Kryzys? Czy jazda konna nie jest dla mnie?

Kiedy to jest kryzys a kiedy jazda konna po prostu nie jest dla Ciebie?

Zanim przejdę do sedna.

Ostatnio na fun pagu na facebooku czy Instagramie pokazuję się z najmłodszą córką – 12 letnią Olgą. Puszę się z dumy, cieszę się, chwalę. Jeździ! Trzecia córa też! Z okładki książki „Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli?” wiesz, że jeżdżą moje dwie starsze córki (teraz już 18-latka i 17-latka). Ale długo czekałam na to, by móc powiedzieć: trzecia córa też!

Z Olgą było dokładnie tak samo jak ze mną. Jej droga jeździecka jest i będzie podobna do mojej. Zarówno ona i ja przeżywa wiele momentów strachu, lęku. Wiele razy chciałam rezygnować. Olga zrezygnowała już dwa razy i dwa razy powróciła do jeździectwa 😊. Nie jest to droga podobna do drogi np. córki Julii. Julia nie przeżywała emocjonalnych kryzysów. Nie bała się, nie miała wątpliwości. Wstawała z kolejnego upadku z podniesioną głową i wsiadała od razu, niewzruszenie, na konia.

„Nie każdy musi jeździć konno!” – to usłyszałam 2 lata temu od Olgi, gdy postanowiła przestać jeździć. Upadek z kucyka, złe zachowanie innych koni w boksie, czy przy siodłaniu, wystarczyły, by podjąć taką decyzję.

Olga miała rację – jazda konna nie jest dla każdego. Też jestem o tym przekonana. Ale…czy nie jest to hobby dla Olgi?

Mając w pamięci moją jeździecką „drogę” wiedziałam, że mogą jeszcze nadejść zmiany, że ta decyzja może nie być ostateczną.

Zarówno ja, jak i Olga, musiałyśmy „dojrzeć emocjonalnie” do jazdy konnej (o ile jest to dobre określenie). Musiałyśmy pokonać kryzysy, przejść z kolejnego dołka na górkę. Jak pisałam w książce (O książce), na początku jazda konna to istna sinusoida: upadki i wzloty.

Ale skąd wiedziałam, przeczuwałam, że Olga wróci do jeździectwa? Widziałam to po jej kontakcie z końmi. Olgę cieszyło towarzystwo koni, lgnęła do nich. Nie przeszkadzał jej „zapach”, kurz. Lubiła czyścić, przytulać, być w stajni. Interesowało ją to co koń czuje i kiedy jest mu dobrze. Interesował ją koń i jego uczucia. Razem czytałyśmy o koniach, o jeździectwie. Była ciekawa, zainteresowana.

Zatem kiedy to jest kryzys, a kiedy jazda konna nie jest, po prostu, dla Ciebie (czy Twojego dziecka)? Kiedy kochasz być przy koniu, kiedy zależy Ci na nim, kiedy chcesz, by było mu z Tobą dobrze, gdy lubisz być w stajni – jazda konna jest dla Ciebie. I nie ważne, że się boisz i nie masz zaufania. Wiele sytuacji przy koniach trzeba przepracować, trzeba do nich dojrzeć, trzeba emocjonalnie ogarnąć. Koń to wielkie zwierzę, które potencjalnie może zrobić krzywdę. Olga musiała podrosnąć, by pewne sytuacje przestały ją przerastać, by przyjemność brała górę nad lękiem i strachem. Po sobie wiem, że WSZYSTKIE kryzysy da się przepracować, wszystkiego można się nauczyć, ale faktem jest też to, że jeden człowiek pokona to na przestrzeni kilku miesięcy, inny kilku lat, a jeszcze inny kilkudziesięciu. Nauka jazdy konnej jest bardzo indywidualna i nie warto się zrażać. DAJ SOBIE TYLE CZASU ILE POTRZEBUJESZ. I nie porównuj się. Co jeszcze ważne – ważne jest też to kto jest Twoim nauczycielem 😊

Poczekałam, Olga podrosła. Zabierałam ją do „miłych” koni i obserwowałam. Miłość wróciła. W spokojnych, bezpiecznych warunkach. Ugruntowała się, by móc przyćmić momenty kryzysów, przygotować na siłę, by je przezwyciężać.

„Dojrzewanie emocjonalne” nie pójdzie do przodu tylko z wiekiem. Pójdzie do przodu przede wszystkim z WIEDZĄ (wiem to z autopsji). Olga z własnej nieprzymuszonej woli ciągle sięga, wraca do mojej książki. Przybiega do mnie, komentuje, sypie przykładami z własnego, „nowego” doświadczenia. Czasem mnie cytuje 😊

Tak miało być. Pierwszym i najważniejszym motywem powstania książki „Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli?” było to, by moje córki mogły poznać kim jest koń, o czym myśli😊By mogły poznać podstawy natury, psychiki koni. Bo bez tego ani rusz.

