojna głowa, brak lęku przed przyspieszeniem to podstawowe umiejętności, by móc w pełni cieszyć się jazdą na koniach arabskich. Umiejętność oddania wodzy jest kluczowa Cd. “Koń pędzi? Popuść wodze!” (nie tyko przy arabach, ale przy nich najbardziej)!

Ale! Konie w Ostoi są bardzo dobrze przygotowane również dla mniej zaawansowanych jeźdźców. Te konie MOGĄ w terenie tylko kłusować! To prowadzący dyktuje tempo zastępu! Grzegorz ma w swoim stadzie konie – “Profesory” – które grzecznie “oprowadzą” średnio-zaawansowanego po Puszczy Augustowskiej.

Miałam przyjemność dosiadać 3 koni (notabene: siwka – Elvino, karego – Florka (co za uroda!!!!) i kasztana – Muzyka 🙂 )

…i każdy z nich był pięknie ułożony, reagujący na pomoce, lekkie sygnały. Chciałam przyspieszyć? Elvino pokazał mi co to znaczy przyspieszenie! Chciałam zwolnić? Na każde zawołanie. Generalnie właściciel nie uprawia tu wyścigów i popisów szybkości. Jeździ się galopem zebranym, spokojnym, w pełni kontrolowanym.

I ten galop trwa, trwa, trwa i trwa…Powiem tyle – jeśli zapiszecie się na teren zaawansowany – musicie mieć kondycje!

Nigdzie indziej w Polsce nie galopowałam tak dużo i tak długo jak tu w Ostoi. To raj dla długodystansowców!

To jak się jeździ na tych koniach najlepiej oddaje filmik – zwróćcie uwagę, na nasze “ćwiczenia” (prowadzenie samym dosiadem) 🙂 Tak! do tych koni nie potrzebujesz wodzy 🙂

W czasie rajdu wstąpiliśmy na Piknik Ułański zorganizowany z okazji Dnia Dziecka. Był tłum ludzi, inne konie (ułanów). A nasze konie – spokojnie paradowały pokazując pełny spokój i opanowanie.

Na Piknik wjeżdżaliśmy kilkakrotnie. Raz zdarzyła się sytuacja, że konik uskoczył i jeździec spadł. Chwila rozproszenia jeźdźca, instynkt ucieczki u konia i BUUMMM. Cóż – wsiadając na konia każdy z nas liczy się z tym.

5. Możecie liczyć tu, w czasie rajdu, na pełną organizację – noclegi, pyszne wyżywienie, transport z /do stacji PKP, zapewnione w dostępnej dla każdego cenie. W samym Ośrodku Ostoja jest kilka pokoi do wynajęcia, a żona właściciela dobrze gotuje :). Można tu przyjechać i stąd jeździć codziennie po innych zakątkach Puszczy Augustowskiej, lub umówić się na rajdowanie w odleglejszych miejscach korzystając z noclegów zaproponowanych przez Grzegorza.

W samym Ośrodku Ostoja jest jak w ostoi – cicho i przytulnie. Można wypocząć! Co fajne – możesz zabrać całą rodzinę (również tych członków, którzy nie jeżdżą konno) i nikt się tu nie będzie nudził. Ośrodek jest położony koło lasu oraz 20 minut piechotą od jeziora. Dla mnie bajka!

Kocham polskie jeziora i polską przyrodę. A gdy jeszcze trafi się piękna polska wiosna czy lato…miejsce -marzenie!

Na terenie Puszczy Augustowskiej jest parę miejsc przygotowanych specjalnie dla koni i jeźdźców. Jednym z nich jest “Koliba” Rozbójnika Górka – chatka otwarta dla każdego – gdzieś “in the middle of nowhere”, z zagrodą dla koni.

Niezliczone jeziora dawały możliwość schłodzenia się w wodzie także koniom.

No i te widoki!

Wspominając ten rajd nie sposób nie wspomnieć o ekipie 🙂 Wspaniałe dziewczyny! Jak to się mówi ” i do tańca i do różańca”! I do sesji jogi 🙂

Ja i Grzegorz Miklaszewski. Grzegorz – hodowca koni arabskich i jak dodaje: “użytkownik koni arabskich”

z Córką Julią – która wciągnęła mnie w jazdę konną!