Jeszcze wiele upadków i wzlotów przed Olgą. Ale i wiele chwil absolutnego szczęścia i poczucia spełnienia.

Ela Gródek

PS I jeszcze jedno. Olga miała alergię – alergię jak ja to teraz nazywam „na stajnię” (kurz, pył). Po godzinie spędzonej w stajni/ujeżdżalni, Olga kichała, oczy jej łzawiły. Teraz alergia jest minimalna.

Przypadek? Alergia bardzo często ma podłoże psychosomatyczne. Organizm jasno daje nam sygnał, że „coś jest tu nie tak”, „nie czuję się tu dobrze”. Organizm broni się. Emocje przekładają się na symptomy w ciele (wg medycyny chińskiej nie ma choroby pod tytułem „alergia”). Teraz Olga jest pewna siebie w stajni, jest gotowa mierzyć się z niedogodnościami, trudnymi sytuacjami (o nie! One nie minęły. Jeszcze wiele przed nią!) Alergia jest minimalna.

PS Kamieniem milowym w powrocie Olgi do jeździectwa  był nasz pobyt „U Prezesa” (szczegóły tu Tereny i „bycie” w Bieszczadach „U Prezesa” (maj 2023): Prezesie – jeszcze raz dziękuję!

I jeszcze jedna uwaga. Tak zgadzam się – pasję można mieć do samych koni – niekoniecznie trzeba chcieć na nie wsiadać 😊

Zdjęcia Olgi ze stajni: Agroturystyka Izery, Zaczarowane Wzgórze, “U Prezesa”, Stajnia na Zielonej Konary, Stajnia Nawojowa Góra.

Dlaczego bez wędzidła?

DLACZEGO ja jeżdżę konno bez wędzidła? DLACZEGO wybieram jazdę na kantarze lub ogłowiu bezwędzidłowym? DLACZEGO jeśli już – jeździłabym z wędzidłem skórzanym JK System?

Gdy zaczynałam jeździć konno (mając 35 lat) było dla mnie jasne i niepodważalne, że jeździ się z wędzidłem. DLA BEZPIECZEŃSTWA i “w ogóle” (to przecież jasne!). Nigdy nie przyszło mi do głowy pytanie “A dlaczego nie bez wędzidła?”.

Potem, gdy zaczęłam uczestniczyć w różnych kursach (np. JNBT – pisałam o nich w książce – O książce) zaczęłam powoli dowiadywać się, że to co uznane za “standard”, za normę, wcale takim nie jest. Że wędzidło może (i bardzo często tak jest) przyczyniać się nie tylko do bólu fizycznego konia, ale może odciskać też swoje piętno na jego psychice.

Ale do rzeczy.

Oto głowa konia.

Oto szczęka konia.

Oto miejsce, gdzie wkładamy wędzidło.

I o co chodzi? O to, że kości na której “jeździ” wędzidło są wąskie i ostro, szpiczasto zakończone.

I o to, że kość pokryta jest delikatną, unerwioną tkanką. Wędzidło nie tylko opiera się na tej tkance, ale “jeździ” po niej lub jest “wbijane”. Wędzidło również “dźga” w podniebienie (szczególne wędzidło pojedynczo łamane). Równie mocno unerwione, delikatne.

Nie. Nie dam sobie wmówić, że koń nie czuje nic, że metalowe wędzidło w niczym nie przeszkadza “jeśli ręka jeźdźca jest stabilna”. Czy moja ręka jest stabilna, gdy koń się potknie? Czy mi nie zdarza się zgubić rytm, zachwiać, gdy koń zmieni nagle trajektorię jazdy (bo coś go na przykład przestraszy)? Czy wszyscy jesteśmy tacy święci i idealni? Odpowiedź brzmi. NIE.

80% jeźdźców to młode dziewczynki uczące się jazdy konnej. Z niestabilną ręką.

Wiesz co to znaczy, że koń jest “twardy w pysku”, że człowiek ciągnie za wędzidło a koń nic? (w takim razie nic go nie boli!!) Koń twardy w pysku to koń ZNIECZULONY. Koń, któremu obumarły naczynia nerwowe i delikatne tkanki w pysku i przestał już po prostu czuć. Spróbuj młodemu koniowi wsunąć wędzidło w pysk i zobacz jak będzie się bronił – zanim człowiek zmusi go do poddania się, do “przyzwyczajenia” się. Upłynie sporo czasu.

Na szkoleniu JNBT widziałam mnóstwo filmików. Między innymi filmik pokazujący jak wędzidło działa w pysku konia. Działa jak DŹWIGNIA. Nawet z pozoru niemocne działanie ręki jeźdźca to OGROMNA siła w pysku konia. Naukowcy robili doświadczenia. Prawa fizyki. Koń czuję Twoją “delikatną” rękę ze zdwojoną siłą…

A co z naciskiem kantara, czy bezwędzidłówki na nos konia? Czy to nie boli?

Jeśli kantar, czy skóra ogłowia leży w odpowiednim miejscu – tam gdzie kość jest najszersza – zapewniam Cię, że nie.

Nie może opadać na wąską kość “zawieszoną” w powietrzu.

Jeśli o to zadbamy – koń jest super bezpieczny w naszych rękach.

Jeszcze kilka zdań co do kantarów sznurkowych.

Poniżej przedstawiam schemat nerwów na głowie konia.

Tam, gdzie układają się węzełki od kantara sznurkowego, tam jest nerw trójdzielny. Kantar DZIAŁA na ten nerw (dlatego kantar sznurkowy jest o wiele bardziej “ostry”, niż normalny kantar). Kantar zatem też MOŻE SPRAWIAĆ ból. Musisz mieć tego świadomość (jeśli jeszcze jej nie masz). To człowiek jest odpowiedzialny za to, by umieć posługiwać się umiejętnie kantarem, by umieć wyczytać co mówi koń, czy daje sygnał, że odczuwa ból. Niektóre konie są bardziej wrażliwe na pysku, inne mniej. To Twoje zadanie, by nauczyć się współodczuwać, zauważać i używać tego co masz w rękach z głową.

I jeszcze jedna uwaga na temat kantarków sznurkowych w terenie. Niestety kantary są z reguły tak mocne, że… prędzej koń się udusi, niż linka się zerwie. A my tego nie chcemy!!! Jeśli koń, z jakiegoś powodu, zahaczy się w lesie o gałąź, wpadnie w panikę, to my chcemy, by linka się zerwała. Chcemy, by koń był cały, linka nie musi!. Polecam zatem takie coś:

Zakładamy to, przeplatamy przez linkę:

Więcej zdjęć tu: https://www.naturalhorseworldstore.com/break-away-for-halter-rope-bitless-bridle

Dzięki temu patentowi nasz koń jest bezpieczny – czarny kawałek skórki zerwie się, koń wyjdzie z “akcji” bez szwanku.

Dlaczego jazda na wędzidle jest ciągle tak popularna?

Nie wiem. Napiszę tylko to co sądzę, co mi przychodzi do głowy: “Bo tak się zawsze robiło”, “bo tak robił nasz dziadek, pradziadek”, bo człowiek idzie na skróty, bo – wg mnie – człowiek jest ignorantem i egocentrykiem 🙁 Bo często człowiekowi łatwiej, lepiej, podporządkować sobie konia siłą, presją, bólem (złamać go) niż nauczyć się ich języka i dogadać się.

Nie jest prosto zdobyć zaufanie koni. Trzeba się trochę postarać. Wymaga to wiedzy, nauki i SAMOŚWIADOMOŚCI. A to już za dużo dla przeciętnego jeźdźca 🙁

Czy wsiadam na każdego konia bez wędzidła i jadę w las? Nie – jeśli wiem, że koń całe życie chodził na wędzidle. Co robię? Jak go przygotowuję? Przeczytacie tu Praca z Murphym – część III.

Są stajnie, które udowodniły, że konie mogą i chodzą bezpiecznie w terenie, na ujeżdżalni, WSZĘDZIE, bez wędzidła. W tych stajniach biorę konia i jadę! Są to np: Zaczarowane Wzgórze, Chutor Kozaka, Agroturystyka Stajnia Izery (wpisując w lupkę te stajnie znajdziecie wiele wpisów z moich wypraw z nimi).

Ja zatem nie muszę Ci tego udowadniać, że “można”, że się da. Są to stajnie REKREACYJNE. Każdy może przyjść i jeździć.

Zaczarowane Wzgórze
Chutor Kozaka
Agroturystyka Stajnia Izery

Czy skakać można bez wędzidła? Tak. Co tydzień skaczę z Jawą i mamy się CUDNIE (koń sportowy, rekreacyjny). To, że koń nie dostanie ode mnie po zębach, że mam pewność, że nie zadam mu ani trochę bólu, jest tak uwalniające! Tak bardzo działa to relaksująco na mnie, i na moją psychikę 🙂 Dodaje mi to takiej pewności siebie, że jazda jest luźniejsza i lepsza 🙂

Ranczo Pcim

Jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą należy poruszyć przy okazji wędzidła. Jak opisywałam we wpisie Praca z Murphym – część I i jak wyżej wspomniana Ivet bardzo często pokazuje, wiele koni jest NIEREAKTYWNYCH. Czyli mają problem z podążaniem do przodu. Są poblokowane w łopatkach. Przyczyny są różne. ALE jedną z nich są wędzidła. Koń chcąc uniknąć bólu w pysku, bojąc się “dostać po zębach” (a tak naprawdę po delikatnej tkance) boi się pewnego, dynamicznego ruchu do przodu. Jeźdźcy TYLE RAZY dali mu “po hamulcach”, że woli ruch wolny i wycofany. Czasem – przy zmianie chodu – jest to ruch “rwany”, “niepłynny”. Koń spina się przy wszelkich zmianach rytmu, przejściach (bo unika momentów szarpnięcia). To spięcie odbija się na jego szyi, kręgosłupie i na jego psychice. Ale to temat na odrębny wpis…