Niestety Julia miała wypadek podczas rajdu. Koń niefortunnie przewrócił się i przycisnął ją swoim ciężarem. Zdarza się to rzadko przy wytrenowanych koniach, ale zdarza się. Pod wpływem nacisku kość obojczykowa pękła. Nie można było nic zrobić, by zapobiec tej sytuacji. Jeździec nie mógł nic zrobić, koń nie mógł nic zrobić. Po prostu pech! Julia była w kamizelce ochronnej. Zawsze jeździmy w kamizelkach ochronnych! Nie ważne, że od kilku lat nie spadłam. Nie ważne, że mało znam osób o takim dobrym dosiadzie i takim balansie, jaki ma Julia. Wiem, że czasem po prostu wypadki na koniu się zdarzają. KOMPLETNIE NIEZALEŻNE od człowieka, czy konia. Gdyby Julia nie miała kamizelki może historia skończyłaby się gorzej?

Ale Julia już zapowiedziała, że wróci tu! Wrócimy tu razem! Na pewno!

Ela Gródek

Fotorelacja z rajdu konnego w Gorce (7-8 października 2023)

2 tygodnie temu miałam przyjemność poznać nową stajnię, nowe miejsce, gdzie można porajdować w dobrym stylu 🙂 Od razu dzielę się z Tobą wrażeniami i – mam nadzieję – obiektywną opinią.

Do Stajni Gorce Kamienica jak zwykle nie trafiłam z przypadku, ale z polecenia. Z instruktorką Agatą poznałyśmy się w innej stajni. Wtedy pokazywała mi Pieniny z grzbietu konia (piękne galopy i cudowne widoki możecie obejrzeć w Videoblog – filmiki z czerwca 2020). Teraz zaprosiła w Gorce, gdzie od jakiegoś czasu już rządzi.

Jak to w fotorelacjach – oddam głos głównie fotografiom (i filmikom) – niech to one “opiszą” Ci czego możesz się spodziewać rajdując tutaj, ale tytułem wstępu kilka zdań. Dlaczego od razu polubiłam te nowe miejsce?

  1. Bo Stajnia Gorce Kamienica prowadzi chów bezstajenny. Boksy są – ale służą nie po to, by koń tam długo stał. Na co dzień konie przebywają razem 24/h na dużym pastwisku. Mogą tam realizować swoje wszystkie podstawowe potrzeby (więcej na temat tu Dlaczego chów bezstajenny?) A boksy przydały się, gdy trzeba było siodłać konie podczas deszczu 🙂
  2. Bo to jest wyjątkowe miejsce. Stajnia leży na terenie “Zespołu pałacowo-parkowego Marszałkowicza w Kamienicy” zbudowanego w latach 1830-1840). Jak czytam w Wikipedii pałac jest w stylu empire*, a przypałacowy park, z pięknym starodrzewem, wpisany jest na listę zabytków województwa małopolskiego. Maksymilian Marszałkowicz** natomiast “był działaczem gospodarczym, politycznym, kolekcjonerem książek, dzieł sztuki”, a wsią Kamienica zarządzał i gospodarzył aż do śmierci “kładąc ogromne zasługi dla rozwoju okolic”. Jakie były później losy dworku? Możecie się domyśleć. Podobne jak Stajni Pałacowej w Płazie… – miejsca opisanego przeze mnie w Rajd Nielepice-Płazy (14-15 maja 2022). Na szczęście obecny właściciel kompleksu (wszystkich budynków pałacowych oprócz dawnej poczty – teraz Restauracji Dworskiej) – Pan Stanisław – kupił tę posiadłość 30 lat temu i sumiennie przywraca temu miejscu dawną świetność. Dworek jest piękny. Liczne budynki – restauracja Parkova, dwa budynki hotelowe dla zmęczonych przybyszów, wiaty grillowe, stajnia (kiedyś stajnie dworskie), budynki gospodarcze rozrzucone są na wielkiej powierzchni przylegającej do parku. Nie sposób nie zakochać się w tym miejscu!