Jeśli masz wątpliwości, czy mówię prawdę proszę wejdź na https://www.facebook.com/featherlighthorsemanship i pooglądaj trochę filmików. Polecam Ci też mój wpis i kursy Ivet (Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I „Problem Solving”). Znajdziesz tam mnóstwo materiałów potwierdzających, że jazda bez wędzidła daje TYLE DOBREGO. I daje Ci pewność, że koń nie czuje w pysku bólu.

Zapraszam też do Wrocławia na Mistrzostwa w Jeździe Bez Ogłowia (nie tylko wędzidła!!!) 6-8 września 2024. Informacje na https://www.facebook.com/wroclawbezoglowia

Warto posłuchać i pooglądać 🙂

PS Są stajnie, gdzie jeżdżę z wędzidłem (nie moja stajnia, nie mój wybór). Ale są to stajnie, gdzie wiem, że… te wędzidła nie są potrzebne, gdzie mam poczucie, że mogłabym je zdjąć, że moja ręka – dzięki Bogu – wcale nie jest potrzebna. Że nie muszę działać wędzidłem. To stajnie, gdzie konie reagują na dosiad, głos, energię jeźdźca, gdzie powtarza się głośnio “luźno wodze!”.

Jest coraz więcej stajni gdzie promuje się jazdę bez wędzideł, lub jazdę z wędzidłami skórzanymi (tak – są konie, które lepiej, żeby jeździły na wędzidłach). I wierzę, że za chwilę będą większością 🙂

Ela Gródek

Murphy i ja

Wyprawa konna do Maroka na Saharę (11-23 stycznia 2024)

O Saharze marzyłam od 2021. Od powrotu z wyjazdu do Maroka, znad Atlantyku (relacja tu: Wyprawa konna do Maroka – relacja (24-31 października 2021). Tak bardzo spodobało mi się Maroko i organizacja rajdów przez “Marok a Cheval”, że wiedziałam, że chcę więcej. Mało tego. Wiedziałam, że jest to marzenie córki Julii. Gdy Julia kończyła 18 lat nie miałam wątpliwości jaki dać jej prezent – wyprawę konną do Maroka.

Jak się rajduje na Saharze? Jak się jeździ konno? Na filmiki zapraszam do Videoblog

A tu wrzucam Wam trochę zdjęć zdradzających jak się żyło na pustyni.

Zaczęło się od podróży tanimi liniami z przesiadkami (bezpośrednie loty są z Warszawy). Musiałyśmy za każdym razem udowadniać, mając przy tym niebywały ubaw, że nasz bagaż spełnia wszelkie wytyczne.(spakowałyśmy się w 2 małe podręczne plecaczki oraz jedną podręczną walizkę (do 10 kg), która, de fakto, zawierała tylko 2 grube śpiwory, matę do jogi i kilka majtek 🙂 ). Generalnie szukając lotów korzystam z wyszukiwarki www.kayak.pl. Tu sprawdzicie wszelkie opcje. My leciałyśmy przez Londyn – tylko dlatego, by odwiedzić “końską” przyjaciółkę”. Wracałyśmy przez Alicante – bo kochamy Hiszpanię :). No i naprawdę było tanio (koszt dla 2 osób tam i z powrotem 1200 zł)

I zaczęłyśmy od wspólnej ogromnej radości – radości z bycia razem, ze wspólnej wyprawy. Julia w tym roku wyprowadziła się na studia. Cieszymy się z każdego dnia spędzonego razem bez obowiązków i pośpiechu.

Pierwszą noc spaliśmy – razem z 10 osobową grupą – w riadzie, w medynie, w Marakeszu (do Marakeszu miał dolecieć każdy uczestnik na własną rękę). Ten kto był w Marakeszu wie jaką niezwykłą atrakcją jest spanie w tradycyjnym riadzie, w sercu starego Marakeszu.

Pierwsza kolacja z grupą

Drugiego dnia zaczęła się długa, ośmiogodzinna (z przerwami) podróż za Zagorę, na pustynię. O 9.00 rano podjechał po nas bus. Koło 13.00 była pierwsza przerwa – na lunch.

Wieczorem dotarliśmy do pierwszego (stacjonarnego) kampu. I tu już rozpoczęła się nasza wielka przygoda – podróż konno przez 6 dni, przez pustynię, przez Park Narodowy Iriki. Tu zaczęło się życie bez murów, życie w namiotach, jedzenie na świeżym powietrzu, czarne noce (lub jasne – ale tylko od gwiazd). I tu zaczęła się bliskość ze zwierzętami, z naturą.

Rajdowe dzielne i przekochane psy – Bella i Hatchi

Następego dnia Magdę i Brahim (organizatorzy) rozdzielili konie. Ja dostałam karego Sultana, Julia kasztana – Alibabę.

A potem zamieniłyśmy się i Julia jechała na Sultanie, a ja na Alibabie.

Nasze bagaże codziennie były przewożone przez jeepy w inne miejsce na pustynię.

Załoga rozbijała dla nas namioty. Gdy docieraliśmy na miejsce wszystko było gotowe.

Jedliśmy codziennie jak króle i królowe. To dzięki Houssainowi, który wg mnie (i nikt mnie nie przekona, że nie mam racji!!) jest najlepszym kucharzem w Maroku 🙂

Husajn codziennie przygotowywał nam świeże śniadania, luncze i kolacje (luncze dowożone jeepami). No tak…była to wyprawa all inclusive. Nie da się tego ukryć!

Ups – wszystko zjedzone 🙂

Przy takim stole aż chciało się siadać!

Prysznic? Oto on! Dostawaliśmy w wiadrze ciepłą wodę – i wchodziło się “pod prysznic”.

Mycie rąk przed posiłkiem 🙂

Życie towarzyskie kwitło! Co wieczór były inne opowieści, dzieleniem się swoimi końskimi (i nie tylko) przygodami, doświadczeniami. Były osoby i ze stolicy i spod Gdańska, Krakowa, czy okolic Krynicy Górskiej. Byli lekarze, weterynarze, prawnicy, sportowcy, biznesmeni (i -menki), handlowcy, studenci. Były osoby w wieku 18 lat, 29 lat, 35, 40, 46 i 73. Konie łączą. Wspólna włóczęga łączy. Nic innego nie ma znaczenia. Wszyscy będziemy pamiętać czas spędzony razem!

Pustynia ma różne oblicza. Pustynia to wyschnięte, płaskie, idealne do galopów, jeziora. Pustynia to ubita gleba z licznymi kamieniami oraz pustynia to piasek i wydmy.

Trzeciego dnia mieszkaliśmy w kampie stancjonarnym. Spędziliśmy tu 2 noce mogąc jednego dnia cieszyć się tylko piaskiem, słońcem, wydmami.

Tu Magda i Brahim przygotowali dla nas specjalne atrakcje – przejażdżka na wielbłądach oraz sesja z końmi.

Przedstawiam Wam najpiękniejszego konia jakiego kiedykolwiek w życiu, na żywo, widziałam – ogier ADBIR (Książe Gołąb)

Oraz przedstawiam Akhbara – młodego, dzielnego wierzchowca.

I Barakata – jednego z najszybszych.

Chętni mogli galopować – bez siodła, lub bez siodła i bez kantara.

Niezapomniane wrażenia!

Na pustyni można było też się zagubić, pobiegać z Eliasem (syn Magdy i Brahima), postać na głowie z córką…

…postaczać się z wydm, poleżeć w słońcu, pozjeżdżać na sundboardzie lub nakręcić reklamę czeskiej wersji książki “Jazda konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli?” z Martinem 🙂 O książce

Sahara jest niesamowita. W czasie dnia – w styczniu – temperatura oscylowała między 23-26 stopni. W nocy między 0 a 7 (my mieliśmy szczęście i w nocy było koło 7 stopni).

Wspaniale było spędzać wieczory przy ognisku, przy bębnach, śpiewach, lub patrząc w gwiazdy robiąc NIC

I jeszcze kilka zdjęć z włóczęgi.

Ostatnią noc spaliśmy w hotelu z duszą. Pełną obrazów właściciela – miejsce pełne sztuki. Wspaniała miejscówka – z takim widokiem:

A tego pełnego szczęścia nie dałoby się przeżyć gdyby nie świetna organizacja całej załogi Maroc a Cheval i świetnych uczestników!

Od lewej – Omar, Mohamed, Ali i kucharz Houssain
Od lewej Julka i Brahim

Załoga i uczestnicy razem

Jaka jest cena takiej wyprawy? Co jeszcze działo się przedostatniego dnia?

Pełny opis znajdziecie tu https://www.marocacheval.com/park-iriki

Chcesz wiedzieć więcej o koniach berberyjskich na których jeździliśmy (uwielbiam je!!! )? Zapraszam tu :Konie arabsko-berberyjskie w Maroko)

Ela Gródek

Ja, konie i 2023

Ktoś kto trafia na mój blog lub funpage na facebooku mógłby odnieść wrażenie, że mam własnego konia. Ba! Że mam ich wiele! Że moje życie wypełnione jest końmi po brzegi, że nie wychodzę ze stajni. Przez to dobrze jeżdżę i mam dobry kontakt z końmi.