3. Bo to jest miejsce, gdzie cała rodzina ma co robić. Być może Ty jeździsz konno, ale dzieci nie, lub mąż nie. Tu możesz zabrać całą rodzinę i nikt nie będzie się nudzić. Na terenie kompleksu jest mały plac zabaw, jest restauracja, jak pisałam, piękny park, a sama Kamienica to idealne miejsce wypadowe w okoliczne góry, czy nad strumyk.

4. Bo nie sposób poświęcić oddzielnego punktu samej Restauracji Parkovej 🙂 Restauracja jest świeżo otwarta i oby ten kucharz zawsze tu gotował (dopytałam TEN kucharz to Łukasz Opyd). To, że ważę 53 kg to nie znaczy, że nie lubię dobrze zjeść!. Nie ma dla mnie większej przyjemności niż zjeść coś pysznego. Naprawdę nie spodziewałam się takiego poziomu kulinarnego w tak małej mieścinie! Niejedna krakowska restauracja powstydziłaby się! Jedzenie wyśmienite, no i jak podane! A do tego “normalne” ceny. Na drugi raz uściskam osobiście kucharza 🙂 I warto też dodać, że kelnerki – obsługa – była przednia. Panie umiały doradzić, znały kartę (a uwierzcie, że nie jestem łatwym klientem i lubię dociekać…), uśmiechały się i …miały poczucie humoru (tu ze mną też nie jest lekko 🙂 Brawo!

5. Bo nie mogę wspomnieć o samych koniach. Takiej różnorodności ras, maści pod jednym dachem dawno nie widziałam. I nie ma tu “leniuchów”. Każdy koń jest bardzo chętny do pracy. Żywy, zmotywowany.

Mamy tu zatem: Quarter Horsa, Arabka, Tinkera, Konia Wielkopolskiego, SP, kuca walijskiego. Mamy zatem konie duże i małe, konie bardzo wytrzymałe i te delikatniejsze. Dla każdego coś dorego! A każdy koń (DOSŁOWNIE!) zupełnie innej maści 🙂

I co jeszcze jest ważne. Widać dbałość o konie. Widać to po samych koniach (chęć do pracy, ich wygląd, zadbanie, brak narowów, dobre ułożenie) i po dobrym (dobrej jakości) i dopasowanym sprzęcie.

No dobrze. To teraz do samego rajdowania.

W pierwszy dzień wyruszyliśmy na Gorc (1228 m n.p.m)

Trasa wiodła w większości wśród pięknych, pełnych ciszy lasów.

Na końcu czekała na nas nagroda – przepiękne widoki na cały Gorczański Park Narodowy (z wieży widokowej)

Konie na szczycie zostawiliśmy na popas w zagrodzie.
…a sami zasiedliśmy przy grillu 🙂
Z zagrody, z miejsca do grillowania może skorzystać KAŻDY przybysz, zbłąkany jeździec. Jest też domek góralski – gdzie można skryć się w razie deszczu, lub przespać za zgodą właściciela (wystarczy zadzwonić na numer wywieszony na domku)

Pierwszego dnia jechałam na boskiej Bosce

Idealny, silny, szybki i bardzo bezpieczny koń.

W drugi dzień wybraliśmy się na Modyń (1028 m n.p.m)

Na szczycie czekała nas ławeczka i wystarczająco miejsca na popas dla koni.

A z wieży widokowej widoki były takie 🙂

Tego dnia z rana mocno padało. Klimat w lesie, na trasie był po prostu nieziemski…Cały las parował, a my razem z nim 🙂

Drugiego dnia jechałam na Sweety.

Obie trasy – na Gorc oraz Mocoń, są to trasy górskie. Jazda jest zatem głównie w stępie. Ale stęp po płaskim to nie to samo co stęp w górach. Emocje są zupełnie inne – niepowtarzalne!

Mam natomiast dobrą wiadomość dla lubiących galopować. Schodząc z gór (lub wchodząc w góry) jest mnóstwo łąk, nieogrodzonych polan, gdzie można nie tyle pogalopować co po prostu POSZALEĆ w pełnym pędzie!