Nie ma nic bardziej mylnego. Nie mam własnego konia, jestem w stajni nie więcej niż 3 razy w tygodniu (a uśredniając cały rok – raz w tygodniu) a moja jazda konna i dobry kontakt z końmi, nie ma nic wspólnego z wyjeżdżonymi “konio-godzinami”. Tak. W stajni nie liczy się długość ale jakość czasu spędzonego z koniem. Jak mówi Manolo Mandez – jeśli masz wątpliwość – zrób mniej, niż więcej.

Co właściwie robię? I z kim? Co to za konie? Zatem. Jeżdżę na ujeżdżalni (treningi skokowe bez “spinki” i zbędnej ambicji), jeżdżę w tereny, rajdy, ćwiczę z końmi z ziemi, a ostatnio zaprzyjaźniam się z 7 miesięcznym źrebakiem 🙂 90% koni prezentowanych na tym blogu to konie rekreacyjne, mające do czynienia z różnymi jeźdźcami.

Koniec roku zmobilizował mnie do pewnej refleksji. Ilość koni jaka w ciągu roku “przewija” się przez moje życie jest raczej nieprzeciętna. Daje mi to taki bodziec do nauki jak żadnemu innemu jeźdźcowi, czy właścicielowi 1 konia, a jednocześnie nowe inspiracje i tematy do dzielenia się z Tobą na tym blogu 🙂 Nie mam szans “uczyć” się koni na pamięć. MUSZĘ cały czas dogadywać się z różnymi końmi I TO POWODUJE, że ćwiczę ich język nieustannie. Wszystkie konie mówią tym samym językiem, ale jednak mają inne temperamenty, doświadczenia, charaktery.

O tym jak nawiązywać relacje z końmi (z różnymi końmi), jak zaczynać pracę z nieznanym koniem, dobrze i pewnie jeździć, pisałam wiele razy (przeczytacie o tym np. we wpisach Co jest motorem coraz lepszej jazdy konnej?, Jeździectwo jest trudne – daj sobie czas, Relacje z koniem – jak je tworzyć?, Jak zaufać?, Praca z nieznanym koniem? Jak zacząć?, i cyklu Praca z Murphym – część I )

Pisałam o tym, jak ważne są bardzo silne podstawy teoretyczne (wiedza o koniach, ich naturze, instynktach). Gdy ja i moje córki zaczynałyśmy jazdę konną, nie miałyśmy tych podstaw – więc DOBRZE WIEM O CZYM MÓWIĘ. Na tym blogu znajdziesz wiele wskazówek jak i gdzie tę wiedzę zdobywać. Oczywiście polecam zacząć od “Jazda Konna? Naturalnie! Co ten koń sobie myśli ? (O książce). Pisałam też o dobrych treningach na ujeżdżalni i w terenie szlifujących nasz dosiad, balans, OBYCIE SIĘ z koniem (kocham woltyżerkę, praktykę spadania z koni i wszelkie ćwiczenia na grzbiecie konia!). I pisałam wiele razy o zmianie w SAMYM jeźdźcu. Jeździec musi być gotowy na przyjmowanie nauk od koni i zmiany w sobie. Konie nauczyły mnie, że w stajni nie ma miejsca na: 1. Pośpiech, 2. Nieobecność, 3. Rozproszenie, 4. Agresję, złość, zniecierpliwienie, frustrację.

Konie nauczyły mnie ZWOLNIENIA tempa (jako takiego i tempa bicia serca 🙂 Przy koniach poruszam się łagodnie, wolno. Moje ruchy zwalniają. Na początku jest to trudne, dla takich jak ja, osób wysoko energetycznych, ale po licznych ćwiczeniach wchodzi to w krew. Nauczyłam się, że NAJPIERW musi być INTENCJA, MYŚL a potem ruch, działanie/prośba w stosunku do konia. Konie już reagują na intencję. UWIERZ mi.

Konie nauczyły mnie OBECNOŚCI na 100%. Wchodząc w relacje z koniem wchodzę w nią w 100%. Nie myślę o czymś innym. Inne tematy przestają istnieć. Moje myśli są spójne z ciałem! Nie ma niczego co przerywa, czy zagłusza przepływ energii i intencji między koniem a mną. A przynajmniej staram się 🙂 Nie wierzysz? Polecam dobre ćwiczenie: poobserwować zmianę zachowania konia, gdy jeździec odbiera telefon.

Przy koniu kluczowa okazała się SPÓJNOŚĆ i AUTENTYCZNOŚĆ. Konia nigdy nie oszukasz. Koń widzi to co wewnątrz. I to co wewnątrz musi być i na zewnątrz. Inaczej nie ma zaufania.

Koń musi od Ciebie czuć miłość i dobro, akceptację. A jednocześnie pewność siebie i konsekwencję w działaniu. Jak mówi Yvet Blokesch, od której ostatnio ciągnę nauki, koń musi się czuć z siebie dumny, musisz dawać mu powód do dumy z samego siebie.

Z nostalgią patrzę na rok 2023. Był to kolejny, piękny rok, pełny cudownych koni (bez wyjątku) od których tyle wzięłam dla siebie! Tyle się nauczyłam.

Zapraszam na mały przegląd 2023.

Kolejność nie ma znaczenia!

Jako pierwszy – Murphy ze Stajni “Na Zielonej”- bohater wielu wpisów. Wpisów skupionych na pracy z ziemi, nad otwarciem się, na relacji, wypracowywaniu zaufania (z Murphym ćwiczę regularnie). Więcej o nim tu Praca z Murphym – część I , Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów)

Oreus – (Stajnia “Na Zielonej”) zaprzyjaźniamy się dopiero 🙂 Będę od czasu do czasu pomagać mu poznać ten piękny Świat w jak najmilszej atmosferze!

Jawa z Ranczo Pcim – moja – od dłuższego czasu – stała partnerka w pracy na ujeżdżalni, w balansach, synchronizacji, w skokach (bezwędzidłowo). Zawładnęła kawał mojego serca. To drugi koń z którym ćwiczę regularnie.

3 różne stajnie, 3 róźne tereny/rajdy i 3 siwe arabki!

Didi z Zaczarowanego Wzgórza

Galat ze Stajnia Śmiałka

Bambidou ze Stajni Nawojowa Góra

Tommy ze Stajni Śmiałka

Bosca i Sweety ze Stajni Gorce Kamienica (cały wpis o nich tu: Fotorelacja z rajdu konnego w Gorce (7-8 października 2023)

Cudowne konie Prezesa z “U Prezesa – cały wpis tu Tereny i „bycie” w Bieszczadach „U Prezesa” (maj 2023)

Konie z Chutora Kozaka (wpis z magicznymi licznymi zdjęciami tu: Rajd z Chutorem Kozaka – relacja (22-23 kwietnia 2023) Niezapomniane, piękne chwile z nimi!

Koniki polskie z ukochanej stajni Agroturystyka Izery (na Videoblog znajdziecie filmik jak u nich jest, jak się rajduje)

Szczęśliwe konie przyjaciółki Ewy – dlaczego są wyjątkowe? Przeczytacie tu Szczęśliwe konie, Jak bezpiecznie zacząć szkolenie koni metodą klikerową? (część II)

Dziękuję wszystkim koniom razem i każdemu z osobna. Dziękuję zaprzyjaźnionym stajniom i końskim przyjaciołom.

POLECAM WAS i będę wracać do Was po więcej 🙂

Wdzięczność

Do siego roku!
Ela Gródek

PS Jaka jestem szczęśliwa, że w dalszym ciągu pasję mogę dzielić z trzema córkami

Rozluźnienie konia jako klucz do rozwiązywania problemów

ROZLUŹNIENIE

Wagę rozluźnienia poznałam tak naprawdę (poczułam tak bardzo wyraźnie) dzięki Ivet Brokesch podczas udziału w jej 3 miesięcznym kursie online (link do wpisu tu: Online kursy z Ivet z Feather Light Horsemanship – część I „Problem Solving” ) Wreszcie to do mnie dotarło: ROZLUŹNIENIE to KLUCZ do rozwiązania wielu, wielu problemów behawioralnych koni.

Już tłumaczę 😊

Zadajmy sobie pytanie? CO KOŃ MA Z TEGO, ŻE Z NAMI JEST? Co koń ma z tego, że robi to co chcemy? W metodzie klikerowej jest to smaczek, to jest nagroda. Koń dostaje wymierną nagrodę za pożądane zachowanie. Lorenzo jako nagrodę daje WOLNY CZAS (więcej tu: Rozważania z leżaka o Lorenzo ), jak to mówi „największą nagrodą dla konia jest święty spokój”. Co jeszcze „dają” inni trenerzy? Obserwując od dłuższego czasu np. Ivet która, jako trener, wyprowadza wydawałoby się beznadziejne przypadki koni na prostą (znarowione, niebezpieczne), wielokrotnie zastanawiałam się „Jak ona to robi? Co oferuje koniom w zamian?”.

CO ONA DAJE? Co sprawia, że koń naprawdę chce być przy jej boku i „popisywać” się najbardziej skomplikowanym sztuczkami EVER?

Biorąc udział w kursie Ivet otrzymałam odpowiedź. Ivet daje ROZLUŹNIENIE. Nie ukrywa, że koniom musimy zaoferować coś w zamian. Musi być jakieś, jak to określa, „added value”, wartość dodana, by koń miał motywację do pracy z nami, chciał dla nas coś robić. W przypadku Ivet wartością dodaną (oprócz oczywiście świętego spokoju 😊) jest ROZLUŹNIENIE. NIGDY bym na to nie wpadła! Oczywiście nie ruszymy bez:

– relacji z koniem,

– idealnej komunikacji z koniem (znajomość języka koni), wyraźnego wysyłania komunikatów, czytania sygnałów,

– naszej wewnętrznej harmonii, pewności siebie, spokoju,

– spójności !!!