Filmiki z galopów zobaczycie tu Videoblog

Tu dopiero Sweety pkazała mi co potrafi. Co to jest za koń! Jakie ona ma przyspieszenie! Quater Horsy są jednak w sprincie nie do pobicia. Sweety doszczętnie skradła moje serce. Jest koniem tak szybkim, zwinnym, tak wytrzymałym, tak chętnym do ruchu, a przy tym tak opanowanym i pięknie ułożonym, że…rozpłynęłam się doszczętnie 🙂

Podsumowując. Czy polecam Stajnię Gorce Kamienica? (na facebooku pod “Stajnia Gorce Kamienica, adres DK46, 34-608 Kamienica). Tak polecam 🙂

Ela Gródek

PS Noclegi też są w “normalnych” cenach 😉 a hotelik po remoncie

*https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_pa%C5%82acowo-parkowy_Marsza%C5%82kowicza_w_Kamienicy?fbclid=IwAR1tETcUjPSiMKYe4qKjT_0YkOy7E9jYGyNeHKCnoSDiqu1WfqQMBhjO-Vg

** https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Maksymilian_Marsza%C5%82kowicz

Praca z Murphym – część III

Dzisiaj część III postu „Praca z Murphym”. W tych trzech postach opisuję Ci po kolei KROKI pracy z nowym koniem, z koniem, którego nie znałam – od momentu poznania, przez pracę na ujeżdżalni, pracę z ziemi, na wolności,  kończąc na wyjazdach w teren.

Dla przypomnienia – w części I (Praca z Murphym – część I) pisałam o

  • Zachowaniu w boksie i KOREKCIE tego zachowania.
  • Pracy na uwiązie (lekkie podążanie za impulsami na uwiązie, reagowanie na sygnały).

Zauważ, że NAJMNIEJSZA RZECZ przy koniu jest ważna! Ważne jest to jak koń się zachowuje w boksie i jak za Tobą, przy Tobie idzie! Już takie zwykłe, proste zachowania mówią nam niesamowicie dużo o koniu i już TU zaczyna się praca z koniem 😊

W części II (Praca z Murphym – część II) pisałam o kolejnych krokach (KOLEJNOŚĆ ma znaczenie)

  • Pracy na ujeżdżalni na kantarku
  • Pracy na wolności (roundpen)
  • Ponownej pracy na kantarku
  • Wyjścia w teren z koniem w ręku (nie w siodle)

Między czasie, spotykając się z Murphym wplatałam habituację (co to jest patrz tu: Gdy nie ma w domu dzieci to… habituacja)

Mając za sobą powyższe kroki przyszedł czas na kolejny etap – praca w siodle i wyjście w teren (w siodle).

Murphy jest koniem, który od lat pracuje w rekreacji. Na ujeżdżalni jest spokojny, opanowany. Gdy wsiadłam na niego pierwszy raz byłam mile zaskoczona, że tak pięknie daje się prowadzić. Jak wiecie z poprzednich części wpisu, Murphy nie reagował chętnie na sygnały z ziemi. Spodziewałam się zatem „ospałego” konia pod siodłem. Konia, którego trzeba trochę „ponamawiać” na przejście do kłusa, galopu, zmiany kierunków itp😊 A tu niespodzianka. Murphy pracuje chętnie, z odpowiednią dynamiką, czyta sygnały, prośby zmiany tempa jazdy, zmiany chodów. Murphy w rekreacji chodzi na wędzidle. Ja od samego początku naszej współpracy pracowałam z nim tylko na kantarku. Po przepracowaniu ćwiczeń na kantarku z ziemi, gdy miałam już pewność, że Murphy czyta moje sygnały przekazywane za pomocą kantara i uwiązu, przyszedł czas na pracę w siodle. NIGDY nie wsiadam na nieznajomego konia na kantarku bez uprzedniego przygotowania go do tego z ziemi. Zanim wsiądę w siodło muszę mieć pewność, że koń wykonuje moje wszystkie prośby z ziemi!

Jazda na koniu na wędzidle MOŻE być inna, niż ta sama jazda na kantarku😊 Zmieniając wędzidło na kantar muszę mieć pewność, że koń odczyta wszystkie moje sygnały i jazda będzie w 100% bezpieczna. Dobre przygotowanie z ziemi gwarantuje (i zagwarantowało z Murphym) brak niespodzianek w siodle. Murphy czytał bezbłędnie sygnały. Lekko, swobodnie zatrzymywał się na każde moje polecenia (i nacisk wędzidła na szczęce naprawdę nie był mu potrzebny 😊) cofał się, zmieniał kierunki.

Dopiero mając tak przygotowanego konia mogłam wyruszyć w teren 😊 Wiedziałam już JAKI to jest koń (po pracy na wolności, po habituacji) i co mogę się po nim spodziewać. Jak reaguje na różne bodźce, jak reaguje na bodźce NIEZNANE (folia, parasolka, płachta), jak czuje się w lesie i czego się tam boi, a czego nie? Wypracowaliśmy relację, kontakt, zaufanie (praca na wolności, habituacja, praca z ziemi). Upewniłam się, że Murphy czyta, rozumie sygnały, które przekazuję mu przez kantarek, czyta moją energią, język ciała, głos. Można było jechać w teren na kantarze! Murphy był gotowy.

Wybierając się pierwszy raz z nieznanym koniem w teren w siodle (jak wiecie najpierw tę samą trasę pokonujemy z koniem z ręki) zadbaj o dobry dzień. Dzień w którym wiesz, że nie było niepotrzebnych, niemiłych ekscytacji. Ważne, by koń był zrelaksowany, spokojny. Piszę o tym, bo biorąc Murphego po 2 godzinach pracy w rekreacji byłabym raczej nierozsądna.  Emocje koni NIE OPADAJĄ tak szybko jak emocje ludzi. Oraz NAWARSTWIAJĄ się. Jeśli podczas jazd rekreacyjnych Murphy akurat miałby powód do stresu, a ja nałożyłabym jeszcze kolejne obciążenie, mogłoby być, w najlepszy razie, „niespokojnie”. Zadbaj o to byś TY był rozluźniony i zadbaj o to, by koń wyruszał w teren rozluźniony. Warto przed taką jazdą wykonać na ujeżdżalni ćwiczenia rozluźniające dla konia (praca na kołach, generalnie praca polegająca na wygięciu konia w „banana”. O rozluźnieniu i takiej pracy z koniem na pewno napiszę oddzielny post😊)

Pierwszy teren niech będzie w stępie, ale z przeszkodami. Skup się na OBSERWACJI konia i SIEBIE. Zauważ jak oddychasz? Poczuj swój każdy mięsień, zobacz gdzie spinasz mięśnie. Rozluźnij je. I nie chodzi tylko o uda, łydki ale i o Twoje ręce, dłonie, szczękę, pośladki! Jak mówi i przypomina ciągle Natalia Jasicka-Krugiołka, Twój dosiad musi być PRZEPUSZCZALNY! Bez blokad.

Jadąc w las z Murphym robiłam różne ćwiczenia. Powtarzałam WSZYSTKO to co ćwiczyliśmy na ujeżdżalni. Prosiłam o ugięcie łba, cofanie, zawracanie. Przechodziliśmy przez „drągi”, czyli zwalone pnie, gałęzie, schodziliśmy z górki, wchodziliśmy pod górę, robiliśmy slalom wśród drzew.

I oczywiście nie zapomniałam o nagrodzie! Czyli krótkim postoju na podskubanie trawy😊

Dopiero gdy czujemy całym swoim ciałem, że koń rozluźnia się w terenie, że komunikacja z koniem jest bez zarzutów, gdy czujemy zaufanie, przechodzimy do krótkich zakłusowań i zebranych galopów.

A potem przyjdzie czas na wisienkę na torcie: szybkie, wydłużające, terapeutyczne cwały po łąkach. To jeszcze przed nami😊

PS  O terapeutycznych galopach, które polecam KAŻDEMU koniowi przeczytasz tu Terapeutyczny galop

Z serca

Ela Gródek