– żelaznej konsekwencji,

– zaufania itp itd,

ale gdy chcemy osiągnąć to co osiąga Ivet – musimy do tego dodać jeszcze coś.

I UWAGA! Kropki zaczęły mi się łączyć! Przez lata obserwowałam różnych trenerów i wszyscy oni również stosują rozluźnienie konia jako podstawę swojej pracy (tylko może za mało to podkreślają?). Np. praca Monolo Mandez  (wpis o nim tu: Szkolenie z Manolo Mandez – część I) – chody boczne, praca na kołach, dobre lonżowani, czy Equi Kinetic, Straigness Training, Dual- Activierung. Można by mnożyć różnych trenerów i “szkoły”.

Idąc dalej za Ivet. Koń spięty (i nie mówimy tu o spięciu spowodowanym bólem, kontuzją – to oddzielny temat) to koń „na czuwaniu”, gotowy na to, by w każdym momencie rzucić się do ucieczki, obrony. Gotowość, uważność, obrona, leży u podstaw przetrwania tych zwierząt, to ich instynkt. Ivet przez rozluźnienie chce zmienić ten, jak mówi, MINDSET konia, czyli jego stan umysłu. To co robi Ivet to wytrącanie konia z myślenia „muszę być gotowy do ucieczki, muszę być przygotowany”, bo to oznacza napięcie, sztywność a w efekcie złe samopoczucie konia, zła praca, zły trening. Jak objawia się sztywność, napięcie konia – wszyscy wiemy. Podkreślę tylko, że koń PROSTY to koń gotowy do ucieczki (koń zgięty, ugięty nie da rady biec!).

Zatem to co Ivet ćwiczy i robi z końmi to ciągłe WYGINANIE je w banana😊. Koń wygięty w banana nie jest gotowy do ucieczki. Ivet wykonuje różne ćwiczenia (podobnie jak wiele innych wyżej wymienionych trenerów), by koń się pozginał (ugięcia łba, praca na kołach, chody boczne, “united circles” etc), by przez ciało wytrącić go z tego stanu umysłu „gotowości”, „napięcia”. Jak podkreśla, koń w efekcie takiej pracy zaczyna NAPRAWDĘ dobrze się czuć. Zaczyna poznawać jak fajnie się rozluźnić, jak fajnie jest przy tym człowieku!

To tak jak z jogą – myślę. Joga daje rozluźnienie w ciele a przez to również dosłownie „rozluźnienie”, odprężenie psychiczne, relax (mimo wysiłku – wiem, bo ćwiczę)!

Przy okazji taka praca to oczywiście gimnastyka dla koni. Giętki, porozciągany koń to koń bez bólu, napięć, w dobrej formie. To koń szczęśliwy. Jak mówi Manolo: „Jeśli u konia, w wyniku złego treningu, pojawia się problem z szyją, grzbietem, czy nogą, to zawsze potem pojawi się problem z GŁOWĄ, z psychiką”. To genialne zdanie. Jakże prawdziwe. Dobry trening daje koniom rozluźnienie. A przez rozluźnienie fizyczne docieramy do psychiki, bo oferujemy koniowi coś więcej – dobre samopoczucie, dobry mindset.

Jak jeszcze dodaje Manolo, między innymi rozluźnienie umożliwia koniowi pracę W DOBRYM USTAWIENIU, w zdrowej dla niego sylwetce (good posture!). A zdrowa sylwetka, dobre ustawienie konia gwarantuje bezbolesne, komfortowe niesienie jeźdźca na swoim grzbiecie. I koło się zamyka.

Nie sposób ująć tematu w jednym wpisie. Mam nadzieję, że choćby trochę „sprzedałam” Wam ideę 😊

Macie jeszcze inne spostrzeżenia? Piszcie w komentarzach.

Jak rozluźnić konia? Nie ma potrzeby, bym kopiowała Ivet nagrywając filmiki lub opisując jej pracę – poobserwujcie ją sami na Facebooku i Instagramie pod „Feather Light Horsemanship”. Polecam jej kursy z tysiącami filmików na https://featherlightacademy.com/, gdzie wszystko możecie obejrzeć po kilka razy i naprawdę zobaczyć ŻE TO DZIAŁA!😊

Gdy poznałam Murphiego nie chciał on nawet o 10% uchylić łba, zgiąć ciało w najmniej wygiętego banana😊 Robimy postępy 😊 Jestem dumna z niego!

Ela Gródek

PS A to moje rozluźnienie 🙂 Zdecydowanie dobrze robi na głowię 🙂